Wokół nas…
Jeszcze niedawno rozpoczynał sezon pływacki w okolicy, jako ten pierwszy odważny i zdeterminowany. Grał w tenisa. Typ sportowca, choć lekko zaniedbanego, bo z piwnym brzuszkiem, gdyż ten trunek upodobał sobie namiętnie i jest mu wierny od lat. Już nie w takich ilościach jak kiedyś, bo…kłopoty ze zdrowiem, ale w wieku 71. lat, rzadko kto ich nie ma. Aczkolwiek nie każdego zaraz dopada skorupiak i na pamiątkę zostawia „torebeczkę”. Porzucił sport, pozostał przy bursztynowo-złotym napoju i swojej miłości do komputera i filmów. Taka zmiana stylu życia dość szybko się odbiła na zdrowiu, do tego doszły inne powikłania, wizyty w szpitalach i choć umysł wciąż sprawny, to fizyczność zaczyna sprawiać kłopoty.
Kłopot też ma właścicielka domu, w którym wynajmuje pokój na piętrze, bo boi się, że opieka nad lokatorem z automatu spadnie na nią- przynajmniej w jakimś sensie. Dopiero co pochowała męża, którym przez jakiś czas musiała się intensywnie opiekować w czasie jego choroby, więc wie czym to „pachnie’. Zawczasu chce się jakoś zabezpieczyć, wzywając jego jedynego przyjaciela na rozmowę, żeby ten przekonał lokatora do powrotu do swojego kraju i tam poszukaniu profesjonalnej opieki, wszak Niemcy z niej słyną. A i owszem, tyle że tak jak u nas, nie każdego na nią stać, wbrew pozorom. Przyjaciel OM jest byłym enerdowcem z niewysoką emeryturą na warunki niemieckie, a wystarczającą na polskie, dlatego po śmierci żony- Polki- postanowił jednak zostać w Polsce. Tak że żyje tu sobie sam, bez rodziny (ma dorosłego syna i córkę, z którą nie ma żadnych kontaktów, odkąd ustawowo przestał płacić alimenty), leczy zaś się w swoim rodowitym kraju. I słusznie! Zameldowany jest u nas, pokój wynajmuje w gospodarstwie agroturystycznym w sąsiedniej wiosce.
Jest to problem, zresztą niejedyny, jeśli chodzi o opiekę, bo przecież jest jeszcze Mama OM. Na razie ogarniamy sytuację, a raczej ogarnia ją OM z Ciocią- siostrą teściowej- i Rodzinną. Teściowa oprócz takiego ogólnego osłabienia i apatii, towarzyszących chorób ze starości. jest dość sprawna; nawet demencja nie taka straszna, bo wciąż wszystkich rozpoznaje i można z nią się dogadać. Aczkolwiek widać, że umysł już nie taki i czasem mocno się „zawiesza”, ma też coś podobnego do urojeń, np., że ktoś chodzi po domu i ją okrada…Nie jest łatwo, wręcz przeciwnie, bo świadomi jesteśmy, że może już być tylko gorzej…
Ostatnio OM zaproponował Cioci, żeby na stałe się przeniosła do siostry, bo i tak w tygodniu w swoim mieszkaniu w Miasteczku spędza tylko dobę z soboty na niedzielę. (Mieszkanie mogłaby ewentualnie wynająć). Ciocia, burknęła coś pod nosem i zanim go ofukała, to OM zdążył wtrącić, że prędzej czy później i tak będzie przy nim, bo przy kim innym? Ty się o mnie tak nie martw- usłyszał, i został zbesztany. Stwierdził, że on już tego tematu nie poruszy.
Podobny problem ma rodzina z dwójką dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym, z dużym domem, ogrodem- na pierwszy rzut oka z doskonałymi warunkami do przyjęcia matki, teściowej, babci w jednym. Matki jedynaka, która nie dość, że już zaawansowaną demencją, to jeszcze unieruchomiona przez niedopilnowanie personelu w szpitalu, czego skutkiem było złamanie biodra i potłuczenie. Poza tym, organizm silny i zdrowy. ..i złośliwy. Syn był późnym dzieckiem, nieoczekiwanym, co przyznawała głośno. Typ księżniczki, bo to mąż i syn o nią dbali, bez wzajemności, a nawet okazywania zadowolenia, bo najczęściej nic jej się nie podobało- wiecznie narzekała i krytykowała.
Zalecenie szpitalne: pacjentka absolutnie nie może zostawać sama. Syn i synowa pracują; o tyle dobrze, że każde na swoim, więc w jakimś zakresie mogą przesuwać godziny pracy, ale i tak potrzebują kogoś obcego do opieki. Z tym też mogą mieć problem, bo panią, która przez kilka godzin opiekowała się kobietą, po powrocie zastali całą we łzach. Tak jej dokuczyła starasza, chora osoba…Oni sami nie wiedzą ile w tym wszystkim jest demencji, a ile udawania i złośliwości.
W przyszłości, może wcale nie tak odległej, będą musieli poszukać jakiegoś ośrodka. Taki stan może trwać latami…Syn z tym jest sam, bo jako jedynak, nie ma nawet z kim porozmawiać o opiece nad matką, a co dopiero się nią podzielić. I mimo że niewiele ciepła i zrozumienia otrzymał od swojej rodzicielki, to oddanie matki, wcale nie jest dla niego takie oczywiste…
Niedawno oglądałam program o domach spokojnej starości w naszym kraju. Pokazane w nim były nowoczesne budynki, kolorowe, wyposażone w sale do rehabilitacji, niektóre z basenem, dwu- jednoosobowe pokoje a nawet w apartamenty. Oczywiście całodobowa opieka, lekarz kilka razy w tygodniu, pielęgniarki, świetlica, różne zajęcia stymulujące do aktywnego życia. Pensjonariusze zadowoleni, uśmiechnięci – bajka! Tyle że dość kosztowna, bo taki full wypas to tak około 5-7,5 tys. na miesiąc. Niewielu emerytów na to stać, nawet przy pomocy rodziny. Nawet na taki najtańszy prywatny dom starości, w którym koszt zaczyna się od 2,5 tysiąca. Tych państwowych jest wciąż za mało, często oddalone są w dużej odległości od miejsc zamieszkania rodziny. I to oprócz finansowego jest kolejny problem.
Nie chcę roztrząsać osobistych dylematów tych, którzy muszą się zmierzyć z zarzutem oddania rodzica do odpowiedniej placówki. Wciąż takie się pojawiają, mimo różnych okoliczności, ale zapewnienie profesjonalnej opieki poza domem, nie ma nic wspólnego z porzuceniem czy oddaniem, choć pewnie są wyjątki. Porzucają ci, co to podrzucają swoich starszych bliskich do szpitali i nie odbierają ich w terminie wypisu.
Nie jesteśmy bogatym krajem, opieka zdrowotna jaka jest każdy widzi, więc szansa na dopłaty do prywatnych domów opieki jest znikoma, a tylko takie mają szanse powstawać, aby zaspokoić potrzebę miejsc. Bo jak się okazuje, nawet do prywatnego jest jakiś czas oczekiwania. Społeczeństwo nam się starzeje, jednocześnie domów wielopokoleniowych coraz mniej, gdzie naturalną rzeczą była opieka nad seniorami, więc jak do samotność starszej osoby dojdzie jeszcze choroba, niedołężność, to opieka jest utrudniona, a czasem niemożliwa. W każdym razie może rodzinie przemeblować życie…a na pewno mocno je utrudnić. I najsmutniejsze jest to, że bliscy często zwyczajnie nie mają wyboru.
Wesołe jest życie staruszka- dopóki jest zdrowy psychicznie i fizycznie. A i to nie zawsze, bo bywa, że samotność doskwiera, kiedy bliscy daleko, bądź o nim zapomnieli. Takich najczęściej widać w kolejkach do lekarzy, bo tam przynajmniej przez jakiś czas mogą poczuć się, że wciąż są w tym społeczeństwie i zamienić z kimś kilka zdań. Niektórzy potrafią się zaktywować, chodzą do różnych klubów, na warsztaty, czy inne zajęcia, ale taką możliwość mają mieszkańcy większych miast, i w miarę sprawni fizycznie. Z pogodnym usposobieniem, poszukujący alternatywy na starość w naszej rzeczywistości.
Rządzący zapowiedzieli program Senior + …może to jakieś światełko w tunelu…że w końcu państwo nie tylko dostrzeże problem, ale i zacznie działać w tym kierunku.