To musiało się wydarzyć, gdy głowa ciągle zaprzątnięta czymś. Jedno bum! Niewielkie, ale jednak…Na parkingu przejechałam dwa wolne miejsca…więc zatrzymałam się, szybkie spojrzenie w lusterko, nic za mną nie stało, nic nie jechało i już cofam…gdy nagle buuuum! Facet spojrzał, że przejechałam i wyjeżdżał ze swego miejsca nie widząc, że ja zaczynam cofać.. Ech…no jasne, że moja wina, bo nie patrzyłam się przez cały czas cofania tylko noga na gaz…Wyszliśmy z samochodów …facet z kobietą, bardzo kulturalny, spokojny, a ona jakaś nerwowa, papieros za papierosem i coś tam cały czas mruczy pod nosem. Mój samochód calutki 🙂 ich lekkie wgniecenie ma, więc ustalamy rozliczenie. W pewnym momencie mówię, że dzwonię do męża czy brać to na ubezpieczenie, czy nie. Mąż akurat był w pobliżu, powiedział, że zaraz przyjedzie. Kobieta nerwowo się pyta: „Nie boi się pani, że będzie krzyczał?” A ja w śmiech i mówię, że prawo jazdy mam już kupę lat, jeżdżę dużo, więc taka mała stłuczka to żaden problem jest, w końcu kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Podjechał mąż, wysiada z uśmiechem na ustach, ogląda ich samochód, na nasz nawet nie spojrzał, bo stał trochę dalej, ale już przez telefon mu powiedziałam, że nic się nie stało. Facet się go pyta, czy wie ile będzie kosztowała naprawa, odpowiada, że wie, wyciąga pieniądze i mówi, że jeśli będzie jakaś różnica, to pokryjemy. Wcześniej ja podałam na nas namiary. Pożegnał się miło z uśmiechem i odjechał…Babie szczęka opadła..;D No i czy to nie Anioł? Dodam, że właśnie wracał od KONTROLI gdzie też parę stówek wyłożył ;P