Pewnie znacie ten typ, co własne poczucie wartości buduje na czyimś nieszczęściu. Nic tak mu nie poprawia humoru, jak czyjaś porażka. Zresztą podejrzewam, że w większości z nas drzemie takie uczucie, bo czy nie pocieszamy się tym, że inni mają gorzej? Prawda, że często padają takie słowa gwoli pocieszenia? Tylko mówienie, a odczuwanie to jednak jest różnica. Ale prawdą jest, że lubimy współczuć, solidaryzować się z nieszczęściem, gorzej ze współodczuwaniem radości, gdy ktoś odnosi sukces. Porażka innych nas zbliża, sukces raczej oddala. Podłożem takiej reakcji jest zazdrość. Zazdrość o to, że komuś się w życiu lepiej układa niż nam.
Miesiąc: Luty 2011
Dwa światy… rożne szczęścia.
O (nie)cierpię-tnicy
Poniżej będzie o cierpieniu, a właściwie o niecierpieniu. No bo jak się czegoś/ kogoś nie cierpi, to się przy okazji człowiek nacierpi. Choć napisałam u Niedyskretnej, że pod Jej (nie)cierpieniem mogę się podpisać, to jednak spróbuję znaleźć coś jeszcze… No i kurcze wyjdzie na to, że jestem największą cierpiętnicą na Blogu 😉 Z racji tego, że temat mnie dopadł w momencie sprawiania kaczki na obiad (jak widać kobieta potrafi robić kilka rzeczy naraz) to zacznę od tego, że:
Bezdzietność z wyboru…
Dzieci są naszą – rodziców- największą miłością, bo każda inna miłość może przeminąć, a miłość do dziecka trwa nawet wtedy, gdy jego już zabraknie.
Odrobinę szczęścia w…
Podobno trzy miliony Polaków szuka miłości w internecie. Ile w tej liczbie jest kobiet? Nie wiem. Ile osób znajduje miłość za pomocą sieci? Nie wiem. Największą szanse mają ci, co szczerze siebie przedstawiają, co nie oznacza, że od razu należy odkryć wszystkie karty. Ale jeśli komuś zależy na poważnym związku, to lepiej nie koloryzować rzeczywistości lub co gorsze, całkiem ją zmieniać. Kłamstwo prędzej czy później i tak wyjdzie na jaw.
Potrzeba miłości jednak jest tak ogromna, że wiele kobiet daje się oszukać. Bo o czym marzy dziewczyna, gdy tylko dorastać zaczyna?
Wizyta…
Pewne wizyty mają z góry określony charakter. Ta była totalnym zaskoczeniem. Uprzedzona 15 minut przed, w najśmielszych domysłach nie zbliżyłam się nawet na milimetr do tego, czego miała dotyczyć. Bo czy człowiek zakłada od razu najgorsze? No nie. Ale wystarczyła chwila i jedno słowo, może dwa, gdy już wiedziałam. Nagle zobaczyłam siebie sprzed 12 lat. Wróciło do mnie to wszystko, co wtedy czułam. Strach pomieszany z optymizmem i wiarą, że się uda. Ta sama diagnoza, mniej więcej ten sam wiek, również małe dzieci. Szlag.
Niełatwe decyzje…bez wsparcia.
Decyzję już podjęła. W tym samym momencie poczuła ulgę i spokój. Nie było łatwo, bo nie jest łatwo odejść od firmy, w której przepracowała ponad 20 lat. Pierwsza jej praca i jedyna. Decyzję przyspieszył fakt, że od jakiegoś czasu nie realizowała wszystkich wymogów firmy, a co za tym idzie, nie spełniała wszystkich warunków, by wciąż być jej pracownikiem.