Jak zapewne u większości z was, mnie też dni się zlewają i sączą się monotonnym ciurkiem jak woda z nieszczelnego kranu, bez fajerwerków, gdyż w strukturze dnia nie ma jakichś znaczących wyrw, więc wprawdzie zauważam, że to już dzień bądź noc, ale jaki konkretnie, ni chu, chu…steczki. Dlatego głos Oskarowej, który usłyszałam, odbierając numer niezapisany w kontaktach, wprawił mnie w stupor… Jesteś tam? Jestem tu, a nie tam (tam, czyli w domu) pomyślałam automatycznie, żeby nie napisać idiotycznie, bo co to za różnica, jak wynik aktualnej morfologii i tak miałam podać telefonicznie. Uzyskałam też informację, że po majowej wizycie jak wynik potraktowania mnie wiązką napromieniowania będzie przyzwoity tudzież moich krwinek, to wydadzą mi trzy opakowania piguł- do następnego TK- ale będę musiała co 4 tygodnie robić morfologię i dzwonić do nich, aby podać wynik owego badania. Logiczne, bo skąd mają wiedzieć, że oto właśnie piguły- w zwolnionym tempie, ale jednak- mnie nie zabijają przy okazji trzymania skorupiaka w ryzach. Sama bym się nie domyśliła, bo we mnie tyle silnej woli, że potrafię funkcjonować jako ten żywy trup, co już niejednokrotnie udowodniłam.
Niby nic takiego- wyjście do pobliskiej prywatnej przychodni, którą poleciły mi Dziecka Młodsze, mające tam wykupiony abonament- a zasnąć nie mogłam, wsłuchując się w odgłosy kropel deszczu padających na zaokienny parapet. Niewyspana, w dżdżysty dzień, pomaszerowałam upuścić krew, wiedząc, że zastanę tam profesjonalny personel i zostaną zachowane wszelkie reżimowe standardy. I tak było. Jedyny mankament, że wyniku nie mogę otrzymać internetowo (mogą tylko osoby z abonamentem), więc upoważniłam syna. Tylko i wyłącznie z tego powodu, że poruszanie się w maseczce to dla mnie katorga. Oddycham ustami, a wtedy szkła od razu zaparowane…sapię jak stary parowóz, i zwyczajnie płakać mi się chce, że ze mnie taki słabeusz. Przecież w lesie pokonałam 5 kilometrów, owszem, odpoczywając na pniaku, ale jednak, a w miejskiej dżungli, w masce na twarzy, po kilku krokach robi mi się słabo. Ba! Od razu łapie mnie permanentny kaszel, którego nie powstydziłby się rasowy gruźlik.
W nagrodę w mieszkaniu czekały na mnie smakołyki przywiezione przez OM, z którym widziałam się tylko pięć sekund… ech…
Majowe wybory olewam, co postanowiłam już słuszny czas temu. Tylko zżera mnie ciekawość, gdzie zostanie dostarczona koperta, mając samej dylemat, jaki adres do kontaktu podać w przychodni. W takiej sytuacji jak ja są setki tysięcy ludzi. I nie rozumiem tych kandydatów opozycji, którzy wciąż nawiązują do mobilizacji. Jeśli wybory majowe się odbędą, niezależnie w którym z trzech terminów, to żebym mogła zagłosować, to pewnie musiałabym wrócić do domu, a potem odstać w kolejce do skrzynki odbiorczej… Zbyt duże poświęcenie dla legitymizacji czegoś, co wyborami nie będzie. A pohukiwanie albo kaznodziejstwo nie robi na mnie wrażenia. Nie zachęca, a wręcz przeciwnie- zniechęca do kandydatów.
Nie rozumiem też rządzących, ale to stan permanentny, więc tu akurat zaskoczenia nie ma. Od 4 maja mają ruszyć galerie handlowe, hotele, od 6 żłobki i przedszkola, a ludzie, którzy na co dzień mieszkają w Polsce, ale pracują u naszych zachodnich bądź południowych sąsiadów, nie mogą przekraczać swobodnie granicy bez odbycia dwutygodniowej kwarantanny. Dla mnie to tak absurdalny zakaz/nakaz. bardziej niż ten wcześniejszy o wstępie do lasu. Czy nie mogłyby takie osoby dostać stałej przepustki? Przecież nikt w kraju po powrocie z pracy (tak, tak są tacy, co pracują normalnie, a nie zdalnie) nie odbywa kwarantanny, więc dlaczego muszą to robić przygranicznicy (stworzyłam sobie słowo ;p)?
Jakiś czas temu odezwała się Ira, która sprzątała mieszkania w DM przed wyjazdem na Ukrainę, ale że po powrocie mieszka teraz w innej miejscowości, to nie za bardzo mogła przyjechać, więc sama wzięłam się za porządki. Kiedy ponownie się odezwała, to mimo iż tak naprawdę ogarnęłam sama, to stwierdziłam, że zawsze się coś znajdzie plus mycie okien. I to była dobra decyzja, bo oboje z mężem nie mają pracy; ludzie siedzą w domach to i sami robią remonty i sami sprzątają. OM zadzwonił do swojej fryzjerki, dowiedzieć się, czy przyjmuje, bo się zorientował, iż nikt z tych, których spotyka, nie wygląda, jakby właśnie wrócił z półrocznego pobytu na bezludnej wysypie, i zrobił to nie tylko z samej ciekawości, ale też z troski, czy nie pracując, nie potrzebuje jakiejś pomocy, choćby przez wykup karnetów, żeby wspomóc ją na ten czas. Pani podziękowała, mówiąc, że mąż dobrze zarabia, więc ona nie musi schodzić do podziemia, zresztą nie zrobiłaby tego, mając w rodzinie osobę chorą onkologiczne, ale bardzo jest jej miło, i jak tylko otworzy zakład, to zadzwoni do OM i obsłuży go w pierwszej kolejności. Miłe.
Popadało. Mało. Ale i tak cieszy. Majówka ma być mokra, co absolutnie mnie nie martwi, wręcz przeciwnie. Niech leje!
Uśmiechu dla Was 🙂
P.S. W środę było ponad 400 wykrytych zakażeń, to nijak nie ma się do stwierdzenia, że mamy sytuację ustabilizowaną, szczególnie że minister wciąż twierdzi, że szczyt mamy przed sobą, więc skąd to nagłe poluzowanie? Zapowiedzi wcześniej były zupełnie inne. Pusta kasa jak nic… PKB poleciało na łeb i szyję… a oszczędności brak, mimo prosperity, którą się chwalili rządzący, i tych miliardów z vat-u… więc jest nacisk na ministra zdrowia. I dla jasności, znam mechanizmy gospodarki, i nie znam się na pandemii, żeby twierdzić kategorycznie, że to za wcześnie na ten przykład. Bo uważam, że trzeba pozwolić ludziom wrócić do swoich biznesów przy jednoczesnych mocno wyśrubowanych sanitarnych obostrzeniach. Ale! Może dopiero, kiedy liczba zakażeń dziennych wyraźnie zacznie spadać. Dlatego nie rozumiem, dlaczego nagle to, co było w trzecim etapie, znalazło się w drugim… Jakie dane o pandemii w kraju o tym zadecydowały. To mnie ciekawi.
Gdzie wyruszacie na majówkę? Serio się pytam.
dopisek:
tak, wiem, że i tak już przydługo, ale gdyby kogoś zastanawiało dla czego w woj. lubuskim jest tak mało wykrytych zachorowań…
To treść z pisma wojewódzkiej stacji epistemologicznej rozesłana do szpitali: LPWIS informuje, że z dniem 21. 04 br. przepustowość laboratoryjnej diagnostyki wirusa SARS- Co V-2 zmniejszyła się do 80 próbek dziennie w ciągu doby. Zmniejszenie przepustowości związane jest z brakiem dostępności na rynku niezbędnych do badań zestawów do izolacji automatycznej wirusa.