Miesiąc: Październik 2011
Pięć na pięć…z plusem ;)
Dziś agitacja ;)
Byłam wczoraj w teatrze. Tak się składa, że drugi raz w tym miesiącu, a trzeci w tym roku. I nie ostatni, biorąc pod uwagę przyszły repertuar. Nie jest to jakaś oszałamiająca częstotliwość, zważywszy, że w poprzednich latach rzadko zdarzało mi się bywać. Żałuję.
Nie wszyscy powinni wyrażać swoje zdanie…
Różnić można się pięknie, choć wcale to łatwe nie jest. W ferworze dyskusji szybko można podnieść głos, powiedzieć o jedno słowo, zdanie za dużo. Zdarza się, gdy emocje nie są trzymane na wodzy. Tak bywa, gdy do dyskusji dochodzi twarzą w twarz. Słowo za słowo, zdanie za zdanie. Ze słowem pisanym, czyli komentarzami jest już inaczej, choć często pisane również pod wpływem emocji, to jednak zawsze można skorygować swoją wypowiedź przed opublikowaniem, jeśli w jakiś sposób miałaby obrazić odbiorcę, no chyba, że cel jest właśnie taki- obrazić. Słowo pisane również niesie za sobą pułapkę dowolnej interpretacji, czasem zupełnie od czapy. I nagle w kimś rośnie agresja, bo czuje się przez autora obrażony. I spirala się nakręca. Ktoś się dopina, żeby ją podgrzać, inny, by złagodzić i rozrasta się łańcuszek wzajemnych inwektyw. Szybko zatraca się sens całej dyskusji na temat opisany, i zaczynają się personalne gierki.
Czytacze blogów uzurpując sobie prawo do komentowania i słusznie), oceniania ( mogą ), wygłaszania swojego zdania jak najbardziej) często zapominają, że autor również ma takie prawo. Pisać w stylu, jakim chce, o czym chce, odkrywać siebie na tyle, jak dalece ma ochotę, po swojemu: żyć, chorować, pracować, kochać etc…
Kultura głupcze- czyli o zielonej trawie…
Obejrzałam w telewizji publicznej nowy magazyn kulturalno-społeczny „Kultura, głupcze!” Akurat trafiłam na temat o nałogach i zielonej trawce. Podobno 10% społeczeństwa rodzi się z predyspozycją do nałogów i cokolwiek by nie robiło, to i tak w jakiś nałóg wpada. Niekoniecznie związany z używkami. I ja się z tym zgadzam, choć co do liczby, to nie mam zielonego pojęcia czy aż tyle, czy tylko tyle, ale jeśli chodzi o skłonności wpadania w uzależnienia, to jestem święcie przekonana, że niektórzy z tym się rodzą.
(Nie)Terminowość…
Minus cztery o godzinie dziewiątej rano to jakiś żart? Jest połowa października, jeszcze jesień na dobre się nie rozgościła, a już zimowe klimaty mamy. I to na zachodzie, gdzie podobno najcieplej i najsłoneczniej. I co z tego, że w górach spadł śnieg? Od mojego regionu wara!
Zaglądanie przez otwór w paszczęce i… dieta cud…;)
Ciężko wstać, gdy jeszcze dzień się nie obudził, choć wskazówki zegara wskazują, że to ranek już! Ciężko wstać, wygrzebać się spod cieplutkiej kołdry, gdy dzień otulony ciemnościami, ukołysany dźwiękami deszczu bijącego o szyby, emanuje jeszcze nocną ciszą. Ciężko, gdy przed Tobą nie stoi kubek gorącej, aromatycznej kawy, ba, nawet ci wody wypić nie wolno. Na szczęście nie muszę prowadzić auta- pomyślałam zdegustowana tą sytuacją i tym, co mnie jeszcze w tym dniu czeka. Niestety, mimo że podczas wspólnej jazdy moje powieki samoczynnie opadały, to Osobisty Małżonek w połowie drogi zarządził zmianę steru. On prawie zasypiał za kółkiem, usprawiedliwiony tym, że już od wczesnych godzin nocnych za nim siedział, pogodą i godziną, w której zawsze go łamie, gdy po nocy jeździ. Rad nie rad, ale bardziej nie, zawiozłam się tam gdzie mnie oczekiwano. Mniej więcej wiedziałam co mnie czeka, ale nie rozmyślałam o tym, nie sprawdzałam w necie by wiedzę pogłębić, choć dzień wcześniej spotkana koleżanka powiedziała mi, że badania nie dała sobie zrobić.
Małe i duże…
Wczoraj spokojna poszłam spać, że dziś obudzę się w kraju, w którym zwyciężył rozsądek. Miło być razem z większością, mieć poczucie, że Miśkowy przyjazd nie poszedł na marne 😉 Ale to nie znaczy, że nie mam obaw czy lęków. Mam! Chyba jak każdy z nas, niezależnie od poglądów.
Pewnie więcej tych lęków bym tu zebrała, ale ja nie cierpię się bać !
Masz wybór- skorzystaj!
Życie non stop stawia nas przed wyborem jak postąpić, którą drogę wybrać…Czasem wybór jest oczywisty, klarowny, innym razem trudny, często niosący za sobą niechciane konsekwencje.
Inwestycje w moim DM…
W czwartek byłam w moim Dużym Mieście, które w ostatnich miesiącach zamieniło się w jeden wielki plac budowy. Modernizacje kilku ulic powodują niesamowite korki, ale są to inwestycje słuszne i w końcowym efekcie bardzo usprawniające komunikacje w mieście. Nowe obwodnice, trasy łączące ze sobą kolejne dzielnice, modernizacje starych ulic. W tym roku rozpoczęła się budowa nowego gmachu Filharmonii, który ma być swoistą perłą architektoniczną miasta. Za dwa lata ma być oddany obiekt, na który DM czeka od lat: hala widowiskowo- sportowa z naciskiem na widowiskową, bo tej brakuje miastu jak nic innego. Ani amfiteatru porządnego, ani miejsca gdzie mogłyby występować zespoły muzyczne, miasto do tej pory nie posiadało- wstyd!