Na wariata…

Byłam już przekonana, że wyjazd w środę do DM nie będzie aktualny, bo telefon milczał, a miał potwierdzić do godziny 13, czy jest dla mnie wolne łóżko. Nawet się nie pakowałam czekając, bo stwierdziłam, że dzień jest długi i spokojnie mogę wyjechać późnym popołudniem. No to sobie leżałam, czytałam, oglądałam, pisałam, by się nie irytować, że w czwartek znów muszę dzwonić rano i ewentualnie gnać na wariata… Taaa… Telefon zadzwonił po 14 i w pierwszej chwili nie docierało do mnie, że i owszem, zapraszają mnie, więc od razu zadzwoniłam do OM, który zdecydował, że mnie zawiezie, bo pizga gradem i deszczem naprzemiennie, no a przy okazji pobawi się z Misieńką. No to się zaczęłam pakować, mając godzinę na ogarnięcie się i walizki i dwóch toreb… Po godzinie już siedziałam w aucie, mając wrażenie, że pewnie czegoś nie spakowałam…

Rano do szpitala odwiózł mnie syna ze swoimi dziewczynami, bo Misia jechała do żłobka. Przyjęcie odbyło się szybko, miejsce w tej samej sali przy oknie wolne… tylko bez łóżka i szafki, bo panowie okupują oddział i dwie sale męskie z 4 łóżkami, a nie z trzema, więc trochę poczekałam, aż wychodzący pan do domu z powodu bólu zęba, zwolni mi łóżko. Nastąpiło to dość szybko, bo już kwadrans po 10 mogłam wyciągnąć nogi, a wcześniej już zdążyłam oddać mocz i udzielić wywiadu. Rozmawiałam też z IMB, która ucieszyła się, że udało mi się zrobić badanie, ale bez wyniku chemii nie dostanę, więc czeka mnie tu dłuższy pobyt… W międzyczasie zrobią mi gastroskopię i będą próbować ponaglić opis badania… tak czy siak chemia jak już to dopiero po weekendzie. Czułam, że mogę być dłużej, bo to wynikało z wcześniejszych zapowiedzi, ale szczerze mówiąc, taki nieokreślony termin, ciut mnie zasmucił… nawet nie chodzi o sam pobyt, tylko o przesunięcie podania chemii, o ile wyniki pozwolą na jej podanie… ech…

Obejrzałam w środę Czarno na białym reportaż o onkologi w Polsce i w Niemczech. Porównano w nim pracę onkologa w kraju nad Wisłą i za naszą zachodnią granicą, dostęp pacjenta do badań, do leczenia, do lekarza. PRZEPAŚĆ. U nas w ciągu 20 minut lekarz przyjmuje 3 pacjentów, pracuje w kilku ośrodkach, w Niemczech onkolog ma 20 minut dla każdego pacjenta. Zrobiło mi się smutno i przykro, bo statystyki są okrutne. U naszych sąsiadów na 100 tys zachorowań zgonów onkologicznych pacjentów jest o 100 mniej niż w Polsce. U nas onkologów jest około 900, w Niemczech 1500 i choć są liczebniejszym państwem w ludność, to ta ilość lekarzy wystarcza, by pacjent miał szybką ścieżkę diagnostyki i leczenia. Naszych lekarzy, szczególnie onkologów, dobija biurokracja, która jest główną przyczyną wypalenia zawodowego, I co z tego, że co roku jest około 400 miejsc na specjalizacji, gdy decyduje się na nią niecałe 50 osób.

Po obiedzie (tradycyjnie: barszcz biały, potrawka warzywno-mięsna z kaszą, surówka z marchwi) przyszła IMB z informacją, że skontaktowała się z kolegą z ŚM, który pracuje na radiologi w tamtejszym szpitalu i obiecał przyspieszyć opis badania. Problemem jest teraz gastroskopia, bo ze znieczuleniem ogólnym nie ma szybkich terminów, ale będzie ponaglać, bo chemię jeśli już, to powinnam dostać nie później jak w następny piątek.

I trochę wiosny w tę niekoniecznie wiosenną aurę…

Zamiast coś lekkiego, to czytam o Krwawej Brygidzie esesmance Hildegard Lachert z Majdanka.

Eksperci z Zakładu Fizyki Morza Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk szacują, że około 6000 ton różnego rodzaju substancji chemicznych, pozostałości po IIWŚ znajduje się na obszarze całego dna Bałtyku…

Podobno ma wejść zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach paliwowych- JESTEM ZA!

W tę niedzielę arcybiskup Dzięga będzie udzielał sakramentu bierzmowania. Taką mamy rzeczywistość- sukienkowi kpią w żywe oczy z ofiar. Przestępcy nie przyjmują zarzutów. Nie bo nie. I co im zrobisz?

I w odpowiedzi na karygodną wypowiedź marszałka seniora do ministry do spraw równości…

Wieczór oczywiście zdominowany przez tenis. Jutro ćwierćfinałowy mecz Igi z Emmą, która dziś wyrzuciła z turnieju Lindę i coraz lepiej poczynia sobie na korcie, co mnie akurat cieszy i nie zaskakuje, bo dziewczyna potrafi w tenis 😉

Ps. Wygląda na to, że przez weekend będziemy tylko we dwie z Agnieszką na sali, która jest młodsza ode mnie, na szczęście nie ma ani paskudy, ani innego skorupiaka. Ogólnie jest nas tylko trzy, trzecia pani niechodząca w izolatce, więc łazienkę mamy dla siebie o ile nie zabłąka się jakiś pan na fajkę. Serio.