Słowa przy niedzieli…

Wakacje pełną gębą, ludzie się wczasują, jedząc gofry bądź oscypki, robią przetwory- wcześniej polując na cukier, który w wielu sklepach jest reglamentowany. Reglamentacja cukru niewiele by mnie obchodziła, bo primo- cukru w kuchni używam sporadycznie, secundo- w moim sklepie reglamentacji nie ma, ale! No właśnie, to co się dzieje z cukrem, węglem, prądem, gazem etc… to jest skutek polityki, która niektórych nie interesuje. Tak mówią. Trochę mnie to irytuje, bo jak staniemy się mądrym obywatelskim społeczeństwem, takim, które będzie miało wpływ na to, co się dzieje w kraju, jeśli zamykamy oczy i zatykamy uszy? Samo się nie zrobi. Choćby oddzielenie Kościoła od państwa, czy polityki od edukacji. A wtedy to już spokojnie można sobie robić wakacje od codzienności 😉

Przetworów nie robię, ale zbiory mam 😉

Skromne, ale jakie pyszne i pachnące…

Codziennie jeżdżę do mieszkania Najmłodszych i podlewam kwiatki na balkonie. Susza. Sobota cała pochmurna i ani jednej kropli, choć w aplikacji padało przynajmniej z 4 godziny. Dziś już słońce pełną gębą…

Posiałam w tamtym roku i coś mi wyrosło, jak się nie mylę to cynie…

Uśmiechniętego czasu 🙂

Ps. a tak serio, to wakacje są bardzo potrzebne. Od tego czy owego 😉 I żeby na nich być, niekoniecznie trzeba od razu gdzieś wyjeżdżać 😉

Wczoraj Dziecka Młodsze miały swą papierową rocznice. A w sumie już szósty rok razem.

Gorący czas…

róża okrywowa

Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy. Dosłownie. Pożar w Czeskiej Szwajcarii. Pożary pszenicy i innych zbóż w naszym powiecie. Straty kilkumilionowe… Dramatycznie niski poziom wody w polskich rzekach. Tak się zastanawiam, kiedy w końcu rząd i społeczeństwo zrozumie, że ocieplenie klimatu to nie żart.

Rodzice wraz z dziećmi poszukują wolnych miejsc w szkołach ponadpodstawowych. Znana mi dziewczynka mając niewiele ponad 160 pkt dostała się tylko do lokalnego liceum. Podobno w tym roku poprzeczka została wysoko zawieszona. Uczniów jest więcej, za to nauczycieli coraz mniej.

Po kreatywnym poniedziałku…

Wtorek to była cudowna laba…

Piję kawę, leżąc w łóżku. Nie mogę się zebrać, choć powinnam i w końcu to zrobię ;p Dziś obudziłam się późno, bo późno zgasiłam światło tej nocy. Obejrzałam krótki serial Matka idealna. Niezbyt ambitny, ale wciągnął mnie i zostawił z pytaniem, jak dobrze znamy swoje dzieci…

Rejestr codzienności…

Nie ma piękniejszej muzyki dla uszu jak ta deszczowa, gdy rozbrzmiewa po kilku dniach z rzędu wypełnionych w każdej minucie żarem z nieba. Wpada przez uchylone okno i zastępuje szum klimatyzacji, która w końcu umilkła. Delektuję się deszczową muzyką, najpierw zmienną w swej intensywności, a następnie w umiarkowanym natężeniu…kropla za kroplą… Sycę uszy i oczy. Wchłaniam powiew świeżego powietrza. Jedynie co smuci, że trwa tak krótko…

Tkwię w środku intensywnego weekendu, który zakończenie będzie miał dopiero jutro późnym popołudniem. Zaraz muszę powstać, bo przybędą Najmłodsi z Tuśką i będziemy szykować urodziny Zońci. Czwarte! Nie może być! Pamiętam te niepokojące myśli, że mogę nie dożyć piątych urodzin Pańcia, a tu proszę: dziesięciolatek i czterolatka. Jubilatka wprawdzie urodziny ma dzień później, ale to dzień pracy i dzień przed wyjazdem na wakacje. Długie, bo zanosi się, że nie będziemy widzieć dzieci przez cztery tygodnie. Dziś przed nami śmichy i chichy, beztroska radość z zabawy oraz dmuchanie świeczek na torcie, którego mała jubilatka przygotowywała razem ze swoją mamą. Wspólne nocowanie i wspólny kolejny dzień… Gorący.

Coś drgnęło w sondażach, ale nie ma co się podniecać, bo 15% niezdecydowanych powinno niepokoić. A te 26 przerażać, że wciąż tylu obywateli idzie w ciemno za swoim pasterzem z Żoliborza. Docierają do mnie tylko urywki z relacji spotkań prezesa wszystkich prezesów i nieustająco dziwi mnie, że ktoś taki nijaki, bez charyzmy, manipulant, kłamca ma jeszcze posłuch. Stary śmieszny człowiek. A w Kórniku podobno były też jajka ;p

Fala upałów zalała Europę. Grecja wciąż płonie. Lekarze gubią się w określeniu, która to już fala zakażeń tym samym, ale trochę już innym wirusem. Moja klawiatura w laptopie po synu coraz częściej gubi literki, kiedy w nią stukam. Muszę być uważna, żeby nie zgubiła gdzieś, gdzie będzie to niewybaczalnym (błem- tak mi napiao w oryginale) błędem. Bo kto mi uwierzy? 😉

Uśmiechniętej niedzieli 🙂

Treść a forma…

Przekazu. Treść może dotyczyć każdego tematu, być fikcją bądź prawdą. Krytyką. Oceną. Informacją. Opowieścią. Pochlebstwem. Słowami, z którymi się zgadzamy, identyfikujemy bądź nie. Forma wyrażania danej informacji/krytyki/ oprócz tej ogólnej, czyli ustnej/pisemnej/grafiki ma również wydźwięk przekazu, który dobitnie świadczy o tym, czy ktoś treścią chce dowalić, czy z życzliwością przekazuje uwagi.

Miałam w tym miejscu napisać list (publiczny) do… dość prześmiewczy, ale stwierdziłam, że akurat w tej kwestii mam za duży dystans, żeby zajmować się kimś/czymś tak nieistotnym 😉

Aczkolwiek poruszam temat formy przekazu/komentowania, gdyż wszędzie zauważam osoby, które muszą, bo inaczej się uduszą, żeby komuś wytknąć błędy. Jakiekolwiek. Nawet w takiej uroczej grupie jak „ogrodowe inspiracje” pod każdym postem znajdzie ktoś, kto autorowi dowali, wytykając mu, co robi źle. I problem nie polega na tym, że to robi, tylko jak to robi.

68 cykl, fiu, fiu z uznaniem powiedział młody doktor na izbie przyjęć. Ja już straciłam rachubę, moje krwinki stanęły w stuporze i trzymają formę sprzed 4 tygodni. Nie może być, a jest 🙂 Kawa wypita po dwudziestej podczas powrotu przy temperaturze wciąż przekraczającej trzydzieści stopni pozwoliła mi bezpiecznie dotrzeć do domu, który przyjął mnie chłodno. Mamy piękną pogodę, która może być śmiertelna. A historia kołem się toczy: Polacy wykupują cukier… Kompletnie tego nie pojmuję, dlaczego cukier, a nie papier toaletowy ;p

Nie dla idiotów…

Nadciągają upały, a ja już czuję się jak przekŁuty balonik bądź mucha w smole, co to bardzo chce, a nie może… A musi jechać do DM, na kolejne badania po kolejną porcję piguł. Boleśnie i na czerwono przekonałam się, że słońce mi nie służy, osłabia i tak osłabiony już organizm. A chciałam go wzmocnić, bo przecież wszyscy wiedzą, jak ważna jest witamina D3 dla organizmu, wygrzać się, bo zima może być trudna… Tata dzwoni z niepokojem, czy będziemy mieć czym grzać chałupę, bo wiesz, wszyscy będziemy marznąć przy 19 stopniach w pomieszczeniach. No tak, u mnie optymalne to 23 stopnie, bo lubię w krótkim rękawku i boso, gdy za oknem zimno, mokro, nieprzyjemnie… Tata jest jeszcze bardziej ciepłolubny, co zawsze było ością pomiędzy nim a Mam, która mieszkanie wyziębiała do szczękania zębami… Zobaczysz, ludzie wyjdą na ulicę! Oby, oby, odpowiadam, czas najwyższy.

Rozmawiamy z przyjaciółką żyjącą od lat u naszych zachodnich sąsiadów, w końcu mamy okazję nagadać się twarzą w twarz, bo jest na trzytygodniowym urlopie w Pl, gdzie mało się urlopuje, bo załatwia pierdylion spraw. Do emerytury brakuje jej jeszcze 10 lat, bo w cywilizowanych krajach pracuje się dłużej, żeby potem móc na tej emeryturze zwiedzać świat. Jej to w ogóle nie przeszkadza, wręcz naprzeciwko, bo to pracoholiczka, która lubi swoją pracę. Rozmawiamy, że mimo zakupu tu mieszkania (raz już miała i sprzedała), to nie wie, czy w ogóle wróci do kraju… Wszystko ją tu denerwuje, łącznie z rodzicielką, choć ta pewnie najbardziej…

Dzieci Młodsze w ciąży wyglądają kwitnąco. Syna może jest za bardzo opiekuńczy, według Tuśki, która stwierdziła, że będzie za jego plecami „spiskować” z Atą 😉

A ja wyczuwam jakiś spisek, gdyż z ogrodu zniknęły wszystkie malwy… Na szczęście mogę oko nacieszyć, wychodząc za bramkę i idąc chodnikiem przed siebie…

u sąsiadów

po drodze…

Internauci oburzeni słowami naszej noblistki, że literatura nie jest dla idiotów. Trudno się z tym nie zgodzić i… zgodzić. Myślę, że wszystko zależy od odbioru tychże słów. Bo i literaturę mamy różną. I czytelników też.

Ps. I kto zabroni pić szampana w poniedziałek? Bez okazji ;p

Być optymistą…

Zacisnąć zęby i poczekać, aż będzie lepiej. Ocieplić dom, pójść po chrust do lasu, zanim ten las wytną w pień… Rady i porady rządzących na kryzys, inflację, wojnę… Jedni są na wakacjach, inni drapią się w głowę, robiąc codziennie zakupy, a minister Czarnek uważa, że na drożyznę jest jedna recepta: jeść mniej i taniej. Trochę.

Ach, i jeszcze grać w golfa. Jakby samo oglądanie tenisa nie wystarczało ;p

A ty się zastanawiasz, czy będzie jeszcze pięknie…

W dniu, w którym rosyjskie rakiety spadły na Winnicę, zabijając i raniąc cywilnych ludzi, dzieci… do OM dotarła przesyłka w podzięce za pomoc. W 141 dniu wojny.

Uciekam w swój świat, bo ten zewnętrzny i tak mnie dopadnie, jak nie spadającymi rakietami to spadkiem złotówki…

Cisza i pozorny spokój… z książką na kolanach…

Z przekąskami od zaprzyjaźnionych dostawców…

i ogrodu…

Kwaśne porzeczki i słodkie pomidorki koktajlowe…

Są chwile, w których zapominam, że jest źle (ale będzie dobrze, a nawet lepiej) i delektuję się pięknem wokół oraz przepyszną jagodzianką za 10,90 złotych.

Pokręcony…

…Świat. Sportu również.

Rosjanie i Białorusini mieli zakaz występu na tegorocznym Wimbledonie. Pozostali zawodnicy zostali z tego powodu „ukarani” brakiem punktów za turniej. Kuriozalna decyzja. Tym bardziej że mistrzynią została Rosjanka w barwach Kazachstanu. Obywatelka tego kraju (od czterech lat) mieszkająca wciąż w Moskwie. Na stronach poświęconych tenisowi wrze dyskusja w różnych językach. Na szczęście przeważają gratulacje dla dobrej gry jednej z najmłodszych mistrzyni tego turnieju. Osobiście kibicowałam Tunezyjce, bynajmniej nie z powodu, że jej przeciwniczką była Rosjanka, za którą w pewnym sensie trzymałam kciuki w pojedynku z Rumunką. W pewnym, bo w sumie nie byłam zdecydowana, której kibicować ;p Tak jak w niedzielnym finale panów.

W Sri Lance potężne protesty zmusiły prezydenta do ucieczki ze swej rezydencji. U nas cisza. Prawicowi politycy jeżdżą po kraju i opowiadają swe brednie i urojenia, szerząc swe obrzydliwe kłamstwa i nikt nawet nie rzuci jajkiem czy zgniłym pomidorem ;p

Zakupiłam nowy szpadel. Mój ulubiony zaginął bez wieści. Poszukiwania nie przyniosły żadnego rezultatu- nawet przez byłego emerytowanego pracownika, co to czasem jeszcze sobie u nas dorabia (mamy takich dwóch), który twierdził, że jak jest to go znajdzie, bo zna wszystkie miejsca, gdzie mógł się ukryć. Osobiście szpadla używam sporadycznie, bo nie lubię kopać pod nikim dołków- wykorzystuję do tego każdego napotkanego na posesji osobnika ;p Ale czasem muszę. Kupiłam i zapowiedziałam (sobie pod nosem!), że będzie tylko mój i nikogo więcej, więc ukryję go przed pożądanym wzrokiem obcych. OM wróciwszy do domu, zapytał mnie się co robi szpadel na łóżku. Ciesz się, że na tarasowym, a nie w sypialni– odrzekłam. Jedni trzymają siekierę pod poduszką, ja mogę szpadel ;p

Ostatnie maki… na niektórych polach już bale słomy po żniwach…

Uśmiechniętego tygodnia 🙂

PS. A tu BARBARZYŃSTWO -wklejam coś, co odebrało mi mowę, powaliło i jeszcze nie potrafię się z tego podnieść… Niepotrzebna nam putinowska inwazja. Wystarczy polski minister zdrowia.

W niebie same dziury…

Luz blues… trwa! I jest mi z tym dobrze. Pochmurny i deszczowy, a raczej mżawkowy od czasu do czasu dzień, wykorzystałam na zaległości domowe. Przy pomocy LP, która ofiarnie ogarnia ostatnio mój dom. Bezgotówkowo, ale jesteśmy umówione w ramach rewanżu na jakiś wspólny wyjazd w nieokreślonym jeszcze czasie.

Wciąż ogród i tenis resetuje mi głowę (wczorajszy ponad czterogodzinny ćwierćfinałowy mecz to była poezja! Niestety, zwycięzca Rafa z powodów zdrowotnych zrezygnował z piątkowej gry o finał), a zwykłe czynności sprawiają przyjemność. Intensywność lipcowych dni sprawiła, że w pewnym momencie byłam przekonana, że to już połowa lipca…tyle się dzieje.

W ogrodzie prawie by mi umknęła jedyna lilia, jaka się ostała z wielu…

A z bieżących wiadomości nie umknęło mi, że:

Stopy procentowe znów poszły w górę, rząd w Wielkiej Brytanii się rozpada, a nasz wciąż trzyma się dobrze mimo pierdyliona kłamstw premiera i drugie tyle afer z udziałem zjednoczonej prawicy. I dalej sączy swą propagandę (dziś widziałam reklamę głoszącą, że mamy najtańsze paliwo) i jad nienawiści do różnych grup społecznych. Ach, i gdzieś mi jeszcze mignęła wajcha Czarnka, którą to chce odstawiać, a nie przestawiać. Powodzenia. Tak jak ze wszystkim…

Pięknego weekendu! 🙂

Żeby nie być gołosłowną…

Sezon ogórkowy rozpoczęty… a raczej cukiniowy. Wczoraj w tym gąszczu chwastów w ogródku warzywnym…

na ostatnim planie wybujały lubczyk z nacią pietruszki w zawodach kto wyższy…;p

…wypatrzyłam pierwszą dorodną cukinię.

Dziś już znajdzie się na talerzu, tylko jeszcze nie wiem w jakiej postaci.

W głowie ogrodzie mam chaos, chwasty sieją się same, tak jak kwiaty polne, wciskając się gdzie tylko mogą.

W sumie mi to nie przeszkadza ;p Trochę lepiej wygląda rabata z krzewami ozdobnymi, ale i tam wiatr przywiał maki, a i krzaki truskawek też się znajdą…

Ogólnie po upałach nastało lato takie, jakie lubię. Korzystam z tego na maksa, więc w telewizji oglądam tylko wimbledońskie mecze. Ileż to emocji, ale i zabawy, oraz również afer jak przy meczu Greka z Australijczykiem. No przednia rozrywka! Luz blues wakacyjny, więc wypowiedź prezesa, która do mnie dotarła wczoraj późnym wieczorem, że w Niemczech euro to jest po trzy złote, a nie tak jak u nas po prawie pięć, tylko mnie rozbawiła… No mędrzec narodowy! Klękajcie narody! Wszystkie. Polski już jest na kolanach…

Ach… i jeszcze dotarła do mnie wiadomość, że minister edukacji wziął udział w Ogólnopolskiej Pielgrzymce Nauczycieli i Wychowawców na Jasną Górę. Zwróciłam na to uwagę, bo akurat jestem po lekturze, w której obóz koncentracyjny Ravensbrück był głównym tematem, a pielgrzymka odbyła się pod hasłem: Błogosławiona Natalia Tułasiewicz Patronką Nauczycieli Polskich- błogosławiona zmarła w tym obozie koncentracyjnym. Ale nie na tym się skupiłam. Środowisko nauczycieli, jak każde środowisko składa się z różnych ludzi. I prywatnie mogą sobie wierzyć lub nie. Ale, czy można mieć nadzieję, że cokolwiek się w edukacji zmieni, gdy idą ramię w ramię w takiej pielgrzymce z homofobicznym i nieudolnym ministrem, dając tym świadectwo, że popierają jego wszelkie urojenia… No cóż, nauczyciele są tacy jak suweren, więc nawet się nie dziwię, tylko martwię…

2022…

Młode dziewczyny/kobiety zamiast studiować, pracować, chodzić na randki, do kina, tańczyć do białego rana, uciekają przed bombami ze swojego kraju… Jula ma kontakt z koleżankami, które zostały na okupowanym obszarze. Przysyłają filmiki- świadectwo pożogi swoich mieszkań, domów, miast… Mamy 2022 rok. Piękny i obficie intensywny w smaki i kolory czerwiec, ale też wypełniony po brzegi w emocje. Różne. I spadające rakiety. Jaki będzie lipiec?

Dwa ogromne wory, których nie zdołałyśmy unieść we dwie, wypełnione ubraniami sprawiły, że znów poczuła się kobietą. Śmiała się, że czuje się jak w przymierzalni w eleganckim sklepie. Tuśkowe ciuchy dostały drugie życie. Wszystkie, bo tego lata nie tylko Jula potrzebuje poczuć się kobietą w zwiewnych sukienkach.

Pierwszy lipcowy poranek z burzą w tle i strajkującymi pilotami, co mnie trochę irytuje, bo to nie czas na takie fanaberie. Jak teraz będę się przemieszczać po kanałach z wimbledońskimi meczami? Na żywo, powtórki… moja radość z odkrycia, że na kanałach polsatowskiego sportu premium, który akurat posiadam, również puszczają transmisje, jest nie mniejsza, niż z tego, że wczoraj w końcu dotarł do nas fachowiec, który miał być już miesiąc temu, i jeszcze w czerwcu zamknęliśmy ważny temat, wręcz kluczowy na lato 😉

To był intensywny letni miesiąc, który mi minął jak ta dzisiejsza burza: z otulającą ciemną chmurą, z błyskawicznymi wyładowaniami, ciężkimi kroplami, z silnym wiatrem i… słońcem, które zaraz wyszło. Udało się postawić kilka kropek, zakończyć temat z happy endem…

Dla Izy 🙂

To jest 2022 post… ;p

Ogród mi zarasta…