Skydiving

Obudził mnie dzwonek telefonu…
– Otworzysz mi drzwi?- w słuchawce usłyszałam głos Miśka. 
– Jasne-  odpowiedziałam i poczłapałam na dół na totalnym  śpiku, choć godzina nie była zatrważająco wczesna 😉 Mimo to, od razu wróciłam na górę i do łóżka. Misiek przyczłapał za mną.
– Spać jeszcze będziesz?- słyszę pytanie.
– No nie,  ale muszę się rozbudzić, by wstać. A coś chcesz?
– Chcę. – siada na łóżku i podstawia mi  swojego ipoda pod nos, a właściwie oczy.  Puszcza filmik.
Widzę niebieskie tło i jakiś ruchliwy punkcik, a za chwilę Miśkową roześmianą gębę i kawałek torsu w uprzęży. 
O matko… jeszcze nie dowierzam moim zaspanym oczętom, ale do uszu dochodzą mnie dźwięki utwierdzające, że to, co widziałam, to właśnie to:
Niebieskie tło- niebo
Ruchliwy punkcik- Misiek… 
…i na szczęście przypięty do niego instruktor. A może  odwrotnie- nieważne 😉
Ważne jest to, że lecieli tak z 4300m, a wcześniej skoczyli z lecącego samolotu.
Misiek po raz pierwszy. Instruktor mam nadzieję, że nie 😉
Coś kiedyś wspomniał, ale myślałam, że nie na poważnie. To znaczy na poważnie, żeby chciał, ale nie na poważnie, że to zrobi.
Szczególnie że wpadł na ten pomysł kilka tygodni temu. A  ja oczywiście, że bezsensu, że noga, że wypadek, że za duże ryzyko…
A tu proszę, zrobił swoje. Ale najpierw wziął i zarobił. Pół miesięcznej wakacyjnej pensji wydał na swoje marzenie.
 
No żeż, rozbudziłam się na maksa i…no żeż, poczułam ukłucie zazdrości. No tam w środku,  pomyślałam sobie, że też bym chciała. Więc nie krzyczałam, tylko się uśmiechałam szeroko.
A On z roześmianymi oczami, opowiadał jak było.  Że najtrudniej to  w samolocie- pokonać strach-  przejść przy otwartych drzwiach, usiąść w nich z dyndającymi nogami w powietrzu. Zimno…więc dygotał. A potem sama przyjemność, niesamowite uczucie… przez prawie minutę lot bez spadochronu… I te widoki…Wokół obłoki, na dole morze…
Cudnie…
A gdy po wylądowaniu, zapytali się Go jak było, to zamiast najczęstszego: Zaraz się porzygam – usłyszeli:
– Super! mogę jeszcze raz? 
 
Czekam na profesjonalne zdjęcia i film, bo to, co widziałam to kręcił  ipodem kolega, który  bezpiecznie czekał na lądzie 😉
 
Czekam też, aż ten lipcopad minie… bo znowu pada. Misiek wstrzelił się z tym spadaniem w piękny słoneczny dzień, jeden z niewielu jaki był w lipcu nad naszym Bałtykiem.
 Pomyślałam sobie, że mierzyć trzeba zawsze wysoko, wtedy się udaje 😉 A i spadać lepiej z wysokiego pułapu, zawsze po drodze jest czas na kontemplacje 😉
 

40 myśli na temat “Skydiving

  1. uuu…ja też bym chciała…ale nawet z naszego zakładowego mostu ( 30m na linach w dół) nie zjechałam, więc zostaje TO w sferze marzen…

    Polubienie

    1. No właśnie…okazuje się, że nie zawsze chcieć to móc 😉 Serce się wyrywa, a ciało ani rusz 😉 Na bungee bym nie skoczyła, nie lubię jak ktoś, coś mną szarpie 😉 ale spadochron…hmmm już tak :)chyba…;)

      Polubienie

    1. Kochana On mnie zna lepiej niż ja siebie samą, wie że matka obudzona jest ledwo przytomna i reakcja jest mniej gwałtowna niż w innych okolicznościach 😉 Dzięki 🙂

      Polubienie

  2. No – to- nie w tym życiu!Mój spadochron by się nie otworzył z pewnością.Ja w wesołym miasteczku na diabelskim młynie miałam cykora.Gdybym skoczyła natomiast na bungee okazałoby się, że miałam za luźny bucik.Marzenie jest ale na dziś dzień- bez szans.Miłej niedzieli 🙂

    Polubienie

    1. W pewnym wesołym miasteczku gdy Tuśka z koleżanką już 5 raz zasuwały ekspresową kolejką co to ósemki do góry nogami wyczyniała, za szóstym razem i ja się skusiłam, bo przecież raz się żyje. Przez większość (niekończącej się) jazdy oczy miałam zamknięte, aż w końcu otworzyłam jak kolejny raz głową w dół byłam- niesamowite uczucie. Lubię latać :)))) i w powietrzu nie mam katastroficznych myśli 😉 Miłej Lulu :)P.S. Misiek mówi, że teraz spadochrony same się otwierają na bezpiecznej wysokości 😉

      Polubienie

      1. Święty Boże- siadłoby mi serce, oko pozostałoby zamknięte a spojrzeć w dół nad przepaścią wisząc jak gacek nie dla mnie:) Wtedy gdy byłam w wesołym miasteczku jechałam na tym diabelskim młynie z kuzynką, byłyśmy dzieciakami, jak tylko zbliżałyśmy się do operatora maszyny z daleka wołałyśmy : Zatrzymaj! 🙂 Później było kółeczko i zabawa powtarzała się 🙂 Bez końca też 🙂

        Polubienie

        1. No musiałam otworzyć, bo sobie pomyślałam, że więcej na to nie wsiądę i cała zabawa mnie minie 😉 A na dole było cudnie bo był wybieg dla zwierzątek 😉 Tuśka wtedy miała 13lat i wsiadała na wszystko, nawet na to co bym dała głowę uciąć, że nie wsiądzie 😉

          Polubienie

  3. W moich najgorszych koszmarach zawsze spadam w dół bez spadochronu… Miśkowi zazdroszczę ( i gratuluję) samozaparcia i konsekwencji w dążeniu do upragnionego celu, przy tym studia to mały pikuś :))

    Polubienie

    1. Ha.. połknął bakcyla i .teraz kombinuje żeby zrobić kurs i spadać bez instruktora na plecach. Deczko to kosztuje, więc na razie spokojna będę, ale tez rozwijającą się ewentualną pasję będę pilotować, by nie dać się zaskoczyć 😉

      Polubienie

  4. Mam lęk wysokości i taki wyczyn odpada niestety ale jestem pełna podziwu dla odwagi i konsekwencji osób,które zdobyły się na taki wyczyn.Pozdrawiam niedzielnie.

    Polubienie

    1. Ja też podziwiam, podobno szybko połyka się bakcyla, no bo jak już się raz skoczy…Nie wiem czy bym się odważyła, ale chcę też tak frunąc 🙂 Pozdrawiam życząc miłego tygodnia 🙂

      Polubienie

  5. WitajGrunt, to mądre, odpowiedzialne, zarabiające dziecko 🙂 i ja mam tego przykład w domu- nie proszą, ale sami się starają…Pozdrawiam serdecznie na cały dobry tydzień 🙂

    Polubienie

    1. Czteromiesięczne wakacje siłą rzeczy wymuszają by pójść gdzieś do pracy..W tamtym roku miał tylko dwa, ale jeden pracował, w tym co najmniej dwa w pracy spędzi. Pozdrawiam słonecznie 🙂

      Polubienie

        1. Szczególnie gdy pracę chce się mieć na miejscu,a nie na przykład w wakacyjnych kurortach. Misiek jest w dobrej sytuacji, bo w pierwszym miesiącu pracodawcą był tata, w drugim dziadek. No i teraz pracuje zgodnie z kierunkiem studiów 🙂

          Polubienie

  6. Mój tato kiedyś mówił, że to jest fantastyczne uczucie. Też kiedyś myślałam o tym jednak po mimo, że nie mam lęku wysokości strach mi nie pozwala na taki wyczyn. Ja to bym chyba w majtki zrobiła jak by mi kazali przejść obok otwartych drzwi lub siedzieć z dyndającymi nogami. PozdrawiamEluśka

    Polubienie

    1. No właśnie, Misiek mówił, że normalnie to by nie przeszedł koło otwartych drzwi w samolocie gdyby nie podekscytowanie tym, ze zaraz ma skoczyć;:)))Pozdrawiam:)

      Polubienie

  7. Taktykę obrał mądrą: że niby chce spróbować kiedyś tam, a potem zwyczajnie się pochwalił, że zrobił. Wiedział pewnie, że mamuśka mu pozazdrości :-)))Ja bym chyba się nie zdecydowała. Choć… może by mnie instruktor przekonał.

    Polubienie

    1. No tak…zna mnie jak nic 😉 Przede wszystkim oszczędził mi nerwów w dniu skakania, a dobrze wie, że mnie nie wolno sie denerwować 😉 Mnie do tego pomysłu przekonują zdjęcia szczęśliwców, które obejrzałam sobie na stronie…Ale od myślenia do realizacji dłuuuga droga…i intuicyjnie wyczuwam, że na myślenie sie skończy 🙂

      Polubienie

    1. To tak jak ja z tym, że ja to wiem na pewno 🙂 Tak jak to, że gdybym miała do wyboru statek i samolot to zawsze wybiorę to drugie nawet jeśli to będzie kukuruźnik 😉

      Polubienie

  8. Hej ! ; > Może wpadniesz do mnie na bloga? A może nawet zostaniesz tam na dłużej 😉 Serdecznie zapraszam ; )http://zyciewrytmiereggae.blog.onet.pl/

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~roksanna Anuluj pisanie odpowiedzi