Fachowiec od fachowców…

   Nie mam nic przeciwko „złotym rączkom”, ba, nawet ubolewam nad tym, że nie posiadam takiej na wyłączność. Ale przez  fakt, że w moim domu to fachowcy naprawiają, remontują, upiększają, to mimo mojego pecha do nich, doceniam  ich wiedzę  i umiejętności.  Bo pech raczej dotyczy terminowości- na co jestem uczulona- niż do ich fachowości i uczciwości. Przede wszystkim, gdy zatrudniam fachowca, to polegam na jego wiedzy i rzetelnym wykonawstwie, ustalając cenę z góry, po uprzednim zapoznaniu się jak ogólnie kształtują się ceny danego wykonawstwa. Mając porównanie, negocjuję lub nie, ale zawsze uznaję, że za pracę należy zapłacić i to fachowiec ją wycenia nie ja. Ja mogę się zgodzić na cenę lub nie. Ale przed robotą!

Mąż ma kolegę, który jak my posiada dom, a kto jest posiadaczem domu i posesji to dobrze wie, że w pakiecie są w miarę częste kontakty z fachowcami różnej maści. Bo w domu i przy nim jest wiele do zrobienia, naprawienia, zmienienia, upiększenia. I jeśli się nie jest  „złotą rączką”, która potrafi i ma czas, to trzeba zdać się na fachowca. Czyli  zlecić i zapłacić. Kolega zleca…i zaczyna się polka z przytupem. Bo kolega  zna się lepiej na każdej robocie. Krytykuje i minimalizuje włożony w pracę wkład, co uwidacznia się  w  końcowej fazie, gdy dochodzi do rozliczenia. On zawsze zrobiłby to szybciej, lepiej i taniej.  W środowisku lokalnych fachowców uchodzi za konfliktowego zleceniodawcę, który niejednemu potrafi prace umilić, a  potem jeszcze tyłek obrobić.Taki fachowiec od fachowców. W końcu ma praktykę, bo postawił dom, to nic, że  rękami innych 😉 I gdyby nie intratna robota w całkiem innej dziedzinie, rzuciłby się w wir prac budowlanych i pokazał, co potrafi. 
Drażnią mnie takie osoby, co to za wszelką cenę chcą udowodnić, że na wszystkim się znają i to lepiej niż inni, którzy mają nie tylko wiedzę teoretyczną, ale przede wszystkim praktyczną. A ostatnio powalił mnie zarzutem, że krokwie na dachu  budowanego domu ( dzieci) są za krótkie i kąt za mały. Wywiązała się burzliwa dyskusja, bo akurat przy stole siedziało dwóch znajomych, którzy parają się budowlanką. Panowie przerzucali się argumentami. Nie wytrzymałam, bo dyskusje uważałam za bezsensowną i zwróciłam uwagę, że dach projektował architekt, człowiek wykształcony, więc na pewno zrobił to według wszelkich norm, a czy się podoba, czy nie, to już jest rzecz gustu i nie podlega dyskusji 😉
Ale bardziej mnie drażni, gdy ktoś miga się przed zapłaceniem za wykonanie zlecenia. Całej sumy, bo według niego mimo  wcześniejszych ustaleń   wyszło za drogo. No bo kto to widział brać tyle za metr kwadratowy? Skandal w biały dzień!  Za taką prostą i łatwą robotę. Dla mnie jest to sytuacja wręcz żenująca. Pracę należy cenić. Nie tylko swoją, ale również i innych. Niektórzy o tym zapominają, szczególnie ci, którym się wydaje, że to, co wykonują inni, jest nieskomplikowane, łatwe, przyjemne i intratne.
 
 Oczywiście pomijam sytuacje, gdy fachowiec faktycznie zawalił lub sknocił…Ale jeśli się kogoś zatrudnia i praca zostaje wykonana to logiczne, że należy się zapłata.  Dziwi mnie fakt, że nie rozumie  tego osoba, której  zarobek zależy od klientów. Może dlatego, że produkt, jaki sprzedaje, ma z góry ustaloną cenę, a żeby była niższa, klient musi spełnić pewne wymagania? 
Z drugiej strony, abstrahując od przykładu, chyba każdy z nas  się spotkał  z  fachowcami, którzy słono się cenią.  Szczególnie tymi, co  naprawiają sprzęt agd. Bywa, że w przeliczeniu na godzinę zarabiają kilka setek. Ale to już inna bajka 😉