Przy stole w kuchni siedzi kobieta i mężczyzna. Na twarzy widać zmarszczki, na głowie siwe włosy… Patrzę na nich trochę zazdrośnie, ale bliższe mi uczucie podziwu i miłości…Brat i siostra.
Było ich czworo, trzech braci i siostra- moja mama. Została tylko Ona i jej młodszy brat. Obserwując ich, wsłuchując się w ich rozmowy, czuję silną wieź bratersko-siostrzaną. Widzę miłość, szacunek i bliskość. Och, sprzeczają się, bo mają podobne charaktery, ale to nie są kłótnie „na śmierć i życie”. Przyglądając się im zastanawiam się, czy Tuśka i Misiek, siostra i brat, moje dzieci będą mieli w dorosłym życiu tak dobre relacje ze sobą. Czy wyrosną z kłótni o byle co, z wojny o swoje terytorium?
Mój tata też ma rodzeństwo i choć zawsze mogą na siebie liczyć w potrzebie, to nie ma tej bliskości i takiego porozumienia. Mąż ma starszą siostrę i choć wzajemnie się szanują, to na co dzień nie ma potrzeby kontaktów i wzajemnych relacji.
Zastanawiam się, dlaczego tak jest i od czego to zależy? Czy od charakterów, czy wychowania…Sama nie mając rodzeństwa trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Dlaczego jedno rodzeństwo jest sobie tak bardzo bliskie, a inne łączy tylko pokrewieństwo i mniej lub bardziej poprawne stosunki.
Jeśli chodzi o moją mamę i Jej brata to myślę, że duży wpływ miało wychowanie, a przede wszystkim babcia – ich mama. Cudowna, ciepła i mądra kobieta, obdarzająca miłością swoje dzieci. W rodzinach gdzie jest dużo miłości, gdzie okazywana jest na co dzień, gdzie jest dużo ciepła i dużo czasu się poświęca dzieciom, to wszystko później procentuję.
Rodzeństwo to najbliższe sobie istoty, gdy zabraknie rodziców.Chciałabym, żeby moje dzieci potrafiły zawsze okazywać sobie bratersko-siostrzaną miłość i wsparcie…Żeby czas ich nie rozdzielił…emocjonalnie…Żeby zawsze jedno dla drugiego było kimś naprawdę ważnym…
Nie mówię najważniejszym…