Miesiąc: Kwiecień 2011
Tradycyjnie lub nie- dobrego czasu!


Bezcenna wizyta…
Miałam dziś wizytę u lekarza specjalisty. ZUS był tak miły i umówił mnie na nią. Ale nie w trosce o moje zdrowie, tylko w trosce o własną kasę. Z jednej strony ucieszyłam się, bo do lekarza tej profesji są długie kolejki, a tu proszę, rach ciach i mam;) Z drugiej jednak nie, bo dobrze wiem, że ta wizyta będzie miała wpływ na kontynuację lub zerwanie finansowej współpracy ZUS-u ze mną. Wizyta jak wizyta. Pani doktor obejrzała sobie wyniki, zbadała i podziękowała. Bez jakiegokolwiek słowa na temat mojego zdrowia. No cóż, może to wielka tajemnica, ale próbowałam coś jednak z tej wizyty wynieść dla siebie. Usłyszałam tylko jedno zdanie: Powinna pani trafić pod opiekę neurologa.
Dużo za dużo…?
Ciekawa jestem czy wciąż święta kojarzą Wam się z wyjątkowymi potrawami? Czy raczej bardziej z tym, że wszystkiego jest po prostu za dużo, a potrawy są tak naprawdę zwyczajne. Od lat zastanawia mnie widok wyładowanych po brzegi wózków w sklepach spożywczych tuż przed świętami. Wszystkiego jest w nich dużo, dużo za dużo, tak jakby każdy miał liczną rodzinę i gościł ją u siebie przez kilka dni. Pewnie są tacy. Oraz tacy, którzy w świąteczne dni nie odchodzą od stołu. I niezależnie od wieku, płci czy zasobności portfela wychodzą z założenia, że w święta nie wypada sobie niczego żałować, więc do sklepowego wózka wkładają kilogramy żywności. Jak najwięcej, by niczego nie zabrakło. Potem przez trzy dni z kuchni nie wychodzą, a gdy przychodzą świąteczne dni i stół ugina się od jedzenia, nie mogą tego wszystkiego przejeść. Gospodyni patrzy z wyrzutem jak jedzenie zalega na stole, a tu jeszcze pełna lodówka czeka.
Położenie ważna rzecz ;)
Wykorzystując własne położenie, czyli to, że mieszkam w zachodniej części naszego pięknego kraju, wczorajszy dzień (w sprzyjającej aurze) spędziłam na pucowaniu okien;) I słusznie zrobiłam, bo dziś Polska podzielona jest na północną i południową, więc aura się popsuła.” Pogodowo” oczywiście, bo innych podziałów ja nie przyjmuję do wiadomości, mimo że ktoś nachalnie chce udowodnić, że takie są. Przy okazji i podłogom ścierką się dostało. Mimo że jestem szczęśliwą posiadaczką różnych rodzai mopów, to od czasu do czasu padam na kolana i dopieszczam te swoje sosnowe dechy 😉 Nie objawię tu żadnej prawdy jak oznajmię, że gdy okna i podłogi lśnią, to lśni cały dom 🙂 Gwoli ścisłości mój lśni tylko w połowie, bo jeszcze góra została.
spis, pit i (nie)obchody…
Pomyślałam sobie, że nie będę wpuszczać nikogo obcego, by się spisać, jeśli mogę to zrobić on-line. Nie, żebym nieufna była, albo niegościnna, ale zwyczajnie szkoda mi czasu na face to face. Jak pomyślałam, tak zrobiłam, a zajęło mi to niecałą minutę. Polecam! I można zrobić to o każdej porze dnia, a nawet nocy- jak ja 😉 Spisana już jestem, więc obowiązek obywatela spełniłam. Pozostało mi jeszcze PIT wypełnić, ale by tradycji stało się zadość, a tradycja rzecz święta przecież, to formularz z osobistym zeznaniem w ostatnim dniu znajdzie się w urzędzie. Zwrot niewielki to i pośpiechu nie ma 😉
Rocznik poborowy…
Misiek puścił mi strzałkę (w ten sposób oszczędza cenne minuty), więc odwoniłam i słyszę:
Uczciwość ulatnia się wraz z miłością?
Gdy stajemy przed ołtarzem lub urzędnikiem, żeby zalegalizować wspólne uczucie, to wszyscy wierzymy w miłość i uczciwość małżeńską. Inaczej bezsensu byłoby podejmować taką decyzję. Jak bardzo ta nasza wiara ma odzwierciedlenie w rzeczywistości, to czas zweryfikuje. Jednak o ile można zrozumieć, że miłość niekoniecznie trwa wiecznie, bo zmieniają się okoliczności, a co za tym idzie my sami również, to trudniej zrozumieć, gdy przy rozstaniu zabraknie zwykłej ludzkiej uczciwości.