Galimatias…

Najpierw był nerw, a potem śmiech… Dawno doszłam do wniosku, że chłop słyszy tylko to, co chce usłyszeć, bo po co obciążać sobie musk gderaniem gadaniem baby, nawet jeśli przekazuje istotne informacje. Ileż to ja razy usłyszałam, że nic nie mówiłam. Ja?
OM zawsze bez problemu załatwiał mi różne rzeczy, żebym w obecnej sytuacji nie musiała latać po urzędach/sklepach/aptekach… Chemia, sterydy powodują obniżenie odporności, łatwość o infekcję, pogoda zdradliwa- wiadomo… Ale! Postanowiłam nie obciążać go skomplikowaną czynnością wykupu leków, gdyż mając trzy kody recept, nie wiedziałam jaki lek jest na której, a wszystkich wykupować nie musiałam, żeby nie robić apteki z domu😉 Najważniejsze były zastrzyki. Jak to się skończyło w moim przypadku, to opisałam w poprzednim poście. Na drugi dzień pałeczkę przejął OM, który miał odebrać zamówione leki w konkretnej aptece. Proste? Taaaa… Jakie było moje wkurwienie zdziwienie, że zamiast 10 zastrzyków przywiózł 5 i jedno opakowanie zamiast 2 drugiego leku i zaczął coś mówić, że pytał się go aptekarz, czy po jednym opakowaniu; zamiast do mnie przedzwonić, to wziął co mu dali, bo zrozumiał, że na recepcie mam wypisane po jednym. Bzdura! Zastrzyki wypisuje się na sztuki, bo opakowania są różne: za pierwszym razem dostałam 7 szt., za drugim 2x 5 szt. i są też w opakowaniu po 10 szt. Ja miałam wypisane 10. Tłumaczyłam, że nie kupuje się na opakowania, bo skąd mam wiedzieć ja czy lekarz, jakie opakowanie jest dostępne w aptece? Ogólnie to rozmowa z OM wyglądała, jak z potłuczonym, co już kompletnie mnie wytrąciło z równowagi, bo ewidentnie czułam, że coś jest nie tak, gdyż przecież osobiście zamawiałam te zastrzyki w ilości 10s szt. plus dwa op. tabletek. I nie wiedziałam kto jest w tym głupi, a kto głupszy… Oczywiście, że pojechał jeszcze raz i wrócił… z niczym. Bo aptekarz przyznał się, że zamówili tylko po jednym opakowaniu. I coś mnie wtedy tknęło i zapytałam się, czy na pewno był w aptece przy rondzie. Popatrzył na mnie i powiedział… koło Rossmanna. Ręce mi opadły i wybuchłam śmiechem. W tej aptece, w której dokonał zakupu, byłam jako pierwszej i owszem aptekarka powiedziała, że może mi zamówić, ale ja odpowiedziałam, że poszukam w innych i ewentualnie wrócę, aby takiego zamówienia dokonać, tyle że jak w 4 aptece również mi powiedziała, że zamówi, to nie leciałam do tej pierwszej. Logiczne. Pech chciał, że w pierwszej aptece stwierdzili, że na wszelki wypadek zamówią sobie, żeby mieć na stanie, może wrócę, a może ktoś inny będzie potrzebował- czort wie. No i napatoczył się OM, który gdyby słuchał mnie uważnie, to nie musiałby trzy razy jeździć po leki i mnie wkurzać. Bo oczywiście nie brak leku mnie tak zirytował, gdyż zawsze mam w odwecie Rodzinną, jak samo podejście do załatwienia tak prostej sprawy. Dałam mu jeden kod, wypisałam leki, jakie ma wykupić i powiedziałam, w której aptece. Co tu było skomplikowanego?
Okej. Od 3 dni był mocno zakręcony, bo wypełniał unijny wniosek, co proste nie jest, jeśli UP od razu nie określi wszystkich warunków, a termin składania właśnie się kończył. Zresztą te wnioski proste nie są, a jeśli jeszcze musisz uzyskać zaświadczenia od 4 innych firm, by dołączyć go do swojego, to siedzisz na mejlach, bo ciągle czegoś brakuje… I było nerwowo. Tyle że ja lubię jasne sytuacje, i gdybym usłyszała, jedź sama, bo ja… spokojnie zebrałabym się w sobie i pojechała.

Leki mam w wystarczającej ilości. W pierwszej chwili miałam ukłucie wyrzutów sumienia, że coś zamówiłam i nie odebrałam, bo ja jestem solidna firma. Ale! Rozpoczętą receptę miałam już w tej pierwszej aptece, dzięki OM ;p I tam również domówili moje leki. A dwa, nie obciążam zbytnio apteki 17 złotymi z groszami i lekami o ważności dwóch lat. A co impertynencka aptekarka sobie o mnie pomyśli, to akurat nie ma dla mnie znaczenia.

Złożyłam też wniosek o wydanie karty parkingowej… siedząc w aucie na parkingu. OM po prostu wyniósł papiery do podpisania i tak wyglądało moje osobiste złożenie podpisu w urzędzie. Obowiązkowe. Pani powiedziała, że widzi mnie z okna ;pp Teraz tylko 30 dni oczekiwania, ma zadzwonić do OM po odbiór. Cieszę się, bo to ułatwi mi parkowanie. Ale! Na parkingu przed urzędem nie było ani jednego miejsca dla niepełnosprawnych i ogólnie jest ich mało, szczególnie przy szpitalach.

Te wczorajsze wojaże, bo jeszcze zajechaliśmy do sklepu z dobrą żywnością, gdzie ja przede wszystkim po pasztet z królika, który mi siedział w głowie przez święta- krótko, ale jednak- i po polędwicę z dorsza (węgorze były cienkie jak sznurek i zdechnięte), bo chciało mi się ryby na dziś… no to po powrocie mnie zmuliło, ale w sumie to może i przez pogodę, bo słoneczko przygrzewało, ale pod wieczór lunęło. Szybko zgasiłam światło, bo ani książka, ani film, ani wypita kawa o 19, bo chciałam przytomna obejrzeć mecz, nie powstrzymały mnie przed zamknięciem powiek… i spałam ponad 9 godzin. Waga dziś wróciła do mojej wagi podstawowej i nie zastanawiam się nad tym, choć jeśli będzie dalej spadać, to będzie to już niepokojące…W żywieniu nic nie zmieniłam oprócz jednego, że słodkie jem do południa i po świętach tylko do kawy, ale przecież to dopiero trzy dni. W tydzień mam 5 kilogramów mniej. tak, wiem, że w 90% to woda, ale w głowie mi się nie mieści, że aż tyle organizm zmagazynował. No sterydy to zuo okropne!

Trochę zieleniny i koloru, których z każdym dniem coraz więcej…

W niedzielę wybory… i nie wiem, czy pójdę, bo nastrój i fizyczność właśnie ma zjazd, ale zmobilizowałabym się, gdyby u nas startowali jakieś pisdzielce (do powiatu i sejmiku owszem), acz jeszcze to nie jest ostateczne, bo wszystko zależeć będzie od dnia. Myślę, że nasz wójt i większość radnych pozostanie bez zmian… co dał wyraz największy jego kontrkandydat, rezygnując z ubiegania się o urząd wójta. Panowie pewnie się dogadali 😉

Bardziej od domniemanego romansu pewnej Baśki, która była małopolską kuratorką, bulwersuje mnie dziś nie jej hipokryzja w kwestii moralności, ale historia 14-letniego Alexa, który na spotkaniu wyborczym z obecnym premierem, powiadomił go, że był wykorzystywany seksualnie podczas wycieczki szkolnej. Mimo zgłoszenia chłopcu nikt nie pomógł: wychowawczyni, pedagog i dyrekcja szkoły. Kuratorka Baśka, oczywiście nie zajęła się tą sprawą, nawet wtedy, gdy dyrektorka założyła sprawę w sądzie przeciwko rodzicom chłopca- przegrała. Ta kobieta zrobiła wiele złego i nic dobrego i mam nadzieję, że na każdym kroku będzie piętnowana za to, a nie w kim się podkochuje, co wypisuje w prywatnej korespondencji…