Jak na starych śmieciach, czyli drugi sezon szpitalnego serialu…

Nie powiem, ale bardzo uradował mnie telefon o przyjęciu. Obawiałam się tylko, że mogą się dopatrzeć infekcji, o którą byłam wypytywana. Ale znam swój organizm na tyle, że mimo kataru (sama woda lecąca z rana) i kaszlu nic mi nie jest, bo czuję się dobrze. Zresztą żrę biseptol na stany zapalne, może to też jakieś zabezpieczenie, bo OM ma prawdziwe katarzysko i to on mnie nim poczęstował, bo przecież nigdzie się nie włóczę, a jakoś lajtowo przechodzę. W ciągu półgodziny od telefonu już siedzieliśmy w samochodzie, bo rano przygotowałam sobie wszystkie rzeczy do spakowania, więc poszło sprawnie. Czapka na ep i jazda! I dopóki nie wjechaliśmy na starą „ trójkę”, to jazda była płynna, a potem zrobił się taki ruch, że hohohoho, nie pamiętam od czasów letnich miesięcy, gdy jeszcze nie było S3 i wszyscy tą drogą gnali nad morze. Tir za tirem i po kilka minut stania w korku przed wjazdem do miasta po drodze… Ogólnie 40 minut w plecy. Ewidentnie S3 musiała być blokowana przez wypasione traktory na kredyt i za unijne(dopłaty) pieniądze 😉 Mnie wkurzyło tylko to, że nie mogłam nigdzie znaleźć na jakim odcinku, bo przecież OM miał zamiar wracać S3 do ŚM. A jakże nadział się na blokadę, stojąc 1,5 godziny,

Przyjęcie poszło sprawnie, czyli w ekspresowym tempie. Nawet na wynik testu covidowego czeka się krótko. Miejscówkę mam tym razem najbliżej łazienki i lodówki, po drugiej stronie korytarza niż poprzednio i na początku rozpędzałam się dalej, ale po kilku kursach już się zaczynam orientować, choć wciąż zdarza mi się minąć drzwi do mojej sali.. Lokalizacja łóżka najgorsza ze wszystkich trzech opcji, bo przy samych drzwiach i tylko z dwoma gniazdkami, w tym jedno zajęte przez kabel od łóżkowego pilota. Widok zaś całkiem przyjemny.

Zanim odsapnęłam na łóżku, to miałam wywiad z panią doktor, badanie, potem w zabiegowym założenie igły do porta, pobranie krwi, wizytę Aliś, wywiad przeprowadzony przez p. pielęgniarkę, pobranie wymazów, dalszą rozmowę na świetlicy z Aliś i dopiero po ponad trzech godzinach od przydziału łóżka, klapnęłam sobie na nim na dłużej. Przyszła p. doktor (nie IMB) i mnie poinformowała, że w szpiku, którego badanie było za poprzednim razem i wysłane do Poznania, nie ma nacieków chłoniaka. Owszem są skutki mojego do tej pory leczenia, ale już nawet nie wnikałam jakie z tej ulgi, że kości nie zostały zaatakowane przez agresywnego pana Ch. Co do lekarek, to jest tu przydział rotacyjny, czyli nie ma się swojej doktorki na całe leczenie, ale na cykl, w zależności kto ma dyżur w dniu przyjęcia. Wszystkie one są fajne, ale teraz dostałam najbardziej zaangażowaną- wiedza z wywiadu podczas poprzedniego pobytu- tą od kawy i horroru😉

Wspóspaczki znów mam fajne, starsze ode mnie, ale komunikatywne i z poczuciem humoru, tyle że jedna jutro wychodzi. Na świetlicy bez zmian, znów pilot jest w ręku „ Dyrektora od pilota”, jak go nazwał Sojusznik, bo z poprzedniej gwardii to właśnie Historyk jest na oddziale. Trochę z dziewczynami poplotkowałyśmy na temat serialowych męskich maniaków ( rozregulować telewizor) i dowiedziałam się, że jest jedna gburowata pacjentka, która ostentacyjnie odwraca się czterema literami do potencjalnej rozmówczyni. Lepiej jej unikać w toalecie 😉
Dyżur kuchenkowy miała Hetera, która na kolację do szynki, chleba razowego i serka oraz sałaty dorzuciła mi drugi serek, pomidor i buraczki, a porcję szynki dostałam podwójną, co przyfilutował jakiś pacjent i się dopominał dlaczego jednym daje, a innym nie. Hetera przyszła do nas na pogaduchy i opowiedziała, że w odpowiedzi usłyszał, że mam taką dietę, bo jestem za chuda 😂 Na jutro umówiłyśmy się na herbatę z rumem i balety, bo jak Dzień Kobiet, to przeca cza poświętować 😜

Życzę braku powodów do złości, ale na to się nie zanosi w kraju nad Wisłą, póki dziadersy i wąsate baby wraz z klerem będą mieli głos w sprawie kobiet.