Nie ma tego złego…

Podobno.

Byłam sceptycznie nastawiona, nie tyle do odejścia z tej konkretnej pracy przez Tuśkę, ale porzucenia przez nią myśli o ciepłej posadzie państwowej. Wiecie, taki komfort pracy od- do, z wszystkimi wolnymi weekendami, dniami świątecznymi, wykorzystanym urlopem, a kiedy człowiek zachoruje, to może iść na zwolnienie bez problemu, że na tym zwolnieniu i tak go praca dopadnie. Czyli wszystko to, czego ja nie miałam, a raczej miałam, ale krótko.

Gdy usłyszałam, że Tuśka będzie współpracować z OM, to w normalnej rzeczywistości próbowałabym ten pomysł wybić im z głowy. Tyle że w normalnej rzeczywistości nie musiałabym tego robić, bo to ja byłabym czynna zawodowo. Dlatego swoje zdanie wyraziłam raz i więcej do tematu nie wracałam, starając się widzieć tylko plusy całej tej rewolucji. A jest ich sporo, i  ja też jestem ich beneficjentem :). Po pierwsze OM ma więcej czasu dla mnie i dla domu, ale i dla siebie. Ten czas, kiedy pracował sam, mając wszystko na głowie był trudny i czasem nerwowy.  Co odbijało się i na naszych wzajemnych relacjach. Po drugie, córcia wpada do nas  kilka razy dziennie  o różnych porach dnia :). Wprawdzie ostatnio częściej i dłużej  siedzi w biurze, ale i tak centrum dowodzenia jest w naszym domu, więc…Korzysta na tym też Pańcio, bo  może rano dłużej pospać i nie jest już pierwszym dzieckiem w przedszkolu. No i w tygodniu jest częściej u nas:). Tuśce podszedł taki nienormowany rytm pracy i obserwując, mogę stwierdzić, że wciąga się w nią coraz bardziej. Są już plany, że przejmie kolejne obowiązki.

Mogłabym więc na(do)pisać:

…co by na dobre nie wyszło.

Tyle że we mnie wciąż  niepokój tkwi. Boję się planów dalekosiężnych, nawet tych za miesiąc, dwa. Taki czas. I nic na to nie poradzę, że jest realne niebezpieczeństwo zamieszania w tym naszym kotle. Wciąż czekamy na telefon- ten telefon. Dziś jadę do DM, jutro szpital, bo we wtorek TK. Nastrój mam do bani, bo zbyt wiele smutnych i niepokojących wiadomości dociera do mnie od towarzyszek tej samej doli, że aż się boję przekroczyć próg oddziału…po raz pierwszy tak mam. Ostatni pobyt mocno się do tego przyczynił.

***

Dostałam emilkę na blogowy adres z prośbą o pomoc i udostępnienie od Pani Mai, prezeski fundacji Znajdź Pomoc, która chce nas ( mnie i moich czytaczy)  zachęcić do swojego „Projektu życia”.  A jest nim wydanie książki- opis i cel oraz możliwość dokonania wpłaty pod adresem wspieram.to/ksiazkapomimoburz 

Pozwolę sobie na wklejenie fragmentu listu:

… Bartek był dla wszystkich zawsze i wszędzie – uśmiechnięty, gotowy do wsparcia, ambitny, nie było dla niego rzeczy niemożliwych. Dużo wiedział na temat swojej choroby i z chęcią się tą wiedzą dzielił z innymi chorującymi. I tak poznał Karolinę… 

…W 2015 roku Bartek został poproszony o wsparcie merytoryczne odnośnie diagnozy i możliwych form terapii dziewczyny z Legnicy (tej samej miejscowości, w której mieszkał), u której zdiagnozowano mięsaka z wieloma przerzutami do różnych organów. Bartek zaangażował się w tę historię i opiekę nad Karoliną solidnie – tak, że się w sobie zakochali…

Bartek towarzyszył Karolinie w jej leczeniu, podczas krótkich przerw od agresywnej chemioterapii w domu, wspierał całą jej rodzinę.

Strona Bartka i Karoliny oraz  historia ich miłości: KLIK

Więcej o historii Bartka i samej fundacji jest w linkach podanych wyżej, wystarczy w nie kliknąć.

Jeśli uważasz, że warto, to wspomóż! ( Ja już to zrobiłam i mam nadzieję doczekać się książki :)). Jak napisała Pani Maja w emilce: każda złotówka się liczy!  A ja od siebie dodam, że złotówka wydana w pięknym, pożytecznym celu, liczy się podwójnie :). Bo dobro powraca, w tym przypadku zupełnie realnie, bo Fundacja przewidziała dla każdego darczyńcy prezent 🙂 ( Oprócz samej książki, również kartki świąteczne, więc jeśli chcesz komuś  wysłać życzenia w tradycyjny sposób, to masz okazję dostać kartkę za wpłatę określonej kwoty).

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło!

Miłej niedzieli! 🙂

54 myśli na temat “Nie ma tego złego…

  1. Tak bym chciała ,aby u Was wszystko było dobrze.Zdrowotnie ,bo reszta to już pikuś ,,my to wiemy.
    Może cierpienie jest na miarę człowieka ?Słabsi „dostają” go mniej?
    Przeczytam link ,który podałaś.Tak wiele jest ludzi potrzebujących ,ale i wiele dobrych ,wrażliwych serc.A tych oszustów żerujących na cudzym cierpieniu i biorących z tego kasę ,to bym zabiła.Bo wczoraj Rybka pytała o to na blogu i ja odpowiedziałam z kopyta .Tak.
    A wcale nie jestem złym człowiekiem.

    Polubienie

    1. Dziękuję❤️❤️❤️
      Kiedyś do doktora wypowiedziałam myśl, ze babcia miała raka jajnika, mama piersi a ja oba to Tuska nie będzie miała. Tego, trochę irracjonalnie, ale się trzymam, bo czegoś trzeba inaczej idzie zwariować.
      Dziś zalewają nas prośby o pomoc, nie da się wszystkim pomóc, zweryfikować, a bazowanie na ciężkich chorobach, nieszczęściu i wykorzystywanie ich do niecnych celów jest obrzydliwe, bo podważa zaufanie tych co chcą i mogą pomóc. Pewnie bym nie zabiła ale mordę obiła jak nic i za karę oprócz więzienia wymyśliła coś dotkliwego ale pożytecznego dla innych.

      Polubienie

  2. Co trybu pracy. Zawsze pracowałam jakoś po wariacku. Od trzech lat co prawda mam etat na uczelni, ale to też jest inaczej niż od-do: jadę raz w tygodniu do Bytomia, jestem tam dwa dni, a potem już w Warszawie. Oczywiście trzeba się przygotować do zajęć. Oprócz tego wydawnictwo własne, gdzie jestem wszystkim – od dyrektorki, przez redaktorkę i księgową do tragarza, bo jestem w tym sama jedna. No i prace redakcyjne i tłumaczeniowe dla innych wydawnictw, bo na własne wciąż muszę zarobić – wydaję bowiem na koszt własny, co powoli ma się w przyszłości zwracać (z naciskiem na „ma” i „w przyszłości”). Praca tym trybem jest dziwna, bo obejmuje w zasadzie całość. Bywa, ze pracuję
    „do upadu”, czyli do późna w nocy. Prawie zawsze tak było. Nigdy nie wyłączam komputera z otwartymi pracami, nawet jak ogarniam trochę dom (z naciskiem na „trochę”, to tylko na chwilę przerywam pracę.
    I tez prawie nie robię planów, to znaczy szczegółowych. I nie piszę, że coś będzie na pewno. Nawet jak ma być jutro – wolę napisać, powiedzieć, że zamierzam, że ma być.
    Może taki tryb pracy i życia to następstwo jakiejś dysfunkcji, jakiegoś pokrzywienia psychicznego. Albo kumulacji lekkich chorób – nerwicy, dyspraksji itp. Ot się rozpisałam. Ale mam ostatnio jakieś napady wylewności.

    Polubienie

    1. Hmm,
      to ja, OM i setki innych też musilibyśmy byc lekko skrzywieni psychicznie 😉 U nas to normalne, że plan jutrzejszego dnia może ulec całkowicie zmianie, bo dużo decyzji zależy od wielu czynników. Czasem jak OM sięgał po tel. po 22 . to przypominałam mu, ze większość ludzi o tej porze nie myśli o pracy. Komputer stacjonarny rownież nie jest wyłączany a na moim biurku zawsze był twórczy bałagan, teraz OM robi go na stole w pokoju;) Kilka razy do roku jak mamy więcej gości i stół jest potrzebny to robi porządek i chowa wszystko, a tak musi mieć pod ręka i na wierzchu. Sam pracuje i śpi o rożnych portach dnia i nocy. Wiesz, ja to lubiłam, nie wiem czy sama potrafiłabym pracować od-do, ale znam tez minusy. My pracowaliśmy razem, Tuśki R. ma firmę, więc też go więcej w domu nie ma niż jest a urlop to najwyżej tydzień, dlatego wydawało mi się, że lepiej jak jedno z nich będzie na etacie.
      W sumie to chodzi oto, aby praca nie była udręką, sprawiała satysfakcję, przynosiła korzyści finansowe -dobrze, jeśli się w niej odnajdujemy 🙂

      Polubienie

      1. Taaak… plany na następny dzień, taaak… :)))
        Szczególnie, jak się przyjaźnią dwie 1-os. DG z gatunku „usługi na telefon, na już”, w dodatku mające parę innych spraw na głowie, typu rodzina, na przykład. 🙂
        Ileż to razy moja Bożenka do mnie dzwoniła z hasłem „ja wiem, że miałam przyjść na kawę i plotki, i że nie widziałyśmy się z miesiąc, ale kurde, klient zadzwonił z dużym zleceniem, więc wiesz…”
        No wiem, prawie 20 lat się z Nią przyjaźnię tą metodą. I mam to samo. :))

        Polubienie

        1. :))
          No trudno się nie mijać z wolnym czasem w takim przypadku. Mamy przyjaciela, który każdy telefon odbiera, w każdym miejscu i czasie bo to potencjalny klient:)))

          Polubienie

          1. To, że się odbiera każdy telefon, to norma. Akwizytorów nienawidzę…
            Ale co powiesz na umawianie się z klientem w trybie „o ile do tego czasu nie urodzę, termin mam 2 dni później” (to ja) albo na wykańczanie pilnego zlecenia na porodówce, bo „póki co, jeszcze niewiele się dzieje” (tak z 1/4 – 1/3 moich znajomych)? 😀 😀

            Polubienie

            1. Obieranie na imprezie – a to m.in maiałam na myśli- czy stypie normą dla mnie nie jest;). nieznanych mi numerów nie odbieram w sytuacji kiedy, z kimś jestem zajęta, wychodząc z założenia, ze jak coś ważnego to zadzwonią jeszcze raz.

              :DD
              Dobre z tą porodówką 🙂

              Polubienie

            2. Ostro 🙂 Może też bym taj miała, ale rodziła na studiach. czytałam na łóżku porodowym książkę do magisterki. Mogłam, bo mnie skurcze nie bolały, tylko je czułam, że są co dwie minuty. lekarz się dziwił. W końcu mówi: pani odłoży książkę i zacznie przeć 🙂

              Polubienie

              1. :DD
                Wyobraziłam to sobie i aż łóżko szpitalne trzęsie się razem ze mną ze śmiechu;)
                Net w tel. nie hula mi tu za dobrze i się męczę z publikacją, ale czytać chociaż mogę 🙂

                Polubienie

              2. W ogóle miałam śmieszne historie. Ze starszą przyszłam dwa tygodnie po terminie do szpitala, to stwierdzili, że się pomyliłam i jestem co najwyżej w piątym miesiącu. Fakt, miałam w najszerszym miejscu 89 cm. Prawie nie było widać ciąży. Zrobili USG – wyszedł im siódmy miesiąc. A ja przecież wiedziałam, którego dnia zaszłam w ciążę. Ania w nocy się urodziła, 2600 gram, ale ślicznie donoszona 🙂

                Polubienie

  3. Cóż mogę napisać… przytulam, wspieram, trzymam kciuki i uporczywie trzymam się wersji, że będzie dobrze ( choć wiem, że są to określenia, które niektóre Dziewczyny wkurzają:) ).
    Oczywiście wpłata pójdzie… Jak można to trzeba pomagać. Nie, inaczej, jak mogę to muszę pomagać.

    Polubienie

    1. ❤️❤️❤️
      Dziękuję, a co do słów czasem banalnych a czasem nawet irytujących to bywa tak, że nie ma ich czym zastąpić, żeby dać wyraz ze komuś dobrze się życzy o kimś się myśli.
      Wspierać zawsze warto, i są różne formy wsparcia, bywa ze obecność jest cenniejsza niż cokolwiek. 🙂

      Polubienie

  4. Kochana!
    Plusy posady państwowej znałam, teraz u prywaciarza- marnie.
    Wspieram, jak mogę, dosyć często.
    Życzę zdrówka, pogody ducha- będzie dobrze:)
    Przytulam i uśmiech serdeczny przesyłam:)

    Polubienie

    1. Przykro mi, że prywatni właściciele firm wciąż mają kiepską opinię. Pracodawcy są różni, ale pracownicy rownież , bo medal ma zawsze dwie strony. Ja wiem jedno, ze rzadko- choć zdarza się, mamy takich pracownikow- pracownik utożsamia sie z firmą, innymi słowy ma świadomość skąd się bierze jego wypłata 😉
      Kochana, dla Cię rownież duzo zdrówka i uśmiechu!
      Buźka❤️❤️❤️

      Polubienie

  5. Ja co jakiś czas zastanawiam się czy miałabym duży problem z przystosowaniem się do tzw. normalnej pracy, czyli takiej z codziennym wychodzeniem, stałymi godzinami etc. Nie wiem, życie by to pokazało. Ale przyznam szczerze, że nie dziwię się Tuśce. Do tego na pewno przemyślała wszystkie za i przeciw, mądra dziewczyna w końcu. I widzi, że było to dobre rozwiązanie.

    Polubienie

    1. Na ten czas na pewno, czy na stałe to… czas pokaże 🙂
      Praca w domu wymaga dużej samodyscypliny, inaczej wszystkie terminy lecą. Nie każdy tak potrafi bo rozpraszaczy milion dwieście 😉

      Polubienie

      1. Co to jest „rozpraszacz”? Nie znam zjawiska… 😛 😀
        Mój ślubny ma za to stałą frazę: „No tak, znowu nie słyszysz, co mówię. Ciebie to można stąd spokojnie wynieść – o ile z laptopem, to nawet nie zauważysz…”

        Polubienie

  6. Mam nadzieję, że twój niepokój to tylko strach przed zmianą. Jakąkolwiek. Wszyscy boimy się zmian, chociaż paradoksalnie, najbardziej tych, na które mamy wpływ. A przecież zmiany często są na lepsze. Tego i tylko tego ci życzę:)

    Polubienie

    1. Nie przed jakąkolwiek. Niestety patrzę na pewne sprawy przez pryzmat własnego doświadczenia, a ono mocno powiązane jest ze zdrowiem…
      Ale masz rację, bo tak ogólnie to zmiany nas często przerażają.
      Dzięki ❤️

      Polubienie

  7. Roksanna, ciepła państwowa posadka nie jest dobra dla wszystkich ;P Skoro Tuśka odnajduje się w takim nienormowanym systemie pracy to pewnie będzie miała więcej frajdy i satysfakcji, że pracuje w ten sposób i jeszcze może wam pomóc!.

    trzymam kciuki za TK. CZekam z Tobą niecierpliwie na wyniki. Wiem, że to trudny czas dla Ciebie. DLatego ściskam mocno!

    Inicjatywa piękna. Jak tylko dostanę wypłatę wesprę z pewnością. ❤

    Polubienie

    1. Szczególnie gdy wcale nie jest taka „ciepła” na jaką wygląda 😉
      To prawda, pomoc duża!

      Lailuś❤️❤️❤️
      mam nadzieję, że ten rok zakończy się jednak pozytywnie dla nas.
      Buzia.

      Polubienie

  8. ♥ Trzymam kciuki za Twój TK. ♥
    Z frontu – Mama w domu, chodzi lepiej niż przed zabiegiem. Nic Ją nie boli. Jeszcze przez 9 dni będę jeździć do Niej codziennie, bo ma zastrzyki przeciwzakrzepowe. Wyniki kolejnych histo będą za 6 tygodni.

    Polubienie

    1. ❤️❤️❤️
      Właśnie obaliłam pierwszą flaszkę, jeszcze jedna i będę gotowa;)

      Cięszę się bardzo, że tak ” gładko” Twoja Mama przeszła pobyt w szpitalu- zdrówka życzę!
      Bardzo długo czeka się na hist. i to wszędzie – deficyt lekarzy patologów.

      Polubienie

      1. To będzie druga pogłębiona histo. Poprzednia – próbki wierzchnie była dobra. Teraz pozostaje cierpliwość i czekanie. Przy okazji upominanie Mamy, że pewnych rzeczy nie wolno Jej robić, a to dla Niej jest ciężkie… 🙂

        Polubienie

    1. Badanie przebiegło szybko i sprawnie 🙂 Niedoczekalam się wyniku ani wypisu, mieli dziś i wczoraj młyn na oddziale, ale ze ja i tak dopiero po piguły w następnym tygodniu to dla mnie bez znaczenia. Tyle ze nie wiem…
      A jutro zmykam do domu, już się umówiłam z synem, że mnie zawiezie 🙂
      ❤️:***

      Polubienie

Dodaj komentarz