Przemielona i oskarżona… ;)

Ależ mnie ten poniedziałek przemielił. Fizycznie i psychicznie. Fizycznie, bo już o 7.40 byłam w szpitalu, a na nogach od 6.25, na czczo z litrem wody w żołądku. Tak nakazali, trochę inaczej niż to odbywało się w DM. Ludzi tłum, ale to się dopiero okazało po przejściu z rejestracji pod gabinet zabiegowy. No cóż, usiadłam na wolnym miejscu, wyjęłam książkę i odcięłam się od miejsca pobytu. W międzyczasie bardzo miła i sprawna pani pielęgniarka wbiła mi bezboleśnie za pierwszym razem igłę w żyłę w dłoni. Można. Zawsze jestem pod wielkim wrażeniem i z dużym uznaniem, bo zważywszy na to, co prezentują moje żyły, to nie lada wyczyn. I siedziałam sobie i czytałam, i piłam kolejny litr z dodatkiem. Widząc, ile osób czeka ze mną, to nie omieszkałam się zapytać, dlaczego tylko w dwa dni wykonują te badania. Odpowiedź przewidywalna, bo jako szpital pracują tylko na jedną zmianę i dokonują też w inne dni scyntygrafie- czyli brak personelu, ale i kontraktu na więcej. Pani mi powiedziała, że tylko specjalistyczne ośrodki wykonują przez 5 dni w tygodniu, a tacy jak oni, bywa, że tylko raz w tygodniu, więc te dwa, to i tak jest dobrze. Dla kogo dobrze to nie wiem, na pewno nie dla pacjentów, szczególnie że w DM podobno wciąż aparat zepsuty, więc automatycznie i u nich teraz wydłużyła się kolejka. Miałam szczęście i czuję dużą ulgę, choć na wynik będę czekać z 2 tygodnie, więc nie wiem jak się hematolożki do tego odniosą. Ja zrobiłam wszystko, co mogłam. Trwało to do 12. OM jak mnie przywiózł, to pojechał do domu, może chciał się zdrzemnąć, bo przecież wrócił o 6 rano, a o 7 już ze mną jechał, co tam te 30km w tę i z powrotem dla niego i po nieprzespanej nocy😉, a że w rejestracji zapytaliśmy się, ile to mniej więcej potrwa, to przyjechał o 11.30. Byłam głodna, nietomna, nawet w którymś momencie pani pielęgniarka zapytała się, czy źle się czuję… no a jak ma się czuć człowiek niewyspany, bo pisał po nocy, bez kawy, bez śniadania, w peruce na głowie i w czapce? No w tej czapce to nawet pod aparat, a co!
Zajechaliśmy więc po kanapki i kawę do Maca, bo na wylocie, a mnie do domu było śpieszno tak jakoś, by wyciągnąć nogi… Gdyby było cieplej, a nie tylko słonecznie to kusił sklep ogrodowy i OM jako tragarz i większe jego auto do przewiezienia czegoś na pniu… tyle że ma być teraz zimnica, mnie może kilka dni nie być i kto będzie pilnował, by kfiatki nie zmarzły… W domu lęgłam, obejrzałam mecz Magdy, kontynuując dyskusję pod poprzednim postem, dając się wciągnąć niepotrzebnie, starając się być cierpliwa, kulturalna, ale chyba mi nie wyszło, bo zostałam hejterką! Już byłam miłośniczką pisdzielców, więc nie powinno mnie to dziwić, no ale cóż, trochę jednak zadziwia, jak do niektórych nie dociera przekaz, gdy okopią się na własnych pozycjach. Przykre. Smutne. A ja się pytam sama siebie, po co mi to? Sama wczoraj byłam w nie najlepszej formie, więc zmieliła mnie ta dyskusja, a właściwie uświadomienie sobie jej bezsensowności. Za to pewnie czytelnicy mieli „rozrywkę” 😜 Dodam tylko, że niewiedza w jakimś temacie nie jest żadnym wstydem, nie świadczy o naszej inteligencji, a jedynie brakach w jakieś dziedzinie, choć czasem oczywistej, ale zawsze można się douczyć, poczytać, posłuchać specjalistów. Zresztą nikt od nas nie wymaga wiedzy o wszystkim. Nie da się jednak wyuczyć kogoś, by potrafił wyczuć ironię, samodzielnie łączył kropki, czytał ze zrozumieniem, jeśli skorupka tym nie nasiąknęła…Zdaje sobie sprawę, że słowo pisane w dyskusjach nie jest łatwe, czasem coś człowiek zinterpretuje opacznie, ale gdy ktoś mi tłumaczy, że źle coś zrozumiałam, to to przyjmuję, a nie okopuję się we własnych okopach, brnąc w oparach absurdu. Podobno obrażam i to nie pierwszy raz, a co z obrażaniem mojej inteligencji? Bezustannie. Ech… nie potrafię nie nazywać rzeczy po imieniu, ale być może się mylę, może powinnam się gryźć w język a niektórzy wyciągnąć kij z tyłka. Nie muszę mieć przecież zawsze ostatniego słowa, tak jak nie muszę mieć zawsze rację😇

Rzuciłam cieniutkie plastry boczku na grilla i dodałam szparagi i obżerałam się tym do wypęku. No lubię. W międzyczasie przygotowałam warzywa- por, marchewkę, seter, pietruszkę- do duszonych kurzych żołądków. Też lubię, a dawno nie robiłam. Obiad na dwa dni, bo we wtorek jak co 2 tygodnie odbieram Najmłodszych. Stęskniona. Wpadła LP z ciastem na herbatę, bo kawę już obie piłyśmy i na pogaduchy, Wieczorem mnie już takie zmęczenie dopadło, że musiałam się pilnować, by nie przymknąć oka za wcześnie… obejrzałam jednym okiem mecz Bary, bo byłam ciekawa jej formy po jej dłuższej nieobecności spowodowanej kontuzją. No cóż, poległa w starciu z putinowska Rosjanką.

I kwintesencja wiosny…

Wiało dziś okrutnie, drzewa wyginały się w opętańczym tańcu, robiąc skłony konarami prawie do ziemi, naprzemiennie słońce z deszczem… kwiecień, i tak ma być podobno do końca miesiąca. Biedne te roślinki kwitnące, jeśli nocą przymrozi…Udało mi się między kroplami być w bibliotece, odebrać dzieciaki, a już wjeżdżając na posesję, zza chmur wyszło słońce, nie na długo, bo po półtorej godzinie lunęło- pizgało deszczem i wiatrem- a mnie łupnęło w głowę. Poszłam na górę zostawiając dzieciaki, schować się pod kocyk i wziąć pigułę, bo z bólu skupić się nad niczym nie mogłam. Tak mi ta niepogoda nie na rękę, no, chyba że się okaże po telefonie, że a- miejsca na oddziale nie ma, b- że bez wyniku badania poniedziałkowego nie przyjmą, to będzie mi wszystko jedno i przestanę się zastanawiać nad samodzielnym wyjazdem, oczywiście najpierw do mieszkania.
Z PT się rozgadałam. O wszystkim. Bez polityki i obgadywania starych wąsatych bab i dziadersów, bo ile można im poświęcać uwagi, a swoje poglądy znamy na to, czy na tamto. . PT była w swoim gabinecie, czekając na pacjentkę, więc przed komputerem i wygooglala, że od kwietnia 2024 roku jest robione na NFZ badanie PETem w Koszalinie. Może ta wiedza się komuś przyda, a ja się cieszę, że coraz więcej jest miejsc na mapie Polski, gdzie pacjent onkologiczny może zrobić takie badanie.

Pajac z pałacu chce podczas wizyty w USA spotkać się z Trumpem. Towarzysko. Swój do swego ciągnie, bo jak to inaczej skomentować? 500 osób podsłuchiwanych Pegasusem. Wszystko legalnie za zgodą sądu. Niezawisłego, Tego samego, który skazał Wąsika i Kamińskiego na dwa lata kary więzienia. Tego samego, z którym wyrokiem ci dwaj przestępcy się nie zgadzali, a dziś krzyczą, że sądy są kompetentne i wiedzą co orzekają i na co wydają zgodę. No koń by się uśmiał… tylko że koni żal. Obejrzałam reportaż, trochę przypominający i mówiący, jak wyglądają dziś najlepsze stadniny, które przez kilkadziesiąt lat były naszą dumą i chlubą, a wystarczyło 8 lat pisdzielczych rządów i na odbudowę tego co zniszczyli trzeba kolejnych nastu, a nawet kilkadziesiąt lat. Ale! Najtragiczniejsze w tym wszystkim było to, że żaden minister ich rządów nie reagował na pisma weterynarzy i poselskich kontroli, jak barbarzyńsko są traktowane zwierzęta pod opieką nominatów z ich ramienia. Serce się krwawi na takie okrucieństwo. I brak słów. Powinno się tę mafijną partię rozwiązać, a całą wierchuszkę wsadzić do więzienia.

No trudno się z tym nie zgodzić 😂, słysząc co mówią i widząc co wyprawiają patokatole. Ale! Nie tylko oni, bo mnie wciąż przeraża, że są takie kobiety, które zgadzają się, żeby to państwo/ksiądz/starawąsatababa/dziadersi decydowali za nie.