Zrób to sam albo nie…

Ostatni i jedyny raz, jak strzygłam kogoś, to było kilkadziesiąt lat temu, a bohaterem był mój kolega z podstawówki, mieszkający w tym samym bloku, piętro niżej. Nie pamiętam jak to się stało, że przyszedł do mnie z taką prośbą, ale dziś wciąż mam przed oczami, jak siedzi na taborecie kuchennym i trzyma gazetę na głowie, bym mu wyrównała te krzywizny, które zrobiłam nożyczkami. Nie zabił mnie, jak widać ;p Ale powstała nowa nazwa: fryzura gazetowa a’la garnek. ;DD Wtedy stwierdziłam, że zawód fryzjerki nie jest dla mnie 😉

Pisałam, że zakupiliśmy maszynkę do strzyżenia, a warunkiem było to, że OM będzie jej używał. No i nastała ta wiekopomna chwila, że wzięłam maszynkę do ręki i używając dwóch ostrzy oraz nożyczek skróciłam czuprynę mężowską. Wyszło może nieidealnie, ale też i nie źle. W każdym razie nawet LP nie zauważyła (była fryzjerka) niefachowej ręki na głowie OM, a OM nie pobiegł do profesjonalisty by ten naprawił szkody ;p

Budując dom, OM wiele rzeczy robił sam, pomagał mój Tato, niektóre ja, ale oczywiście mieliśmy brygadę budowlaną. Takie to były czasy. Potem już nigdy w domu sami nie malowaliśmy ścian, nie tapetowaliśmy- akurat tego nigdy nie robiliśmy- nie lakierowaliśmy etc… Zawsze wyznawaliśmy zasadę, że od tego są profesjonaliści tzw. fachowcy. Również tak zawsze traktowałam fryzjerki czy kosmetyczki, choć zdarzało mi się pofarbować samej włosy. Przez całe życie do wielu prac w obejściu zatrudnialiśmy ludzi ze wsi- dorywczo bądź na dłuższy czas. Czasem tylko z zazdrością patrzyłam na innym mężowatych, co to od pędzla i kleju nie stronią, bo fajnie mieć kogo takie pod ręką. Taki jest mąż mojej przyjaciółki. U niej wszelkie remonty, odświeżenia robią sami. No i fajnie. Do czasu. Bo ostatni remoncik trwa już 1,5 roku, co moją przyjaciółkę doprowadza do szewskiej pasji, gdyż szanowny mąż nie ma czasu… Dwa dni, dwa dni- grzmi w słuchawce-nie może znaleźć wolnego by skończyć.

A jak jest u was? Sami czy jednak zatrudniacie fachową ekipę.

Przeczytałam artykuł w temacie spowiedzi w kościele, szczególnie dzieci. Przez 1900 lat chrześcijaństwa nie spowiadano dzieci, a Kościół to zmienił. I głos prof. Stanisława Obirka, który choć przez wiele lat rzadko, ale spowiadał dzieci, jest tej spowiedzi przeciwny. Ja ogólnie jestem przeciwniczką spowiedzi. Narzuconej. Wiecie, że w cerkwi prawosławnej małe dzieci po chrzcie, mogą przyjmować komunię świętą bez spowiedzi i bez przyjęcia sakramentu jakim jest Pierwsza Komunia Św? Co często jet praktyką.

Obirek: Obawiam się, że większości księży jest dobrze w roli policjanta sumień. Z drugiej strony dla części osób, które się spowiadają, ten zwyczaj jest dogodny. Autorytet powie im, co jest dobre, a co złe, każe odmówić modlitwy, a oni mogą działać dalej. Jakże ja się zgadzam z tymi słowami. Takie zrzucenie odpowiedzialności za swoje czyny, słowa, zachowania… Tu jest cały wywiad KLIK.

Dzień słoneczny, ale chłodny. Wyjazd po Najmłodszych, do biblioteki…i po drodze zakup kfiatkuf…

Bratki posadzę w czwartek jak przyjdzie LP, a hiacynta i żonkile wsadziłam do skrzynki, którą sobie kiedyś zachowałam i stworzyłam takie coś… Tu na parapecie w pokoju, ale docelowo na parapet kuchenny.

jaka artystka taki stroik ;pp

Koniec zastrzyków, których efektem ubocznym jest potworny ból całego ciała, ale są niezbędne by szpik musiał się odbudować. Tym razem trwał dłużej… I nękają mnie bóle głowy, ale przyjmuję je już z większym spokojem, wiedząc, że żaden gad się w niej nie zagnieździł 😉

Pewnie się czepiam, ale… Zmarł (ostatnie doniesienia to samobójstwo- wcześniej wypadek/ zator) 42-letni były hokeista, partner życiowy Aryny Sabalenki, najpoważniejszej rywalki naszej królowej, która obecnie zajmuje drugie miejsce w rankingu, a w poprzednim sezonie objęła tron liderki na 8 tygodni. Jako osoba i tenisistka budzi skrajne uczucia, ale nie będę pisać o nich i powodach tychże. Chciałam tylko „czepić się” reakcji, czyli komentarzy na tę osobistą tragedię tenisistki. Większość komentarzy (pod artykułami o tej tragedii) to po prostu wyrazy współczucia, choć są i takie, że karma wraca… ale to sporadyczne jednostki. Jednak mimo wyrażenia swojego współczucia w tym samym zdaniu ludzie piszą: nie lubię jej, mimo że wywołuje u mnie negatywne emocje… etc…. Czy faktycznie trzeba to podkreślać w komentarzu z kondolencjami? Nie rozumiem też takich słów: nie zasłużyła sobie na taką tragedię. To ja się pytam, a co trzeba zrobić, kim trzeba być, żeby zasłużyć sobie na śmierć bliskiej sobie osoby? 🙏

Magda walczy w trzecim secie z Łesią, więc nie śpię, bo…;)