Cudowne nawrócenie, które się (nie)zdarza…

Czy jest możliwe, jeśli przez całe swoje życie człowiek był…amebą…?

Pewnie tak. Jednak jeśli się zdarza, to trafia się jak „szóstka” w lotto. Rzadko, i  tylko „szczęściarzowi”, który musi zagrać. Często w puli jest życie.

Nie sztu­ka po­wie­dzieć: „Jes­tem!”. Trze­ba jeszcze być. (p.L)

Co mam na myśli? To, że musi się coś wydarzyć, np. śmiertelna choroba, by bliska osoba, która na co dzień nie dawała  wsparcia w zmaganiu się z codziennością, nagle zmieniła swoje  postępowanie i stała się prawdziwą opoką…A co jeśli nie?

Jak żyć z amebą u boku, gdy skorupiak atakuje, czy też inna choroba? Kiedy zapotrzebowanie na wsparcie od najbliższej osoby jest ogromne i czymś zupełnie naturalnym. Również naturalne jest oczekiwanie, że nastąpi nawrócenie, mimo że przez całe wspólne życie, nie odczuwało się poczucia bezpieczeństwa, które powinno dawać życie we dwoje…Obligatoryjnie. Tylko że taka ameba w obliczu ciężkiej próby, prędzej „da nogę”: psychicznie lub fizycznie. Bo nic nie dzieje się na pstryknięcie palcem, szczególnie przemiana człowieka, a cuda zdarzają się rzadko. Szczególnie gdy amebą jest facet, a choruje kobieta. Jakoś tak jest, że to panowie częściej „wymiękają”, nie potrafiąc być wsparciem, nawet jeśli wciąż są obok. Ale, żeby było sprawiedliwie: w życiu, ameba występuje jako obojga płci- niestety.

Przyzwyczajeni, że do tej pory ich partnerka dawała sobie ze wszystkim sama radę- w obliczu jej choroby nie potrafią się odnaleźć. Nie wiem, czy to z bezradności, braku empatii, wygodnictwa,  strachu czy szwankującej komunikacji. Często jest tak, że kobiety nie potrafią jasno, bez emocji  wyrazić swoje potrzeby wobec partnera na co dzień, a tym bardziej w obliczu choroby -licząc, że się domyśli, myśląc, że powinien wiedzieć. Powinien, ale jeśli do tej pory to nie działało, to tym bardziej nie zadziała podczas ciężkiej próby, jaką jest czas choroby. Choć czasem cudowne nawrócenia się zdarzają, i w obliczu zmagania się z ciężką chorobą, partner staje na wysokości zadania. A co jeśli nie?

Poczucie żalu, pretensji, niezrozumienia, a czasem i wściekłości jest duże i uzasadnione. (Można je w sobie hodować i pielęgnować – tylko po co?) Rozczarowanie, które boleśnie dotyka. I należy sobie na nie pozwolić.  Na krótko. Na różne uczucia wobec wciąż bliskiej osoby, które czasem jest trudno ogarnąć. Jednego tylko nie można zrobić: zwątpić w siebie. Nie można zapomnieć, co jest w danym momencie najważniejsze: walka z chorobą i jej wszelkimi konsekwencjami- swoimi słabościami.  Bez wsparcia od najbliższej osoby jest dużo trudniejsza, ale nie niemożliwa, bo i Himalaje są do zdobycia. Nie ma sensu marnować sił na walkę z trutniem, amebą, czy czym tam jeszcze okaże się partner. To nie czas na to. To czas na egoizm wobec siebie.  Na bycie BOHATERKĄ, choćby tylko dla samej siebie. Trzeba w to uwierzyć.

Chory człowiek (niezależnie od płci) często słyszy banały, które mają go pocieszyć, dać siłę do walki, postawić do pionu. Bo co innego może powiedzieć człowiek obok, jak: dasz radę, nie poddawaj się, trzymam kciuki, żyj, jestem…Nic. Niby banał, ale świadczący o tym, że ktoś nam dobrze życzy. A im więcej i częściej, tym większa świadomość, że komuś na nas zależy. Miła. Bezcenna. Resztę musimy przerobić sami. We własnych głowach. Bo najtrudniej powiedzieć sobie prawdę, gdy ją się zna…

Czasami warto udać się po pomoc do specjalisty, a czasami wystarczy przegadać sprawę z kimś nam życzliwym, kto choćby przez chwilę potrzyma nas za rękę…Obcym lub Bliskim. Przykro, jeśli nie jest to ręka partnera/partnerki, ale to już ich strata-bycie człowiekiem nie wszystkim wychodzi…Amebom  najmniej.

Każdy z nas jest inny, w chorobie również, o różnej wrażliwości i różnym kodzie dostępu do siebie. I jeśli ktoś tego nie rozumie, to przynajmniej  powinien uszanować…

Wszystko w końcu mija, nawet jeśli trwa do śmierci…

11406844_504140963068552_7720047884767373962_n

 

 

16 myśli na temat “Cudowne nawrócenie, które się (nie)zdarza…

  1. No cóż, Roksanno, zastrzeż prawa autorskie do powyższego tekstu, bo mam ochotę zabrać się za jego rozpowszechnianie. A komuś tam przy okazji wybazgrolić na ścianie 😀

    Polubienie

  2. Nie ma cudownych nawróceń. Bywa, że ktoś skrzętnie ukrywał przed światem resztki człowieczeństwa i w stosownej chwili je okazał. Bywa też tak, że nad współczuciem przewagę weźmie wściekłość na chorą osobę, za to, że swą chorobą zburzyła porządek świata i zmusiła do zejścia na drugi plan… Ja nie chcę wsparcia, chcę tylko, by ameby nie przeszkadzały walczyć. A bliskim nie mówię całej prawdy, tylko jej okruchy. Mam wsparcie tam, gdzie ludzie znają jego wartość i potrafią się dzielić nie tylko radością:)

    Polubienie

    1. Drugi plan- tak, niektórym trudno się pogodzić, że walka o zdrowie przewartościowuje i przemeblowuje dotychczasową codzienność. To zbyt trudne dla nich. Agresja rodzi się z bezsilności, a ta bezsilność ma zgniłe korzenie.

      Czasami wsparcie przychodzi niespodziewanie, dobrze być otwartą na nie 🙂

      Polubienie

  3. Witaj
    Człowiek może się sprawdzić w 100 % w sytuacjach ekstremalnych. I nieważne, czy to kobieta, czy mężczyzna.
    Nie chcę się wymądrzać, ale sama nie umiałam- nie wiedziałam co robić, jak się zachować w obliczu śmiertelnej choroby mojego kuzyna, ciężko chorych koleżanek. Płacz, ból- tego się nie da ukryć, a nie wolno okazywać także litości.
    Psycholog pewnie poradzi, na ile może.
    Pozdrawiam serdecznie, przytulam mocno 😉

    Polubienie

    1. Morganko,
      myślę, że ze swoją empatią umiałaś się zachować, tylko wydawało Ci się, że cokolwiek nie zrobisz, powiesz, to będzie nieodpowiednie. Dobrze jest się po prostu zapytać chorego, czy chce porozmawiać, pomilczeć, czy czegoś nie potrzebuje.
      Może są jednostki chorobowe, które potrzebują litości i współczucia, ale myślę, że większość chorych potrzebuje zrozumienia wobec ich słabości i pomocy w pokonywaniu barier, oraz zwykłych rozmów, czasem na tematy trudne.
      Serdeczności 🙂

      Polubienie

  4. I czlowiek chory i czlowiek ktory chory nie ejst ale jest bliski dla tej soosby roznie moze zachowayc sie wlasniew w obliczu choroby…jedni soebie z tym poradza inni nie….to naturalne…
    ;*

    Polubienie

    1. To prawda, i dlatego jedni i drudzy oczekują zrozumienia, czasem nawet dla ekstremalnych zachowań, które zdarzyć się mogą, ale nie stają się rutyną. Często najbliżsi chorych również potrzebują wsparcia, ale to ich nie usprawiedliwia, gdy zamiast pomóc to częstują obojętnością a czasem czymś gorszym… Zmiana punktu widzenia nie zmienia przecież uczuć…
      Uściski 🙂

      Polubienie

  5. ja walczę o zdrowie z koncernami farmaceutycznymi.W tym przypadku wymagany jest honor i takim należy zawsze honorowo strzelać w plecy aby pojedynek odbył się zgodnie z poziomem wroga.

    Polubienie

Dodaj komentarz