Zbliżała się już do trzydziestki bez przeszłości, bez przejść. On 19 lat starszy z przeszłością i po przejściach. Rozwiedziony, porzucony kilka lat wcześniej przez partnerkę będącą z Nim w ciąży, z dorosłym synem z małżeństwa i od niedoszłej żony córką siedmioletnią na odległość. Zaiskrzyło, gdy się spotkali po tamtej stronie Odry. Niemiec, były dederowiec, dobra praca w państwowym zakładzie, mieszkanie w bloku, działka, w wolnych chwilach piwo z kumplami i czytanie książek w języku angielskim. Bardzo sympatyczny i otwarty człowiek. Choć Ona z mojej a właściwie ja z jej wsi, to przez Niego Ją poznałam. Szybko zaprzyjaźnił się z moim mężem, który z czasów uczelnianych i wyjazdów do byłego RFN potrafił się z Nim dogadać. Strasznie mu się ta mała Polska spodobała, cisza, woda, las…to On co roku rozpoczynał i kończył sezon pływania. W Berlinie wciąż ma mieszkanie i pracę, ale to u Niej zamieszkali wszyscy na kupie. W mieszkaniu nad szkołą, po Jej zmarłym ojcu nauczycielu, z Jej mamą i niezamężną siostrą oraz bratem kawalerem do dziś i najmłodszym bratem w tej chwili mieszkającym osobno ze swoją rodziną. A było to 14 lat temu…po 7 latach wzięli ślub i stali się prawdziwą rodziną. On nocami schodził do szkolnej klasy i uczył się czytania i pisania po polsku. Dość szybko i dużo sobie przyswajał. Tak się czasami wtopił w tę naszą polską rzeczywistość, że kiedyś byłam świadkiem, gdy odwiedził Go syn i mój mąż rozmawiał z Nim po niemiecku, a J. tłumaczył to, co mąż mówił synowi na język polski. Gdy mu zwróciłam uwagę, śmialiśmy się z tego okrutnie…Miał taką pracę systemową, że dużo miał wolnego, gdy przeszedł na wcześniejszą emeryturę z powodu zwolnień w zakładzie, dostał pokaźną odprawę. Wtedy zaczęły się życiowe wakacje, Ona zawsze dorywczo gdzieś pracowała, nie zagrzała nigdzie miejsca, więc mogli żyć swoim rytmem, wyjeżdżać, Jej rodzina też na tym skorzystała. Mama starsza już kobieta niepracująca, siostra do dziś nigdzie nie pracuje, brat jedyny co w tym domu co miesiąc jakieś pieniądze przynosił, oraz najmłodszy, dopóki się nie ożenił. Gdy pieniądze zaczęły topnieć, by coś z nich uratować, kupili ziemię z myślą o własnym domu. Ona kupiła, bo jeszcze małżeństwem wtedy nie byli. Budowę zaczęli, gdy już się pobrali, choć nigdy jej nie ukończyli…W międzyczasie On zachorował…choroba nowotworowa, Ona się Nim opiekowała, bardzo Go kochała i mocno wspierała…On napisał testament, wszystko dla Niej, w końcu On chory i starszy, to On miał pierwszy odejść. Życie napisało inny scenariusz… Okrutny scenariusz. Odeszła na zawsze nagle, a po Niej został nie tylko żal i ogromny smutek, ale też ciężar niepozałatwianych, nieuregulowanych doczesnych spraw…Nawet Jego meldunek, eee tam myślał, że zdąży, w końcu po co to komu jak w Unii jesteśmy. W Jej domu zapanował przeraźliwy chłód, nikt z Nim o niczym nie rozmawia, wszystko się dzieje poza Nim, nawet Akt Zgonu w pewnej chwili jest dla Niego niedostępny, a przecież musi Ją wymeldować w Berlinie. Nie rozumie tego, co się wokół dzieje…przeszukany ich wspólny pokój… ucieka do nas…nocuje. Po raz pierwszy idę na pogrzeb i stypę w tej mojej-nie-mojej wsi, choć mieszkam tu już tyle lat. Robię to dla Niego i dla Niej. Codziennie widzę, jak zeszło z Niego powietrze; choroba Go tak nie załamała jak to, co się stało i dzieje przez cały czas. A czeka Go jeszcze operacja. Mąż przeprowadził z Jej młodszym bratem rozmowę, z jedyną osobą życzliwą w tej rodzinie J., by znaleźli wszyscy czas, może nie od razu, ale porozmawiali z J. co dalej. On i tak wie, że musi się wynieś z ich mieszkania… tej atmosfery nie da się znieść ani zapomnieć. Ja też ich nie rozumiem, nie wiem, czego się boją, przecież On na nic nie liczył, bo na co może liczyć człowiek chory i dużo starszy, przecież to oczywiste, że to Ona miała Go przeżyć. Z mieszkania wziął tylko Jej kalendarze…Jej zapiski…zostawił je u nas na przechowanie. Nie wie nawet, gdzie jest Jej obrączka…Jeden z ostatnich zapisków to słowo STRACH…myślę, że coś przeczuwała, że źle się z Nią dzieje, nie przypuszczała chyba jednak, że to uczucie będzie towarzyszyło komuś, kogo mocno pokochała 14 lat temu…On był Jej mężem…Tworzyli rodzinę, jak szybko niektórzy potrafią o tym zapomnieć nawet Jej przyjaciele…solidarni z rodziną składający tylko suche kondolencje. A przecież to była i Jego rodzina…