Brać nie brać, jeść nie jeść…

Brać! Jeść! Zdecydowanie!

Najpierw o jedzeniu, bo to bliższe ciału. Mojemu.

Oczywiście mam tu na myśli tłuste, ociekające lukrem i nadziewane różaną konfiturą  pączusie:)  Już grubo przed ósmą wystrzeliłam z łóżka (normalnie to zwlekam swe zwłoki dużo później) i kurcgalopkiem zbiegłam na dół do kuchni. A tu rozczarowanie, bo świeżutkie bułki są, a pączków nie ma! OM szybko naprawił swe zaniedbanie, więc zanim śniadanie pojawiło się na stole, pączki już były. Sztuk: 2- słownie dwa! Zmięłam swą uwagę, zanim wystrzeliła z mych ust, stwierdziwszy w duchu, że dla mnie jak na razie wystarczy, a OM obliże się smakiem, jeśli taki z niego sknerus 😉

Co tam kalorie. Nieważne, że na co dzień są dostępne w każdej ilości, ale dziś smakują inaczej i można je  jeść bez wyrzutów sumienia. Nie warto sobie odmawiać, no, chyba że ktoś pączków nie lubi. Ja lubię, ale od święta 🙂  Oczywiście tylko te ze sprawdzonych piekarni, a nie sztuczne, ale tanie z hipermarketów. Tę kwestię mamy już omówioną, wiec smacznego!!! 😀

Branie mnie nie dotyczy. W kwestii 500+. Ale nie widzę powodu, by jakaś rodzina (nawet zarabiająca setki tysięcy rocznie) z brania rezygnowała. No, chyba że tak chce, a nie chce jej się wniosku składać. Albo sumienie będzie ją gryzło. Moralność nie pozwoli. Tyle że ani sumienie, ani moralność nie ma tu nic do rzeczy. Projekt jest pro rodzinny? Jest. Przynajmniej z nazwy i poprzez zaklinanie faktów przez rządzących. Jest na każde dziecko? Ha! I tu jest problem…Według mnie  jest to swojego rodzaju zapomoga, jeśli mamy do czynienia z progiem, od którego pieniądze przysługują na pierwsze dziecko. Progiem jakże niesprawiedliwym, krzywdzącym. Widać to na przykładzie samotnej matki z jednym dzieckiem, gdy dochód na osobę przekroczy 800 złotych. I nieważne czy złotówkę, czy stówę lub dwie. Ale, ale…przecież to projekt pro rodzinny jest! PIS miał szatański  genialny pomysł, by zmusić kobiety do rodzenia dzieci. Chce taka matka dostać od  państwa (tak, tak, od nas wszystkich)  pięć stów? Niech zajdzie w kolejną ciąże, urodzi, a wtedy się załapie. Może nawet na tysiąc złotych, bo jeśli nie wyjdzie za mąż, to automatycznie dochód jej się na członka rodziny obniży. Prawda, że to genialne jest? Ach! …tylko co wtedy z instytucją małżeństwa?! Wszak już teraz  mamy spory odsetek iluzorycznych samotnych matek, żyjących z  niezmaterializowanymi ojcami, którzy niewidoczni są tylko dla opieki (MOPS-u). Ale wierzę w jedyną słuszną partię!!! Tak, tak naprawdę w nią wierzę 🙂 Wierzę, że  zaraz coś wymyśli- mądrego, skutecznego, by ludzie w grzechu nie żyli. Już słyszę, jak trybiki w pisowskich mózgach zaczynają pracować, by spłodzić genialną kolejną ustawę czy projekt…

A wystarczyłoby dotrzymać obietnicy wyborczej. Przyznać wszystkim dzieciom 500 złotych. Po uprzednio złożonym wniosku z odpisem aktu urodzenia. Nie byłby potrzebny sztab ludzi do obsługi tego projektu. Kosztowny. A  każdy rodzic w ciszy własnego sumienia, moralności, naiwności, głupoty i rozumu, sam by decyzję podjął: czy brać, czy nie brać.