Pięknie jest świadomie planować rodzinę, gdy już spotka się tą swoją połówkę. Każdy z nas ma już wcześniej jakieś wyobrażenie, jak ma ona wyglądać, swoje marzenia…Mąż, dwójka lub mniej albo więcej dzieci, dom, praca..itd…Plany, które życie jednak weryfikuje…Znam rodziny wielodzietne, w których każde pojawienie się następnego dziecka było oczekiwane, ale i takie, dla których było to „zaskoczeniem”. Mniej lub bardziej radzące sobie z naszą rzeczywistością, codziennością…Coraz częściej to przyjście na świat dziecka jest pierwszą cegiełką w budowaniu rodziny. Bywa i tak, że jest Ono upragnione, oczekiwane i nie nadchodzi…Przeważnie jednak wiemy ile chcemy mieć dzieci i jak ma wyglądać nasza rodzina. Różnie to jednak bywa w praktyce. Różne czynniki bierzemy pod uwagę: zdrowotne, socjalne, ekonomiczne…Miłość gdzieś w tych planach jest na końcu…Czemu tak piszę? Ano, bo ostatnio rozmawiając z młodymi małżonkami i rodzicami, słyszałam często, że nie stać ich na więcej niż jedno dziecko. I nie dlatego, że chcą mieć lepszy dom, samochód, itp…Nie, oni po prostu zdają sobie sprawę, że choć oboje pracują, jednak za nieduże pieniądze, to nie zapewnią swojemu dziecku tego wszystkiego, czego by chcieli mu ofiarować. Tym bardziej dwójce. Choć mają mieszkanie, prace …To jest smutne i chyba trochę przerażające, że tak bardzo ekonomia wkracza w tę sferę, że młodzi zaczynają kalkulować, bo przecież nie wystarczy tylko miłość do dzieci…