Pośpiech. Wewnętrzny i zewnętrzny- towarzysz wielu. Chroniczny brak czasu na wszystko, bo czeka tysiące spraw do załatwienia.
Byle nie wypaść z gry, nie zaprzepaścić awansu, zawodowego rozwoju. Kredyt, chęć posiadania coraz więcej, popycha do przodu. Zatrzymanie się choć na chwilę, powoduje cofanie się.
Myśl, że świat się zawali, gdy odpuszczą, świdruje w wielu głowach. Więc stają na niej przez kilkanaście godzin na dobę, żeby sprostać wszystkim zadaniom, jakie im niesie życie, jakie sami sobie przed sobą stawiają.
Właścicielka firmy. Jedno dziecko. Brak czasu na drugie. Przyznaje, że to przez pracę. Pogodzona, choć nie do końca, bo z żalem i zazdrością patrzy, jak kolejna pracownica odchodzi na macierzyńskie.
Własna firma, odpowiedzialne stanowisko, strach przed utratą pracy- potrafią pochłonąć cały czas, czas przeznaczony dla przyjaciół, dla rodziny, dla siebie. Wysysają wszystkie siły. O realizacji własnych pasji już nie ma mowy.
Ile tak żyje kobiet, ilu mężczyzn? Rodzin?
W ciągłym zagonieniu, a obok nich płynie zwyczajne życie.
Więc czy warto non stop stawać na głowie i odbierać sobie możliwość doświadczenia szczęścia i bliskości, które jest tu i teraz? Które nas woła.
Niech każdy sobie sam odpowie.