Złapać oddech…

…tylko jak to zrobić? Właściwie to powinnam napisać: jak złapać oddech, by nie nabawić się zadyszki? Właściwie to wiem…wystarczy chcieć zwolnić, ale gdy uruchomiona została moja przypadłości, że to ja najlepiej, a jeśli nie ja, to przynajmniej przypilnuję…Ech…No i kółko się zamyka, czyli chroniczny brak czasu się odzywa. Trening mam niezły, zahartowana jestem, więc w miarę mój oddech jeszcze normalny;)…Ale nawet w tej chwili siedzę tu jak na szpilkach, wiedząc, że już na mnie czekają i czas w drogę…Znowu mam do czynienia z fachowcami, a przy moim pechu projekt, który miał być skończony tuż przed świętami, będzie…po…

A właśnie święta…no cóż…głowa zafarbowana, w wazonie wierzba cudnie przystrojona, a przed domem wkopana płacząca ze ślicznymi kotkami…To by było na tyle. Hmmm… chciałoby się więcej…ale nie zanosi się…

Wam moi KOCHANI, jakbym wciąż łapała ten oddech i nie trafiła tu z życzeniami, już teraz je składam.
Niech będą cudnie słoneczne i ciepłe, nawet jeśli za oknami wiosny nie będzie. Takie, jakie sobie wymarzycie :)))***

A ja sobie życzę, bym  mogła  osobiście złożyć życzenia na Waszych blogach:)

Wierzę, że już niedługo spasuję, zwolnię i będę tu i u Was częściej. A teraz buziak przeogromny :*