Choćby od jutra…

Kwiecień plecień poprzeplata trochę…

To miesiąc, w którym wszystko się budzi…przyroda i my ze swoimi starymi marzeniami i nowymi pragnieniami. Czasami na wyrost, tak jakbyśmy byli przekonani, że należy nam się od życia więcej niż dostajemy. A życie trzeba po po prostu kochać…miłością bezinteresowną, bo dane nam jest na krótko. Nie da się życia przeżyć jeszcze raz, więc warto je zmienić jeśli coś uciska, uwiera, przeszkadza. Więc warto zapomnieć, wybaczyć…Wyrzucić z siebie wszystko co złe.Trudne? Zapewne tak…ale da się…naprawdę. Potrzeba tylko odwagi. Choć w życiu są rzeczy nieodwracalne, których nie można wymazać, ale można je oswoić. Tak jak można oswoić ból i strach. Warto spojrzeć optymistycznie na otaczający nas świat. Dostrzec jego uroki…poczuć intensywnie jego zapach…

Nowe okno na świat…

W pracy padł monitor…całkowicie odmówił posłuszeństwa.Chyba miał prawo…?, w końcu 10 lat służył bez żadnej awarii.Bez monitora komputer nie funkcjonuje, więc mąż pożyczył od kolegi.A ja powoli przygotowywałam go do kupna nowego płaskiego monitora.Wyszukałam odpowiednio tanią ofertę w makro i zaciągnęłam małżonka przed „jego” oblicze.Owszem spodobał mu się, ale stwierdził ,że do firmy mu taki nie potrzebny, więc ja z miną niewiniątka mówię,że w takim razie kupimy do domu, a domowy damy do pracy…No bo wiesz, taki monitor mniej prądu ciągnie i mniej szkodliwy jest dla oczu, a Misiek przecież nosi okulary-przekonuję-Zobacz Tuśce we wrześniu kupiliśmy tej samej marki i mniejszy o kilkaset złotych droższy..więc?…Zgodził się..uff…Gdy już mieliśmy owy przedmiot pożądania na wózku, ja cichutko mówię:Wiesz , jeszcze trzeba dokupić głośniki, bo stary monitor miał je wmontowane ,a ten nie ma. Wiedziałem…wiedziałem,że to tak będzie jak z ubraniem…zawsze do sukienki brakuje ci butów ,a do butów torebki…

Ale ja tak rzadko kupuje sukienki.

I całe szczęście- odpowiedział.

A ja teraz siedzę przed nowym monitorem i cieszę się jak diabli;))

Ciepło…

Jestem ciepłolubna, choć upały źle znoszę. Najchętniej zamieszkałabym tam, gdzie temperatura nie spada poniżej 15 stopni i nie rośnie powyżej 30. Nawet nie wiem, czy takie miejsce jest na ziemi. Ale gdyby takie istniało i nie byłaby to bezludna wyspa…to ja bardzo chętnie.

Lubię ciepłych ludzi…którzy potrafią swym ciepłem obdarzać innych.

Lubię ciepło i blask świec, a przy nich ciepłe rozmowy z bliskimi.

Lubię ciepło bijące z kominka, który rozpalam w chłodniejsze i zimowe wieczory.

I ciepło z ogniska, gdy nocą pod rozgwieżdżonym niebem siedzimy i gawędzimy wesoło.

Lubię ciepło koca , gdy opatulona nim leżę i czytam książkę.

Lubię czyjeś ciepłe ramiona…

Lubię ciepło…

Przez te kilka dni ogrzałam się ciepłem bliskich…łatwiej teraz będzie znieść podmuch zimnego wiatru.

 

 

Już czas…

Przyszła wiosna i czas świąteczny.Przyroda budzi sięd o życia…nadszedł czas odrodzenia.

Życzę Wszystkim dużo radości, spokoju i refleksji.Nadzieji i wiary…co tak potrzebne do życia.Dużo słońca i pozytywnej energii, ciepła od bliskich i dużo miłości.

I tradycyjnie smacznego jajka, wielkiej ‚baby” , mokrego dyngusa i szczodrego zająca.

Niech w Waszych domach i tam gdzie będziecie zapanuje świąteczny nastrój a wiosna zagości w Waszych sercach.

 

 

P.S

I nie narzekajmy na naszą wiosnę…z doniesień za oceanu wiem ,że wczoraj przeszla nad Toronto burza śnieżna, więc choć u nas jeszcze nie jest tak pięknie jak na kartce to przecież i tak mamy z czego się cieszyć . Prawda?

Jadą…

Nadciągają posiłki…Wczoraj przyjechał tata z Tuśką

 -będzie wędził szynki

 Dziś przyjeżdza mama z ciocią i wujkiem i…dwoma suczkami ;))

– i dopiero zacznie się prawdziwe gotowanie….i młyn z psami ;)))

Na mojej głowie zostaną tylko ciasta, ale to pestka gdy ma się zaprzyjaźnioną piekarnie z wypiekiem tradycyjnym…palce lizać.

 Jaja już pomalowane, dom przystrojony…

          

 Na dworze już…10 stopni…to nic ,że pochmurno… Lipy za oknem już dostają pąki…

 Ech…życie…bywasz piękne…

 

Kłamstwo…

Zastanawiam się jak często jesteśmy w stanie rozpoznać kłamstwo. Czy wyczuwamy intuicyjnie, że ktoś nas właśnie okłamuje. I choć słowa brzmią logicznie…to gesty, spojrzenie, a właściwie uciekający wzrok…zasiewają ziarenko niedowierzania, które później w nas kiełkuje, gdy zderza się z rzeczywistością. Niektórzy kłamią tak nieudolnie, że od razu czuć na kilometr nieprawdę w tym, co mówią. I tu się zastanawiam dlaczego ludzie kłamią…niepytani opowiadają nieprawdziwe historie. Czasami trzeba skłamać, rozminąć się z prawdą, i wtedy kłamstwo nie jest grzechem. Życie do tego zmusza; choć ja uważam, że lepiej wtedy przemilczeć. Ale i milczenie może być wymowne…zbyt wymowne. Wiemy, że nie ma prawdy obiektywnej, że zakłamanie faktów i spojrzenie subiektywne jest wtopione w naszą codzienność. Nie zawsze mówienie prawdy popłaca; czasami prawda potrafi wyrządzić więcej zła niż kłamstwo. O tym wszyscy wiemy i zgadzamy się z tym. Ale co zrobić z faktem, gdy ktoś nie pytając, dostaje kłamstwo? Każdy ma prawo nie odpowiedzieć na zadane pytanie, ale po co kłamie niepytany? Dlaczego to robi? Nie rozumiem…i co z tym teraz mam zrobić?

Z tego wszystkiego pochłonęłam w łóżku przed snem całą tabliczkę czekolady i zatapiając się w ciepłej studni nocnych marzeń…śniłam…na szczęście nie koszmary.

Padnięta…

Zmęczyły mnie te wagary…wieczorkiem już padłam na twarz…i przysnęło mnie się. Właśnie wyszłam z wanny po długiej gorącej kąpieli. Włosom zafundowałam potrójną odżywkę…dwa razy myląc ją z szamponem i dziwiąc się czemu się nie pieni…Za trzecim razem już dałam po odpowiednim umyciu szamponem. Teraz piję gorącą herbatkę i…skopiowałam, ale podpisuję się obiema łapkami:

 Jesteś włochatą wylęgarnią pcheł.

Nigdy nie splamiłeś się robotą.

Latasz za wszystkimi suczkami w okolicy..

chyba tylko po to, by mnie wprawić w zakłopotanie.

Nie tylko nie odróżniasz kolorów, ale nie dostrzegasz

różnicy między kanapą a dywanem.

Nie liczysz się z nikim  i z niczym.

Zależy Ci na tym, by swoją potrzebę

załatwiać przy największej widowni.

A gdy mówię „nie”- udajesz, że nie rozumiesz.

Nigdy nie myjesz zębów.

Jesteś największym leniem i flejtuchem,

uparciuchem i najwredniejszym stworzeniem,

jakie kiedykolwiek znałam.

I myślę ,że jesteś doskonały.

 

 

Wagary…

Dziś pierwszy dzień wiosny-kalendarzowej. I choć pewnie w wielu regionach kraju raczej zimowo niż wiosennie, to ja już czuję zapach wiosny. Słońce swoimi promieniami coraz częściej przez szparki w zasłoniętym roletą oknem dachowym wdziera się porankiem do sypialni i budzi, łaskocząc mnie po twarzy. I słyszę świergot ptaków…jeszcze nieśmiały…ale już niedługo będą przesiadywały na dachu i co rano mnie budziły. A w ogrodzie pszczółki wesoło brzęczą…te odważniejsze, obudziły się z zimowego snu i już chętnie wzięłyby się do roboty. Tata mówi, że dobrze zniosły zimę, są silne i miodu powinno być w tym roku dużo. Więc zielono mi….ach zielono…i wesoło mi…I zrobię sobie dziś wagary od pracy wszelakiej, czyli

domowej:

– sprzątania

– gotowania (najwyżej pizze zamówię)

-prania, prasowania, zmywania

zawodowej:

– wydawania poleceń

-telefonów

– służbowego komputera

– spotkań i rozmów

– samochodu

od codzienności:

– zmartwień

– kłopotów

– myślenia za wszystkich

Mój umysł i ciało  jest dziś na wagarach. Jakby co mam usprawiedliwienie od samego ministra zdrowia. Paczusia załatwiła. Wiem, trochę je naciągnęłam…ale w końcu wagary to wagary.

A co będę robić???Pójdę na dłuuugi spacer, może wyciągnę rower, albo rolki??…wdepnę na pogaduchy i dobrą kawę lub herbatę…poczytam…pooglądam….A może się ktoś do mnie dołączy???

Szpilki….

Moje pięknie cudne czarne szpilki…kosztujące majątek;))…będące uczestnikiem nie jednej przetańczonej nocy… będące świadkiem różnych uroczystych chwil…nigdy nieprzyprawiające mnie o ból stóp…a wprawiające mnie zawsze w dobry humor, ilekroć je miałam na nogach…Mają zdarte noski :(((( Obejrzałam je sobie dokładnie…z czułością…przywołując minione chwile…i żal mnie się zrobiło, że muszę się z nimi rozstać…Czas na kupno nowych…

Luzik…

Wszechobecny temat to…porządki. Jakie bym nie wzięła czasopismo tzw. kobiece do ręki, to w każdym jest artykuł co zrobić by w świetnej formie przywitać wiosnę i jak sprawnie i szybko zrobić wiosenne porządki w domu. Reklamy płynów samo myjących, ścierek samo pucujących i wszelakich innych środków czystości przypominają, że święta tuz..tuż.Staram się nie ulegać ogólnonarodowemu naciskowi, bo tak trzeba, bo wszyscy…Sprzątam wtedy kiedy potrzeba, okna myję gdy jest słonecznie i w miarę ciepło…no i kiedy są brudne;)…ot po prostu. A, że nie zawsze wypada to przed świętami…to i lepiej. Lepiej dla mnie i dla otoczenia, bo nie zrzędzę, nie fukam na bliskich, że mi nie pomagają, nie warczę, że wszystko na mojej głowie. Luzik…no prawie;) Bardziej więc zainteresowana jestem jak doprowadzić siebie do dobrej formy. Poczytałam sobie o masażach ciała, relaksującym głaskaniu i specjalnych preparatach wyszczuplających i ujędrniających. O odpowiednich kremach do twarzy, maseczkach i peelingach. O tym jak zregenerować włosy płukankami i maskami, jaki kolor farby jest modny i jakie fryzurki w tym sezonie. No i o specjalnych zabiegach, żeby dłonie były aksamitne jak płatki róż. Do tego odpowiednia dieta i gimnastyka w zależności od tego jakie efekty chcemy uzyskać. Dużo tego, nie będę się tu rozpisywać, doszłam jednak do wniosku, że doba byłaby dla mnie za krótka by to wszystko wypróbować…Nie wspomnę o finansach…Więc pozostanę przy aromatycznej kąpieli z gazetą w ręku i odpowiednio długim śnie. W końcu sen nic nie kosztuję a spać i tak trzeba, a jaki ma zbawienny wpływ na samopoczucie i….cerę:)