Faceci chyba mają w genach chęć dominowania w rodzinie. Potrzebują stale dowodów, że to oni mają ostatni decydujący głos. Czyli, że są głowami rodziny, nawet jeśli to w ich związkach trąci myszką i jest zwykłym stereotypem. No właśnie…W końcu stale teraz się słyszy/czyta o odwróceniu roli, że to kobieta częściej nosi spodnie w związku niż jej partner. Ale to ona najczęściej szuka partnerstwa w związkach, oferując podział domowych i rodzinnych obowiązków, a w zamian chce otrzymać możliwość podejmowania decyzji, samodzielnych też. No i właśnie, tu narasta konflikt, bo dla faceta często nie jest to do przełknięcia. Bo jeśli nawet pobiega po domu z odkurzaczem, zrobi zakupy i coś tam upichci, to nie wyobraża sobie, żeby bez niego, a przynajmniej bez wyrażania swojego ostatniego zdania miałoby coś funkcjonować w rodzinie. W końcu to on jest tą głową, co nie? No i mam takie wrażenie, że co niektórzy zbyt pewni tego nie są i potrzebują stałego udowadniania innym, że właśnie tak jest, a siebie dowartościowania…Proszę bardzo o to przykład:
Syn Przyjaciółki, mieszkający już osobno ze swoją dziewczyną czasem potrzebuje pożyczyć od Niej samochód, który stanowi Jej własność i jest narzędziem pracy. Więc logiczne, że z mamą musi ustalać czy może wziąć i kiedy…Co na to tatuś i mąż? No nie może być pominięty i za każdym razem należy go też pytać o pozwolenie….