Setny raz o włosach. Wszak na wiosnę wszystko pięknieje, a jak wszystko to i my- kobiety 😉 Nieprawdaż? Tylko przychodzi taki moment, kiedy nic samo się nie zrobi natura sama już się nie obroni i musimy się wspomóc. Możliwości jest bezlików, po dobre kremy ( jak kto wierzy) aż po operacje plastyczne. Pośrodku cały wachlarz środków do pielęgnacji ciała. Zostawmy ciało, jakoś nigdy u mnie nie miało priorytetu. Już dawno stwierdziłam, że będzie się starzeć z godnością osobistą! Ciało, nie ja! To nie znaczy, że nie posiadam, żadnych kremów, peelingów i bukwico jeszcze. Posiadam dzięki własnej rodzicielce, to ona o mnie tak dba. Żebym miała. Gdyby tak jeszcze to wszystko we mnie wklepywała, to efekt byłby widoczny na mnie, a tak to efektownie stoją sobie te pudełeczka na półce w łazience. Och, jasne, że nie jest tak, iż w ogóle ich nie używam. Używam. Raz na kilka dni, niektóre raz na kilka tygodni. Jak mi się przypomni, a że z moją pamięcią jest coś nie tego…to jest, jak jest. I tu zamiast do brzegu, czyli do tych włosów, to ja się oddalę i przytoczę ostatni przykład, który mnie samą rozbawił. A mianowicie…
Czytam coś w sieci i stwierdzam, że przydałoby się okulary przetrzeć. Płyn i odpowiednią szmatkę mam w zasięgu ręki, więc nawet nie wstaję. Czyszczę te okulary, gdy przychodzi wiadomość na messengerze, klikam ją i…zaczynam szukać okularów. Rozglądam się, gdzie ja je ciepnęłam, w jedną, w drugą stronę, macam kocyk aż…stwierdzam, że trzymam je w ręku…Autentycznie.
Dobra, wracajmy do włosów. Pewnie niektórzy myślą sobie, że mam na ich punkcie kota. Gdyby je tracili cztery razy tak jak ja, i z powodu takiego jak ja, to by się przestali dziwić. Trzy razy włosy odrosły mi takie, jakie miałam przed wypadnięciem. Gęste i trudne w obsłudze dla wszelkiej maści fryzjerów. Za czwartym razem pozostała tylko ta trudność. Gęstość się ulotniła…to już tylko wspomnienie. Jak mi zaczęły odrastać, to już wiedziałam, że coś jest nie tak. Przyczyną są piguły. Permanentna anemia też swoje pewnie dołożyła. Wprawdzie nie mam prześwitów, tak jak moje dwie „koleżanki od piguł”, ale po raz pierwszy mam wrażenie, że nie mam czego złapać i nie o długość tu chodzi. Zresztą moja fryzjerka to potwierdza. Dlatego też to przypieczętowało, że będę miała krótką fryzurkę i nie będę farbować. W końcu babcią jestem, więc siwy włos nie powinien dziwić, o! I dobijamy do sedna. Jak zwykle to od Mam dostałam szampon i odżywkę z (Colway) z naturalnym kolagenem zagęszczającym włosy. POLECAM! Naprawdę zaniepokoiło mnie, że od jakiegoś czasu znajdowałam włosy na poduszce. Po kilkutygodniowym stosowaniu nie dostrzegam włosów na pościeli, jedynie pojedyncze przy myciu głowy, co jest normalnością. I przede wszystkim jak zgarnę grzywkę, to widzę, że wyrastają nowe, jak ten szczypiorek na wiosnę!
Pamiętacie, jak pisałam o odżywce na zagęszczenie brwi? Też polecam. Oczywiście ja już od jakiegoś czasu nie stosuje, co jest błędem, bo jak w końcu przyjrzałam się sobie w lustrze, to stwierdziłam, że znowu są rzadsze. Powinnam smarować codziennie, bez przerwy tak jak łykam codziennie te cholerne piguły.
O rzęsach wspomniałam, bo…
Młoda pani magister inżynier (pięć lat już po studiach i nigdy nie pracowała w zawodzie) para się doklejaniem rzęs. Wiecie, jaki to biznes? Klientki ma z całej okolicy, tej bliższej i dalszej. I bynajmniej nie są to młode dziewczyny. Wiejskie baby! Nagle moda nastała, jedna z drugą 500plus dostała i każda chce mieć spojrzenie i rzęsy jak trzepot firanki. Chyba coś pokręciłam, ale na pewno wiecie, o co chodzi. No szok. Pani mgr inż. wyszła im naprzeciw, podwoje swego domostwa otworzyła i od rana do wieczora przyklejając rzęsę do rzęsy, uszczęśliwia całą rzeszę kobiet. Pieniądz z tego godziwy, nawet gdy bierze się połowę tego, co w salonie kosmetycznym, ale poza towarem, nie ponosi żadnych kosztów. sami się domyślcie dlaczego, ja sygnalistą nie jestem. Dlatego też zarobek miesięczny ma czasem sporo wyższy, niż średnia krajowa, do tego 500+, bo rozstała się z partnerem i ojcem dziecka, a oficjalnych alimentów nie ma. Jak widać, warto być przedsiębiorczą osobą w naszym kraju. Po swojemu. Zarabiasz, a na ciebie i twoje dziecko płacą podatki frajerzy.
***
Psuję się.
Od niedzieli powróciła temperatura. Najpierw sobie pomyślałam, że to taki jednorazowy wybryk, ale nie. Skonsultowałam się telefonicznie z Rodzinną i dalej łykam antybiotyk. Co gorsza, miałam plany na ten weekend, nie tylko szpitalne, ale rodzinne i towarzyskie, a nie wiem, jak to się skończy. Najchętniej zagrzebałabym się w gwarze tak jak niedźwiedź i odcięła się od bodźców świata zewnętrznego, mając wszystko w odwłoku. Dlaczego akurat jak niedźwiedź? No bo przecież nie jak mysz w dziurze, czy borsuk w norze 😉 Bo jestem, jak ten niedźwiedź, spokojna i milutka, ale jak ktoś mi podpadnie, to potrafię pokazać pazury…i rozszarpać 😉
Do DM wiezie mnie Tuśka, sama nie dałabym rady. Nie liczę na świeżą dostawę krwi, bo jak gorączkuję, to i tak nie podadzą.
Dochodzą mnie wieści, że nie zawsze można pozostawić komentarz na blogu. Nie wiem z jakiego powodu, bo ja nikogo nie blokuję. Nie wiem też, dlaczego czasami komentarz ląduje w spamie. Myślę, że są to od czasu do czasu komplikacje ze strony portalu, które mijają, a ja na to wpływu nie mam.
Trzymajcie za mnie kciuki, żebym się doszczętnie nie zepsuła. Mój nastrój poszybował w dół, ale wciąż jest pod kontrolą, aczkolwiek za chwilę może zacząć niebezpiecznie pikować. Już nawet nie zwracam uwagi na ból żeber od kaszlu i ból lewej ręki, który utrzymuje się od jakiego czasu, co jest niepokojące, bo nie znam przyczyny.
Nie biorę ze sobą Malucha, bo Misiek ma mi przynieść obiecanego laptopa, więc mam nadzieję na mobilność.
Miłego!