Instrukcja…

Instrukcja techniki  mycia rąk:

1.Pocieranie wewnętrznych części dłoni.

2.Pocieranie wewnętrzną częścią prawej dłoni o grzbietową część lewej dłoni,a następnie w   zmienionej kolejności-wewnętrzną część lewej dłoni o grzbietową-prawej.

3.Pocieranie wewnętrznych części dłoni z przeplecionymi palcami , aż do zagłębień między palcami.

4.Pocieranie górnych części palców prawej dłoni o wewnętrzną część lewej dłoni z palcami złączonymi, a następnie odwrotnie.

5.Obrotowe pocieranie kciuka prawej dłoni o wewnętrzną część zaciśniętej na niej lewej dłoni , a następnie odwrotnie.

6.Obrotowe pocieranie wewnętrznej części prawej dłoni złączonymi palcami lewej dłoni, a następnie odwrotnie.

Do tej pory miałam wrażenie, że mycia rąk to nas uczyli rodziciele jak jeszcze maluchami byliśmy ;))

Muszę to wydrukować ( jest tego więcej np. jak używać dozownika i ręcznika papierowego) i powiesić w firmie. Nakazali. Niedługo dla  wszelakich instrukcji ścian zabraknie 😉

Walizki…

Za oceanem wielkie pakowanie…

Dostaję emalie: „Nie zmieszczę się do dwóch walizek, a jeszcze Sonii ( córka, która wraca wcześniej),chodzę cała poddenerwowana, mam nadzieję ,że zmieszczą się do waszego bagażnika ? „ ….Te walizki są ogromne tak dla wyjaśnienia 😉

Odpisuję: Ty się nie przejmuj, bo zmieszczą się, ale i tak wyjeżdżamy po Was busem więc możesz sobie pofolgować 😉

Dostaję: Uff ulżyło mi
Następna: Bagaże mi się powiększają !!!
Następna: Mam już 5 walizek i Sonii…???

Odpisuję: Kobieto opanuj się, bo ciężarówką będę musiała po was wyjechać;))
Dostaję: Skończyło się na 6-u…mroź szampana!!!

To już w czwartek … już skaczę z radości :)))

P.S.Córcia z trzema koleżankami zakwaterowane 😉 w drugim domu, obiady mają u mnie, kolacje i śniadania we własnym zakresie. Inaczej bym poza kuchnią świata nie widziała 😉

Facet na drodze…

Jak często się słyszy, że ” baba za kierownicą”…”baba na drodze”…itp.

A ja donoszę, że to facet jest zagrożeniem…
Gdy widzę jakieś roboty na drodze, zawsze zwalniam. Tym razem nic nie było oznakowane, samochód ciężarowy zatarasował sobie całą lewą stronę drogi. Jakiś człowiek płci męskiej stał sobie z przodu samochodu tyłem do mnie. Nagle widzę go przed moją maską z wielką rurą, z której pod koła sypie mi się to „coś ” (szlaka?) co niby łata dziury w jezdni. Niby, bo trwałe to nie jest…Nieduża prędkość i dobre hamulce uratowały nas przed bliskim a jakże bolesnym spotkaniem 😉 Pewnie nie słyszał nadjeżdżającego samochodu i nie raczył w ogóle spojrzeć, tylko jak to cielę wylazł mi na drogę. Jadę dalej i mijam samochód, w którym na przednim siedzeniu stoi tyłem do jazdy maluch tak na oko w wieku 2-3 lat. Kto za kierownicą? Facet!…Mija chwila i znowu roboty na drodze, tym razem więcej ludzików i to oznakowanych 😉 Jeden steruje ruchem wahadłowym i macha ręka bym jechała. Droga ma zakręt i co widzę? Z drugiej strony nadjeżdżający prosto na mnie samochód, bo inny ludzik za zakrętem też machnął ręką. Dobrze, że pobocze szerokie w tym miejscu i nie trzeba było się raczkiem wycofywać;) Niedaleko zajechałam, gdy ponownie musiałam ostro hamować. Małe dzieciaki po całej drodze raczej wszerz niż wzdłuż jeździły na hulajnodze, a ich opiekunowie rodu męskiego popijali sobie piwko w ogródku barowym przy samej szosie. To wszystko zdarzyło się w ciągu 15 minut mojej 1,5-godzinnej jazdy. Później już było normalnie, oprócz jednego…Jak zwykle na rogatkach mojego miasta stoją „Tirówki”. Akurat jechałam prawym pasem, gdy z lewego zajechał mi drogę samochód. Oczywiście facet porażony pięknym wizerunkiem pań stojących na poboczu, podjął męską decyzję, by się zabawić, a mnie znowu na moment serce podeszło do gardła, bo myślałam, że już mu ten kuper uszkodzę. I czyja byłaby wina?? Jak znam życie: baby…;)

Sezon otwarty…;)

Sezon letni rozpoczęty…

Dom stoi otworem…nawet dwa 😉

We wtorek przyjeżdżają trzy koleżanki Tuśki z klasy…

W czwartek syn Przyjaciółki z dziewczyną (mój chrześniak)…

W czwartek odbieram z lotniska Przyjaciółkę z córą i synkiem , częściowo i na zmianę będą u    mnie pomieszkiwać :))))

To tak na dobry początek…

Będzie gwaro i wesoło jak co roku w …..;))))))

Las, łąki, woda …to wszystko czeka…

Kto chce jeszcze skorzystać?..zapraszam miejsca dość  🙂

I życzę wszystkim miłego słonecznego i pełnego wrażeń lata.

WAAAAAKAAAAACJEEEE !!!!!!….czas rozpocząć 😉

 

Dziesięć miesięcy…

Tak niedawno siedziałam w Jej opustoszałym pokoju i ocierałam łzy. Choć od dawna było wiadomo, że wyjedzie do miasta, by kontynuować naukę w liceum, że zamieszka sama obok swoich dziadków, to jednak gdy ta chwila nadeszła nie obeszło się bez emocji. Minęło 10 miesięcy i jutro Ją przywożę. Córcia zdała swój egzamin z odpowiedzialności i samodzielności. Na początku ciężko było jej się przyzwyczaić, w końcu zmieniła całkowicie swoje otoczenie. No i szkoła wymagająca nauki. Do tej pory nie była przyzwyczajona się uczyć. Zresztą co tu ukrywać, po wiejskim gimnazjum skończonym na piątkach i szóstkach na własnej skórze przekonała się, jakie ma braki. Efekt taki, że pierwszy raz świadectwo bez paska z trzema trójkami. Ale i Ona i my znieśliśmy to dzielnie ;))Najważniejsze, że się odnalazła w tym innym świecie, że zaprzyjaźniła się i jednocześnie nie potraciła przyjaciół tu na miejscu. Dziesięć długich miesięcy, a minęły tak szybko…Obie bardzo się cieszymy, że już wakacje pukają do drzwi;))).

Misiek kończy podstawówkę…kolejny czerwony pasek do kolekcji;) Oby jak najwięcej ich jeszcze było dla własnej satysfakcji. Nie dla nas rodziców, bo my wiemy, że nie to w życiu jest najważniejsze, że uczyć się należy dla siebie, a nie po to, by zadowolić innych. Myślę, że moje dzieciaki to wiedzą.
I jestem z nich dumna.
I mogę wziąć głęboki oddech i poczuć zapach…intensywny zapach lata i wraz z nimi cieszyć się, że w końcu nadeszło …

Złośliwość czy…?

Najpierw odmówił posłuszeństwa samochód.

Później komputer.

Na końcu komórka.

Złośliwość sprzętu wysokiej klasy;))…

Samochód zgasł, gdy wycofywałam z parkingu, tarasując połowę przejazdu. Przez 40 minut nawet nie drgnął, a ja musiałam robić odpowiednią minę i z czarującym uśmiechem tłumaczyć, że to nie moje fanaberie ani brak umiejętności. Gdy mój mąż dojeżdżał już do mnie (30 km), by mnie z holować, łaskawie odpalił…I ktoś tu zaprzeczy, że nie była to złośliwość??

Wczoraj rano jeszcze popracowałam na komputerze, zostawiłam go włączonego na pół godziny, przychodzę, a tu obraz zniknął…czarno na ekranie. Sprawdzam monitor, świeci się kontrolna lampka, czyli to nie to, włączam komputer…cisza…Wyjmuję wtyczkę z gniazdka i ponownie uruchamiam wszystko…NIC. Dzwonię to informatyków, mówią, żeby przywieźć. Dziś odebrałam, nic nie zrobili, bo im po włączeniu działał. I ktoś tu zaprzeczy, że nie była to złośliwość??

Komórka po minucie sama się wyłącza.Taki ma kaprys.Jedzie właśnie do naprawy i jeśli znowu nic nie zrobią, bo będzie działać, to co ja mam sobie pomyśleć???

Taniec na trawie…

Przetańczona noc w blasku księżyca i setek gwiazd, na parkiecie z zielonej trawy.Tak to już jest ,że muzyka porywa do tańca, a bursztynowy płyn rozgrzewał, choć noc do najcieplejszych nie należała.Radosny śmiech 7 par niósł się echem daleko, mięsko wesoło się rumieniło, kolorowe sałatki zapraszały do stołu…Sobotnia noc…biesiadna noc…wesoła noc…Gorąca noc 😉 A teraz, a dziś łatwiej wrócić do codzienności i popędzić za czasem „pędziwiatrem” co wymyka się i nie da dogonić…

Worożka worożyła…;))

Nie czytam horoskopów, nie wróżę sobie z kart, nigdy mi przez myśl nie przeszła chęć wizyty u Wróżki. Co innego moja Przyjaciółka za oceanu. Ona odwiedza co jakiś czas Wróżkę. A, że różnych sytuacji i problemów nawarstwiło się w Jej życiu, to postanowiła się wybrać. Przed wizytą denerwowała się Ona, denerwowałam się ja, wiedząc, że traktuje to bardzo poważnie. I jeżeli dowie się jakiś nieprzyjemnych rzeczy, to trudno będzie Jej wybić to z głowy…Wiem, bo już to przerabiałam…Tam gdzie ja mam dystans i spojrzenie z perspektywy przymrużonego oka, Ona przyjmuje wszystko bardzo serio. Tym razem Wróżka kazała Jej wziąć ze sobą zdjęcia…

Wczoraj dostałam emalie…Z nadmiaru wiadomości głowa mi pęka ;)…a to tylko namiastka tego, co Przyjaciółka się dowiedziała i chciała mi w skrócie przekazać. W skrócie, bo już za dwa tygodnie odbieram Ją z lotniska i będziemy miały całe sześć tygodni na pogaduchy :))).

Zawsze sceptycznie nastawiona do instytucji wróżki teraz ją…POKOCHAŁAM ;)…szczególnie tę jedną ;)..A za co ?…a za to:
Pokazałam nasze zdjęcia jak byłyśmy we trzy u Ciebie w ogrodzie, a ona do mnie, żebym w ramkę oprawiła i w domu na głównej ścianie powiesiła, bo nasza przyjaźń przetrwa do końca naszych lat, każda z nas ma innych charakter, ale cudownie się uzupełniamy, a to rzadkość. Super co? Cała byłam szczęśliwa, gdy to usłyszałam”…to fragment emalii od Przyjaciółki…
No i jak tu nie wierzyć Wróżce :)))) Szczególnie że osoby, a było ich trochę z otoczenia Przyjaciółki, na podstawie tylko zdjęć scharakteryzowała trafnie…według mnie;)

P.S. Ta trzecia to nasza wspólna Przyjaciółka z zachodniej granicy, dołączy też do nas wte wakacje.

Po burzy zawsze świeci słońce ?

Coś wisiało w powietrzu…

Na wpółleżąc w wygodnym fotelu na tarasie, zajadając się świeżymi truskawkami, które przyniosła mi teściowa…z okularami przeciwsłonecznymi na nosie…czytałam książkę. Właściwie próbowałam czytać…Słoneczko pięknie grzało, tak w sam raz, bo nie było zbyt upalnie, przyjemny wiaterek powiewał, ptaki głośno i wesoło śpiewały, a ja nie mogłam pozbyć się uczucia, że coś jest za dobrze, że coś tę sielankę przerwie…

I coś się wydarzyło…wieczorem…Skutkiem czego, zostałam obarczona tajemnicą…Upiorem z przeszłości…Pewnie w innych okolicznościach byłabym co najmniej dumna z tego, że ktoś mi tak zaufał…W tych wiem, że bardziej emocje zadziałały i wiem, że zaraz po wypowiedzeniu tych słów był moment wahania i prośba o zachowanie tego dla siebie. Coś, co wiem tylko ja…I szczerze jest mi z tym dziwnie, bo wiem, czuję, że osoba, której to dotyczy, obawia się pewnie, jak to wpłynie na nasze wzajemne relacje…

W nocy przeszła długa i intensywna burza…Ranek jeszcze chłodny, ale z kubkiem gorącej herbaty wdychałam oczyszczone powietrze… zapach lata…Świeci słoneczko…i powinno mi być lekko…ale nie jest…

Czy wystarczy…złapać oddech…?

„Wystarczy 100mg preparatu CX717 by szare komórki przez całą dobę pozostawały w pełnej gotowości bojowej”…przeczytałam te słowa w Newsweek art. „Dopalacze”. Preparat jest na razie w formie badań, ale już za cztery lata ma wejść na rynek i być skuteczny jak amfetamina czy stosowane inne leki dostępne tylko na receptę, zmniejszające zmęczenie, a pobudzające koncentrację i sprawność mózgu (leki stosowane przy innych chorobach). Przede wszystkim ma to być preparat legalny tak jak viagra, prozac…nieniszczący organizmu, nieuzależniający. Tylko czy przypadkiem osoba, która żyje na zwiększonych obrotach, sięgająca za każdym razem po „cudowny specyfik”, który pozwoli jej na sprawne wykonanie „pracy mózgu „- nie jest już uzależniona? Choćby od strachu, że bez niego już sobie nie poradzi, że ktoś będzie lepszy, szybszy, sprawniejszy ?

Wiemy, że młodzi ludzie, by sprostać wymaganiom w pracy, na uczelni, a także w szkołach coraz częściej sięgają po „dopalacze”. Badania wykazały, że 15 % 17-sto-18- latków miało z nimi kontakt, a 2 % stosuje przy egzaminach. Będąc na ostatniej wywiadówce w Tuśki liceum i słuchając wypowiedzi niektórych rodziców, miałam wrażenie, że sami popychają dzieciaki w tym kierunku. Przyzwyczajeni, że dzieci do tej pory miały same piątki i szóstki na świadectwie, a tu nagle czwórka okazuje się ciężko do osiągnięcia, naiwnie pytają, czy w tej szkole stawiają w ogóle piątki. Tak jakby dobre oceny z góry na dół były przepustką do „kariery” ich pociech. Bo i o tym była mowa, bo przecież szkoła dostała taki potencjał… Gdy wychowawczyni tłumaczyła, że to normalne, że stopnie są zróżnicowane, że gorsze niż mieli w gimnazjum, że tu nie chodzi o to, by mieć od góry do dołu same piątki…Nie docierało…takie odniosłam wrażenie. Gdy ich chwaliła, że zorganizowali sami zbiórkę dla pieniędzy i darów dla Domu Dziecka, że zorganizowali w szkole dla dzieci niepełnosprawnych zawody i sami je poprowadzili, rodzice siedzieli nieporuszeni tymi faktami. Pokazywała dyplomy i pisma uznania dla klasy i powiedziała, że ona jest z nich dumna i my też powinniśmy być, bo nie tylko oceny, ale ich postawa życiowa jest ważna. Wiem, że dla nich samych, dla dzieciaków, którzy zawsze mieli wysokie oceny, taki spadek jest na pewno dużym stresem i rodzice zamiast wykazać zrozumienie całą tą sytuacją, nowym środowiskiem, nowymi wymaganiami jeszcze dokładają swoją cegiełkę i budują mur pozornych niepowodzeń. Zbyt ambitne dzieciaki i ich ambitni rodzice doprowadzają do sytuacji, która może wymknąć się spod kontroli…wtedy idą w ruch „cudowne pigułki”…co gorsza, próby samobójstwa…często udane…Tuśka nie miała dotąd „szczęścia”; jeśli chodzi o wychowawstwa…Chociaż nie…od 1-3 w podstawówce miała cudowną panią, później po drodze dwie były beznadziejne…Teraz widzę, że w liceum ma „mądrą ” wychowawczynię, która stara się, nam rodzicom pokazać to, co czasami nie dostrzegamy; tych, którzy sami popychają swoje dzieci w uczestnictwie „wyścigu szczurów”, uczulić na inne wartości…Tak, wszyscy wiemy, jakie mamy czasy…Dobrze, że już za chwilę wakacje..,złapiemy oddech…