Im więcej się dzieje, tym mniej mam tu do powiedzenia. Dlaczego? Nie chcę w to wnikać, gdyż odpowiedź może okazać się początkiem decyzji o zamilknięciu na dłużej. A ja wiem jedno: zniknąć nie chcę. I tego się trzymać będę.
Kulturalnie i towarzysko mam zapełniony każdy weekend aż do połowy marca. W tygodniu: praca, opieka nad Pędraczkiem, dom…Ale nie czuję zmęczenia czy też znużenia. Duże znaczenie ma pewnie to, że aura sprzyja dotlenieniu organizmu. Dawno tyle słońca nie było porą zimową jak tego roku 🙂 Za to śniegu prawie wcale, ku mojej radości. Misiek więc nie za słońcem a za śniegiem wyruszył w Dolomity, by tam poddać się zimowemu szaleństwu po wyczerpującej sesji. Więc ja od kilku dni w stresie, bo wcale nie jestem przekonana, mimo zapewnień o rozsądku, że akurat taka aktywność jest dla Niego wskazana. Oczywiście ze względu na wypadek sprzed lat i jego konsekwencje zdrowotne. Rozsądnie wybrał jedną deskę, nie dwie- w jego przekonaniu. W moim przekonaniu- powinien tylko podziwiać widoki, siedząc bezpiecznie na tyłku 😉
Czy ktoś z Was był w kinie na filmie ” Sierpień w hrabstwie Osage” ? Mnie skusiła obsada, w tym dwie moje ulubione aktorki: Julia i Meryl. No i oczywiście się nie zawiodłam. Obejrzenie filmu zbiegło się z uczestnictwem w pogrzebie nie rodziny) oraz stypy. Realnie byłam świadkiem rodzinnego konfliktu wynikającego z więzi i emocji, które ze dwojoną siłą wyszły na prowadzenie, gdy odszedł senior rodu. Smutek i żal przyćmiły obopólne pretensje. Myślałam, że to się jednak tak nie dzieje, że owszem, nawet jeśli w jakieś rodzinie są konflikty, to ten szczególny czas sprzyja przynajmniej czasowemu rozejmu.
A potem poszłam na film. I ze śmiechem ( tak, tak) stwierdziłam, że są jeszcze bardziej skonfliktowane rodziny, bardziej pokręcone… I nieważne, że film to fikcja. Tak lub podobnie, bywa również w rzeczywistości. I jest to i smutne, i straszne, i śmieszne…