Mimo wojen urojonych… bojów o kotleta i przeciwko mączce z owadów, z wiatrakami i o papieża Polaka.
Mimo chorych klauzur sumienia, które nakazują farmaceutce wzywać policję z powodu recepty na lek dla konia.
Wiosna cieplejszy wieje wiatr… a ja chora, nie tylko na Polskę. Myślę, że to przeziębienie, bo cały tydzień począwszy od soboty, był intensywny. Od dużej imprezy po spotkania towarzyskie, wyjazdy bliżej i dalej, zakupy (od węgorza po szafę), wizyta na poczcie, a nawet dwie, bo u nas poczta ma sjestę jak w krajach cieplejszych, rozliczenie ze stolarzem i niewywiązanie się z obietnicy, że pojadę do mieszkania i ocenię szafę już definitywnie skończoną (pan Tomek już się powinien przyzwyczaić, że jestem bardzo specyficzną klientką ;pp), ogród. I chyba ten ogród, choć byłam chwilę, przysłużył się do choróbska, bo na drugi dzień wyszło mi zimno na wardze, a w sobotę zatkany nos tak potwornie, że odczuwałam ból gardła. I stan podgorączkowy. Ugotowałam obiad i resztę dnia spędziłam pod kołdrą, przed 20 zasypiając, budząc się na leki i przy filmie Na zachodzie bez zmian zasypiając już do rana, czyli do 10.
Miałam fajne plany na ten weekend i doopa, bo niedziela również pod kołdrą, ale przynajmniej z odetkanym nosem, bo czyszczenie go szło sprawniej. OM przywiózł dla mnie rosół od LP, sam zostając ugoszczonym obiadem, choć w lodówce jest mięcho z sosem, ale mój zerowy apetyt toleruje tylko płynne pokarmy. Żrę jeszcze cebulę i czosnek. Może przejdzie, bo przecież muszę jechać do DM. I nawet nie mam siły być wściekła, że przez to przeziębienie nie odwiedzę Misieńki, która pluje marchewką, ale bataty polubiła. I już jest taka poważna w swoim foteliku do karmienia i łyżeczką w ręku.
Tyle mnie omija…
Co zajrzę do sieci, tom bardziej zdumiona, a mianowicie, czytam, że obecnie panuje boom na pamiątki z papieżem. Po reportażu w TVN24. Przecież to normalny odruch miłosiernego katolika, żeby przestępcę w sutannie gloryfikować. Żadnej refleksji, zweryfikowania swojego postrzegania, empatii wobec ofiar. Wuc z Żoliborza nakazał uchwałą w sejmie czcić i wielbić po wszechczasy. Kropka. To będą, bo przecież nikt im nie będzie mówić, co mają robić.
ps. Z przyjemnością obejrzałam emocjonujący finał w Indian Wells, szczególnie w pierwszym secie zakończonym tie break tych emocji nie brakowało. Wygrała farbowana Kazaszka, która wcześniej pokonała w półfinale Igę, co mnie ucieszyło, bo to jej właśnie kibicowałam w finale.