Na domowej orbicie…

Czas poszpitalny to porządkowanie własnego domowego wszechświatu w każdym aspekcie. Zawsze byłam pełna energii, szybka i zadaniowa, więc kiedy poczuję odrobinę mocy, to automatycznie włącza mi się tryb turbo. Oczywiście obecny przyspieszony tryb nijak się ma do tego, kiedy byłam zdrowa i piękna, no i pewnie młodsza ;p Ale! Nie narzekam, tylko cieszę się, że leczenie jak na razie jest mocno łaskawe wobec mnie…oby, było jeszcze skuteczne, o czym się dowiem po trzecim wlewie, gdyż będzie badanie PETem.

Wyszłam ze stosem dokumentów; sam wypis ma 8 stron, krótszy o 3 od poprzedniego, skierowanie do kolejnej poradni, tym razem laryngologicznej- strach się odezwać, że ma się katar ;p, z wnioskiem na perukę etc… i połowę z nich zostawiłam na biurku w gabinecie, tak się zakręciłam. Pani doktor (niech będzie Boryna, bo mi przypomina swoją sylwetką i słowiańską urodą aktorkę grającą w ekranizacji Chłopów z 1973 roku) zadzwoniła do mnie z tą informacją, więc musiałam się zawrócić… na szczęście jeszcze nawet nie doszliśmy do apteki, tylko w przyszpitalnym barze dokonywaliśmy zakupu sernika i szarlotki.

Było naprawdę ciepło, słonecznie bezwietrznie i zwyczajnie mi za gorąco, mając na epie ciepłą zimową czapę. Owszem, miałam smerfetkę tudzież inne nakrycie i perukę, tyle że..no właśnie… Katar, który pojawił się rano we wtorek, był można powiedzieć katarkiem, który w południe już w ogóle mi nie dokuczał, za to po pierwszej nocy spędzonej w domu- no fatalnie, fatalnie…Nic mi nie jest, bo Boryna od razu zleciła test na grypę etc… przed samym wyjściem do domu, krew mi też pobrano, a nawet zrobiono ekg. Spałyśmy tam przy uchylonym oknie, a mój łysy ep nie dość, że najbliżej to jeszcze też przy kaloryferze, który ja zakręcałam, a ktoś odkręcał ;p Także mimo to, że padłam zaraz po 22 drugiej we własnym łóżku, zasypiając twardym snem, budząc się tylko raz, by przespać ponad 8 godzin, to po obudzeniu się, czułam się nieszczególnie. Dobrą jajecznicą i kawą z ciastem ratowałam tę sytuację 😉 A potem jeszcze późno popołudniową drzemką, co dawno mi się nie przydarzyło.

Jadąc do domu, chłonęłam zmiany w przyrodzie, które cieszą oko- mamy piękne przedwiośnie! I jak trasa długa i urozmaicona, bo przecież wracaliśmy starą trójką, gdyż S3 blokowali rolnicy, to nie zauważyłam żadnego plakatu, banera pisdzielczych kandydatów. Pochowali się jak szczury w kanałach, podszywając się pod samorządowców czy inne komitety, bo choć tacy „prawi i sprawiedliwi” to wstyd być w tej partii, jak widać. Ale, rządzić w samorządach by się chciało i kaskę przygarnąć również. (I nie mam tu na myśli wynagrodzenia nawet sowite, tylko te wszystkie pisdzielcze przekręty i malwersacje- oni to chyba mają w statusie partii).

A w pałacu prezydenckim mamy teraz zamiast jednego to dwóch pajaców. Jeden z osobowością kilkulatka i przerośniętym ego, drugi z przerośniętymi politycznymi ambicjami, które przysłaniają trzeźwość myślenia, a na pewno dobro kraju…

Non possumus- biskupi wybrali. Homofoba. Tadeusz Wojda- to wybór dalszej kompromitacji Kościoła. Zabetowanie, a nie oczyszczenie i rozliczenie. Jak dla mnie nie ma to żadnego znaczenia, oprócz tego, że sukienkowych przestępców należy skrupulatnie rozliczyć tak jak każdego! Również tych, co tuszują i chronią przestępców, zamiast pomagać ofiarom. Wstyd!

Dziś niewyspana ci ja, bo oczywiście musiałam oglądać ćwierćfinały pań i panów w Indian Wells. Mecz Igi z Karoliną to była uczta, szkoda tylko, że zdrowie Caro nie pozwoliło go dokończyć, ale oglądało się go wybornie! Panie oglądałam na dużym ekranie, panów na małym, oczywiście jednocześnie ;p I taka oto sytuacja na centralnym korcie…

Usunięcie dość sporego roju pszczół trwało dość długo, ale ogólnie to było zabawnie ;D Panie w stu procentach zrealizowały moje kibicowanie o wygranych i moje faworytki/ulubienice zameldowały się w półfinałach. U panów tylko 50 procent 😉

Dziś przesłuchanie dziadersa z Żoliborza w sprawie Pegasusa. Jak kolejny raz słucham p. mecenas Brejzy, to szlag mnie trafia na tych nikczemnych gnojków. Dziaders już się zasłania, że niewiele wie…no kulson, co robił w rządzie jako premier od spraw bezpieczeństwa? Za co przytulał kasę? To pytanie retoryczne, bo może się w końcu zaświeci czerwona lampka, tym co tak teraz jęczą, że nowa władza robi skok na stołki i kasę. No koń by się uśmiał. Bo to, że bez wiedzy i zgody prezesa nic się nie działo, to wypierają, wszak to niewygodne jest i stawia wyborców pisdzielczej partii w bardzo niekorzystnym świetle, żeby nie napisać dosadniej.