Zwyczajne życie…

Pośpiech.  Wewnętrzny i zewnętrzny- towarzysz wielu.   Chroniczny brak czasu na wszystko, bo czeka  tysiące spraw do załatwienia. 

Byle nie wypaść z gry, nie zaprzepaścić awansu, zawodowego rozwoju. Kredyt, chęć posiadania coraz więcej, popycha do przodu.  Zatrzymanie się choć na chwilę, powoduje cofanie się.
Myśl, że świat się zawali, gdy odpuszczą, świdruje w wielu głowach.  Więc stają na niej przez kilkanaście godzin na dobę, żeby sprostać wszystkim zadaniom, jakie im niesie życie, jakie sami sobie  przed sobą stawiają.
Właścicielka firmy. Jedno dziecko. Brak czasu na drugie. Przyznaje, że to przez pracę. Pogodzona, choć nie do końca, bo z żalem i zazdrością patrzy, jak kolejna pracownica odchodzi na macierzyńskie.
Własna firma, odpowiedzialne stanowisko, strach przed utratą pracy-   potrafią  pochłonąć cały czas, czas przeznaczony dla przyjaciół, dla rodziny, dla siebie. Wysysają   wszystkie siły. O realizacji własnych pasji już nie ma mowy.
Ile tak żyje kobiet, ilu mężczyzn?  Rodzin?
 W ciągłym zagonieniu, a obok nich płynie zwyczajne życie.
Więc czy warto non stop stawać na głowie i odbierać sobie możliwość doświadczenia szczęścia i bliskości, które jest tu i teraz? Które nas woła. 
Niech każdy  sobie  sam odpowie.

Weselnie…

W weekend się weseliłam, mimo że nasi przegrali.  Ale jak tu się nie weselić na weselu?

No nie da się 😉
A już na weselu tak wyjątkowej pary, to jest po prostu niemożliwe.
Oboje po przejściach i z bagażem doświadczeń. Złych i dobrych.
Mimo przykrych doświadczeń potrafili odnaleźć siebie i jeszcze raz zaufać miłości i instytucji małżeństwa.
Gdzie tu wyjątkowość?
Dobre pytanie, na które musiałabym długo odpowiadać.
Więc napiszę tylko jedno: mimo zdrady, porzucenia, depresji itp…wśród gości weselnych była rodzina byłego męża, a byli teściowie  występowali w charakterze rodziców. I nie były to występy jednorazowe, bo tak ich traktuje na co dzień. A oni traktują ją jak własną córkę.  Obecny mąż akceptuje to w pełni, więc nie raz siedział z byłym przy jednym stole.
Można tak ?
Można.
Choć nie zawsze się udaje. Nie zawsze jest taka potrzeba.
Ale cudownie patrzeć, że ktoś tak potrafi.
Ja patrzę i podziwiam 🙂
******
Od Onetu dostałam @, że już więcej blog znikać nie będzie, ale żeby tak własnie było, to wszelkie ustawienia, notki będą  pokazywać się  z lekkim opóźnieniem. Się zobaczy, bo licznik jak stoi już drugi tydzień tak stoi 😉 Ale jeśli to ma być tylko ta jedna usterka, to niech się nie kręci, oby blog funkcjonował 🙂

Poniedziałek niebiesko-żółty, wtorek biało-czerwony ;)

Z czym Wam się kojarzy połączenie koloru niebieskiego z żółtym?
Bo mnie od lat z jednym: niebem i łanem zbóż.
Ale nie tylko, bo to zestawienie kolorów jest tłem mojej drugiej tożsamości.

Niebiesko- żółci.

Wczoraj na stadionie  olimpijskim w Kijowie- mieście, o którym marzę by go zobaczyć- trudno było ujrzeć inny kolor, niż te dwa 😉 
Ukraina- Szwecja.
Mecz pełen emocji, fantastycznej gry obu zespołów.
Oraz mojego zdartego gardła 😉
Ech ten cudowny Szewczenko! Ktoś o tak znanym  nazwisku ( Taras Szewczenko- malarz i poeta oraz działacz społeczny) nie mógł przecież rozczarować.
No i stał się bohaterem!
Wiadomo, którym niebiesko-żółtym kibicowałam. Ale Szwedzi też mi zaimponowali i zdominowali mój cały wczorajszy dzień. Książka i film. No i mecz.
Dobre widowisko!
A dziś biało-czerwoni.
Obym się nie rozczarowała. I nie wynikiem. Ale grą.
Z równym zaangażowaniem będę kibicowała.
Ale nie tylko Euro dostarcza mi emocji.
Właśnie pożegnałam serwisanta od lodówki.  Naprawa polega na wyłączeniu lodówki na 48godzin, ponownym włączeniu oraz obserwowaniu, co się z nią będzie działo w ciągu 2 tygodni. I na ponownym wezwaniu serwisanta. Bo na 90% ona sama  się naprawi, ale  tylko na 30% naprawi się skutecznie.
A teraz pan nie stwierdzi czy coś jej jest, czy też nie, mimo że  w obu komorach  nie ma odpowiednich temperatur.
Rozumiecie coś z tego?
Ja zrozumiałam tyle, że po włączeniu może działać, ale po kilku dniach może znowu przestać działać.  A serwisant wróżką nie jest.
Awarię spowodował brak w dostawie prądu.  Na inteligentną lodówkę typu NO FROST, takie wyłączenia i włączenia źle działają.
I tyle  w temacie.
Idę zaparzyć sobie melisę.
Przyda dziś się.
W końcu jeszcze mecz przede mną 😉

 

W złudnej sukience…

 Od kilkunastu dni towarzyszy mi wrażenie kurczącego się czasu. Schyłku, a nie początku. I nie jest to związane  bezpośrednio z pogodą, która przypomina schyłek lata, a nie jego początek. 

Myśl, żmuszę szybciej, mocniej, częściej, świdruje w mojej głowie i… napędza. A mimo to potrafię się zawiesić. Zniknąć…w sobie.
Dziwnie mi. Mało kolorowo, choć otaczam się soczystą, smakowitą i pachnącą czerwienią. Czerpię z niej radość garściami. Chwilami.
Zatapiam się w lekturze i świat wokół znika. Nie do końca, bo myśli czasem się wkradają i sieją niepokój. 
 
Wypowiedziane słowa strąciły moją latami budowaną równowagę.  Nic czego bym nie wiedziała. Nie powinny mieć żadnego wpływu.
A jednak…
Niedopowiedzenie pozostawia nadzieję, potwierdzenie zamyka przed nią drzwi, ubiera w złudną sukienkę…
 
 
Trzymając w ramionach Pyziolka i całując jego polisie – mam poczucie wygranej, niezależnie od tego, co przede mną…
 
U Was tez tak ch…lernie zimno było????
Mam alergię na skarpetki w czerwcu!!!!!!!!!!!!!!