Rozważania przedśledzikowe…

Tydzień temu dostałam wiadomość od Przyjaciółki, że koleżanka organizuje spotkanie klasowe właśnie dziś w pubie studenckim u naszego kolegi z klasy. Trochę było zgrzytu czemu akurat w tygodniu….bo to nazajutrz do pracy, ale klamka zapadła…termin ustalony. Wczoraj telefon od Przyjaciółki, która nie ukrywając poirytowania oznajmia mi, że postanowiono spotkanie wzbogacić o swoje życiowe połówki…Więc co to ma być? spotkanie towarzyskie czy klasowe?-wybuchła…Hmmm…no tak ja przyjadę sama, ona też, bo jej mąż ostatnio nie pała sympatią do prowadzącego ten pub…notabene własnego brata…Ale nie o to chodzi…Na ostatnim takim spotkaniu, dwóch kolegów przyszło ze swoimi małżonkami…jedna po jakimś czasie wyszła obrażona na swoją połówkę…druga przez całe spotkanie ciągnęła swojego męża do domu… Byliśmy bardzo zgraną paczką… wspólne wyjazdy w plener… spotkania po domach i dyskusje po świt…różne imprezy…nawiązane przyjaźnie…pierwsze miłości…Z trzech par klasowych nie ma już żadnej…każdy poszedł inna drogą…Jest co wspominać….i rozumiem irytacje w głosie A. i obawę, że całe to spotkanie zmieni swój zamierzony wcześniej charakter.

A jak będzie?….okaże się za parę godzin…ja i tak się cieszę, że zobaczę parę buziek dawno niewidzianych, a kiedyś tak bliskich….