Intensywnie…

Pory roku się zmieniły…i pewnie bym tego nie zauważyła, gdyby nie to, że…

Lato odeszło  mocnym akcentem. Burzliwym.

Jesień obowiązkami  się zaczęła.
Nie jest źle, wręcz przeciwnie, tyle że na razie nie mam czasu na świat blogowy. Na życie domowe, we własnym domu, też nie. 
A jak już mam, to jest ono dość intensywne. Nie mam czasu na telewizję lub czasopisma. Wolne chwile kradnę dla książki, zanim zamkną mi się oczy.
Co drugi dzień się nie wysypiam, ale nie narzekam.
Nie sprawdzam poczty. 
Nie mam czasu wyskoczyć do przyjaciółki.
Poleżeć dłużej w wannie. Lub na kanapie.
 
Po niedzieli ma się to zmienić. Jeszcze tylko ogarnę dom( dziwne jak sam się zapuścił) i…wrócę do swojego rytmu, na swoje ścieżki i …wasze…
O ile mój osobisty sprzęt nie zawiedzie, bo coś się sypie.
 
Technika…zbliża ludzi, pozwalając im być samotnikami- coś w tym jest 😉

Zasrebrzyło…

Ćwierć wieku zleciało jak…nie, nie jak jeden spokojny, przyjemny sen,  pełen dobrych, cudownych doznań. Nie. Bo życie to nie bajka ani sielanka, szczególnie życie we dwoje, choć ono właśnie dla dwojga jest. Mimo to, a może właśnie dlatego, wciąż razem.

Czasem obok siebie.
Trwamy.
Miłość to sprawa idealna, małżeństwo- realna. Połączenie rzeczy idealnej z realną nigdy nie uchodzi bezkarnie. (J.W.G.)