Mija kolejnych 12 miesięcy naszego życia. Przeminęły jak każde poprzednie, w chorobie i zdrowiu, w radości i smutku, z sukcesem i porażką, z uśmiechem i łzami. Niektórzy z nas z ulgą żegnają stary rok i z nadzieją patrzą w przyszły. Inni wręcz przeciwnie, boją się, że nadchodzący może być gorszy. A każdy z nas chciałby by ten nadchodzący rok był po prostu szczęśliwy. Tylko to szczęście dla każdego z nas jest czymś innym. Choć definicje szczęścia mniej więcej znamy, to każdy ma jego swoją własną wersję. Bo ona jest zależna od momentu, w jakim właśnie jesteśmy, w którym kierunku zmierzamy i czy możemy trzymając się za ręce, przejrzeć się w czyichś oczach.
Miesiąc: Grudzień 2010
PANI luksusowa…
Towarzyszy mi od lat. Całe moje dorosłe życie. I choć czasem kupuję inne magazyny, to PANI jestem wierna. Wprawdzie nie czuję się kobietą luksusową, no może tylko czasami, a ten magazyn należy do pism luksusowych. Wiedząc to, nie denerwują mnie sesje mody, na których modelki noszą ubrania często nienadające się na ulicę, a jeśli nawet, to i tak są to rzeczy zbyt drogie. Nie wkurzam się, że na stronach czasopisma znajduję buty od Alaia, które kosztują 7900zł, bo nawet gdyby kosztowały 200zł to bym ich nie kupiła. Ale popatrzeć sobie mogę. Ani to, że w dziale urody polecane są tylko kosmetyki z górnej półki. Luksus zobowiązuje. Na szczęście luksusowe są również publikowane artykuły i nimi się najbardziej zachwycam. Rozmową, reportażem, poradą, recenzją – po prostu słowem. Z tego powodu co miesiąc sięgam po ten magazyn, niezmiennie od lat. Jednak jest coś, co mnie denerwuje już od jakiegoś czasu. Ja wiem, że foto-shop jest w modzie. Nawet zwykły człowiek robiący sobie zdjęcie do dokumentów poddany zostaje obróbce. Pryszcze zlikwidują, zamalują pękające naczynka, ogólnie wygładzą naszą buziuchnę 😉 Jednak nie zmienią jej rysów, ani nie odmłodzą jej o kilkanaście lat. Nasza twarz wciąż jest na zdjęciach naszą twarzą:) Biorąc do ręki moje ulubione czasopismo, coraz częściej nie poznaje kogo na zdjęciu oglądam. I to mnie wkurza. Rozumiem, że czasem charakter sesji wymaga, by dużego retuszu dokonać. Ale bez przesady, bo wtedy już taka osoba nie jest wiarygodna, staje się śmieszna, choć piękna. W grudniowym numerze taką osobą jest „telewizyjna super niania”, która na zdjęciu jest prawie nie do poznania, szczególnie gdy na żywo przed chwilą widziało ją się w telewizji. Mówi się, że telewizja kłamie, no cóż, sesje zdjęciowe naszych celebrytów to dopiero jedno wielkie oszustwo. Czytam jak fajnie i mądrze mówi o sobie, i o swoim partnerze, ale kiedy patrzę na zdjęcie, niektóre słowa już nie brzmią tak wiarygodnie. Mam pretensje do gazety. Piękno sprzedaje się lepiej, to fakt bezdyskusyjny. Tylko czy odbiorca tego oczekuje? Bo ja bym chciała zobaczyć człowieka z krwi i kości. By wizerunek pasował do słów, słowa do wizerunku.
Bądźmy prezentem…
(Nie)fotogenicznie, ale z zapachami ;)
Okazuje się, że moje wnętrze jest również mało fotogeniczne, jak moja zewnętrzna powłoka 😉 Nad czym ubolewam, choć nie tak mocno jak pani doktor, która oglądając fotkę mojego kręgosłupa, nie wyrażała się o nim najlepiej. Szczerze mówiąc, nie brałam zbyt dosłownie jej słów do serca, bo kto dzisiaj nie ma kłopotów z kręgosłupem? Przecież wszelkie krzywizny nabieramy już w szkolnym wieku 😉 A z upływem lat nie jest lepiej, tylko gorzej. Nawet do bólu można się przyzwyczaić. Jednak na słowa” proszę uważać by go nie złamać”, zamarłam na chwilę. Pani doktor widząc moją minę, powtórzyła jeszcze raz to samo i dała skierowanie na dodatkowe badania. Bo sama nie wie, czy to co widzi to wina jakości zdjęcia, czy mój kręgosłup niewiele wapnia w sobie zawiera 😉 Z zakazem dźwigania ciężarów, schylania się i spania „na twardym” oraz ulubionym boku, wyszłam z gabinetu ciut zszokowana. Badanie mam w poniedziałek. Oczywiście na wszystkie badania i wizyty uczęszczam ścieżką prywatną, bo choć w ręku mam skierowania do specjalistów, to do ortopedy czy neurologa terminy są…ale w przyszłym roku i niekoniecznie na jego początku 😉
W dążeniu do celu…
Kobiety bywają bardzo ambitne, szczególnie kiedy jakiś cel mają na oku. Potrafią uparcie dążyć do niego, nawet po przysłowiowych…trupach. A gdy tym celem jest mężczyzna, to czasem bezczelność, perfidia -gra rolę główną. Szczególnie gdy ów mężczyzna jest już zajęty, bo ma żonę i dzieci.
Podobno kryzysu nie ma…
Podobno na święta wydamy więcej pieniędzy niż w tamtym roku. I to nie z powodu tego, że wszystko jest droższe. Podobno w tamtym roku bojąc się kryzysu, mocno zacisnęliśmy pasa. Podobno zupełnie niepotrzebnie. Podobno w tym roku na święta każda rodzina wyda 1800zł- tak donoszą media. Hmm… zważywszy, że mamy dwucyfrowe bezrobocie i gros ludzi pracuje za minimalną stawkę, to podana kwota wydaje się mocno zawyżona. No, ale Polak potrafi i postawić się i zastawić, więc pożyczki świąteczne pewnie już mają duże branie. Tak jak karp, który na wielu stołach musi się znaleźć. No bo jak tu świętować bez karpia? Więc powinien mnie zdziwić szturm na sklepy, w których ta ryba jest niewiele, bo tylko o złotówkę tańszą, niż w innych punktach sprzedaży. Jak również to, że gros moich znajomych i znajomi znajomych zrezygnowało z zakupu prezentów. Obdarowane mają być tylko dzieci.
Drogie słowo drukowane…
U nas nowe dostawy śniegu. Zima nie śpi, widać, że ciężko pracowała nocą. Jednak z przemęczenia coś się jej poplątało, bo w tej chwili zamiast śniegu, deszcz leje. Masakra, będziemy mieć najdłuższe lodowisko na świecie 😉
Niekonsekwentnie…
Ciąża z zaskoczenia…?
To, że jeszcze wiele młodych kobiet niewiele wie o antykoncepcji- jest powszechnie wiadome. Zresztą tak zwaną „wpadkę” można zaliczyć, nawet gdy kobieta stosuje antykoncepcję. Ot, wybryk natury, lub staje się ona ofiarą przemysłu gumowego, tudzież farmaceutycznego. Zdarza się. To, że młode kobiety omijają szerokim łukiem gabinet ginekologiczny, jest także powszechnie znane. Zresztą starsze również tam często nie bywają. A przecież wszystkie kobiety, niezależnie od wieku powinny przynajmniej raz w roku odwiedzić gabinet lekarski. Ginekolog i dentysta nie są naszymi ulubieńcami, drogie panie, oj nie 😉 Do dentysty jednak udajemy się, gdy nas ząb boli…Ginekologa unikamy czasem latami. Podobno to się zmienia, ale zbyt wolno, zbyt wolno drogie panie. Mimo tego, ciąża z zaskoczenia nie jest niczym zaskakującym, a przynajmniej nie powinna być. Bo jeśli się współżyje, to powinno się ją ZAWSZE brać pod uwagę. Jak jest …wiele kobiet wie, gdy nagle im się ona przytrafia. Ale…jak już im się trafi, to trudno uwierzyć, że przez kilka miesięcy o tym nie wiedzą. A jednak…i nie mówię tu o programie telewizyjnym, który podobno leci na jakimś kanale, o tym, że ciężarna kobieta dowiaduje się, że jest w ciąży dopiero podczas porodu…Ale o życiu i faktach. Nie wiem, jak można nie wiedzieć, że jest się w ciąży już ponad 5 miesięcy. Ano można i nikt ani w domu, ani w pracy tego nie zauważył. Ale co tam otoczenie, jak samemu niczego się nie podejrzewa. Wydawałoby się to niemożliwe…a jednak. Mnie tylko przeraża ignorancja własnego ciała, nie mówiąc już o wiedzy elementarnej. I to się dzieje w czasach, gdzie testy ciążowe są dostępne we wszystkich aptekach, a o objawach ciążowych można przeczytać, w co drugiej gazecie. Ktoś powie, że jest to możliwe, gdy takich objawów brak. Ja w to powątpiewam i twierdzę, że nasze ciało musi jakieś sygnały wysyłać. A jednak są takie, co uważają inaczej i…nie jest to żadna ściema telewizyjna, tylko samo życie…tuż obok.
Gdy dzieci nie ma, Mikołaj nie przychodzi…
Właśnie do mnie dotarło, że 6 grudnia od jakiegoś czasu jest dla mnie zwykłym dniem. Od momentu, gdy dzieciaki dorosły i wyniosły się z domu, by pobierać naukę w DM. Jeszcze, gdy Mikołajki trafiły się w weekend, to pod poduszką czekały na nich jakieś słodkości, po to, by zobaczyć ich uśmiech po przebudzeniu i dostać mikołajowego buziaka. Mnie Mikołajki kojarzą się z dziećmi i nic na to nie poradzę. Bo chyba nie ma milszych odbiorców mikołajowych prezentów jak one :). To one tworzą atmosferę oczekiwania, tę magię przed przyjściem św. Mikołaja. Pisanie listów, podpytywanie, buszowanie po zakamarkach domu, ten cały mikołajkowy anturaż. I nasze rodziców starania, aby mikołajkowa niespodzianka wywołała radość i zachwyt w oczach naszych milusińskich. Jasne, że w tym dniu i dorośli nawzajem mogą się obdarowywać. Jednak ja uważam, że to święto do dzieci należy. Tak je czuje i odbieram. Co innego prezenty pod choinką. Więc dziś pozostaje mi wysłać kilka SMS-ów i w ten sposób zabawić się w Mikołaja, by innym dzieciom sprawić radość. Moje już wyfrunęły z gniazda…