Nie ten czas…

Wróciłam. Z dobrymi wieściami. Z synem, który mnie przywiózł, bo Dziecka Młodsze stwierdziły, że po uroczystości rodzinnej w niedzielę zabiorą mnie do DM, żebym w te upały się nie męczyła jazdą, i że Misiek mnie odwiezie, kiedy tylko będę chciała. Ucieszyłam się, nie powiem. Upały dość mnie wymęczyły, a tak mogłam się przynajmniej swobodnie gościć przy stole nie myśląc o jeździe do DM.

Serdecznie wszystkim WAM dziękuję za moce, kciuki i wsparcie :*  TK nie różni się od poprzedniego, a wyniki krwi są również mniej więcej takie same. Hemoglobina podskoczyła na 6,8, krwinki czerwone odrobinkę spadły i mam 2,8, płytki zaś są w normie, choć poleciały w dół, porównując z poprzednim wynikiem. Reszta też drastycznie nie uległa zmianie wobec poprzednich wyników. Kto doczytał komentarze pod poprzednim postem, to wie, że wyszłam z pigułami.

Chciałam po powrocie zaraz napisać, podzielić się tą radosną wiadomością, włączyłam nawet laptop jak już Misiek odjechał do DM, ale… patrzyłam się w pusty ekran i niemoc mnie ogarnęła. Wyszłam do ogrodu, ukoić nerwy, uspokoić emocje, spuścić trochę powietrza… Zerwałam miseczkę czereśni, drugą truskawek, popatrzyłam jak pięknie się  rozrosła cukinia, a fasolka podciągnęła do góry podczas dwóch dni mojej nieobecności… Koper już kwitnie, można robić ogórki 🙂

 

Przez ponad rok trzymałam emocje na wodzy. Owszem, wkurzałam się, oburzałam, denerwowałam, martwiłam, ale swoje uczucia w tej sprawie okazywałam tylko jednej stronie. Były takie momenty, że miałam ochotę oznajmić tej drugiej, co myślę…po czym powtarzałam sobie w głowie, że nie warto, bo wiecie… betonu łatwo się nie skruszy, a ruszyć gówno, to zaczyna śmierdzieć…Ale przede wszystkim miałam na uwadze własne zdrowie, że nie są mi potrzebne dodatkowe negatywne emocje… wyniszczające…

Do dzisiaj…

Dziś powinnam się cieszyć pełną gębą, a robię to tylko półgębkiem. Ktoś mi zepsuł dzień. To było ważne TK… w mojej głowie. Nigdy nie jest dobry czas na złe wiadomości. Ale! TO NIE JEST TEN CZAS! Dlatego, kiedy w poniedziałek wychodziłam po badaniach ze szpitala, nie wiedząc NIC na temat wyników, to z jednej strony cieszyłam się, że p. Profesor „po cichu” wypuściła mnie zaraz po TK do domu, żebym niepotrzebnie nie kwitła w nim do następnego dnia, bo dopiero rano dostanie opis i podejmie decyzję, z drugiej strony, kolejny dzień czekania…Niby człowiek się nie stresuje, a w podświadomości gdzieś siedzi i czyha…strach. Oczekiwanie na jutro umiliłam sobie krótkimi zakupami, wspólnym obiadem z Dzieckami Młodszymi w indyjskiej restauracji i wieczornymi pogaduchami z PT, która po pracy przyszła do mnie. Wbrew pogodzie i upiornej temperaturze w mieszkaniu zasnęłam dość szybko i spałam snem spokojnym. Żadne odgłosy mimo szeroko otwartego okna do mnie nie dochodziły…Inaczej było poprzedniej nocy, kiedy względną ciszę nocną zakłócała nie p. Basia i jej wydzierający się telewizor, a awantura w starej kamienicy obok bloku. Przynajmniej nie było standardowo 😉

Rano obudziłam się wyspana, temperatura w mieszkaniu spadła z 28,5 w dniu, w którym przyjechałam do 26,6, więc normalnie poczułam rześki chłód ;ppp Zjadłam śniadanie, wypiłam kawę i powoli zbierałam się do wyjścia, gdy zadzwonił telefon…uruchamiający lawinę emocji. W sumie niepotrzebnych. Nie w czas.

Czasem tak się zdarzy, że człowiek pęka. Gdyby ten telefon zadzwonił  po odebraniu wyników, pewnie moja reakcja byłaby inna, a właściwie kolejny raz brak bezpośredniej  reakcji. Emocje wciąż byłyby na uwięzi. Po drugiej stronie jedna z najbliższych mi osób, w emocjach, że nic tylko martwić się o zdrowie…Żeby tylko o jedno…Żeby to pierwszy raz za przyczyną kogoś, kto nie zna umiaru i jest zwykłą HIENĄ!  Nie wytrzymałam. Musiałam zareagować na czyjąś podłość, oszczerstwa, nazywając rzecz po imieniu. W końcu się wtrącić. Nie stać z boku. Okazać  lojalność, bo rodzina to jedność. Na chwilę zapomniałam, że mam do czynienia z betonem. Myślałam, że jak poproszę, żeby ten ktoś się zastanowił, to się opamięta. W słowach. Taaa… Jak zawsze naiwna. Na koniec pewne słowa mnie nawet już nie zdenerwowały, tylko rozbawiły. Ale cała sytuacja mnie zasmuciła i zniesmaczyła jeszcze z innego powodu. Ktoś, kto nic nie zawinił, dostanie rykoszetem. I jest mi z tym źle i przykro, ale nie mogę postąpić inaczej…Ktoś nie tylko mi zepsuł ten konkretny dzień, przy okazji nadpsuł też komuś innemu jeden z najważniejszych dni w jego życiu. A mój w końcu upolowany żakiet na konkretną okazję w tym dniu zostanie w szafie razem z sukienką i butami. Może przydadzą się na inną okazję…

Czy żałuję swojej reakcji? Nie. Żałuję, że nie zareagowałam wcześniej. Dziękuję, że stało się to przed nieuniknionym spotkaniem, bo teraz do niego nie dojdzie. Żałuję tylko, że przy okazji nie dojdzie do spotkań z innymi, bo już raczej nigdy nie będą miały szansę się odbyć. A cieszyłam się na nie. Na te po latach… Ktoś mi to uniemożliwił…Całej mojej najbliższej  rodzinie.

Wciąż na wspomnienie dzisiejszego dnia ryczę, zamiast cieszyć się w głos, że TK nic złego nie wypatrzyło, bo musiałabym to zataić, a nie wiem czy bym  potrafiła… Że następne będzie dopiero (już) pod koniec sierpnia, już po wydarzeniu, na które nie tylko ja czekam… Bardzo mi ulżyło. Tylko dziś jeszcze nie potrafię się tym cieszyć…Może jutro będzie inaczej… Na pewno.

I jeszcze raz z całego serca wszystkim i każdemu z osobna dziękuję za dobre myśli :*

51 myśli na temat “Nie ten czas…

  1. Jeszcze raz, bardzo się z Tobą cieszę :***
    I cieszę się z nowego wpisu, jak zawsze,
    i z podium ;))) postaoję chwilkę a potem przeczytam wszystko,powoli z namaszczeniem, żeby mieć dłuższą przyjemność 😉

    Polubienie

    1. spokojnie mogłaś się nawet zdrzemnąć na tym podiumie, bo nikt o tej porze go nie atakuje 😀
      och,
      to takie ważne i wszechmocne uczucie, ta wiedza ze ktoś wraz ze mną tę radość podziela :***

      Polubienie

  2. Ojej! Roksanno, przytulam z całych sił; nie całkiem rozumiem, ale wystarczająco, żeby poczuć ,jak bardzo Cię to
    dotyka…
    Wiem coś o tego typu bólu, który spędza sen z powiek, zasmuca na dłużej, kładzie się niewidzialnym ale ciemnym, szarym welonem na wszystkich myślach i trudno go przepędzić.
    Pisałaś o tym,że cieszysz się na spotkania po latach…..ech.
    I nie ma szans na odwrócenie sytuacji, na to,że druga strona jednak na spokojnie przemyśli ?
    Mam nadzieję, że uda Ci się w miarę szybko, spojrzeć na to z dystansem, bo nie na wszystko mamy wpływ i nawet nasze najlepsze intencje i czyny, ktoś może odczytać błędnie i paskudnie przekręcić.
    Bardzo, bardzo mi przykro 😦
    chociaż też i bardzo się cieszę, że wyniki są ok i Twoje płytki i krwinki a nawet hemoglobina stanęły na wysokości zadania. Brawo one! Brawo Ty :***

    Polubienie

    1. Z przepędzeniem kłopot, bo co jakiś czas ktoś przypomina. Wydawałoby się, że trzymanie pewnego dystansu jest dobrym rozwiązaniem, ale trudno nie reagować jeśli ktoś swoim zachowaniem (groźbą i szantażem) kolejny raz wykańcza moich Bliskich, a przy okazji mnie, bo trudno się nie martwić…
      Sytuacja jest taka, że albo my albo oni, a nie chcę innych stawiać przed takim wyborem, zresztą już trochę za późno, a nawet jeśli by nie było, to nie przyszłoby mi to do głowy, w końcu to też rodzaj szantażu wobec osób, którzy nic nie zawinili. Zadzwoniłam, przeprosiłam, a że znają sytuację, to naszą nieobecność zrozumiał; zapewniłam że spotkamy się już po…W bardzo wąskim gronie. Uwierz, jakby to nie zabrzmiało dziwnie, ale zwyczajnie boję się, że swoją obecnością mogłabym spowodować lawinę nieprzyjemnych sytuacji, a nie chcę nikomu psuć tego dnia. Mamy przeciwko siebie klikę o psychopatycznych skłonnościach, Właśnie to do mnie wczoraj dotarło…a do nich nic nie dociera. ( Masz rację, że nie wystarczą dobre intencje). Naczytałam się wczoraj takich głupot (strasznych i śmiesznych) usłyszałam jedno dosadne słowo, które wystarczyło za sto innych, mając jeszcze odrobinę nadziei, że choć na chwilkę się zjawimy, żeby uczestniczyć, być świadkiem w tak ważnym dniu dla kogoś kto nas zapraszał, ale mój łagodny jak baranek OM od razu uznał, że nie ma mowy. Spokój i zdrowie ważniejsze. Zbyt dużo się zadziało.

      Miałam o tym nie pisać, ale jest mi tak źle (w tej chwili), że pewnie nie potrafiłabym napisać nic i blog leżałby odłogiem, bo na moment radość dnia codziennego mi się gdzieś ulotniła… To minie, bo ja w sobie nie pielęgnuje ani złości, ani urazy, wyrzucam z siebie i idę dalej. One wracają, gdy ktoś znowu o sobie przypomni, ale pomiędzy zapominam…

      Dziękuję, że jesteś :***

      Polubienie

  3. Najważniejsze że Twoje wyniki są dobre i oby tak dalej, nie można się załamywać tylko trzeba walczyć, to jest teraz najważniejsze. Nie powiem, że wiem co czujesz,bo nie wiem, to wiesz tylko Ty, ja mogę tylko czytać o Twoich myślach i uczuciach, ale z serca trzymam za Ciebie kciuki! Miłego dnia 🙂

    Polubienie

      1. A mnie to już nawet najgorsza podłość nie zdziwi, wielokrotnie poznałem ludzi z tej strony… Cóż począć, są ludzie i produkty człekopodobne. Trzymaj się 🙂

        Polubienie

  4. Siedzę i siedzę, kolejny raz przymierzam się do komentarza, po czym odsuwam rękę. Rozumiem Cię chyba lepiej niż bym chciała (chciałoby się nie mieć niektórych doświadczeń), ale co napisać, żeby nie było banalnie? Nic mądrego mi nie przychodzi do głowy, zresztą sama piszesz, że to nie ten czas. Teraz skupmy się na czymś innym, na wynikach.

    Polubienie

    1. To prawda, nie chciałoby się mieć, i wiem, że mnie rozumiesz…
      Wczoraj mi Tuśka powiedziała, ze może w końcu trzeba byłoby się poradzić adwokata, że to już jest nękanie i wystąpić o zakaz kontaktów. Rok temu była bezpośrednim świadkiem, więc wie jacy są nieobliczalni…do czego zdolni. Zresztą zna ich nie od dziś…Misiek zresztą też, tylko na innej płaszczyźnie, był świadkiem wielu psychopatycznych zachowań. Z ulgą by odetchnął, jakby kontakt całkowicie został urwany.
      Ech…stąd moja decyzja, że nawet na neutralnym gruncie rodzinnym, niebezpiecznie się spotkać, szczególnie kiedy alkohol będzie w użyciu…
      Wiesz, to taka sytuacja z tych, na które PT, która na co dzień ma do czynienia z różnymi „brudami” jako psychoterapeutka, nie zna jednego słowa adekwatnego, by nazwać zachowanie tych osób- tu by musiała użyć całą gamę…Tego nie można pojąć…Od tego trzeba się uwolnić.

      W uwolnieniu też pomoże mi wyrzucenie tego tu, choć wiadomo, że to miejsce publiczne i nie mogę, ale i nie chcę o wszystkim dokładnie pisać…
      No i moja reakcja, co przyznaje, jest tak silnie emocjonalna ze względu na okoliczności w jakich żyję. Czasem wystarczy iskra, a tu było przypalanie żywcem, więc…
      ech…

      Polubienie

      1. Niestety czasem nie da się po prostu odsunąć, stać z boku i milczeć. Bierność rodzi coraz większe rozbestwienie tej drugiej strony i kiedy w końcu żyłka pęknie i będzie się chciało ją (tę drugą stronę) utemperować, będzie to trudniejsze i bardziej nieprzyjemne. Ale albo to, albo dalsze życie w pozornym spokoju. Chyba zastanowiłabym się nad pomysłem Tuśki, bo to, co piszesz, brzmi bardzo, ale to bardzo stresogennie. A tego Wam nie potrzeba.

        Polubienie

        1. zrobiłam blokadę gdzie tylko mogłam- hurtowo, nie patrząc na „niewinne” ofiary. Ale lojalnie uprzedziłam, że innego wyjścia nie ma, jak wrzód wyciąć z szerokim marginesem, żeby nawet echo do mnie nie dochodziło. Osobiście mogę być wszystkim co najgorsze w ich oczach, ale nie pozwolę dręczyć nikogo, kogo kocham! Nie zależy mi na prawdzie, na tym, żeby zrozumieli, tylko odpiórkali się raz na zawsze.

          mnie nie dopadną, mogą jak zwykle uderzyć przez kogoś, ale od jednej z tych osób padła deklaracja zerwania kontaktu (nie do mnie), gorzej, że osobnik-przyczyna całego konfliktu- będzie potrzebował nie raz, nie dwa na gwałt taki kontakt, a inaczej nie potrafi, jak tylko poprzez groźbę, a wspomaga go całą reszta. Nie wiem. Muszę porozmawiać z osobą najbardziej poszkodowaną, bo my dostajemy tylko rykoszetem, poprzez martwienie się, no i wczorajszy bezpośredni kontakt…W każdym razie dokumentację w postaci pism jakie zostały wysłane, posiadamy…Z drugiej strony, może nie zrozumiesz, ale do tej pory właśnie po to, żeby nie być ciąganym po sądach i udowadniać swoją niewinność, bo to zawsze czas, stres i nerwy, ta osoba osiągała to, co chciała, i teraz jest w przekonaniu, że zawsze tak będzie. Może czas najwyższy to zmienić, ale nie wiem czy sama tego chcę i czy przekonam tego, kto taką sprawę powinien założyć. Bo zamiast spokojnie pracować, to sam jego wszyscy pracownicy, bliscy biegaliby jako świadkowie do sądu…ech…( mnie to też nie jest potrzebne). To wszystko pięknie wygląda w filmach, a w życiu się będzie ciągnęło latami. Z drugiej strony założenie sprawy, odbiłoby się również zawodowo na tej osobie, wtedy mściłby się, że nie żartuję, ale obawiałabym się o zdrowie i życie bardziej niż teraz.
          Po wczorajszym jedna z nici łączących już się zerwała, dlatego dobrze się stało, że zareagowałam. U kogoś opadła maska, a inna osoba w końcu przejrzała na oczy… Jedno ognisko zapalne zostało na amen zasypane, choć moja PT trochę powątpiewa, bo już było tak, że przeprosiny leciały w naszą stronę, po czym…. Ale naiwnie mam nadzieję, że to się w końcu wyciszy.

          Polubienie

          1. „do tej pory właśnie po to, żeby nie być ciąganym po sądach i udowadniać swoją niewinność, bo to zawsze czas, stres i nerwy, ta osoba osiągała to, co chciała, i teraz jest w przekonaniu, że zawsze tak będzie” – no właśnie świetnie to rozumiem :/ Jakbyś pisała o mojej sytuacji. Dziś stoję na stanowisko, że takie coś lepiej wypalać do gołej ziemi, ale mam tak od niedawna. Wcześniej, jak Was, blokowała mnie troska o najbliższych (te rykoszety, które przez lata przełożyły się na nerwicę kilku osób). Choć, kto wie, może gdyby narobić rabanu te parę lat temu, chwasty by się aż tak nie rozrosły? Już się tego nie dowiemy.

            W sądach nie jest miło, ale z drugiej strony, kiedy już tam trafiłam, przekonałam się, że nie jest tak strasznie jak się wydawało. Myślałam, że szlag mnie trafi, kiedy będę słuchać kłamstw i oszczerstw, tymczasem przysłuchiwałam się im prawie z rozbawieniem. Bo jednak co innego szczekać pod płotem, a nawet i do kogoś/na kogoś bezpośrednio, a co innego wypowiadać się przed osobą w todze (która bardzo szybko ukróci pyskacza w razie potrzeby) i widzieć swoją bladą gębę na ekranie. I teraz już wiem, że lepiej albo zacząć i doprowadzić sprawy do końca, albo lepiej nie zaczynać wcale i siedzieć cicho. Półśrodki się nie sprawdzają, mogą co najwyżej rozjuszyć takiego delikwenta, co przeżył całe życie z przeświadczeniem, że chuchnie, dmuchnie i porozstawia wszystkich po kątach. Doświadczenie mi podpowiada (choć żadna ze mnie grupa badawcza), że jeśli chcemy, żeby taki ktoś się odpiórkował na zawsze, pozostaje solidnie przekopać go na drugą stronę chodnika. Brzmię brutalnie, ale oczywiście do niczego nie namawiam. Podniesienie rękawicy to trudna decyzja, wymagająca przemyślenia wszystkich za i przeciw. Bo faktycznie może być różnie.

            Polubienie

            1. Rozumiemy się doskonale…
              Sami przecież wojujemy z US już czwarty rok, bo dla „świętego spokoju” nie zapłaciliśmy niewielkiej kwoty, dobrze wiedząc, że zapłata jest jednoczesnym przyznaniem się do winy i na tym się nie skończy. To teraz próbują nam udowodnić większą winę, choć Izba Skarbowa już dwa razy odesłała papiery do ponownego rozpatrzenia, bo się odwoływaliśmy, czyli niejako uznając naszą argumentację. Pewnie na koniec skończy się to sądem.

              Tak masz rację, wychodziliśmy z założenia, że rodziny się nie kopie, a tu okazuje się, że oni nie patrzą na wiek osoby, na inne okoliczności tylko uprawiają swoją jazdę bez trzymanki. Tak, najpierw to trzeba było wywalić na pysk po pierwszych szwindlach, ale nie, chciano spokojnie się roztać, bo to rodzina, tyle że się nie udało. No i fajnie jak całej rodzinie się pomagało, zatrudniało… itd. Ale jak się skończyło, to trzeba człowieka wykończyć, bo to przecież oni na nas wszystkich tyrali, a szef w tym czasie leżał na Hawajach i pił drinki… Taaa… To jest takie rozumowanie, nawet dziś, kiedy jedna z tych osób powiedziała w oczy, że skończyło się zarobkowe eldorado i trzeba oszczędzać. A mogli pracować do dziś…
              Mnie najbardziej zabolało, że za grosz szacunku, jakieś refleksji, że można dochodzić swojego, ale w cywilizowany sposób, jeśli się jest przekonanym o swojej racji, a nie grożąc i okradając na dodatek…
              Może gdybym była sama zdrowa, może gdyby nie wiek i zdrowie osób o które się martwię, to namawiałabym na nadanie tej sprawie kroków urzędowych … Ale jest jak jest, bo już samo to, że musieli zerwać kontakty, przeżyli mocno, a w sądzie byłoby tylko rozdrapywanie ran. Człowiek jak młody i zdrowy, to bardziej jest skory do walki o sprawiedliwość. I wiesz, tamta rodzina jest duża, nie odpuściłaby sądowej porażki, nawet jeśli tu chodzi tylko o dobre imię. W branży akurat to imię ma tak mocne fundamenty, że mu nie zaszkodzi, choć niejednokrotnie próbował. Dlatego posuwa się tylko do gróźb.
              Tu tylko wchodziłby zakaz kontaktu, jedynie drogą służbową, jeśli już. Ale udowodnienie, że ktoś ma wobec ciebie niecne zamiary jest u nas tak trudne, jak wygranie w totka 😀
              Jedno jest pewne, że dopóki znowu nie będą czegoś potrzebowali ( np. referencji ) to się nie pokażą. Moja nieobecność na weselu i i wszystkich moich najbliższych, mocno odbije się w całej rodzinie i płazem im to nie ujdzie, a trochę ostracyzmu im się przyda.

              Polubienie

              1. Ooo tak, ostracyzm takim jak najbardziej się przyda. Może kiedy dobitnie się pokaże, że bezkarność się skończyła, a inni widzą (i wiedzą), co się dzieje, coś do tych głów dojdzie. Nie żeby refleksja czy zrozumienie błędów – po prostu świadomość, że są konsekwencje.

                Przyznam, że nieco rozbawiło mnie to, że mogliby pojawić się z prośbą (żądaniem) o referencje.

                Polubienie

              2. Już były jego zalążki, więc jedna osoba od nich się zreflektowała i próbowała przeprosić. Tylko że za to, co odstawili i odstawiają, nie ma żadnych słów przepraszających. I teraz maska opadła, bo okazało się, że te przeprosiny nie byłby szczere, ale interesowne.

                W tym pies pogrzebany, że mogą. Przynajmniej jeden z nich, bo zatrudniony był przez 15 lat jako podwykonawca. Fakt, że na warunkach pracownika na etacie (sprzęt, ludzie – wszystko z firmy, a gdy nie było roboty to płacona dniówka, urlop płatny), pozostałych dwóch na normalnym etacie, więc tu wystawia się tylko świadectwo pracy i finito. Pracodawca ma obowiązek wystawić referencje, jeśli robota była dobrze wykonana, a była, bo był odbiór. W cywilizowanym świecie, kiedy inwestor wymaga referencji w papierach do przetargu, to składa się pismo do danego pracodawcy o podpis, że wykonywało się u niego taki i taki zakres robót. No, ale to w cywilizowanym świecie…

                Polubienie

  5. Roksanko, cieszą mnie Twoje wyniki!! Moce w Twoim kierunku ślę nieustannie :**

    Przykro mi z powodu zaistniałej sytuacji i że ominie Cię spotkanie na które czekałaś. Trzymaj się Kochana :*

    Polubienie

  6. Wiem, że takie sytuacje skutecznie potrafią przysłonić inne radości. Najważniejsze jednak jest to, że wyniki nie poleciały sobie w kulki, masz piguły, a okazja do ubrania żakietu i sukienki z pewnością jeszcze się znajdzie!

    Ściskam mocno i cieszę się, że przynajmniej od strony medycznej jest ok!

    Polubienie

  7. Bardzo się cieszę, że masz dobre wyniki i chociaż od tej strony możesz spać spokojnie.
    Pewni ludzie są nienaprawialni. Jak sama napisałaś – beton. A betonowego muru głową nie przebijesz. Przykre, że czerpią satysfakcję z dowalania innym. A najgorsze, że nie da się nic z tym zrobić (jak ja to znam (:-(( ). W takim przypadku jedyną formą obrony jest izolować się od takich ludzi, choć często nie do końca jest to możliwe. Pozdrawiam cieplutko.

    Polubienie

    1. Wiesz,
      ja to wiedziałam, dlatego w czasie najgorszej „zadymy” nie reagowałam, wspierając tylko Bliskich, Ale, jak widać, czasem coś w człowieku pęka, bo to nie ten czas…
      Ostatnio do mojej PT powiedziałam, że przecież „logicznie”, „na chłopski rozum”, a ona mi, że trzeba ten rozum najpierw mieć…I to jest argument nie do przeskoczenia. Głową muru nie przebijesz. Ale zanim ponownie ( po masz kolejny raz nadzieję) to zrozumiesz, to się poobijasz. Jest prawda i gówno prawda. Ech…
      Niech ktoś ze swoją prawdą żyje, ale niech nie narzuca w sposób perfidny, szantażem, groźbami innym…
      Serdeczności 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  8. Na „psychopatyczną klikę” sposób jest tylko jeden – zdecydowane zerwanie wszelkich kontaktów. Szkoda, że nie da się wymazac z pamięć ich istnienia i wszystkich incydentów i trzeba z tą pamięcią żyć, ale na to już nie ma rady.Przykro, że efektem jest ograniczenie kontaktów z tymi, którzy niczemu nie są winni, ale jak widać to mądrzy ludzie, skoro planują spotkanie z Wami w wąskim gronie.
    Ważne, że bania pękła,że powiedziałaś to, co miałaś do powiedzenia. Teraz jest Ci przykro, ale za kilka dni ochłoniesz, emocje nieco opadną i poczujesz ulgę.
    Najważniejsze jednak są Twoje wyniki! Wszystko inne to pikuś!
    Buziole!😘😘😘

    Polubienie

    1. Wszystko to prawda. Niestety, gdy kontakt był nie tylko rodzinny, ale i zawodowy, to mimo rozstania, ten kontakt bywa czasem nieunikniony. Miejmy nadzieję, że coraz rzadszy, Mnie już trochę ulżyło, bo jak pisałam do Ken, jeden zapalnik został odłączony, ktoś w końcu wyraźnie odmówił, automatycznie stając po stronie, a to już im się nie spodobało, bo zrozumieli, że nic z tą osobą już nie ugrają, Za plecami. Chyba wszyscy dojrzeliśmy do zerwania kontaktu, bo do tej pory, jeszcze jakieś tam były. I wyszedł z tego paradoks, bo teraz my nie będziemy mieć żadnego, a osoba, która prywatnie i rodzinnie oraz zawodowo ten kontakt od razu zerwała, to od czasu do czasu zawodowo jeszcze pewnie tak…ech.
      Buziaki :***

      Polubienie

  9. Bardzo Ci wspolczuje ze jestes narazona na takie przykre sytuacje, bo najwazniejsze jest zdrowie, wiec i unikanie stresu. Rozumiem ze musialas wygarnac, przywolac do porzadku tego kogos, bo nie mozna ustepowac, dawac sie obrazac, wtedy taki ktos jeszcze gorszy jest.
    Mysle ze to bardzo dobra decyzja unikac tych osob, moze i prawnie trzeba to uregulowac.

    Polubienie

    1. Oby nie trzeba było.
      Mam nadzięję, ze w końcu do nich dotatrze, ze całą rodzinką tworzymy jedność i stoimy za sobą murem. Sądzę, że być może to, ze do tej pory nie reagowałam, to brali za oznakę, ze w jakimś stopniu akceptuję, nie tylko zresztą ja. A tak się zbiegło, że dzień wcześniej też usłyszeli wyraźne NIE, od osoby, która wcześniej nie chciała się wypowiadać w sprawie konfliktu.
      Może coś dotrze i zahamuje, tę falę cynicznej podłości. Oby.

      Polubienie

  10. Roksana, wyniki są najważniejsze
    a widocznie tak miało być, może to bardzo dobrze, żeś się tak wygarnęła
    a żakiet jeszcze kiedyś się przyda:))

    Polubienie

    1. Żakiet to się przyda wbrew pozorom najszybciej, bo całe szczęście nie upadłam na głowę, żeby kupować taki tylko nadający się do wyjścia na wielkie ałłł 😉
      Najgorzej z najdroższym elementem kompletowanej garderoby- butami😉

      Polubienie

        1. 😂🤣
          Jesteś boska- normalnie tak zrobię i będę się gapić na nie do znudzenia😀
          Została jeszcze sukienka,-do trumny już jedną mam, i jakby co, to będę stała jak słup soli przed szafą, zastanawiając się, którą wybrać. I jak zwykle założę ulubione dżinsy 😜

          Polubienie

            1. mnie tam najbardziej kolor siedzi w głowie, i jedna z nich jest w tym kolorze, ale dżinsy też mam zielone, nawet dwie pary w różnej zieleni…
              ło matko, chyba się nie zdecyduję, w co się ubiorę ;p

              Polubienie

  11. Wiesz ja kiedyś , a był to styczeń, kupiłam sobie piękne futerko do tego odpowiednie dodatki oczywiście sukienusie i tak dalej , na ślub mojego siostrzeńca , którego jestem chrzestną.Było to 7 może 8 lat temu,chyba nawet nie chcę dokładnie pamiętać.Ale zanim doszło do ślubu tak mi dopiekł,że mimo bardzo dobrych chęci nie mogłam się przełamać,nawet jego matka a moja jedyna siostra była bezradna.Tak więc na slubie nie byłam ,zakupy odzieżowe zostały rozdane ,tylko buty sobie zostawiłam.Z siostrą kontakt utrzymywałam ale jego od tamtego czasu nie widziałam i tak dobrze jest.Najważniejsze ,że wyniki dobre i tak trzymaj ,Twoje zdrowie najważniejsze.

    Polubienie

    1. O ranciu, to zaszalałaś…fiu, fiu futerko😉
      No i sprawa poważna musiała zaważyć na tym, żeś nie była. Tak się czasem dzieje, choć to przykre sprawy, bardzo. W rodzinie różnie bywa, znam braci, którzy od lat się do się nie odzywają… Do tej pory mnie to nie dotyczyło, no i masz, jak poszło to na calą ich wielką rodzinę, i wiesz, tak się składa, że to też moj chrześniak- kuzyn- tyle że to nie on się żeni, a z żoną i matką zatruwają nam życie. Ma braci, którzy nie są lepsi…

      Polubienie

      1. Z tym futerkiem to rzeczywiście szaleństwo gdyż takich rzeczy nie noszę ale na taką uroczystość nie mogłam wybrać się w parce,futerkiem i sukienką została obdarowana teściowa mojej córki- co to była za radość i wdzięczność dozgonna.Siostra moja odeszła 2 lata temu.Więc teraz mam już całkowity brak kontaktów i święty spokój, nawet grób siostry staram się odwiedzać tak żeby nikogo z nich nie spotkać.Takie życie.

        Polubienie

        1. Jak ja lubię, kiedy rzeczy dostają drugie życie, a nie wiszą zapomniane smętnie w szafie. Zawsze starałam się kupować tak, żeby rzecz na specjalną okazję wykorzystać ponownie, czasem pożyczałam przyjaciółkom, koleżankom. a na końcu oddawałam komuś, wiedząc, że już nie założę.
          ech, no samo życie…

          Polubienie

  12. Cieszmy się, że wyniki są dobre, że dostałaś piguły 🙂
    Kiedyś ktoś powiedział, że z rodziną dobrze wychodzi się na fotografii, pod warunkiem, że nie stoisz z boku, bo Cię odetną… 😦 Ja już po śmierci Męża przekonałam się w Jego rodzinie, kto był dla mnie przyjacielem, a dla kogo byłam tylko lichym dodatkiem.
    Głowa wysoko w górę i naprzód. 🙂 🙂 🙂

    Polubienie

    1. ech, życie prędzej czy później weryfikuje wszelkie relacje…i nie zawsze na plus. I zawsze jest to przykre, mimo wszystko. Ale świat się z tego powodu nie zatrzyma, więc tak jak piszesz- naprzód z głową do góry i z uśmiechem 🙂
      Nie mam zamiaru siedzieć i tego roztrząsać, zatruwać się złą energią. Już jest lepiej, bo jeszcze rano odpowiadając na komentarze łzy mi popłynęły, w tej chwili oczy już są suche…i względny spokój na duszy…

      Polubienie

      1. no i żeby przeczytać to ostatnie Twoje zdanie powyżej, opłacało się wejść 🙂
        A jutro, góra pojutrze poproszę o óśmiech przy komentarzach…..ha,ha, nie poprawiam tak się samo napisało ;))))
        óśmiechnięte buziaki przesyłam :***

        Polubienie

Dodaj komentarz