Smęcenie, czyli lepiej nie czytać ;)…

To był trudny rok. Pełen ograniczeń i zmian. Trudnych decyzji. Bardziej smutny niż radosny. Ciocia kilka dni temu powiedziała, że dla niej jestem bohaterką, a ja w tej chwili czuję się jak mięczak. Przez te wszystkie lata żyłam całkiem normalnie w pełnej symbiozie ze skorupiakiem. Jak wychylał swe macki, to reagowałam, i tyle. Lekko nie było, ale intuicyjnie wiedziałam, że to stan przejściowy, potem przyjdzie normalność … aż do następnego razu, bo to, że to skorupiak rozdaje karty, wiedziałam od samego początku. Razem z lekarzami podejmowaliśmy takie decyzje, by robił to nieskutecznie jak najdłużej. Ten rok mnie wymiętosił. Ukradł mi słońce, osłabił i mam wrażenie, że te całe 12 miesięcy przewegetowałam. Mimo starań, by z każdej chwili wycisnąć coś fajnego. To nie tak, że nie było cudnych chwili, miłych i radosnych. Zabawnych. Wzruszających. Były i wcale nie mało. Ale mam dziwne poczucie, że dni mi ulatywały w jakimś marazmie. Że za mało z siebie wycisnęłam. Dla siebie.
Nigdy nie robię podsumowań ani planów na kolejny rok, nie oceniam, bo w sumie trudno tak jednoznacznie stwierdzić, czy ten czas był dobry, czy zły, bo to najczęściej zależy od naszego nastroju, niż obiektywnego spojrzenia. Zagubiłam gdzieś swoją radość. Pisząc tu często, że jestem zmęczona, nie miałam na myśli tylko fizyczne zmęczenie. Nie pogrążałam się też w depresyjnych myślach, po prostu brakowało energii na uśmiech. Też nie jest tak, że cieszę się, że ten rok się skończył, bo nie ma dla mnie znaczenia, poza jednym, że to zawsze bliżej wiosny. Co przyniesie Nowy Rok… na pewno jeszcze trudniejsze decyzje. No cóż, life is brutal; )

Ostatnią noc spędzimy z Zońcią i już się na to cieszę. A nad ranem jak dotrwam albo się obudzę, to obejrzę zmagania polskiej drużyny z hiszpańską. Dziś miałam sześciogodzinną ucztę dobrego tenisa, Iga i Hubi w singlu i mikście wygrali 3:0 z Brazylią. To był ostatnie mecze w starym roku. I bardzo mnie uśmiechnęły.

Niech WAM los w Nowym Roku sprzyja. Niech się wszystko dobrze układa, a problemy rozwiązują. Radość, uśmiech, życzliwość, serdeczność, miłość niech dominują. Spełniajcie swoje marzenia, osiągajcie wytyczone cele, a to wszystko w jak najlepszym zdrowiu. Wszystkiego co najlepsze dla WAS, moi kochani blogowi przyjaciele i znajomi. Dostałam od WAS ogrom wsparcia, mocy, ale przede wszystkim uważność. Obecność. I to mnie nieustająco wzrusza.

             SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

I niech nam się kraj pięknie naprawia po tym, jak go zniszczyła miernota intelektualna ludzi podłych i niekompletnych, którzy rządzili przez ostatnie 8 lat. I niech skończy się wojna w Ukrainie.

Szach i mat…

To, że mamy nierozgarniętego prezydenta, to wiemy od lat, jak i to, że na palcach jednej ręki podjął jakąś decyzję sam. Wszyscy wiemy, że za sznurki pociąga prezes, a on wykonuje polecenia i podpisuje. Kazał zawetować ustawę okołobudżetową, to ją zawetował. A że z niego taki prawnik, jak z koziej dupy trąbka, to otworzył tym wetem furtkę do postawienia telewizji TVP, Polskiego Radia i PAP w stan likwidacji. Czym umożliwił głęboką restrukturyzację mediów publicznych, gdyż raport NIK jest bezwzględny, jeśli chodzi o stan finansowy tych mediów. I co teraz? Kolejny raz zawetuje, ale tym razem 3 miliardy na onkologię dziecięcą, psychiatrę dziecięcą i na rzadkie choroby genetyczne? Co zrobisz długopisie dziadersa z Żoliborza?

No robi się coraz ciekawiej.

Pisdzielcy dalej okupują budynki mediów publicznych, naruszając prawo swoich zachowaniem, więc już złożono wnioski do prokuratury. Premier wyraźnie powiedział, że takie sprawy rozstrzygają niezależne sądy, a nie prawo pięści. Nawet jak mamy do czynienia z bojownikami o wolność jednej słusznej partii, tej samej, która gdy przejmowała media publiczne, zwolniła mnóstwo dziennikarzy, a niektórzy po jakimś czasie, szanując wolność słowa, prawdę i praworządność odeszli sami, bo pracować w takiej szczujni to mogą tylko osoby podłe i niekompetentne. Nie to nie ich bronią pisdzielce. Oni bronią swojej propagandy, swoich kłamstw i manipulacji.

PAD jeszcze nie raz się przekona, że jest cienkim Bolkiem w stosunku do premiera Tuska i jego rządu. Że można radykalnie, ale zgodnie z prawem naprawiać to, co ta podła poprzednia władza zepsuła. To, że go otaczają durnie, a nie doradcy, to mnie w ogóle nie dziwi, bo nikt kompetentny, przyzwoity i prawy nie będzie współpracował z pisdzielcami.

Pewnie coś jeszcze perfidnego wymyślą. Bo przecież dziaders z Żoliborza nie może się pogodzić, że już nie ma władzy. Jedno jest pewne, że ktokolwiek za półtora roku będzie kandydatem pisdzielców na prezydenta, to nie ma żadnych szans, bo te dwie kadencje Anżeja pokazały, że prezydent jest marionetką w rękach innych.

*

Przegadałam dziś prawie dwie godziny z przyjaciółką. W ogóle nie poruszyłyśmy polityki, nawet półsłówkiem. I to jest zwiastun normalności. Że powoli, ale w końcu wszystko wejdzie na swoje tory. Wierzę w to. Może od razu nie będzie idealnie, pewnie nigdy nie będzie idealnie, ale wystarczy, że będzie uczciwie.

Wzięłam się poważnie za kurowanie, gdy temperatura dobiła do 39 stopni. Leki plus herbata z sokiem malinowym od przyjaciółki. I łóżko. I zapachowa świeca…

Mecze, film, gorzej z czytaniem, ale jak już ogarnę choróbsko, to nadrobię. Bo się nie wyrobię ;p

Migawki z świąt…

Wigilijny ranek wygląd prawie zimowo. Był przymrozek, a z nieba pocukrzyło, jak mawiała moja babcia.

Ten stan nie trwał długo, może dwie, trzy godziny i zaczął padać deszcz. Padał przez cały dzień i pewnie noc. Absolutnie to nie przeszkadzało, by przy wigilijnym stole poczuć magię czasu świątecznego. Było przemiło. Było smacznie i obficie, co jest rzeczą naturalną. Mikołaj też zaszalał, szczególnie dla najmłodszych w rodzinie. Ileż było radości i podekscytowania. Wspólny czas szybko upłynął, a ja jestem wdzięczna za niego…

Poniedziałek obudził mnie słońcem i całkiem bezwietrzną pogodą. Usiedliśmy do ciepłego śniadania, po czym Tato oznajmił, że zapomniał leków. I nie dał już się namówić na zostanie (OM by mu je przywiózł), bo kto będzie pilnował ranczo? Ech… No to OM zrobił kurs do DM, a ja pod kołderką zbijałam temperaturę, oglądałam niewiemco, ale w momentach większej świadomości skończyłam książkę. Za chwilę na obiad (z kaczką pieczoną) przyjdzie Tuśka z Najmłodszymi. Są jeszcze uszka, jest barszcz. Bo u nas tradycyjnie, barszcz z uszkami je się przez trzy dni 😉

Dziś również słonecznie, ale wietrznie. Nie czuję się źle, ale takie 37,5-8 mnie się trzyma i nie chce już drugi dzień odpuścić. Dam radę. Chyba.

Święta powoli się kończą…

*

Przy stole nie było polityki. Były zabawne rozmowy, wspomnienia… Była też troska, bo dzień przed wigilią dowiedziałam się o ciężkiej chorobie wujka (najmłodszego brata Mam), najbliższej mi osobie z dalszej rodziny. Trudno jednak nie zauważyć weta du.y. Pisdzielce dążą, by ustawę budżetową oddać do TK, aby kucharka stwierdziła o jej niekonstytucyjności i do nowych wyborów. Nie ma co być naiwnym, że chodzi tylko media. Tu gra idzie o coś poważniejszego. A tchórz w pałacu prezydenckim sam obawiający się Trybunału Stanu najprawdopodobniej spełni polecenia dziadersa z Żoliborza, chyba że się przestraszy ludzi na ulicach. Bo ludzie wyjdą, jeśli doprowadzi do nowych wyborów.

Symbolem głupoty naszego społeczeństwa, ale również kompleksów jest PAD. Jakie to smutne…

Ale i tak bardziej przejmuję się wojną w Ukrainie. I cieszę się z decyzji, że święta obchodzą z całym zachodnim światem. I żałuję, że w Polsce święta będą 2 tygodnie później…

To już czas…

Będąc dzieckiem, bywało, że spędzałam święta w większym gronie rodzinnym u babci i dziadka- rodziców Taty. Zjeżdżały się siostry Taty z rodzinami i jeden brat, bo drugi mieszkał po sąsiedzku. Było gwarnie, było tłoczno i wesoło. W kuchni na dużej kuchence na drewno i węgiel stał ogromny gar, w którym już kolejny dzień bulgotał bigos, przyprawiany dosłownie przez sześć kucharek. Nie mogło być inaczej jak pikantnie, nawet bardzo, ale nikomu to nie przeszkadzało. To był gar pełen smaków i zapachu. Sercem babcinego domu zawsze była kuchnia. Jedni siedzieli przy kuchennym stole, inni na ławie drewnianej przy kuchence, albo na schodkach prowadzonych na strych. Jak było dużo osób, tak jak na święta, to przynoszono jeszcze krzesła z pokoju. Bo zanim wszyscy usiedli do wigilijnego stołu, to właśnie w kuchni jedni zajęci wykonywaniem jakichś prac kuchennych, a drudzy dla towarzystwa stwarzali ten niezapomniany klimat oczekiwania na pierwszą gwiazdę, by złożyć sobie życzenia, przełamując się opłatkiem. Były śpiewane kolędy, bo rodzina ze strony Taty jest muzykalna, choć na instrumencie grał tylko on. Ale czasem wujek z dziadkiem dołączali się z garnkami i pokrywkami, by urozmaicić repertuar. Serio. Można było płakać ze śmiechu. Mam te obrazy przed oczami… jak żywe.

To już piąte święta bez Mam. Nie do wiary. Liczyłam lata na palcach i nie chce być inaczej. Przez cztery lata z rzędu czy tu u Tuśki czy u nas, spędzaliśmy ten świąteczny czas w ścisłym gronie najbliższych. Kameralnie, otuleni swoją bliskością, miłością, radością niczym ciepłym kocem w zimowe dni. Po prostu byliśmy. Razem. Niespiesznie. Miło.

W tym roku, jak zdrowotnie nikt się nie zepsuje, po raz pierwszy od ponad 30 lat i po raz pierwszy w moim dorosłym życiu, spędzimy wigilię znowu w dużym gronie. Nie spodziewałam się takiego zaproszenia, które przyszło w takim momencie, w którym zastanawiałam się, czy dam radę ułożyć te świąteczne puzzle, a OM nawet wspomniał o wyjeździe, gdziekolwiek… co absolutnie nie było żadnym rozwiązaniem. Niczego. I zadzwonił telefon, a potem przyjechały Młodsze Dzieci. I tak najnajmłodsza w rodzinie spędzi te święta z wszystkim swoimi najbliższymi: pradziadkiem, prababcią, dziadkami i babciami, rodzicami, wujkiem i ciociami oraz kuzynką i kuzynem…

Niech samotność Wam nie dokucza w te świąteczne dni. Otulcie się bliskimi, życzliwymi i kochającymi Was osobami. Niech wszelkie troski, to co uwiera, gniecie i nie pozwala się uśmiechać pełną gębą, zniknie. Choćby na ten czas. Myślę, że warto skupić się na celebracji, na rozpieszczaniu siebie i wszystkich wokół. Wzajemnie. To taki czas. Co roku powtarzany magią ciepłych uczuć, które zawsze się pojawiają, niezależnie od tego, jaki akurat mamy w życiu okres, czy nasz świat się skurczył, czy wręcz przeciwnie. I banalnie, jak zawsze, bo jak wszyscy wiemy, bez ZDROWYCH I RADOSNYCH nie mogą się obyć świąteczne życzenia.

Pięknego świątecznego czasu dla WAS! Bądźcie zdrowi i uśmiechnięci!

Pod zdechłym…

Tuskiem- powiedział poseł PiS Marek Suski w wywiadzie dla Radia Plus, a konkretnie te słowa: Mimo pogody pod zdechłym Tuskiem życzę miłego dnia. (Taką elytę wybierał ten niby lepszy sort). Bez komentarza.

Wieje i leje. Przygnębiająca pogoda, która każe siedzieć w domu i kompletnie nie nastraja świątecznie. Dom się sprzątał, a ja z coraz z większym przerażeniem spoglądałam przez okno. Wyjdę i ten wiatr mnie zdmuchnie– pomyślałam. Nie chudnę w jakimś zastraszającym tempie, bo coś tam jem, a zwracam paradoksalnie nie po jedzeniu, tylko w nocy albo rano… przed. Do auta mam kilka kroków, ale do przedszkola już muszę przejść kawałek. LP zaproponowała, że ona pojedzie i odbierze dzieciaki, więc poprosiłam, żeby Tuśka zadzwoniła i uprzedziła panie przedszkolanki. Serio. To są plusy wsi. A w domu już były uściski, przytulasy, bo i niespodzianki. Obiad i wspólne granie, aż do przyjazdu Tuśki z pracy. I obietnica noclegu po świętach, bo Zońcia chciała od razu zostać, ale wynegocjowałam (z bólem serca) z nią inny termin. A wszystko to przy blasku choinkowego chochoła i meczów tenisowych w tle.

Wrzód jakim była telewizja propagandowa, został szybko i sprawnie usunięty, co bardzo cieszy. Operacja się udała i na nic skowyt piśdzielców, tym większy im większa świadomość, że już nikt im nigdy nie pozwoli robić z suwerena wała, manipulować i szkalować oraz szczuć z ekranu publicznej telewizji. To se ne vrati pane prezesie. Ściek kłamstw i nienawiści, tuba propagandowa została zlikwidowana.

Przez 8 lat nie oglądałam kurwizji, żadnego kanału. Wcześniej, zanim zrobiono z telewizji publicznej szczujnie i tubę propagandową, szczerze mówiąc też rzadko- czasem jak nie obejrzałam Faktów, to obejrzałam Wiadomości, ale jednych i drugich nigdy nie oglądałam codziennie. Na czwartkowe wieści w TVP1 nie przełączyłam o 19.30 bo… zwyczajnie zapomniałam. Zrobiłam to jakieś 15 minut później. Przede wszystkim uderzył mnie spokój w przekazie. I złożone na koniec obietnice. Nie będę wnikliwym recenzentem, mimo iż płacę karnie na TVP przez całe swoje dorosłe życie, to nie mam zamiaru zmieniać swoich przyzwyczajeń. Ale! Od czasu do czasu zajrzę i przede wszystkim nie będę nerwowo reagować jak mi się palec omsknie na pilocie ;p

Według PADa mamy anarchię, a wręcz żywo czasy stalinowskiej. Czy ktoś się dziwi, że jego promotor ze studiów doktoranckich już dawno odżegnał się od takiego studenta? ;p

Jestem profesorem prawa, więc zacznę od konstrukcji prawnej tego dokumentu: to jest absolutne kuriozum. Ktoś wyliczył, że ta ustawa łamie trzynaście artykułów Konstytucji RP i myślę, że mogę się z tym zgodzić, choć sam tego tak dokładnie nie policzyłem. To kompletne złamanie konstytucji, na czele ze złamaniem zasady trójpodziału władzy – ocenił prof. Zimmermann.Przypominam, że pan prezydent Duda jest doktorem prawa administracyjnego i on powinien doskonale wiedzieć, do czego Konstytucja RP i przepisy dopuszczają administrację publiczną, a do czego nie. 

I pisdzielce w pełnej krasie bijący brawo dla swoich skazanych posłów, którzy stracili mandat poselski. Bez żadnej żenady i wstydu. Za to był Kamińskiego gest Kozakiewicza.

Niezależnie jak to wszystko się skończy, to nieposzanowanie wyroków sądu jest po prostu skandalem. Ten gest to był wobec was, wyborcy pisu. Kamiński tym gestem pokazał wam, że to, co robił, podsłuchując, gnębiąc, fabrykując dowody i tworząc przestępców, ma was w głębokim odwłoku i za głupi lud, który to kupi.

Głowa boli, jak te gnojki z długopisem w roli głównej, pseudo prawnikiem, miernoty intelektualnej nabałaganili w prawie. Z Julką kucharką, która nielegalnie została prezeską TK. A wszystko to przez dziadersa z Żoliborza, który wiedział, że jak nie podporządkuje sobie mediów i sądów, to jego władza skończy się szybciej, niż zaczęła. Mielibyśmy szybko powtórkę z 2007 roku.

Samotność, okupacja, czerwień…

Nie pierwszy raz przedstawiam Wam, ale za to na pewno najlepszy chór na świecie 😉 Szczególnie, że niektórych uczestników poznałam osobiście, a z występującym Marynarzem, kilka lat temu zwiedzałam stolicę Kraka i gościłam go na moich okrągłych urodzinach… Posłuchajcie…

I nie bądźcie w te święta samotne/samotni. Ten czas jest po to, by spędzać go razem.

Sejmy mnie pochłaniają, ale nie do końca. Szukam jakiegoś balansu, by nie jechać na pełnej wkurwu petardzie 😉 Dlatego już się nie mogę doczekać czwartkowego południa i rozpoczęcia kilkudniowej tenisowej uczty. To ewidentnie dużo lepsze emocje niż ta nasza polityczna rzeczywistość, dość kuriozalna. Pisdzielcy miotają się w obronie swoich mediów, okupują telewizję, zamiast siedzieć na sali plenarnej i głosować. No popierdzieliło im się w główkach i to mocno. We wtorek mnie mocno zmuliło, bo po powrocie z miasta dostałam temperatury. Nie byłam tylko w salonie fryzjerskim, ale zajechałam za wstążką czerwoną, taką szeroką z materiału, bo mi potrzebna była do ozdobienia prezentu dla Pańcia, o nietypowym kształcie, więc pozostał owinięty czarną folią. Zajrzałam też do sklepu ciuchowego, bo najpierw wymyśliłam sobie, że kupię sobie jakiś odlotowy sweter świąteczny do czarnej wełnianej spódnicy, ale buszując w sieci, nic mi się za bardzo nie podobało. Szczególnie gatunkowo. W sklepie kupiłam cienki sweterek czerwony, choć miałam jeszcze przynajmniej 4 inne kolory do wyboru. Ale jakoś tegoroczne święta kojarzą mi się z czerwienią… Niewielkie zakupy jeszcze w sklepie z dobrą żywnością i po powrocie… padłam… A pogodna obrzydliwa, cały czas padało. Szaro, buro, nieprzyjemnie… I jeszcze w drodze powrotnej jakiś debil jechał na czołówkę ze mną. Niewiele brakowało, choć wcisnęłam hamulce i klakson, a za mną auto zaczęło migać światłami, to jakoś mnie to specjalnie nie obeszło. Serio. W innej rzeczywistości bym się wkurzyła.

*

Nie będę spekulować o czyjeś chorobie nowotworowej, bo nie mam takiej wiedzy. Czy to prawda, czy ściema. Czy dopiero podejrzenia, czy już postawiona diagnoza, albo jak niektórzy sądzą, że to ucieczka od odpowiedzialności. Nie znam prawdy. I nigdy nie powiem w tym kontekście, że karma wraca. Nie ma u mnie zgody, a jest totalny wukrw jak słyszę, że skorupiak to jakaś kara. Za co ja się pytam? Zero nie ma u mnie za grosz szacunku ani współczucia, ale nigdy, nigdy nie pomyślałabym, że choroba nowotworowa, jeśli mu się taka faktycznie przytrafiła, jest za karę. Co trzeba mieć w głowie, żeby tak myśleć?

Coraz bliżej…

Może dotrwam w jako takiej kondycji, w końcu pozostało już tylko kilka dni… To będą pierwsze takie święta i być może ostatnie… Pierwsze, bo wigilię spędzamy poza domem, choć mam nadzieję, że wszyscy razem, bo co do Najmłodszych jeszcze nie rozpoczęły się negocjacje, choć ich mama postawi twarde warunki drugiej stronie, a ostanie, bo kto to wie, co będzie za rok? Może Malediwy albo kangury w Australii :)) Jedziemy do DM, ale nie do Taty, ani do Młodszych Dzieci (ciągle tak nazywam syna i synową, choć ze starszych pozostało jedno- córcia. Zresztą Najmłodszych, choć najmłodszymi już nie są, też tak wciąż nazywam na potrzeby bloga. A co do bloga to zaczynam się zastanawiać, jakie podjąć kroki, i szczerze mówiąc, różne myśli pętają mi się po głowie. Kropka, bo wypowiedź w nawiasie zaraz okaże się dłuższa od całego postu 🤪).

Dom wciąż nieświąteczny, a uzurpatorka choinki, wciąż na tarasie. Nie miałam nastroju, a potem zajechała po drodze, wracająca ze stolicy do DM, PT. Trzeba się spotykać, trzeba gadać, bo intuicja mi podpowiada, że czas się kurczy… Poprzytulałyśmy się, popłakałyśmy i pośmiałyśmy się. Wyłożyłam całą kawę na ławę. Przecież wiesz, że ja jestem realistka do bólu. Wiem. Ale ciężko się tego słucha. Wszystko zostało powiedziane, więc potem poruszyłyśmy milion tematów, a jak zeszłam na osobnika, który swoim debilnym czynem narobił bałaganu, to stwierdziłyśmy, że jednak polityka jest mniej emocjonalna i wkurw mniej szkodliwy ;p Dziecka nasze również obgadałyśmy, bo przecież znamy je od pieluch i one wzajemnie też się znają i mają kontakt ze sobą. PT ostatnio była też u mojego Taty, zawożąc mu zupy, leki i drobne zakupy.

Z obawą dziś stanęłam na wadze. W innych okolicznościach może i bym się ucieszyła, że jestem lżejsza o trzy kilogramy, ale nie w tych. Szczególnie że za niedługo może dojść do sytuacji, że nie będzie już co zrzucać… bo moje wyjściowe 57kg było wagą optymalną, zupełnie mnie zadowalającą. Z drugiej strony mam zielone światło na obżarstwo świąteczne… pytanie tylko czy mi na to pozwoli żołądek i wątroba?;p I tu moja wyobraźnia podsunęła sceny z filmu „Wielkie żarcie”- ktoś oglądał? Byłam na nim wieki temu w kinie.

Mam dziś wizytę u fryzjerki i jak zawsze zrobię rezerwację na kolejną na luty, tyle że bez wiary, że będzie mi potrzebna. Dwie opcje optują za tym, że to zbyt dalekosiężne plany 😉

*

Sprzątanie po Pisie się rozpoczęło. Miernoty intelektualne nazywają to nienawiścią i zemstą wobec tej mafijnej partii. Nie przeszkadza im, że prezes przytulił takiego Mejzę czy Bielana, bo im podłość, mierność, złodziejstwo nie przeszkadza. Że Glapa sobie rekompensował wysoką inflację ogromnymi kwartalnymi nagrodami, więc mógł wciskać kit i błaznować, jak to czynił w swoich stand up-ach. Na każdym kroku, w każdym resorcie doili państwo jak dojną krowę. Nie było takiego podłego rządu w czasie wolnej Polski. A wyznawcy powtarzając za pisdzielcami (bo oni własnych refleksji nie mają) rozliczenia podsumowują nienawiścią. Ciekawe jak ktoś by okradł ich dom, to odstąpiliby od oskarżenia i skazania sprawcy? A gdyby prowadzili firmę i zauważyli, że pracownicy defraudują pieniądze albo są niekompetentni i działają na szkodę firmy, to by ich zwolnili i złożyli zawiadomienie do prokuratury, czy wypłacili im nagrody pieniężne?

Czujecie już zapach świąt?

Bez znieczulenia…

I bez ściemy i czarowania.

Dasz radę, znowu wystawisz mu język. Powiedziała ta, która dobrze mnie zna i wie, że nie lubię zaklinania rzeczywistości, że zawsze stawiam czoło prawdzie, że nie mamię się nadzieją, że oto nagle wyniki się zmienią. Zresztą pierwszą wznowę wznowy wyczułam intuicyjnie, kiedy TK było dobre, ale p. doktor z poradni mi zaufała i wysłała na PET, a ten już swoim bystrym okiem wykrył, że miałam rację. A nic mi nie dolegało przecież. Teraz mam całe spektrum dolegliwości…

Zostałam pięknie z dużą uważnością zaopiekowana podczas badania. Nie wiem, co te moje Młodsze Dziecka wymyśliły, ale nie potraktowano mnie żadnym gazem, tylko anestezjolożka zwyczajnie mnie uśpiła, najpierw próbując się wkłuć trzy razy w prawą rękę, aż poprosiłam, żeby spróbowała w lewą. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana nie ma badania, a tak serio, to zwyczajnie nie chciałam tego przeciągać, przecież ktoś tam za mną czekał w kolejce i się denerwował. Wkłuła się w dłoń i odpłynęłam. Śniło mi się, że kłócę się o Pinokia albo z Pinokiem, dokładnie nie wiem, bo zostałam wybudzona, acz z uśmiechem na twarzy, bo mnie ten sen rozbawił. Znalazłam się w przytulnym pokoju z toaletą, jeszcze chwilę poleżałam, potem przyszła pielęgniarka i pomogła mi przejść na wygodną kanapę, zapytawszy się, czy zawołać osobę towarzyszącą, na co odpowiedziałam jej, że nie, niech sobie chłopaki (OM i syna) pogadają. Po chwili przyszła do mnie pani doktor z informacją, że i owszem, i że wzięła dużo wycinków, żeby patolog miał na czym pracować i określił czy to wszczepy podstawowej choroby, czy jednak całkiem nowy skorupiak. Powiedziała, że szeroko opisała z adnotacją pilne, ale teraz są święta, więc mam dzwonić po (syna będzie ich nagabywał) i się dowiadywać. Lekarz, który ma to badać pracuje w ZCO i jest bardzo dobrym patologiem. Dziecka, kiedy dowiedziały się, że na wynik czeka się od 2-8 tyg, (Tata na kolono czekał 5 tyg,) to powiedziały, że będą naciskać. Bo całe to badanie zawdzięczam Dzieciom Młodszym, ja nie wykonałam żadnego telefonu, tylko przyjechałam na umówioną wizytę, a po wizycie opuściłam z OM i syną przychodnię, gdzie na parkingu czekały Ata z Misieńką. Taką miałam obstawę :))

Nie planowaliśmy zostawać w DM, bo Dziecka Młodsze wybierały się na urodziny, a OM wieczór już miał dużo wcześniej umówiony, więc jeszcze razem pojechaliśmy pod kamienicę dzieci, żeby syna wniósł ciężki i duży prezent Misieńki od nas pod choinkę, bo tak się umówiliśmy, że dostarczymy wcześniej. Pobyliśmy jeszcze chwilę z Misią, czekając, aż jej tata wróci i rozjechaliśmy się każdy do własnego celu.

Wiedziałam, że jakiś czas mam jeszcze nie jeść i nie pić, więc postanowiliśmy coś przekąsić dopiero w ŚM, zmieniając trasę powrotu. Nie wzięłam ze sobą ani jednej butelki wody i myślałam, że umrę z pragnienia, szczególnie że w buzi miałam posmak…siarki. Nie wiem dlaczego. W restauracji od razu zamówiłam sobie 0,7l. Codziennie już patrzeć na wodę nie mogę, a nagle rzuciłam się na nią, jakbym nie piła przynajmniej z dwa dni.

Nie bardzo wiedziałam, co mi nie zaszkodzi, bo przecież żołądek podrażniony po badaniu, choć w ogóle nie odczuwałam żadnego dyskomfortu, Zamówiłam rosół z kury z domowy makronem, a OM rosół wołowy z pierożkami z mięsem wieprzowowo-wołowym. I zamiast drugiego dania przystawki, bo w sumie to głodu nie czułam, ale w domu nie miałam zamiaru nic pichcić, tylko zanurkować pod koc i spać, budzić się i dalej spać 😉

Z moim apetytem to jest tak (mam lek na apetyt, bo Rodzinna zaniepokojona rzyganiem od razu mi wypisała, ale jeszcze go nie użyłam), że mój rosół dojadł OM i ostatniego kalmara też…Wszystko było pyszne. Choć to nie były najlepsze na świecie kalmary w tempurze, bo najlepsze jadłam w Mississauga, ale może dlatego, że ogólnie jedzenie nie sprawia mi ostatnio przyjemności takiej, jak zawsze.

*

Bardzo mi się podoba (wzrusza) akcja oddawania krwi za choinkę. Podobno to już kolejny rok Lasy Państwowe sponsorują tę inicjatywę. A wczoraj byłam zdziwiona, że jedna stacja z paliw handlowała choinkami w doniczce. Choinki są wszędzie.

Z Pałacu Prezydenckiego wyleciała pierwsza jaskółka (nieczyniąca wiosny), czyli podpisana ustawa o finansowaniu in vitro. PAD nie ugiął się prośbom i naciskom KK. A Bielan znów powraca na łono PISu. Razem z Mejzą. Ot, prezes lubi mieć pod swoimi skrzydłami najgorsze mendy ludzkie.

To nie jest do obronienia!…

Kiedy w Brukseli nasz Premier wraz z szefową KE ogłaszali, że Polska w końcu (po dwóch latach) złożyła pierwszy wniosek o środki z KPO , i że zaliczka pierwszej transzy ma być wypłacona jak najszybciej, czyli jeszcze w tym roku, to w tym samym czasie wciąż jeszcze TVPis info, pokazywało Tuska z Putinem. Litości! Wy wszyscy zwolennicy i obrońcy tej telewizji, prawości i wolności słowa, rzetelnej informacji jak mówią funkcjonariusze nominowani tam na dziennikarzy, naprawdę chcecie takiej prafdy? Nie chcieliście zobaczyć na żywo jak te Tuskowe wilcze oczy omamiły Ursulę, pod którą zmiękły kolana i zgodziła się wypłacić zaliczkę w całości i jak najszybciej? Aaaa pewnie napawaliście się w tym czasie garstką starych ludzi, którzy wczoraj lżyli Tuska i nowy rząd pod gmachem telewizji, bo to jest wasza prafda i tym się karmicie.

Nowy minister sprawiedliwości poinformował, że prokurator krajowy (człowiek zera, przypominam) oznajmił, że do wniosku oskarżenia Brauna za przestępstwo dokonane w Sejmie, dołączy jeszcze zniszczenie choinki w sądzie i to, co zrobił w Niemieckim Instytucie oraz też inne, bo było tego wiele. Nasuwa się pytanie, dlaczego prokuratura i Marszałek poprzedniej kadencji dawali ciche przyzwolenie na wybryki Brauna, który zwyczajnie czuł się bezkarny, bo kary pieniężne, kiedy w sieci od razu uruchamiano zbiórki dla niego, to było tylko pudrowanie problemu. Ale co się dziwić, jeśli rząd pisu wspierał zawsze faszystów, ksenofobów, etc…

Nowa ministra edukacji zapowiedziała jedną godzinę religii w szkole, bez ocen na świadectwie. To dobry krok. Trzeba wziąć pod uwagę rzeszę zatrudnionych katechetek i katechetów i powoli, acz skutecznie wygaszać ich finansowanie przez samorządy, o ile nie będzie innej woli. Większość z nas chodziła na religię do salek przy kościele, bezpłatnie, gdy kraj był pod rządami komuny i KK jakoś z tego powodu nie popadł w ubóstwo. Nie czarujmy się, teraz również nie popadnie. No i Barbara N. zwolniła głupią Baśkę! W Małopolsce zaświeciło słońce! Now(y)a kurator zostanie wyłowion(y)a za sprawą konkursu rządowego. Koniec pogardy i dominacji ideologii nawiedzonej Baśki.

Uwierzcie, nie da się obronić tej obłudy, tej pogardy, tej niekompetencji, która rozpanoszyła się przez 8 lat po naszym kraju. Tej jedynej słusznej narzucanej ideologii.

A tak w ogóle chciałabym zobaczyć minę wyznawców pisu na słowa Mastalerka (ministra PADa), który jasno odżegnał się od słów prezesa o agencie niemieckim, podkreślając, że to nie jest prawda i popełniono błąd polityczny, jak również błędem było oskarżanie Marszałka Hołownię o to, co zrobił Braun w Sejmie. Już widzę te okrzyki: zdrada!, zdrada!, zdrada!… :DDDD

*

Nawet u mnie na chwilę zaświeciło słońce w tym szarym dniu. Idą święta, ale mam wrażenie, że gdzieś obok. Choć wczoraj byłam razem z OM w sklepie, to znaczy on był, bo ja byłam w łóżku, ale przez facetime wybierałam produkty na prezent dla naszych gospodarzy wigilijnej kolacji przy pomocy również ekspedientki, która to wszystko pięknie zapakowała. Mam w planach w niedzielę ustrojenie choinki, która wciąż stoi na tarasie. LP była na cmentarzu, ogarnęła grób Mam. Dobrze mieć wokół siebie dobrych uczynnych ludzi.

Ważna symbolika…

To jak został przywitany nowy Premier w Brukseli, jest mocno symboliczne. Przywódcy wielu krajów witali go serdecznie z uśmiechem, z szacunkiem. Również zagraniczni dziennikarze. Z ogromną przyjemnością się na to patrzyło. Tusk jest politykiem wielkiego formatu. Europejskim. I nic to nie zmieni, nawet bredzenie starego dziadygi o agencie niemieckim. Dziadyga ma kompleksy jak wielu naszych rodaków. Dlatego wrzeszczą o patriotyzmie i suwerennej Polsce bez Unii- patrioci-idioci.

Za komuny tęskno spoglądaliśmy na zachód. Ja go liznęłam, mieszkając przy zachodniej granicy, choć wtedy graniczyliśmy z NRD. Byłam w NRF, byłam we Włoszech, miałam w Kanadzie rodzinę i przyjaciół. Sama miałam okazję zostać w Austrii, rodzina z Kanady czekała, by mnie ściągnąć… Pamiętam tę ogromną radość z przystąpienia Polski do Unii. Potem z przystąpienia do strefy Schengen. Poczułam się pełnoprawną Europejką! Wolną obywatelką.

Wracając do naszego Premiera, to dzięki niemu Polska zawdzięczała swoją pozycję w Unii. Była szanowana i podziwiana. Czy to jak stał na czele naszego rządu, czy potem gdy piastował przez pięć lat stanowisko przewodniczącego RE. Przynajmniej na początku, bo potem rządy w kraju nad Wisłą przejęła struktura mafijna niekompetentnych nieudaczników, zakompleksionych, ale pazernych na władzę i kasę. Trzymanych pod brudnym butem prezesa, który nigdy nie pogodził się z tym, że wysłał brata na śmierć… Ta obsesyjna nienawiść utkana z kompleksów wobec Tuska, wychodzi z dziadygi każdym porem. Ludzie to podczas kampanii dostrzegli. Zobaczyli, że stary dziad ma do zaoferowania tylko pogardę i nienawiść. Ona pada na podatny grunt. Dobrze to widać na prawicowych blogach.

Tak. Ja wciąż się dziwię. Nie temu, że wciąż murem za Pisem. Pogodziłam się z tym, że są wśród nas tacy, co z uczciwością, przyzwoitością są na bakier i wyznają inne wartości. Po prostu ich nie szanuję, ale toleruję. Nie znam ich osobiście, ale to jakich słów używają, co wypisują, wobec swych adwersarzy i politycznych przeciwników obnaża, jakich wartości nie wyznają i jak nam daleko nie po drodze. Nie mam też siły tłumaczyć i odpierać ataki z drugiej strony, tak kuriozalne, że aż mi ręce opadają. Bo ileż razy można? Stąd pojawia się u mnie szydera. Przyznaję, wyrozumiałość na braki intelektu się u mnie skurczyła. Sama go mam nie za dużo, ale jak czegoś nie rozumiem, to zapytam, a nie stawiam tezę. A przynajmniej mi się tak wydaje ;pp

Przy okazji skandalicznego wybryku w Sejmie, zauważyłam, że fanatycy/zwolennicy pisu nie potrafią nawet czegoś takiego dosadnie skrytykować, tylko dlatego, że Marszałkiem nie jest już Witek, a premierem Pinokio. Z drugiej strony nie powinno mnie to dziwić, bo taka jest ich filozofia pojęć dobra i zła. Całe życie wierzyłam w rozum i naukę.

Nie ma dla mnie znaczenia, że według mnie Sejm to nie miejsce na żadne uroczystości religijne. Ani nasza wspólna i obecna historia Żydów. Ani prześladowania chrześcijan w świecie. Czy happeningi uważane za zbezczeszczenie symboli religijnych. Nic z tego nie obraża moich uczuć religijnych, bo nie jestem religijna. Wyznaję w życiu jedną zasadę, którą wpoili moim rodzicom ich rodzice, a oni mnie: kochaj swoje, szanuj cudze. Ta zasada bardzo się przydaje, gdy jest się z mieszanej rodziny, z dwóch narodów, których wspólna historia jest mocno skomplikowana. Ale gdy słyszałam i czytałam o UPA, to już wiedziałam, że wujek, brat babci walczył z wojskiem Andersa przeciwko Niemcom. A dom moich dziadków i mojego Taty i jego młodszego brata spalili Polacy.

Głupoty szanować nie potrafię. Dlatego dziwię się, że tak bogobojni katolicy nie potrafią potępić tego, co zrobił faszysta z konfy.

*

Walczę nie wiem z czym i mam zamiar nie polec do soboty. Odstawiłam piguły. Trudno, nie mam siły na rzyganie, a one w dużej mierze przyczyniają się do tego, że przez większość czasu jest mi niedobrze. Kręgosłup na kilka dni mi odpuścił, ale wczoraj ból pleców, głowy. Wystraszyłam się, że może mi ciśnienie skoczyło, ale nie przekroczyło 100, a dolne 70, więc o 16 wypiłam kawę, uprzednio jednak ratowałam się paracetamolem. Leczę się kołderką i sokiem z cebuli, czosnku i miodu. Po gastroskopii rozważę powrót do piguł. Ale to jest taki etap chorowania, że stawiam na własny komfort. I tyle.

Ps. AgaT piszę, bo nie chcę byś się martwiła, wczoraj synowa mnie zapewniła, bo dostała wytyczne dla mnie od lekarza, jak mam się przygotować, że cytuję: człowiek jest nieświadomy podczas badania.