Ja to nawet poleżeć spokojnie w chorobie nie mogę. W szpitalu.
Dzwonię (wczoraj) do Mam, że jak będzie do mnie jechać z zupą, to niech przy okazji weźmie 2 paczki dużej kawy sypanej. Dla mojej Kuchennej i Salowej, które -do rany przyłóż- obsługiwały mnie jak księżniczkę: zaparzały miętę, donosiły same z kuchni, interesowały się, czy coś mi potrzeba…Nawet odpracowałam tę ich uprzejmość, zatrudniając się do składania worków; ale to sama przyjemność, bo czas zleciał, a ja sobie wesoło pogadałam. Od razu przypomniało mnie się, jak mając 11 lat znalazłam się planowo w szpitalu, na wyjęcie druta ze szczęki, który pozostawiony specjalnie, przysparzał tylko kłopotów- naciek i ropiejąca blizna. Mając 9 lat, huśtawka uderzyła mnie w brodę i prawie dwa miesiące (dwie operacje) spędziłam w szpitalu, a potem jeszcze miesiąc w domu. I wtedy, za drugim razem leżałam z panią (tak, tak nie na oddziale dziecięcym) z wyciętym językiem. Nikt się nie przejmował tym, co taka mała dziewczynka przeżywa, ale z drugiej strony była to jedna z lekcji życia. I wtedy, żeby zabić czas, chodziłam do pielęgniarek i składałam im gaziki 🙂 No, a teraz worki w kolorze blue, nie wiem tylko na jakie odpady ;). Ale! Do rzeczy…
Dzwonię do Mam i słyszę: dobrze, dobrze, ale muszę się rozłączyć, bo coś się stało…I się rozłączyła. Dzwonię do Miśka, bo już myślami jestem, że coś z Tatą…Nic nie wie. Minął jakiś czas, przyszła do mnie PT, i gdy wyszłyśmy na dwór ( tak, tak, po raz pierwszy od 10 dni :)), to dzwoni telefon a na wyświetlaczu numer Mam; jednak to nie mama, tylko pracownica Taty próbuje mi coś wyjaśnić, a ja tylko słyszę: CBŚ, policja, bank, hakerzy. Się zdenerwowałam, szczególnie że trajkotała tak, jakby nie do mnie mówiła, tylko do kogoś obok, i w pewnym momencie się rozłączyła. PT szybko zadzwoniła do drugiej Dziewczyny – nasza wspólna znajoma, która pracuje w firmie Taty i Mam- i ta nam coś nie coś wyjaśniła:
Mam dostała telefon, nie „na Wnuczka” ale na CBŚ i akcję hakerską. Tknęło ją, jak facet kazał się ubierać i lecieć do banku, na co Mam rezolutnie, że nigdzie nie pójdzie, i prosi o identyfikację. Facet podał jej jakiś numer i prosił, żeby się nie rozłączała, tylko zadzwoniła od razu z aparatu pod 997- a tu oczywiście- stara sztuczka- pani potwierdziła tożsamość. Mam trochę zwątpiła, ale zamiast do banku poleciała do biura i uruchomiła Dziewczyny i Miśka, bo do Taty dodzwonić się nie mogła; nikt nie wiedział, że wtedy „wyłudzacze”równocześnie dzwonili i do niego, w jednym celu. Ha! I tu mój Tata, skołowany paragrafami dał się wyprowadzić w pole i pojechał do banku. Ale! Hi, hi pomylił banki, i pani w okienku poinformowała go, że nie ma u nich konta. Oczywiście cała akcja trwała na telefonie z „wyłudzaczami”. Kiedy Mam z Dziewczyną z biura i Misiek podjechali do banku, zobaczyli auto taty, i zaczęli go szukać. Dziewczyna cały czas pilnowała auta i drzwi bankowych; Misiek z Mam w tym czasie pojechali na policję. Kiedy Tata wyszedł z banku- na szczęście nic nie wypłacił, bo zapomniał pieczątki z auta- Pracownica go przechwyciła i nakreśliła, co się tak naprawę dzieje. Słuchajcie! Ręce mi opadają!!! Jak można starego wygę tak skołować, żeby chciał wypłacić kasę na czyjeś żądanie przez telefon? Oczywiście wszystko skończyło się na Policji- tej prawdziwej. Choć, szczerze mówiąc, Misiek musiał zażądać, by przyjęli zgłoszenie, bo mają takich przypadków na pęczki.
A teraz Mam się będzie wyżywać na tacie, jaka to ona jest od niego bardziej rozgarnięta 😀 I słusznie! Z drugiej strony- pewnie kiedyś o tym wspominałam- Tata powinien być uczulony na takie „akcje”, szczególnie że już przeżył napaść pod bankiem z pistoletem przystawionym do głowy.
A ja się muszę dowiedzieć, ile Tata nie stracił na tym, to może mi pożyczy na nowe autko. Bo wiecie co- niedawno OM wziął mnie do salonu i spodobał mi się Nissan Juke- czarno- żółty. Chyba się starzeję 😉 Z drugiej strony: jak nie teraz to kiedy ???;P
Siedzę i czekam na wypis. Kręgosłup mnie się wyrywa, a mnie łzy ciekną- tak boli. Mam dość. Wszak nie z nim mam największy problem.
Podobno na kurki i prawdziwki jest wysyp. A za mną już chodzi sushi. Tak sobie wirtualnie jem…;)
Miłego weekendu 🙂
P.S.
Masko, a Jarmark Jakubowy to już był?