Różnica pokoleń…

Gdy była malutka, ich relacje były takie naturalne i nieskomplikowane. Nosił ją na rękach, potrafił nakarmić, przewinąć i…zrozumieć jej potrzeby. Ona ufnie tuliła się do niego, wdrapywała się na kolana z uśmiechem na buzi, wkładała swoją małą dłoń w jego. Bardzo lubi dzieci, a dzieci odwzajemniają mu się swą sympatią. Zawsze ma z nimi dobry kontakt. Z tymi małymi, a i z większymi też, tyle że z obcymi. Mam wrażenie, że chciałby zatrzymać czas, żeby własna córka na zawsze pozostała jego małą dziewczynką. A ona dorasta i coraz bardziej ich drogi się rozchodzą…

W jednym z programów w „Rozmowach w Toku” był poruszany temat związków młodych dziewcząt ze starszymi mężczyznami. Zainteresował mnie między innymi dlatego, że wypowiadała się matka dwóch córek. Jedna w wieku 15-lat poznała chłopaka o 7 lat starszego i obecnie jest z nim w związku pięć lat, a jej siostra też w wieku 15-lat poznała mężczyznę o 14 lat starszego i była już z nim dwa lata. Dyskusja w studio było dość gorąca, ale mnie właściwie zaintrygował spokój, pełne zaufanie tej matki do córek i ich partnerów. Żadnych obaw i pełna akceptacja od samego początku. Zaskoczenie…szok..I nie tyle tym, że między nimi jest taka różnica wieku, tylko szok spowodowany reakcją matki i jej wypowiedziami. Bo ja mam obawy, choć akceptuję. Bo moja Tuśka właśnie „zaprzyjaźniła się”z chłopakiem o 7 lat starszym. Fakt, że jest prawie dwa lata starsza, niż tamte dziewczyny zaczynały swe związki, jednak to nie zmienia faktu, że obawy we mnie tkwią. Chłopak jest z naszej miejscowości. Kończy jeden kierunek, a w mieście gdzie córcia się uczy, jest na pierwszym roku drugiego kierunku. Miły, sympatyczny, ale to nie zmienia faktu, że jest już dorosłym mężczyzną. I choć mam zaufanie do Tuśki, to jednak taka różnica wieku, gdy ona jeszcze nawet nie jest pełnoletnia, trochę mnie przeraża. Chyba najbardziej z tej sytuacji zadowolona jest babcia, a moja teściowa, bo zna „delikwenta”, a przede wszystkim jego rodziców. I jak sama powiedziała, że złego słowa nie może powiedzieć- i tu pochodzenie bierze „górę ” nad emocjami ;)). Najmniej zadowolony jest tatuś, który nie zaakceptuje żadnego chłopaka, twierdząc, że z obcymi to ona całować się nie będzie. Przecież nie będę adoptować jej chłopaka ;), zresztą Tuśka stwierdziła, że rodzinie to ona podziękuje;)…ale nie skorzysta ;))…oczywiście chodzi o całowanie.

Pewnie każdy rodzic wolałby, żeby jego latorośl jak najdłużej pozostało dzieckiem pochłoniętym nauką i niewinną zabawą, a nie osobnikami płci przeciwnej. Ale kiedyś ten moment nadchodzi i to zawsze „za wcześnie” dla nas rodziców. Jednak ja pamiętam, jaka byłam i co robiłam w jej wieku i może dlatego łatwiej jest mi się pogodzić z pewnymi faktami. Wydaję mi się, że mój mąż zapadł w tej kwestii na ciężką amnezję…

Zbliżają się wakacje i już czuję, że będą problemy…