Mogłabym zamienić dzień z nocą. Tylko po co? Nie ulegam pokusie przesiadywania po nocy, żeby dokończyć kolejny rozdział czy obejrzeć następny odcinek… Przymknięcia oka na dłużej, kiedy jeszcze sen na powiekach nie zdążył się ulotnić. Dzięki pigułom mój rytm dnia niewiele się zmienił, one trzymają go w ścisłych ramach. Zmienił się tylko obraz w nich, bo przede wszystkim zabrakło żywego kontaktu. Z bliskimi. Ze znajomymi. Z obcymi. Właściwie od 8 dni jestem na kwarantannie. Choć przekraczam próg mieszkania, to ani razu nie opuściłam piętra…
Czas mi mija w miarę szybko… Na razie. Dawkuję sobie i „obowiązki” i przyjemności. Niewielki metraż mieszkania podzieliłam na kwatery i codziennie jedną sprzątałam- zajęło mi to 6 dni. (Do ogarnięcia mam jeszcze mieszkanie rodziców). Gotuję sobie. Pewnie przyjdzie taki moment, że będę musiała zamówić jedzenie, ale postanowiłam być kreatywna (tworzyć z tego, co akurat jest w lodówce), nad czym ubolewał OM, bo jak to zupa bez mięsa?? Uspokoiłam go, że dwa dni temu jadłam gulaszową z węgierskiej restauracji, przyniesioną przez Dziecka Młodsze, więc mam zbilansowane menu 😉 Musiałam kupić nową patelnię, co wywołało u mnie wyrzuty sumienia, bo uważam, że to nie jest czas obciążania kurierów niezbędnymi paczkami, ale naprawdę to co zastałam, nie nadawało się do użytku. Moja Mam miała zawsze porządne garnki i patelnie (teflonowe, tytanowe, ceramiczne), ale dostały nóg, a dwie, jakie się ostały- średnia i mała- mają bardzo porysowaną powłokę i są ogólnie zdewastowane, że wolę nawet nie snuć rozważań do czego posłużyły Tacie. Być może przesadzam ze swoim podejściem, ale teraz zakupy przeniosły się do sieci, i nawet ci, co rzadko w ten sposób się zaopatrywali, to zmuszeni sytuacją, robią to. Dlatego czytanie też sobie dawkuję, żeby mi jak najdłużej starczyło książek, żeby nie zamawiać przed świętami, bo nawet w czasach bez zarazy, to najgorętszy okres dla dostawców.
Dużo rozmawiam przez telefon i najczęściej są to długie rozmowy, oprócz te z Tatą- za to po kilka dziennie. Nieraz trwają pół minuty, bywa, że ciut dłużej, ale i tak jest mistrzem urywania w pół zdania. Jak również mistrzem dzwonienia w niefortunnych momentach, co zawsze irytowało Mam. Ale fakt, ma jakieś specyficzne wyczucie czasu ;p Rozmawiam z OM, który dawkuje mi, co się dzieje w firmie, ale słyszę, że jest zmęczony, bo pożary wybuchają co chwilę… No i jakby było mało, to lis się zakradł do kurnika…
Z Tuśką rozmawiamy dużo o jej pracy (o Najmłodszych również, ale wtedy mnie ściska gardło, a łzy same lecą), i jestem z niej dumna! Że ten roztrzepaniec potrafi być poukładaną, merytoryczną, pewną siebie szefową i jednocześnie pracownicą. Że nie przejmuje się, kiedy przewodniczący zarządu wydaje zalecenia jako swoje, które to ona sugerowała wcześniej, bo najważniejsze jest, że ma zgodę na ich wdrożenie. Atmosfera w biurze mimo specyficznej sytuacji nie jest ciężka, może dlatego, że największa żmija* jest na opiece na dziecko. I tu przy okazji dowiedziałam się, jak ta pomoc państwa wygląda w praktyce. Owszem, można złożyć do pracodawcy wniosek wydrukowany ze strony ZUS, ale on nie może złożyć go do ZUS-u, bo nie ma jeszcze odpowiedniego druku, gdyż na obowiązującym ze względu na opiekę, którą wystawiał do tej pory lekarz, nie można. Musi być inny, którego nie ma. A dlaczego inny? Bo okazuje się, że wypłata świadczenia, to nie jest 80% pensji każdego pracownika, tylko zupełnie inna, ujednolicona kwota. W ogóle to jest wiele takich kwiatków, jeśli chodzi o tę medialną najwięcej miliardów to w telewizji rządowej rzucają pomoc dla przedsiębiorców i pracowników, ale chyba trzeba się cieszyć, że cokolwiek robią w tej kwestii. Że nie wystarczająco, to na pewno.
Wczoraj pochmurno i płatki śniegu wirujące na wietrze. Dziś słonecznie. Mam plan wyjścia najwcześniej w niedzielę, pospacerować po osiedlu- mają być już wiosenne, a nawet letnie temperatury.
Serdeczności dla Was 🙂
* wspominałam o gnieździe żmij TU
P.S. Nie macie wrażenia, że mamy swoistą „powtórkę z rozrywki” z zeszłego roku w kwestii egzaminów ósmoklasistów i maturzystów? Czy się odbędą, a jeśli, to w jakiej formie. Współczuję młodzieży, rodzicom i nauczycielom. Ech…