Spięłam pośladki, ale najpierw wynegocjowałam, a potem się na główkowałam, jak to wszystko ogarnąć logistycznie, i jestem dziś już w domu. Bez piguł. Na chwilę.
Już na „dzień dobry” zostałam przez Lilę poinformowana, a ona przez którąś z pielęgniarek, że raczej nie mamy co liczyć na środowe wyjście z pigułami, bo nie będzie komu je wydać, więc zostaniemy do czwartku. O nie! Nie ze mną takie numery, szczególnie że po cichu liczyłam, iż wyjdę już we wtorek, i to z lekiem, a jak nie, to sobie odbiorę go na drugi dzień, bo i tak miałam nocować w DM. Posiedziałam na łóżku, podumałam, i stwierdziłam, że z faktem, iż jedna z Doktorowych na urlopie, druga rano schodzi z dyżuru, i nawet jeśli p.Radiolog, nie pójdzie na zwolnienie, które z góry zapowiedziała, więc nie będzie komu we wtorek opisać naszych badań, a w środę Doktorowej nie ma, bo z dyżuru wraca w czwartek, to ja się z tym faktem potulnie nie zgadzam! Nie, bo nie!
No ale najpierw musiałam sobie przyszykować grunt…w tym celu udałam się do dyżurki zaznajomić się z wynikami krwi, no bo jeśli mam negocjować, to muszę mieć jakąś kartę przetargową. Panie Pielęgniarki oczywiście pozwoliły mi spojrzeć, ale zanim zdążyłam to zrobić, już mi powiedziały, że wyniki są słabe, pocieszając, że na anemię nie wyglądam ;DD No nie. Pani to chyba zaaklimatyzowała ten stan- usłyszałam już któryś raz. No tak. A mam inne wyjście??? Na wygląd to jestem zdrowa jak rydz. Taki co to swój łeb wystawia do słońca i olśniewa swym kapeluszem, z daleka kusząc, aby go zerwać ;). Dopiero po bliższym przyjrzeniu, widać, że od środka coś go zżera. Robak. Tak! Na wygląd nie choruję, nie wyglądam anemicznie. Na szczęście.
Kurczę, karta przetargowa lichutka, ale pomyślałam sobie, że wyglądem nadrobię ;pp I jak pokazała się Doktórka na naszej sali to poprosiłam, żeby spojrzała na wyniki, więc kiedy przyszła z wieczorną wizytą zaczęłam negocjacje, od słów, że te są gorsze od poprzednich, ale lepsze od przedostatnich (co nie było do końca prawdą, bo nie spojrzałam na leukocyty, dopiero w domu się przyjrzałam- no jest fatalnie), i że anemicznie nie wyglądam, więc jest dobrze 🙂 Pani Doktor obiecała, że jak będzie wynik TK we wtorek, to wyjdziemy z wypisem, ale ewentualna decyzja co do piguł dopiero w czwartek, po obejrzeniu przez nią wyniku. Oczywiście przyklasnęłam, aby tylko nie spędzić kolejnej nocy albo nawet dwóch w szpitalu.
Nieświadoma tak drastycznego spadku odporności, stwierdziłam, że nie będę siedzieć w DM do czwartku, tylko wrócę dziś do domu, a jutro pojadę do szpitala, znowu przenocuję w mieszkaniu i w piątek będę z powrotem. Zostałabym w mieście, gdyby nie jutrzejszy wyjazd OM do sanatorium. Zostałabym, gdybym zobaczyła wynik leukocytów- albo i nie…ech!
W sumie to teraz mam dylemat. Gdybym za tydzień z Pańciem i LP nie wyruszała nad morze, to w ogóle bym się tymi leukocytami nie przejmowała, a tak…Bo TK jak na mój rozum jest w porządku. Najpierw jak zobaczyłam, że długaśny opis, to sobie pomyślałam: o ho…! No, ale zaczęłam czytać, zniecierpliwiłam się i w końcu odwróciłam kartkę i przeczytałam ostatnie zdanie, które brzmiało mniej więcej tak, że nie stwierdza się istotnych zmian w stosunku do poprzedniego obrazu. Tyle mi wystarczyło 😉
Zobaczymy, co jutro powie p. Doktor. Przyznam się do wyjazdu i niech sama decyduje czy odstawić piguły czy nie. Na pewno z ich powodu ja nie zrezygnuję, a teraz mam większego stracha przed zwykłym przeziębieniem niż przed skorupiakiem. No i przed chwilą zmierzyłam sobie temperaturę i mam te 37,4, co może być jednoznaczne…
Jak nie urok to przemarsz wojsk.
jestem w kropce…
PT po przywitaniu się ze mną, po chwili mówi: nie dzwoniłam. No ja też nie- odpowiadam. Pewnie obie byśmy tylko płakały. Pewnie tak. I obu nam się zaszkliły oczy. Odejście niektórych osób wzbudza mocne emocje.