To tylko włosy…czyli tekst dla niejednej łysej…

I tak i nie.

Zasadnicze pytanie, które zawsze pada, gdy dowiadujemy się, że mamy skorupiaka i  w leczeniu będzie stosowana chemioterapia, to: czy wypadną włosy???

Nie po każdej chemii je się traci. Ja miałam to wątpliwe szczęście, że traciłam je za każdym razem, czyli trzy razy. Najbardziej przeżywałam za pierwszym…Zaordynowane miałam 6 cykli, po których nie miał mi spaść z głowy żaden włos, ale…Po trzech cyklach ( wciąż z włosami na głowie)  było wiadome, że mój skorupiak musi dostać silniejszą dawkę, by radykalnie go się pozbyć. ( Niestety, nie jest to ameba, którą można młotkiem 😉 ) Moja  ówczesna p.Doktor, uprzedziła mnie, że tym razem stracę swą bujną  czuprynę. Zapytała się: czy w najbliższym czasie nie mam jakieś ważnej uroczystości- miałam wesele Przyjaciela. Dopasowałyśmy termin podania nowych cytostatyków, tak, że na weselu wystąpiłam we własnej koafiurze 😉 Zaraz po, a przed dostaniem czwartego cyklu, udałam się do salonu  fryzjerskiego i obcięłam włosy na jeżyka.  Fryzjerka  z niepewną miną ścinała coraz krócej, za każdym cięciem upewniając się, że tego chcę…Nie chciałam, ale byłam zdeterminowana doprowadzić do końca mój plan przygotowawczy. Nie chciałam któregoś dnia obudzić się z moimi średniej długości włosami na poduszce…zamiast na głowie.  Kupiłam również perukę z włosów naturalnych- wtedy się przekonałam, że w blond mi nie do twarzy 😉  ( Dobrze, że trwało to tylko chwilę i nie  musiałam w blondzie chodzić dłużej :)) Wydawało mi się, że jestem psychicznie przygotowana na fakt, że będę łysa, bo to tylko efekt uboczny skutecznego leczenia. A ja przecież byłam skupiona na wyzdrowieniu, i wszystkie metody leczenia wraz z konsekwencjami, przyjmowałam na klatę z uśmiechem na ustach,  i wiarą, że dam radę! Miałam skończone 33 lata i ogromny apetyt na życie, ale przede wszystkim nadzieję na wychowanie dzieci. Jednak, gdy podczas kąpieli zobaczyłam wannę pełną moich kłaków, a każde pociągniecie dłonią po głowie, kończyło się jej oblepieniem -to rozryczałam się tak, jak nigdy wcześniej ani później. Zadzwoniłam do OM i płacząc, nie mogłam wykrztusić żadnego słowa. OM mało zawału nie dostał, zanim w końcu nie wydusił ze mnie, co się stało. Był przerażony, ale potrafił tak pokierować rozmową, że ja po chwili (długiej ) zaczęłam już  nawet żartować, nie mniej przerażona własną reakcją. Przecież to tylko włosy. To jednak nie jest tak do końca, że tylko…Leczenie skorupiaka nie należy do przyjemnych: wymioty, utrata sił, utrata bezpieczeństwa, strach…Utrata włosów potęguje nasze złe samopoczucie nie tylko z powodu  samego wyglądu. Dochodzi  poczucie napiętnowania, naznaczenia chorobą. A przecież, jeśli tylko ma się siłę, to chce się w życiu uczestniczyć na takich samych zasadach jak przed diagnozą, być normalnie postrzeganą, a nie łapać spojrzenia z niemym a czasem głośnym pytaniem: czy ma tego raka czy nie, czy ma perukę czy nie?  Patrzeć w lustro i widzieć siebie, a nie jakieś monstrum. Paradoksalnie noszenie peruki najlepiej zniosłam za pierwszym razem.

Gdy po raz drugi miałam zostać pozbawiona włosów, to poprosiłam moją LP, która ma wprawę w strzyżeniu maszynką, by zostawiła mi co najwyżej 3 milimetry. Ale zrobił to OM, a mnie nawet łezka nie poleciała. Owszem, byłam zła, że znowu oprócz leczenia muszę się zmagać z niekomfortową sytuacją, jaką jest brak owłosienia na głowie, a co za tym idzie, z noszeniem znienawidzonej peruki (chociaż nowej i modnej- bardzo przypominającej moją własną ówczesną fryzurę)- ale nie dałam się temu zdominować. Nie będzie skorupiak panoszył się w mojej głowie!!!

Za trzecim razem powinno być już łatwiej. Otóż nie! Wprawdzie nie rozpaczałam, bo szkoda łez, ale bunt we mnie rósł. Aż za dobrze znałam ograniczenia, własny dyskomfort, by przejść nad tym faktem jakby nic się nie stało. Stało się! Kolejny raz zostałam naznaczona. I nawet jeśli ja nie mam problemu, by zamiast peruki ubrać na głowę smerfetkę i pokazać się światu, to świat (może niecały) ma już z tym problem. Póki  patrzy i milczy- to pół biedy, gorzej, gdy zadaje pytania, ocenia, tworzy historie…Albo stwierdza, że po tym świecie już dawno nie powinnam chodzić.

Wiem, że trzeba z sobą stoczyć walkę, by brak włosów nie ograniczał życia bardziej niż sama choroba czy leczenie. Nie warto pozbawiać się czegokolwiek, tylko dlatego, że niekomfortowo nam z własną głową, a raczej z tym, co mamy na niej, a właściwie czego nie mamy…Kluczowe jest wsparcie najbliższych. Bo tak naprawdę, to własna i ich akceptacja  jest najważniejsza, by przeżyć ten czas. Reszta się nie liczy!

Dla wielu kobiet posiadanie włosów  w czasie choroby)  jest bardzo istotne. Z różnych powodów. Dlatego utrata ich, to  często dodatkowy stres i niepogodzenie się z sytuacją, w jakiej się znalazły. Zdrowa osoba może powiedzieć: to tylko włosy…i nie zrozumieć problemu. Wszak na szali jest życie, wygrana ze skorupiakiem, więc utrata włosów to tylko skutek uboczny- przecież odrosną!  Dla niejednej zdrowej kobiety włosy są atrybutem kobiecości, który pielęgnuje się szczególnie: modne strzyżenie, odpowiedni kolor…Ich wygląd często poprawia samopoczucie, samoocenę.  No właśnie, a skorupiak jakby mu było mało: poza zdrowiem, potrafi zniszczyć i to!

Trzeba jednak znaleźć w sobie siłę, by mimo żalu, buntu, niepogodzenia się- oswoić się z tym, na co nie mamy wpływu. Bo to nie od nas zależy czy spadnie nam włos z głowy, czy nie. Ale od nas zależy, jaki to wywrze wpływ na nas i nasze życie. Nie warto marnować nawet najmniejszej chwili, z powodu jakiegoś skorupiaka i łysej głowy 😉 Ani tych wszystkich, co dziwnie się patrzą, krzywo gadają…Choćby nas samych, które widząc się w lustrze- odwracają głowę i gadają co najmniej jak potrącone, a nie z diagnozą choroby nowotworowej 😉 Odwróć się (wypłacz, wywrzeszcz etc…) jeśli musisz, i idź do przodu! Za którymś razem uśmiechniesz się do siebie, bo ile można się użalać i dzielić włos na czworo, szczególnie jak się go nie ma 😉

Wiem, nie jest lekko…

Nawet jeśli się jest w tej kwestii weteranką…

24 myśli na temat “To tylko włosy…czyli tekst dla niejednej łysej…

  1. Napisałaś bardzo mądry i bardzo potrzebny tekst. Większość zdrowych ludzi nie potrafi się zachować, widząc osobę w jakiś sposób naznaczoną chorobą. I nie jest ważne czy tym znakiem jest smerfetka/peruka, kule, sonda założona do nosa czy niestabilny chód. Mnie przytrafiły się na jakiś czas kule i doskonale pamiętam spojrzenia ludzi, gdy wsiadałam do tramwaju – „Ciekawe jak sobie poradzi? Wywali się, czy nie? Ciekawe co jej jest…”. Pytania sąsiadów skończyły się, gdy którejś ciekawskiej powiedziałam, że mąż mnie bije i tym razem przesadził. Dla mnie ta sytuacja – nieporadność, niemożność normalnego funkcjonowania – mimo wszystko nie była upokarzająca. Może mam grubą skórę? A może, jak powiedział mi kiedyś Doktor, jestem jak czołg, który prze do przodu nie zważając na przeszkody? Każdy jest inny, każda sytuacja jest inna, ale najważniejsze jest wsparcie i akceptacja bliskich. Ściskam Cię serdecznie:)

    Polubienie

    1. Dziękuję.
      Masz rację, że każdy jest inny i inaczej reaguje w danej sytuacji. Często potrzeba odwagi, siły, by się przemóc i nie chować się ze swoją taką czy inną niepełnosprawnością przed światem, i potrafić się obronić przed wścibstwem. Chory nie oczekuje współczucia, ale zrozumienia, empatii i akceptacji.
      Uściski 🙂

      Polubienie

      1. Przed wścibstwem można się bronić na różne sposoby, ale bez akceptacji (bliskich i własnej) nie da się tego robić. Znam pewną młodą, bliską memu sercu dziewczynę, która kuleje. Nie da się jej nie zauważyć, kiedy idzie, więc często ludzie się GAPIĄ. A ona potrafi się do takiej osoby odwrócić i zapytać:”Co się gapisz? Butów mi zazdrościsz?”
        Kiedyś ktoś podsłuchał, jak rozmawiała z koleżanką:
        Kol.: – Ty jesteś zadowolona ze swojego wyglądu?
        A.: – No tak na 97%.
        Kol.: – A te 3%?
        A.: – No 2% to mój nos, a 1% to nogi.
        Miłego dnia:) Nareszcie mamy ciepło!!!

        Polubienie

        1. I to jest zdrowe podejście, które warto sobie wypracować.
          Jak leżałam w szpitalu po operacji rekonstrukcji, ze mną na sali leżała dziewczyna z korektą nosa. Według niej był za szeroki. Widziałam zdjęcie, i po raz pierwszy w życiu pomyślałam sobie, że to ja powinnam być na jej miejscu ;D Do dziś nie wiem, dlaczego mój własny nos nigdy nie był moim wielkim kompleksem. Chyba się go wyparłam i zapomniałam, że istnieje 😉

          Wczoraj żar z nieba, dziś powietrze, którym można oddychać 🙂 I w końcu można na boso… po trawie!!!
          Serdeczności 🙂

          Polubienie

  2. Daleka jestem od tego, by zabraniać komukolwiek się wypowiadać. Czy głupi, czy mądry – ma prawo do własnego zdania, nawet jeśli czegoś nie przeżył i tylko mu się wydaje. Ale jednak uważam, że wypadałoby (a nie lubię tego sformułowania) choć kapkę wcześniej pomyśleć, spróbować wczuć się w czyjąś sytuację. Kogoś, kto by palnął „to tylko włosy”, mogłabym bez wahania spacyfikować – oczywiście werbalnie – za tępotę, brak wyobraźni i empatii. Bo to nie są tylko włosy. To symbol.

    Pozdrawiam serdecznie!

    Polubienie

    1. Czasem ktoś tak powie w dobrej wierze, myśląc, że jak się problem zbagatelizuje, umniejszy, to on zniknie. Ale to tak nie działa.
      Znam wiele kobiet ( zdrowych), które mają ciągły problem z włosami: bo się kręcą i wywijają nie w tą stronę, bo proste jak druty, bo rzadkie, cienkie, rozdwojone …Potrafią problem wyolbrzymić i gadać o nim bez przerwy, bo włosy to bardzo ważny element urody kobiety. Żadna dla urody nie goli się na łyso…
      Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

  3. Nie jestem łysa, mam tylko szczecinę. Ale i tak się odezwę. Kiedy przy kolejnym zaostrzeniu nieustannie czynnego wilka moja Doktor się zapytała, co z włosami, odparłam, że nic. W złą godzinę (?), bo za chwilę kłęby włosów, a miałam do połowy ramienia, zaczęły zalegać na poduszce, wannie, podłodze i nie dały się pomylić z jamniczą sierścią. Szarpałam się za włosy, sprawdzając ile jeszcze kłębów mi wyjdzie. A potem doszedł jeszcze jeden element układanki i zdobywczym krokiem powędrowałam do fryzjerki. Fryzjerka upewniała się kilka razy, że naprawdę z włosów do połowy ramienia ma zostać szczecina. Stało się. Patrzyłam się w lustro i ze zgrozą, i z ulgą. Doświadczenia jeża już były, ale na chwilę. A wtedy już wiedziałam, że na zawsze. Skoro się nie da inaczej, to trzeba z konieczności zrobić biżu. I ekscentryczny znak rozpoznawczy – vide mój awatar. Skoro kula łokciowa, to niech będzie pod kolor. Nie lubię tylko, kiedy ktoś mi Bliski uświadamia mi, że mój ekscentryczny image zawdzięczam zamienianiu konieczności w biżu. Ale na inne działanie (np. rozpacz itd.) szkoda mi poświęcać za dużo czasu.
    Zapomniałaś Roksanno, że nie każdy ma wsparcie Bliskich – wtedy problem urasta do Himalajów. Wtedy zostaje zostawić sztuczną szczękę w dziobie, a perukę na głowie, żeby móc spokojnie pójść spać.
    Ja mam Bliskich yAdoptowanych i Przyszywanych. A co z Tymi, którzy żadnych Bliskich? Biżu? Biżu!

    Polubienie

    1. Nie zapomniałam. Napisałam, że własna akceptacja ( siebie ) i bliskich jest najważniejsza, ale tak naprawdę, to gdy same siebie nie zaakceptujemy, to i bliscy nie pomogą. Mogą zapewniać, zaklinać rzeczywistość, którą my uparcie i tak będziemy negować, bo przecież na wzrok nam jeszcze nie padło. Co mi z tego, że OM powie, że ładnie wyglądam ( w peruce ) jeśli ona mnie gryzie jak sweter szetlandzki i myślę tylko o tym, by zrzucić ją z głowy? A może powinnam pomyśleć, że w peruce ładnie czyli bez – beznadziejnie, a przecież po domu chodzę w wersji bez włosów…Same musimy sobie w głowie poukładać, przerobić, zaakceptować- o tym ten tekst.

      Wiesz, moja pierwsza p.Doktor z troską zapytała się, czy mam wsparcie w OM, bo miała pacjentki, które nie chciały poddać się operacji: bo będą miały bliznę na brzuchu i co mąż na to. Powiedziałam Jej, że nie ma takiej opcji, a gdyby była to pogoniłabym gdzie pieprz rośnie. Jednak czasem jest tak, że ta najbliższa nam osoba nie radzi sobie z tym problemem i nie potrafi nam pomóc.
      Poznałam kiedyś pewną pacjentkę, która miała mieć rekonstrukcję piersi. Operacja z piątku przełożona na poniedziałek. Przez cały weekend nerwowo spacerowała po korytarzu. Pogadałyśmy. Operację chciała zrobić dla męża, ale zdążył ją zostawić zanim wyznaczono jej termin. I bila się z myślami. Powiedziałam jej o własnych motywacjach i zapytałam się jej, czy chce zrobić to dla siebie. W poniedziałek wypisała się ze szpitala.

      W chorobie, nawet przy ogromnym wsparciu, tak naprawdę jesteśmy samotni.
      Himalaje są też do zdobycia

      Polubienie

  4. Choc ama sobiscie nie pzrezylam tego rodaju emocji to doskonale to rozumiem bo ktos z mojej rodziny tez chorowal i mial podobnie jak Ty (tyle ze ta osoba miala tylko jedną chemie)…i wydaje mi się, ze dzieki temu co przezylas, przezywasz jests silniejsza psychicznie i takl Trzymaj Roksanna, tak trzymaj 🙂

    Polubienie

    1. Tak, masz rację, mnie psychika nie siadła, choć były różne momenty, ale wciąż mam silną, gorzej z fizycznością…
      Staram się nie puszczać ;)))
      Bużka:)

      Polubienie

  5. -To tylko włosy… Może czas w końcu zacząć cieszyć się życiem… Te i inne podobne slogany mają na celu przywołać do pionu, pocieszyć, Bóg wie co jeszcze. Wywierają jednak podobny skutek, co powiedzenie choremu na depresję – Weź się w garść… Bo dla kogoś co ma włosy – to tylko włosy… dla kogoś, kto oddycha i przemieszcza się z trudem z miejsca na miejsce i męczy go nawet śmiech, który był do niedawna nieodłącznym elementem życia, hasło „ciesz się życiem” brzmi jak: „W tej sukience będziesz świetnie wyglądać w trumnie. Kobiety zzielenieją z zazdrości więc zamiast się smucić, że odchodzisz – ciesz się, że masz okazje ją założyć”. Właściwiej byłoby powiedzieć „ciesz się, że żyjesz”. Nigdy nie zrozumiesz do końca drugiego człowieka. Nawet jak wejdziesz w jego buty. Musiałbyś wejść w jego wnętrze, wtedy – owszem, może. Dla kogoś kto traci coś ważnego, nie ma „To tylko…” Musi uwierzyć, że to tylko stan przejściowy, który pozwoli mu odzyskać to, co utracił. Dlatego
    dziewczyny – to tylko stan przejściowy. Pozwoli nam jeszcze bardziej cieszyć się z tego co odzyskamy:)

    Polubienie

  6. Mówicie o włosach, niepełnosprawnościach. Powiedzcie jeszcze o cudakach, którym na chwilę wyłączyła się osłona przeciwamebowa i ameby, które wgapiają się we wszelakiego rodzaju INNYCH. INNYCH = nie naszych. OBCYCH.

    Polubienie

    1. Za dużo dziś świeżego powietrza i intelekt( mój!) odurzony udał się już na spoczynek, ale Kochana Banio vel Nasza Babo – tylko człowiek o zdrowych zmysłach może pozwolić sobie na wariactwa, i tego się będziemy trzymać.
      Niech się wgapiają, dobrze, że wczepić się nie mogą- chyba.
      Zarazić mogą.
      Tak sobie pomyślałam ( głupio), że młoteczki i osłony w cenie- cholera!

      Polubienie

        1. Ha! a ja poszłam za pokrętną myślą, że medycznie to zarażenie, no i podatne osobniki- na zasadzie: kto z kim przystaje itp. Bo skąd tyle ameb wokół?
          A odpornym się wszczepić nie da, najwyżej nadwyrężyć ich wrażliwość…

          Polubienie

  7. Czytałam i płakałam…płakałam i czytałam…moja ameba niewzruszenie posypiała obok- od czasu do czasu podnosząc głowę i wyrazem „twarzy”, czy czegoś- tam dawała mi znać, że moje chlipanie zakłóca jego niczym nie zmącony spokój -płakałam…płakałam…płakałam DZIĘKUJE!!!!!!!!!!!!

    Polubienie

  8. Yeti to mało- mam włosy wszędzie tylko nie tam gdzie być powinny!!!dzisiaj w pracy przymierzyłam pseudo perukę NIENORMALNA HIPISKA wszyscy się zachwycali -wyglądałam zajefajnie- wszyscy oprócz ameby… .Pan Przemek LAT35 aż zaniemówił.Mówię-Panie Przemku z 10 lat młodziej, a on-Pani ???? Pani jest zawsze młoda- ameba ani drgnie.Słysząc zewsząd mlaskanie ameba , asekuracyjnie nie skomentowała. Instynkt samozachowawczy ameby mają i to całkiem niezły- moja na wszelki wypadek mnie nie dotyka od wielu miesięcy-a może skorupiak to „zaraza zarazliwa”.Widzę jak się mnie wstydzi…..To tylko coś tam….

    Polubienie

      1. Bo ładnemu we wszystkim ładnie, szczególnie gdy się uśmiecha…:) Pław się w komplementach INNYCH, BLISKICH ,OBCYCH… a ameba niech sama się pławi w kałuży zobojętnienia…
        Limit na łzy wyczerpany, no chyba, że ze wzruszenia i szczęścia 🙂
        Ściskam serdecznie!!

        Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~roksanna Anuluj pisanie odpowiedzi