www.policzmysie.pl

Przez 8 dni w internecie trwa akcja ” Policzmy się z rakiem”. Zwróciłam na nią uwagę poprzez reklamę w telewizji. Reklama to chyba złe słowo…Nie weszłam na tę stronę od razu. Przymierzałam się do tego, jak kot do jeża. Dlaczego? Bo hasło tej kampanii brzmi, by ci, co z tą chorobą wygrali, podzielili się z tym innymi, po to, żeby pokazać, że rak to nie wyrok i można go pokonać. Zaczęłam się zastanawiać, jaki ja mam obecnie status. Według lekarzy wygrana jest wtedy, gdy mija przynajmniej 5 lat od momentu zakończenia leczenia bez żadnej wznowy. No cóż, biorąc rok 1999 i pierwsze moje starcie ze skorupiakiem to walka zakończyła się niezaprzeczalnie moim zwycięstwem. Ale przecież był rok 2008 i nowe zachorowanie, jedynie genetycznie powiązane z tym pierwszym. Od zakończenia leczenie minęło prawie 16 miesięcy. Czy ja mogę powiedzieć, że wygrałam? Na pewno bitwę, ale czy wojnę? A jednak stwierdziłam, że tak, niezależnie od tego, co może się jeszcze wydarzyć. Bo każdy dzień bez leczenia, każdy następny, i następny to jest wygrana! Więc kliknęłam  stronę…Był to 3 dzień kampanii, a ja jako 3123 zarejestrowana. Dziś jest nas tam dwa razy więcej. Kobiety, mężczyźni, dzieci i różne przypadki choroby. Z miast mniejszych, większych, ze wsi i w różnym wieku. Przekrój całej Polski. Bo choroba nie wybiera i nie oszczędza nikogo. Przy rejestracji można było dodać swój komentarz. Dodałam i poczytałam innych… Te, które przeczytałam w większość były od ludzi, którzy wciąż się leczą, lub od zakończenia leczenie nie minęło im zbyt dużo czasu.

Ale mnie zbudowało w ich wypowiedziach to, że właśnie pisali o swojej wygranej, o swojej wierze, nadziei i niepoddawaniu się. Wiele różnych historii choroby, czasem bardzo dramatycznych ,gdzie na początku zawsze jest strach, ból, a na końcu wielki optymizm. Za każdym takim komentarzem stoi też inna historia, historia ich życia. Bo choroba potrafi nie tylko je przewartościować, ale też wywrócić do góry nogami. Zniweczyć plany, marzenia, ale też paradoksalnie dać siłę, by mieć je na nowo. Zmierzyć się z nowymi wyzwaniami i z determinacją walczyć o nie. Bo choroba uczy walki. Zmieniania strategii. Szukania różnych dróg. I niepoddawania się nawet wtedy, gdy z boku wygląda to beznadziejnie. Każdy przypadek jest indywidualny,  a tak często wrzucany do jednego worka przez lekarzy, ale też i przez tych, co nie mieli nigdy ze skorupiakiem do czynienia.

  Ja staram się żyć normalnie, choć wszystko to, co przeszłam ,wywołuje pewne ograniczenia. Nie rzucam się na życie zachłannie i nie planuję szalonych zadań tylko z tego powodu, że nie wiem ile mam jeszcze czasu i mogę z nimi nie zdążyć. Ale tak naprawdę niewielu z tych, co już odeszli z takiego czy innego powodu zdążyli ze wszystkim. Śmierć zawsze przychodzi za wcześnie, szczególnie dla tych, co zostali tu na ziemi. Zdrowy człowiek też nie wie, czy nagle ten czas nie zostanie mu przerwany. Więc staram się żyć tak, jak przed chorobą: normalnie, zwyczajnie…Brać życie na barki takie, jakie ono jest, więc śmieję się i martwię się. Czasem nawet drobiazgami,  i tak jak kiedyś i teraz po chwili odsuwam je od siebie. Mówiąc sobie,  że zajmę się nimi wtedy, gdy urosną i faktycznie mnie dopadną 😉 Nigdy nie pozwoliłam sobie na życie w szklanej kuli z napisem ” uwaga egzemplarz pod ochroną z powodu choroby”. I bardzo mnie cieszy taka postawa u innych. Ale pozwalam też na inną… nie krytykuję, nie osądzam…bo każdy przypadek jest indywidualny, a za nim stoi konkretny człowiek…

  Dlaczego podjęłam ten temat ? Choć nie lubię czytać,  porównywać choroby z innymi przypadkami, bo to zawsze jest dołujące i dlatego miałam też opory, by kliknąć  tę stronę, to jednak uważam,  że dobrze zrobiłam. Są ludzie, którzy potrzebują takich historii , mimo swej dramatyczności bardzo budujących. Budujących przez postawę ludzi, którzy przez tę walkę przeszli lub wciąż przechodzą…

Dlatego zawsze warto dorzucić swój głos…

.PS.W poniedziałek tomograf, oczywiście, jeśli znowu nie uaktywni się złośliwość rzeczy martwych 😉 Kilka dni oczekiwania na wyniki i mam nadzieje,  że kolejny spokojny czas przed następnym kontrolnym badaniem.

38 myśli na temat “www.policzmysie.pl

  1. Trudno mi pisać ile znaczą opisane historie dla innych chorych… Wolałabym tego nie poznawać. Wiem jednak ile znaczyły podobne historie dla mojej mamy. Każda informacja dajaca nadzieję dodawała odwagi do walki. Przegranej walki wprawdzie, ale były to te małe iskierki podtrzymujące życie w człowieku. Wiem także, że historie takie pomagają ludziom z codziennymi problemami,z ich walką z innymi, mniej grożnymi chorobami. Ludzie zaczynają inaczej patrzeć na własne życie obserwując nieprawdopodobną walkę ze śmiercią o dzień, tydzień, miesiąc i jak się uda o lata całe życia. Łzy mi naszły do oczu…

    Polubienie

    1. .Moja mama zachorowała 37 lat temu, wtedy jeszcze tak mało się o nowotworach mówiło. Nie leżała w szpitalu onkologicznym i tylko na radioterapii miała styczność z innymi chorymi. Szybko wróciła do pracy i o chorobie dawała jej znać mało sprawna prawa ręka i wizyty kontrolne. Jej postawa mnie nauczyła ,że chorobę należy potraktować zadaniowo. I tak było gdy po raz pierwszy zachorowałam, wiedziałam jak mam się zachować i skąd barć siłę. I to że mimo choroby muszę tkwić w zdrowym a nie w chorym społeczeństwie…Dlatego mnie osobiście nie są potrzebne te wszystkie historie by stanąć do walki…Ale wiem jak wielu ludziom świadectwo różnych zachowań jest drogowskazem gdy nagle świat się im wali. Bo zawsze się wali , choćby tylko na moment i najważniejsze jest ten czas w którym stanie się na nogi i powie sobie ,że będzie się walczyć. Bo czasem sie już nie chce, nie chce się przeżywać tego samego , bo ta walka to nie tylko walka z chorobą ale przede wszystkim z samym sobą…Po to choćby warto czytać takie historie…Bo w nich słowa mają moc sprawczą…one nie wyleczą ciała ale duszę mogą i dają siłę..

      Polubienie

      1. Zgadzam się z Tobą całkowicie i nie mogę nic dodać… przynajmniej dzisiaj. I jak tam poniedziałek i tomograf. Trzymałam kciuki, ale nie wiem czy coś to dało. Pozdrawiam serdecznie. PS Dalej trzymam!!!

        Polubienie

        1. Już trochę opisałam w nowym poście. Robiłam badania w innym miejscu niż dotychczas . Trzymaj dalej , bo teraz czekanie na wyniki. Bużka.

          Polubienie

  2. Od badania do badania, od chemii do chemii… tak wyglądają od kilku lat dni moich dwóch (jedynych) przyjaciółek. Ja tylko zdrowa… ale tez po…Nigdy nie wiadomo co nas spotka, musimy żyć normalnie… tylko co w takim przypadku jest normą? pozdrawiam Basiahttp://brbaratoja.blog.onet.pl/

    Polubienie

    1. Witaj 🙂 Pytasz co jest normą? Nie dać się zdominować chorobie , bo ona i tak wystukuje rytm badaniami, leczeniem…i często nie pozwala robić tego na co ma się ochotę. Jeśli coś trzeba zmienić to zmieniać i starać się nie ograniczać , przełamywać swoje słabości. Płakać jeśli jest taka potrzeba , by móc za chwilę śmiać się do bólu brzucha. I nie pozwolić sobie na myśli ,że czegoś nie warto , bo przecież nie wiadomo…Każdy ma chyba swoją normę…Pozdrawiam bardzo ciepło 🙂

      Polubienie

  3. Na pewno warto się tym podzielić z innymi… Wiesz, moje babcie zmarły na raka, jedna miała tylko 54 lata, druga 65. Więc dla mnie rak, to wyrok – tak mi się niestety kojarzy. Posty takie jak Twój, podnoszą trochę na duchu…

    Polubienie

    1. Wielu osobom się tak kojarzy , bo ktoś bliski zmarł i gdy sam po raz pierwszy usłyszy diagnozę. Bo to jest śmiertelna choroba ,choć coraz częściej nazywana przewlekłą a całkowite wyleczenie zależy w jakim stadium została wykryta Medycyna idzie do przodu , więc walka z nim coraz bardziej jest równiejsza…Ale tyle jest go rodzai i typów , a nasz organizm na leki różnie reaguje ,że każdy przypadek jest indywidualny, a walka z chorobą to tez walka z samym sobą i by ją wygrać to warto wesprzeć się takimi walecznymi przykładami…

      Polubienie

  4. Zawsze zadziwia mnie i podziwiam zarazem ogrom siły człowieczej w obliczu.. no właśnie, katastrofy przecież. Mnie się zawsze wydaje, że usiadłabym i płakała bez końca, a potem czytam Ciebie, czytam historie jak Twoja i.. może też miałabym taką siłę. Skądś bym ją wygrzebała. Bo w sumie, jakie inne wyście? Przecież człowiek chce żyć.

    Polubienie

    1. Bo jest Tanyu czas na łzy i rozpacz, on jest zawsze na początku tej drogi i chyba każdy go przeżywa nawet ten któremu się wydaje ,że jest na to przygotowany…Wątpliwości ,a przede wszystkim strach o bliskich jak to przyjmą potrafią sparaliżować i podpowiedzieć najgorsze rozwiązania …A później przychodzą siły by jak najszybciej podjąć walkę. Bo każdy chce żyć ,a przede wszystkim przeżyć jak najlepiej ten czas podarowany. Bo to jest czas podarowany jeśli chorobę wykryto w momencie gdy można ją jeszcze leczyć. To nic ,że meta może być bliżej niż nam się wydaje , ale leczenie zawsze ten dystans do niej wydłuża. Jak jest mi już źle to sobie myślę ,że przecież 11 lat temu już skorupiak mógł moją życia nić przerwać…Uwierz człowiek ma w sobie ogrom sił, tym więcej gdy obok siebie ma bliskich.

      Polubienie

  5. trzymam kciuki, by szybko to oczekiwanie Ci minęło a wyniki na pewno będą dobre;-)) Ja znam tę chorobę jedynie z walki Teścia, póki co wygraną już 8 lat…..

    Polubienie

    1. Pogrążeni, przytłoczeni chorobą , ale wiesz to trzeba mieć ‚charakterek ‚by nie dać się jej zdominować 😉 To nie jest ich wina ,ze czasem nie potrafią…Dzięki 🙂

      Polubienie

  6. Witam, nie zdarzylam odpisac pod tamtym postem, wiec robie to tutaj.Nie pisze bloga, „istnieje” w sieci tylko jako czytelnik… Twoj blog przeczytalam od deski do deski – pod wiekszoscia twoich przemyslen moglabym sie podpisac. I mysle, ze masz sporo cech, ktore cenie u ludzi :-)Pozdrawiam

    Polubienie

    1. Jestem pod wrażeniem , bo pewnie trochę Ci czasu to zajęło 🙂 Dziękuję ,że się odezwałaś ,jest mi bardzo miło 🙂 Nie wiem czy można dobrze kogoś poznać przez blog , ale na pewno troszeczkę tak ,a przynajmniej poglądy na niektóre sprawy 😉 Ciepło pozdrawiam 🙂

      Polubienie

  7. Tak a więc to spam 😦 ale czego się nie robi dla swojej ulubionej strony 😀 A więc zapraszam na nasza stronę http://www.vampireknight.cba.pl/register.php?ref=Uter piszemy tam opowiadanie jest super kolega mnie wciągną a tera jestem Adminem i spamuje Blogi bo chce by więcej osób na niego wchodziło i się udzielało, tak więc jeśli ktoś skorzysta z zaproszenia może się skontaktować z Uterem 😀 a pomogę wam się wkręcić w stronę 😉 polecam est na prawdę świetna.

    Polubienie

  8. Gratuluję Ci tych zwycięstw… a jeszcze bardziej chyba – mądrej postawy. Żadna choroba nie jest ostatecznym wyrokiem i żadna nie powinna wywracać życia do góry nogami. Też chorowałam (nie nowotwór) i to, z czego najbardziej jestem dumna, myśląc o tamtym okresie, to że nie traciłam czasu. Nie wariowałam, nie fiksowałam się wokół jednej sprawy, nie pieściłam ze sobą. Trzeba starać się żyć tak normalnie, zwyczajnie, jak to tylko możliwe…A wczoraj akurat „liczył się” mój Mężczyzna. Trudne, ale dobre. Pozdrawiam niedzielnie.

    Polubienie

    1. Gdy pierwszy raz zachorowałam to Misiek miał prawie 7 lat i wiesz , że on nie pamięta mamy chorej z tamtego czasu? A przecież była i chemioterapia i radioterapia , ale równocześnie normalne życie :))) Jest tak wiele chorób , które ograniczają w jakimś sensie nasze życie ,ale nie warto samemu sobie je ograniczać …Ty, ja, i wielu z nas takie ma podejście i to jest cudne :)Uściski serdeczne i zdrówka dla Ciebie i Twojego Mężczyzny 🙂

      Polubienie

  9. Witaj.Wiara i nadzieja pozwalają przetrwać ciężkie chwile w zmaganiach z chorobą. Obyć nigdy nie musiała wyczekiwać na wyniki negatywne. Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia życzę z serca.Pozdrawiam niedzielnie bardzo serdecznie.Morganahttp://slowa-potrzebuja-ciepla.blog.onet.pl/

    Polubienie

  10. Chyba nie powinnam się na ten temat wypowiadać, hmmm … Wydaje mi się, że w walce z chorobą dużo daje nastawienie, wiara, ze się uda. Podobno wiara czyni cuda, tylko jak mocno trzeba wierzyć? Sama mam teraz problemy i czuję, że zaczynają mnie przerastać, ale nie zamierzam się poddać. Trzymam kciuki za dobre wyniki badań, przytulam i pozdrawiam :*a to zostawiam do przemyślenia:”Do czego może się przydać jeden kawałek puzzli? A z drugiej strony – czy ktoś odważyłby się go wyrzucić?”

    Polubienie

    1. Życie to taka układanka z puzzli i czasem mamy wrażenie ,że ktoś nam klocki pozamieniał 😉 Wiara to ogromna siła, bez niej wiele rzeczy by się nam nie udało, wierzę ,ze i Ty dasz radę :)Dziekuję i buziaki śle 🙂

      Polubienie

  11. Podziwiam ludzi takich jak Ty.Ja bym chyba oszalala.Mozliwe,ze predzej bym sie wykonczyla psychicznie.Kilka lat temu dosc powaznie zachorowalam.Lezalam w szpitalu i czekalam na wyniki badan histopatologicznych.To byly najdluzsze dni w moim zyciu.Strach mnie calkowicie sparalizowal i caly ten czas myslalam tylko o moich dzieciach.Nie chcialabym NIGDY przezywac tego ponownie.Jestem odporna psychicznie jesli chodzi o inne sprawy,natomiast strach o dzieci jest dla mnie nie do pokonania.Trzymam kciuki i gleboko wierze,ze wygralas.Pozdrawiam 🙂

    Polubienie

    1. Najbardziej paraliżuje strach o dzieci. Za pierwszym razem ,Tuśka miała 10 lat skończone ,a Misiek jeszcze nie skończył 7lat. O niczym innym nie myślałam wtedy i nic łez tak nie wyciskało jak myśli o najbliższych. Ale ja wtedy w ogóle nie dopuszczałam myśli ,że coś może być nie tak Leczyłam się i wierzyłam. Dziś jest trochę inaczej, bo i rokowania inne ale ja mam charakter taki ,że złe odpycham , co nie znaczy,że nagle coś mnie nie dopadnie. Boje się takich momentów, bo wtedy jestem okropna nie tylko dla siebie , ale przede wszystkim dla męża , bo On jest pod ręką…A to nie jest fajne i wtedy naprawdę nie ma za co mnie podziwiać :(( Więc mam z czym walczyć 😉 Dzięki wielkie i duża bużka 🙂

      Polubienie

  12. Roksanno, Po raz kolejny tam w środku siebie się przełamałaś i efekt…”policzmy sie”. To są Twoje małe zwycięstwa z myślami, samą sobą bo przecież nikt nie lubi wracać do trudnych chwil, niepewności, strachu o siebie, najblizszych. Dzielić się przeżyciami ba..wysłuchiwać innych. Jest to na pewno ciężkie ale i budujące bo przecież można wygrać tę trudną walkę…Cały dzień myślami z Tobą byłam i jestem…Nie bój się wygrasz i tym razemba na pewno wygrałaś !!!!!!Buziaków moc

    Polubienie

    1. Uśmiecham się do Twoich słów , uśmiecham się do Ciebie :))) Życie już takie jest ,że wciąż o coś walczymy, coś przełamujemy przede wszystkim w sobie. Chorzy ludzie mają to do siebie, że albo zawężają świat do osób również chorych, i choroby albo intensywnie zaczynają żyć i unikają tematu…Staram się wypośrodkować z przewagą normalnego życia, bo czas zdominowany przez chorobę zawsze kiedyś może nadejść…a tyle przecież wokół się dzieje :)))Bużka i wielkie dzięki. Wasze wsparcie wiele uśmiechu u mnie wywołuje 🙂

      Polubienie

  13. W całym dramatyzmie i powadze tej trudnej choroby dobrze wiedzieć, że są ludzie, którzy pokonali ją. Albo przynajmniej tacy, którzy podpowiedzą jak podejść do problemu, jak się do niego nastawić. Bojowo oczywiście a jednocześnie ze spokojem, którego często brakuje, zwłaszcza na początku tej trudnej drogi, kiedy tak naprawdę niewiele jeszcze wiadomo.Dziękuje raz jeszcze )*

    Polubienie

    1. Czasem do problemu podchodzi się jak do jeża , nie wiadomo co i jak ,a strach paraliżuje, wtedy ci co już tą drogę przeszli są jak drogowskazy między kolcami. Ja też dziękuję, bo wygadanie się , nawet kolejny raz powoduje ,że dystans do „jeża” wzrasta ” a innym „doświadczenie” cokolwiek rozjaśnia …Buziaczki 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz