Do pracy.
Gdyby nie Pani skierowana do nas przez opiekę do prac porządkowych i wszelkich pomocowych, to nie miałbym nawet tego lichego ogródka, który mam. Ale co tam ogródek. Ważniejsze jest ptactwo domowe, a dla nich posiana dynia i buraki. Zawsze obrabiał je tata z niewielką pomocą- albo kogoś z łapanki, albo nieszczęśliwy z tego powodu Misiek. Dziś tata już nie daje rady zrobić wszystkiego, w głowie mu się kręci przy schylaniu (mówi, że to ze starości i nie chce iść do lekarza), więc do przerywania buraków szukał chętnych. Bez skutku. No to wymyślił, że Misiek przyjedzie na jeden dzień, co mi zakomunikował, stojąc przede mną ledwo żywy po powrocie z pola. Tych buraków nie jest wcale tak dużo, kilka rządków, ale jednak wymagają jakiegoś wysiłku. I ten wysiłek był widoczny tak, że aż mnie serce zabolało, bo tato w gorącej wodzie kąpany i choć wiedział, że schylać się nie może to w to pole wlazł. A potem przylazł do mnie, żeby mnie sobą straszyć… Ech… Tata pojechał, a ja zaczęłam działać, bo buraki* potrzebowały przerwania, ale ja nie widziałam sensu, żeby Misiek gnał 120 km zrobiło mi się żal synka ukochanego,z DM, i za punkt honoru postawiłam sobie znaleźć ręce do tej pracy. Udało się tylko dlatego, że ta „nasza Pani” przydzielona do firmy, zgodziła się bez problemu- lubi pracować w ogrodzie i polu. Gdyby nie to, to w naszej wsi (mieszka w innej oddalonej od nas 10km), ze świeczką szukać kogoś chętnego do dorobienia sobie w polu czy innych pracach przydomowych.
Ale co tam nasze małe poletko dyni i buraków. Rolnicy w całym kraju już płaczą, że brakuje im sezonowych pracowników do zbiorów. W tym roku ma być wysyp truskawek i szacuje się, że ogrom ich zgnije na polu, bo nie będzie komu ich zbierać. (Chlip, chlip jak sobie pomyślę)…Potrzeba pół miliona osób do prac sezonowych w samym rolnictwie, a przecież jest jeszcze branża gastronomiczna w turystycznych miejscowościach, która z roku na rok boryka się z coraz większym brakiem rąk do pracy. Na ten brak ma wpływ wiele czynników: niskie bezrobocie, coraz bardziej wydolna pomoc społeczna, 500+, wyjazdy do pracy za granicę, wzbogacenie się społeczeństwa, sponsorowanie dorosłych dzieci (studentów) przez rodziców, więc ci nie muszą już sobie dorabiać…Szczególnie studiujące dzieci niektórych rolników, których dochody są nieurealnione i dlatego pobierają stypendia socjalne, mimo iż gospodarstwo dobrze prosperuje. Mam taki nie jeden przykład we własnej gminie. Tak czy owak, rąk do pracy brak. Choć pozornie wydaje się, że powinny się znaleźć, jak się człek dobrze rozejrzy, choćby w takiej mojej wsi, ale one akurat wolą wraz z całym korpusem stać przed sklepem i pić piwo, potem pójść po zapomogę do WOPS-u, którą dostaną bez problemu, bo przecież nie mają środków do życia…żadnych dochodów.
Dlatego chwała, że są jeszcze osoby, które nie tylko wyciągają rękę po pomoc, ale godzą się w ramach tej pomocy pracować. I to nie jest tak zupełnie bez kosztów i ryzyka, bo taką osobę pracodawca musi przez jakiś czas zatrudniać, czy się nadaje do pracy, czy też nie. „Nasza Pani” do firmy akurat się nie bardzo nadaje, ale do prac polowych jak najbardziej 🙂
Wysłałam więc zdjęcie pięknie przerwanych buraków już w poniedziałek Miśkowi, który we wtorek miał przyjechać, żeby pokazał dziadkowi. Misiek zadzwonił od razu i przy okazji dowiedziałam się, że Ata wzięła dzień urlopu, żeby z nim przyjechać i pomóc, gdybym wiedziała, to nie byłabym taka wyrywna w załatwianiu zastępstwa czym zaskarbiła sobie u mnie kolejny plus 😉 Potem zadzwonił tata z uznaniem dla mnie i dla Pani 🙂 Wszak załatwienie rąk do pracy jest obecnie również trudne co samo wykonanie tejże. Co akurat mój tatuśko wie, jako pracodawca w firmie budowlanej. Nie ma ludzi na rynku, a jak są, to nic nie potrafią.
* Ajda, od buraków uwolnić się nie da, taki klimat 😀
**
Jaśnie nam Panujące Pany ogłosili daninę, czyli Janosikowe od 25 tysięcy wybrańców, czyli milionerów. Niech mają w nagrodę kolejny podatek, tym razem 4% w końcu solidarność społeczna zobowiązuje. Problem w tym, że minister R. nieprecyzyjnie się wyrażała, komu te pieniądze przypadną. Podobno mają być dla niepełnosprawnych. Taaa…gdzieś tam w przyszłości. Wprawdzie niedalekiej, ale przyszłości, która jawi się jednak dość mgliście…Niepełnosprawni dorośli, już dziś potrzebują pieniędzy, żywej gotówki, a nie w formie obietnic dostępu do różnych usług, które notabene też im się należą. Ta danina, nie wiadomo na co i dla kogo, a raczej dla których osób z tych potrzebujących, bo to dopiero będzie ustalane wspólnie z fundacjami, jawi mi się jakimś kolejnym bublem…
I nie wiem, dlaczego nie można pomagać z sensem. Najpierw powinni dostać ci najbardziej potrzebujący, bo na tym polega właśnie solidarność i sprawiedliwość społeczna, a nie żeby rozdawać wszystkim jak leci. Tak jak to jest z 500+, które jest moim zdaniem niesprawiedliwe. Również zapowiedziana wyprawka 300+ dla każdego ucznia jest według mnie złym pomysłem, bo zamiast podnieść kryterium do uzyskania stypendium szkolnego, które teraz wynosi 600zł na osobę w rodzinie, więc niewielu uczni je pobiera, to znowu rozdaje się pieniądze po równo- dla faktycznie potrzebujących i dzieci z rodzin zamożnych. A można byłoby za te pieniądze dofinansować szkoły, wybudować żłobki czy przedszkola, a pomóc tym, którzy tej pomocy faktycznie potrzebują. Po równo to można dawać, jeśli żadna grupa społeczna nie będzie żyła poniżej 1400zł na osobę, bo tak wyliczył GUS, że tyle wystarczy na zaspokojenie podstawowych potrzeb.
Koszt tej szkolnej wyprawki to akurat równowartość pomocy dla tych, którzy dziś protestują w sejmie. Wystarczyłaby odważna decyzja premiera…