Facet na drodze…

Jak często się słyszy, że ” baba za kierownicą”…”baba na drodze”…itp.

A ja donoszę, że to facet jest zagrożeniem…
Gdy widzę jakieś roboty na drodze, zawsze zwalniam. Tym razem nic nie było oznakowane, samochód ciężarowy zatarasował sobie całą lewą stronę drogi. Jakiś człowiek płci męskiej stał sobie z przodu samochodu tyłem do mnie. Nagle widzę go przed moją maską z wielką rurą, z której pod koła sypie mi się to „coś ” (szlaka?) co niby łata dziury w jezdni. Niby, bo trwałe to nie jest…Nieduża prędkość i dobre hamulce uratowały nas przed bliskim a jakże bolesnym spotkaniem 😉 Pewnie nie słyszał nadjeżdżającego samochodu i nie raczył w ogóle spojrzeć, tylko jak to cielę wylazł mi na drogę. Jadę dalej i mijam samochód, w którym na przednim siedzeniu stoi tyłem do jazdy maluch tak na oko w wieku 2-3 lat. Kto za kierownicą? Facet!…Mija chwila i znowu roboty na drodze, tym razem więcej ludzików i to oznakowanych 😉 Jeden steruje ruchem wahadłowym i macha ręka bym jechała. Droga ma zakręt i co widzę? Z drugiej strony nadjeżdżający prosto na mnie samochód, bo inny ludzik za zakrętem też machnął ręką. Dobrze, że pobocze szerokie w tym miejscu i nie trzeba było się raczkiem wycofywać;) Niedaleko zajechałam, gdy ponownie musiałam ostro hamować. Małe dzieciaki po całej drodze raczej wszerz niż wzdłuż jeździły na hulajnodze, a ich opiekunowie rodu męskiego popijali sobie piwko w ogródku barowym przy samej szosie. To wszystko zdarzyło się w ciągu 15 minut mojej 1,5-godzinnej jazdy. Później już było normalnie, oprócz jednego…Jak zwykle na rogatkach mojego miasta stoją „Tirówki”. Akurat jechałam prawym pasem, gdy z lewego zajechał mi drogę samochód. Oczywiście facet porażony pięknym wizerunkiem pań stojących na poboczu, podjął męską decyzję, by się zabawić, a mnie znowu na moment serce podeszło do gardła, bo myślałam, że już mu ten kuper uszkodzę. I czyja byłaby wina?? Jak znam życie: baby…;)