Bezsilność….

Mam ochotę bić na oślep…

z bezsilności…

Czemu jest tak ,że gdy przychodzi już równowaga wystarczy kilka słów by wszystko zburzć??..zdeptać…

I na nowo trzeba układać porozrzucane puzzle życia…

niektóre już nigdy nie wskoczą na swoje miejsce…są zbyt zniszczone, uszkodzone…

Mam ochotę bić na oślep…

A mogę tylko przykleić sobie uśmiech…na kropelkę…

i czekać…

………………………………………………………………..

Chciałabym przespać..ale nie da się więc pospaceruję sobie po Waszych blogach…i nabiorę enrgii …do walki…

Życzę wszystkim udanego słonecznego weekendu:)

 

Szacunek w męskim wydaniu…

Gdy kogoś szanujemy, to go nie oszukujemy, nie okłamujemy, nie zdradzamy…To takie oczywiste, tak mnie się przynajmniej wydaje…Ale niektórzy panowie dziwnie pojmują słowo szacunek. Kilka miesięcy temu poznałam kogoś, kogo znałam tylko z opowieści i to z czasów dość odległych. Osobnik okazał się przystojnym i dość ujmującym panem w odpowiednim wieku. Szybko się dogadaliśmy, a nawet polubiliśmy wzajemnie. Do tej pory znałam jedną wersję wydarzeń sprzed lat, teraz mogłam poznać historię z drugiej strony. Był on kiedyś bardzo zakochany, wzajemnie, ale zostawiony bez słowa wyjaśnienia. Pięć lat trwało, zanim wyleczył się z tej miłości. Gdy poznał odpowiednio sympatyczną dziewczynę, postanowił założyć rodzinę, bo czas ku temu już był. Ożenił się, założył firmę, wybudował dom, urodziła mu się córka. I do niedawna wiódł spokojne życie rodzinne. Raczej bez burz i zawirowań, ale też i bez namiętności.Gdy nagle pojawiła się miłość sprzed lat. Nie opiszę tu wspólnych spotkań, wyjaśnień tego, dlaczego tak się stało…Powiem tylko, że choć na początku się asekurował, to sam bez przymusowej woli brnął w odnowioną znajomość. Wiem o tej znajomości wszystko, ze szczegółami, ale chcę tylko przytoczyć jego słowa:”Moja żona nie zasłużyła na to, by ją zostawić”…Wiele słyszałam o szacunku do niej i jaka to z niej świetna gospodyni domowa. Nic o uczuciach ani wcześniej do niej miłości. Taki przyzwoity człowiek, szanujący, któremu nie przeszkodziło… zdradzić…To nie jeden przykład męskiego wydania szacunku…Kiedyś usłyszałam od młodego małżonka, że on bardzo swą żonę szanuje i dlatego jak ona ma migrenę, to pocieszenie w ramionach innej znajduje…

Buuuum ;)

To musiało się wydarzyć, gdy głowa ciągle zaprzątnięta czymś. Jedno bum! Niewielkie, ale jednak…Na parkingu przejechałam dwa wolne miejsca…więc zatrzymałam się, szybkie spojrzenie w lusterko, nic za mną nie stało, nic nie jechało i już cofam…gdy nagle buuuum! Facet spojrzał, że przejechałam i wyjeżdżał ze swego miejsca nie widząc, że ja zaczynam cofać.. Ech…no jasne, że moja wina, bo nie patrzyłam się przez cały czas cofania tylko noga na gaz…Wyszliśmy z samochodów …facet z kobietą, bardzo kulturalny, spokojny, a ona jakaś nerwowa, papieros za papierosem i coś tam cały czas mruczy pod nosem. Mój samochód calutki 🙂 ich lekkie wgniecenie ma, więc ustalamy rozliczenie. W pewnym momencie mówię, że dzwonię do męża czy brać to na ubezpieczenie, czy nie. Mąż akurat był w pobliżu, powiedział, że zaraz przyjedzie. Kobieta nerwowo się pyta: „Nie boi się pani, że będzie krzyczał?” A ja w śmiech i mówię, że prawo jazdy mam już kupę lat, jeżdżę dużo, więc taka mała stłuczka to żaden problem jest, w końcu kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Podjechał mąż, wysiada z uśmiechem na ustach, ogląda ich samochód, na nasz nawet nie spojrzał, bo stał trochę dalej, ale już przez telefon mu powiedziałam, że nic się nie stało. Facet się go pyta, czy wie ile będzie kosztowała naprawa, odpowiada, że wie, wyciąga pieniądze i mówi, że jeśli będzie jakaś różnica, to pokryjemy. Wcześniej ja podałam na nas namiary. Pożegnał się miło z uśmiechem i odjechał…Babie szczęka opadła..;D No i czy to nie Anioł? Dodam, że właśnie wracał od KONTROLI gdzie też parę stówek wyłożył ;P

Dziękuję…:*

Pisałam już o przyjaźni. Nie raz…O tym jaką jestem szczęściarą, że od najmłodszych lat mam te same bliskie mi osoby wokół siebie, a zbiegiem lat też i nowe. I choć nie zawsze jestem w stanie uchronić się od głupoty, złośliwości, zawiści, podłości i draństwa innych bardziej lub mniej obcych ludzi, to wiem, że moi Przyjaciele zawsze stoją przy mnie, by mnie bronić, wesprzeć, pomóc. Mnie i moich bliskich. Są zawsze …W ten wydłużony weekend był u mnie przyjaciel ze swoim synkiem i własnym ojcem oraz przyjaciółka z mężem. Pełna chata życzliwych, kochających i wspierających ludzi .Był śmiech i łzy…jak to w takich sytuacjach bywa…To są moi najbliżsi co znają mnie od lat .Ale gdzieś daleko, ktoś kto dzięki literkom składającym się w słowa i zdania stał mi się też bliski .Ktoś dodający mi otuchy, rozumiejący stan mojego ducha i tak mocno wspierający. Reagujący emocjonalnie wraz ze mną na smutek i radość…Bo siła przyjaźni, życzliwości nie zna granic, ani odległości…nie ma też poczucia czasu. I czasem wystarczą słowa płynące z ekranu lub słuchawki telefonu, by poczuć w sobie siłę i więź oraz to, że nie jest się osamotnionym w tym realnym życiu. I chciałabym podziękować losowi, że właśnie tak jest. I za to, że kiedyś trafiłam tu na blogi…czytając Was, odwiedzając Was, dostaje tyle emocji, radości, wzruszeń, dobrą radę i wsparcie…Spojrzenie na problem z innego punktu widzenia…DZIĘKUJĘ 🙂

Ile prawd ile kłamstw…?

Ile jest prawd o jednym człowieku? Kilka …tyle ile osób te prawdy wypowiada. Czy każda z nich jest prawdziwa? Może tak być…Bo to jacy jesteśmy postrzegane oczami innych, stwarza nasz obraz. Ten sam człowiek może być postrzegany zupełnie inaczej w domu, w szkole, w pracy, wśród znajomych…I gdy dochodzi do konfrontacji tych spojrzeń, otwieramy szeroko oczy twierdząc, że to niemożliwe…to nie On to nie Ona…Ukazuje nam się zupełnie obcy człowiek. Czujemy się oszukani, gdy ten obraz ma skazy, bo w swej naiwności sądu nie spodziewaliśmy się tego, co nagle przed nami odkryto. Z niedowierzaniem patrzymy, słuchamy i nie dopuszczamy myśli, że tak mogliśmy się pomylić. To, co uważaliśmy za prawdziwe, prawdą nie jest. Ale czy na pewno?? Człowiek w końcu złożoną istotą jest…ma w sobie dużo pokładu dobra i zła…A my często oceniamy po pozorach, zewnętrzność drugiej osoby i nie zagłębiając się zbyt mocno, tworzymy prawdę o Nim…o Niej..Więc ile jest prawd o jednym człowieku?

Myśli…

Otwieram oczy i widzę jak słońce przez okno zagląda, słyszę jak ptaki świergolą ( zapożyczone od Tygłysicy )…cudna pobudka…Ale tak nie jest, to nie słońce i ptaki mnie budzą …to Myśli…One kłębiące się w mojej głowie, nie dają zasnąć i budzą zbyt wcześnie…na moment nawet nie dają spokoju…Nie potrafię ich wyrzucić, zająć się czymś innym…żołądek mi do gardła pochodzi..na sama myśl…

Skontrolowana….

Ubrana w zieloną sukienkę, to nic, że jeszcze w długich kozakach, ale w okularach przeciwsłonecznych na nosie właśnie miałam wyjść naprzeciw wiośnie…Gdy dopadło mnie jedno przerażone słowo: KONTROLA…tak, tak wraz z pierwszym dniem wiosny pojawiła się nieproszona w osobach dwóch pań…Na pierwszy rzut oka sympatyczne i miłe, choć okutane w zwoje szali i czapek, tak jakby nie zauważyły, nie wiedziały, jaki to dzień jest…więc na drugi rzut oka już mniej, na trzeci …no cóż…Trochę trwało, zanim im grzecznie wytłumaczyłam, że nie mogę im towarzyszyć, bo dziecko na rehabilitacje wiozę…słysząc to, spytały: a gdzie mąż??? Na końcu języka już miałam powiedzieć, że co nie wiedzą, że jak chłop potrzebny to przeważnie go nie ma, ale zawsze wraca jak bumerang…Powiedziałam tylko, że wyjechał i już. W końcu miał prawo. Upewniwszy się, że wszystkie potrzebne dokumenty są na miejscu, zostawiłam na pastwę losu moje dwie dziewczyny. W końcu walka była wyrównana…dwie na dwie…Pozornie, bo wiem, jakie wystraszone były. Zawsze się zastanawiam skąd takie reakcje, skąd ten strach. Gdy człowiek nie popełnia żadnego przestępstwa, nie powinien się bać. Zawsze tak sobie to tłumaczę i innym też. Jeśli są jakieś uchybienia- karę zapłacę, naprawię błędy i już. Ale nie dziwię się moim dziewczynom, bo „władza” na twarzy KONTROLI była dość wyrazista…No i tak zaczął mi się pierwszy dzień wiosny…

Jaka jest…?

Jaka jest prawdziwa kobieta…

Nigdy nie ma:

– czasu

– pieniędzy

-w co się ubrać

Zawsze ma:

– rację

-genialne dzieci

-męża idiotę

Z niczego potrafi zrobić:

– sałatkę

– kapelusz

– awanturę małżeńską

No i co zgadzacie się czy nie?

…ech miało być o pewnym facecie i w ogóle, ale coś mi mój żołądek atrakcje dostarcza więc po co jeszcze nerwy sobie szargać… jak się uspokoi..napiszę…

A dziś słoneczka cudnego wszystkim życzę,  w końcu wiosna kalendarzowa już jest !!!!!

 

Wyszło słońce…

Zamknęłam drzwi, zostawiając Ją za nimi…uśmiechniętą…A wcześniej śmiała się w głos. Za tymi drzwiami dopiero zeszło ze mnie napięcie ostatnich dni. Wiem, wiem, że smutek, gorycz tego, co się stało jeszcze pewnie nie raz powróci, ale powoli wraca do życia, nabiera sił, by ostatecznie postawić „kropkę nad i”…By w końcu skończyła się pewna historia i ukazał się napis The End…Wracałam z mojego Dużego Miasta w pełnym słońcu i tak się nim delektowałam, że w końcu jest na niebie i świeci cudnie, ogrzewając moją twarz swoimi promieniami, że nawet nie włożyłam okularów, choć zawsze mam je na nosie, nawet w pochmurne dni. Ale chciałam, żeby mnie oślepiało, chciałam się nim nacieszyć. I szary, zalegający jeszcze gdzieniegdzie śnieg, nie wydawał się już taki brudny, a dziury, w które co jakiś czas wpadałam, mniej uciążliwe.I choć dzień wcale ciepły nie był, to czuło się już zapach wiosny…Ona stoi już za rogiem w zielonym kapeluszu i przebiera nogam,i by w końcu nadejść i oszołomić nas swoimi zapachami i kolorami…I wiem, że przyjdzie taki czas, że wkroczy w serca te mniej teraz szczęśliwe, by rozkwitnąć nadzieją…

Bezradność…

Niemoc, która ogarnia…gdy tak bardzo się chce, a nie można…Bo nie da się przejąć cierpienia drugiej osoby na swoje barki. Ani tego fizycznego, ani wtedy gdy cierpi dusza…Ból fizyczny można złagodzić, są na to środki, ale ten psychiczny, gdy boli dusza i serce…na to cierpienie nie ma lekarstwa…Bo jak pomóc?? no jak?? Można przytulić i kolejny raz powiedzieć, że jeszcze przyjdzie szczęście, że przecież to nie koniec świata…Można i trzeba, ale to wcale nie pomaga. Patrzę więc bezradnie…I nie wiem czy nawet zdeptanie przyczyny tej bezradności byłoby coś w stanie zmienić. Bo każdy z tym bólem musi poradzić sobie sam.