No właśnie. Niby nie ma, a jest. Reklamy z tv dobitnie przypominają o…prezentach. A ja nie mam pomysłu nawet dla Pańcia. Pod choinką znajdzie jeden duży prezent- składkowy. Pytanie tylko pod którą, a raczej u których dziadków. No nie może tak być, żeby u nas nic nie znalazł ;). Wprawdzie wujcio już zapowiedział, że do głównego prezentu dokupi grę, ale Pańcio jeszcze jest w tym wieku, że cieszy się z każdego podarunku, a ilość paczek pięknie zapakowanych wywołuje u niego błysk w oku i radość na buzi. I dla tej radości muszę pogłówkować i – niechętnie- wybrać się na zakupy. Wiem tylko, że chcę coś kreatywnego, a nie zabawkę: lego czy kolejne auto, szczególnie że zupełnie niedawno, bez okazji, OM kupił mu takie, że teraz musi wynająć wiejską salę, żeby samochód mógł osiągnąć prędkość producenta ;).
Problem jest z tym wybraniem się. Nie chcę bazować tylko na internecie, bo np. takiej książki nie otworzę, nie przejrzę, a opis czasem bywa tak enigmatyczny, że w sumie nie wiem co zastanę w środku. Chodzi mi o książki, które czegoś uczą, bo z bajkami czy opowieściami to żaden kłopot. Będę pod koniec tygodnia w DM, ale nie mam zamiaru w czasie weekendowym chodzić po sklepach- jeszcze mi życie miłe ;). Przerażają mnie tłumy…I w ogóle to chodzenie mnie przeraża. Gdziekolwiek. Z dnia na dzień odczuwam, że słabnę i w sumie to zastanawiam się, w jakim stopniu będę mogła pomóc Mam w przygotowaniach, która ostatnio coś często nie czuje się na siłach. Z tego powodu oddałyśmy lepienie pierogów w „dobre ręce”, zostały więc tylko uszka plus oczywiście pozostałe potrawy, ale mniej czasochłonne. Teraz jak będę, to na spokojnie omówimy strategię. Muszę też rozmówić się z Tuśką i Miśkiem, w końcu mają swoje” połówki”, a one rodziny. W sumie to tylko Misiek musi się zadeklarować co i jak, bo Starsze Dzieciaki to wiadomo- cała rodzina w jednej wsi, więc tradycyjnie najpierw wigilia u nas.
O sprzątaniu nawet nie myślę. LP zapowiedziała, że okna mi umyje i pewnie to zrobi, ale nawet jeśli nie, to tragedii nie będzie. Dom rodziców jest sprzątany raz w tygodniu przez wynajętą osobę, więc nie ma potrzeby jakiegoś gruntownego sprzątania, na dodatek w amoku przed świętami.
Dla mnie najważniejsze, żebyśmy w dobrej kondycji nie tylko fizycznej, ale i psychicznej usiedli przy wspólnym stole i przy blasku i zapachu choinki mogli spędzić ten czas. Cieszyć się kolejnymi, wspólnymi świętami, nie z powodu samych świąt, ale to, że rodzina wciąż trwa, bez żadnego uszczerbku…
Czujecie już presje świąt?
Czy jakiś prezent z dzieciństwa ( albo i nie) był szczególny i zapadł Wam w pamięci?
Byłam dzieckiem, które mimo komuny miało to, co sobie tam wymarzyło, a że nie byłam specjalnie rozbujała w tych marzeniach, to rodzice nie mieli problemu z ich spełnieniem. Problem był taki, że to co przeważnie dzieciaki dostawały z okazji świąt, urodzin czy innych dużych okazji, ja miałam wcześniej, bez okazji np. taki zegarek czy rower składak dużo wcześniej niż św.komunia, na której tego typu prezenty wiodły prym. I może przez to święta nie kojarzyły mi się ze szczególnymi- wystrzałowymi- prezentami. Ale jeden prezent zapadł mi szczególnie w pamięci. Nie pamiętam dziś, czy dostałam go na imieniny czy na Mikołaja ( daty dość blisko siebie), ale dostałam go od Taty. Był to granatowy szalik z dwoma cienkimi paskami wzdłuż boków w kolorze białym i czerwonym. Bardzo mi się podobał, ale bardziej podobało mi się to, że Tata kupił go sam i była to totalna niespodzianka. I, że dostałam go właśnie z „okazji” 🙂