Przez kilka ostatnich dni Lato postanowiło udowodnić, że jeszcze jest, że to, co za oknem to nie Jesień ubrana w letnią sukienkę…Więc mieliśmy tropikalne upały, ciepłe noce i chmary komarów. Ale odpuściło sobie, i od soboty znowu mamy przebierańca- udawańca, czyli podróbkę lata 😉 Jakie by ono nie było: zimne czy upalne, to teraz jest czas by zbierać jego owoce. Dosłownie. Stragany uginają się od dobrodziejstw tego lata. To najlepszy czas, by wszystkiego sobie pojeść. Wprawdzie nie ma już na nich moich ukochanych czereśni, ale jeszcze truskawki można dostać. Są za to maliny( te nawet na własnych krzakach), borówka, morele i brzoskwinie oraz wszelkie odmiany śliwek. Winogron słodziutki… soczyste arbuzy. Gruszki i jabłka. Z pomidorów dojrzewających na słońcu robię sosy, sałatki, soki i zupy…wszystko świeżutkie, pachnące… Lubię to! ten czas smaków i zapachów. Żaden egzotyczny owoc w środku zimy nie zastąpi tych letnich, jesiennych…rodzimych.
Miesiąc: Sierpień 2011
Jak to w rodzinie…
Nie przepadały za sobą. Jak to bywa między synową a teściową. Jednak przez ponad 20 lat mieszkania pod wspólnym dachem, mimo spięć, różnicy poglądów na wiele tematów, ich relacje można zaliczyć do poprawnych. Owszem, były awantury, podniesione głosy – jak to w rodzinie, gdzie dwa pokolenia ścierają się ze sobą. Synowa chciała po swojemu: czysto, schludnie, nowocześnie. Teściowa starej daty, schorowana niekoniecznie dbała o porządek, więc nieraz młoda gospodyni przepłakała, że jej praca poszła na marne. Ot, zwyczajne niesnaski, może trochę bardziej impulsywne. Synowa, która miała trudne, nieciekawe dzieciństwo starała się, by w jej domu było inaczej. Dbała o dzieci, męża, inwestowała w dom- remontując i unowocześniając. Teściowej było to obojętne, nie przywiązywała do tego wagi, często jeszcze nie szczędząc złośliwych uwag typu: marnowanie pieniędzy. Synowa jako prostolinijna osoba często to, co pomyślała, to na głos powiedziała. Bywało, że zbyt nerwowo.
Zarobiona ;)
Zaplątana…
Zaplątałam się w sieć ludzkich cierpień, tak dobrze mi samej znanych. Dotykających i wyciągających na wierzch to, co na co dzień wrzucam w otchłań niepamiętania. Bo całkiem zapomnieć się nie da, ale nie pamiętać można.
Czas…
W zależności w jakim jesteśmy momencie, o czasie zawsze można powiedzieć: pędzi jak na złamanie karku lub dłuży się jak flaki z olejem. Narzekanie na jego brak mamy jako bonus życiowy, choć życie to nic innego, jak strata czasu.

Pocztówka z…
Za oknem leje…

Jadę ulżyć swej tęsknocie ;)
Stęskniłam się…właściwie to tęsknić zaczynam w momencie, gdy wsiadam do samochodu, by wyruszyć do domu.