Uśmiechnięty ostatni dzień września…

Mimo „dobrej zmiany”, która coraz częściej mnie dotyka osobiście.

To był dobry, uśmiechnięty piątek. Przede wszystkim, że nie musiałam się zrywać ciemną nocą by wyruszyć do DM, a spokojnie, bez pośpiechu, po lekkim śniadaniu wsiadłam do taksówki, w ogóle nie przejmując się korkami. No dobra, z tym spokojem to nie tak do końca i nie chodziło ani o korki, ani o wyniki kwalifikujące na chemię, ale zupełnie o coś i o kogoś innego. Po dojechaniu na miejsce, mimo pełnej poczekalni ludzi, okazało się, że w gabinecie nikogo nie ma, ani „chemiczek” w kolejce po skierowanie, więc mogłam od razu wejść. Pani Doktor spojrzawszy na ostatni wypis i na ten mój podwyższony marker, od razu powiedziała: tym się w ogóle nie przejmujemy! Po czym wyjaśniła, że ich wyższa wartość mogła być spowodowana wątrobą lub nerkami albo tym i tym. Grunt, że podstawowy marker niski. Powiedziała coś konkretnego co niby ta wątroba albo nerki, ale już nie pamiętam co. Tyle że o ile mogę się tym jednym markerem nie przejmować, ale wątroba i nerki (szczególnie własne) leżą mi na sercu 😉

Zaopatrzona w skierowanie udałam się do laboratorium, ciesząc się, że zapowiadany deszcz nie pada i ogólnie jest dość ciepło. Pogoda tej jesieni jest zwariowana, bo kto to widział, żeby pod koniec września  było 14 stopni w nocy. A podobno tej nocy były i wyższe gdzieś tam, a przecież już mieliśmy na termometrze zero.  W każdym razie deszcz wprawdzie oczekiwany, ale niekoniecznie w tym czasie w DM 😉

Intuicyjnie wyczuwałam, że moje wyniki będą ok, ale kiedy kolejna osoba wychodząc z gabinetu, miała przesuniętą chemię, to trochę zaczęłam się denerwować. Niepotrzebnie. Dostałam recepty, również na zastrzyk, który odbudowuje szpik i ogólnie poprawia wyniki; dostaje się go dobę po chemii. Pani Doktor z góry uprzedziła, że sporo podrożał. W 2008 roku płaciłam za niego 3 złote, do lata tego roku kosztował 5 złotych, a teraz zapłaciłam 340 złotych- to tak w ramach „dobrej zmiany”. Pan minister zdrowia wprawdzie wypowiedział się, że we wrześniu przywróci starą cenę, ale widać- kolejny już raz- co znaczą słowa tego ministra. To nie jest jednorazowy zakup, bo najlepiej dostawać co chemię i niektóre moje koleżanki- pacjentki tak biorą.

Po wizycie wsiadłam w windę i pojechałam na Genetykę umówić się do mojego Doktora. Za trzy tygodnie mam termin TK i z tego powodu muszę też przełożyć czwartą chemię- ustalę to już na oddziale z p. pielęgniarką.  A z Doktorem miałam się spotkać po trzeciej. I tu kolejna „dobra zmiana” obaliła moją własną logistykę. Doktor przyjmuje tylko w piątki, ja w co trzeci piątek jestem kwalifikowana na chemię, obie poradnie w tym samym budynku, więc…Ale nie! Nie można! Uświadomiła mi to przesympatyczna pani rejestratorka. Wyszło nowe zarządzenie, że NFZ nie zapłaci, jeśli pacjent w obrębie szpitala w tym samym dniu będzie przyjęty w dwóch poradniach. Zapłaci tylko za jedną wizytę. To po prostu jakiś debilizm. Na pocieszenie, pani mi powiedziała, że już bez umawiania się wcześniej, mogę przyjść w obojętnie, w który piątek i zostanę przyjęta. No i przy okazji zarejestrowałam Tuśkę:) Tyle mojego siedzenia- stania w kolejce. Bo tam są zawsze tłumy.

Wsiadłam w taksówkę i najpierw pojechałam do apteki, a potem do mieszkania. Tam kawa i czekanie na Miśka a właściwie najpierw na telefon od niego z ważną wiadomością. Kiedy przyszła- oczywiście, że bardzo, bardzo pozytywna- to lekki niepokój towarzyszący tego dnia ulotnił się w siną dal 😉 A potem były uściski i…wypad na sushi. Oblaliśmy, to co mieliśmy do oblania bardzo zdrową zieloną herbatą ( jakaś taka specjalna, nie pamiętam nazwy) podawaną na zimno. Zrobiliśmy sobie prawdziwą ucztę z przystawkami i daniem głównym…i przeliczyliśmy się co do objętości naszych żołądków 😀 Ale nic straconego, bo oczywiście, że zapakowano nam na wynos. A w domu Tuśka zrobiła spaghetti z krewetkami i mieliśmy kolejną ucztę. I też tyle, że jadłam je jeszcze dziś na śniadanie, a jeszcze zostało.

A teraz idę rozprawić się z rozmrożoną kurą na rosół.

Jutro z powrotem do DM i łóżko szpitalne. No cóż, taki klimat 😉

12 myśli na temat “Uśmiechnięty ostatni dzień września…

  1. Już nawet nie nóż się w kieszeni otwiera, tylko solidny tasak z pięcioma ostrzami. Dobra zmiana, co rusz tylko słychać o kolejnych dobrych zmianach… Się człowiekowi ciśnienie podnosi bez kawy.

    Polubienie

  2. „Dobre zmiany” w wielu dziedzinach zachodzą po cichutku i dość powoli wydobywają się na światło dzienne. Mieszkając tam, gdzie jest szpital, możemy sobie pozwolić, żeby na kolejną wizytę przyjść za tydzień, ale ktoś, kto przejechał kilkaset kilometrów i chce zaliczyć jednego dnia dwie, a bywa że trzy wizyty jest zmuszony za nie zapłacić. Bo, będąc chorym, nie ma po prostu siły na podróże, a i względy ekonomiczne są ważne.Czasem taniej jest zapłacić za wizytę niż kolejny raz jechać do lekarza. Oni tam też myślą.Ci od „dobrej zmiany”. Perfidnie i bezlitośnie myślą o nas. Wazne są tylko ich interesy. Kto by sobie głowę zwracał chorymi ludźmi!
    Tak się dziś zastanawiałam czy poniedziałkowy”czarny protest” nie stanie się początkiem jakiejś rewolucji.Bo ludzie mają już dość wmawiania im,że to wszystko jest dla naszego dobra.
    Życzę Ci dobrego tygodnia:))) Masz wszystkie moje serdeczne myśli i całą dobrą energię. Bierz, ile chcesz! Buziaki:)))

    Polubienie

    1. Dlatego też nie można być przyjętym do szpitala w tym samym dniu, w którym było się w poradni po skierowanie- i to jest najbardziej uciążliwe, bo w czasie chemii żadna z nas nie jest w pełni sił,
      Może w końcu ludzie się obudzą, bo na zmianę kierunku rządzących nie ma co liczyć.

      Biorę, bo przyda się energia jak nic. Będę walczyć!
      Buziaki :))

      Polubienie

      1. Pisz o tych nonsensach, które w każdej chwili mogą uderzyć w każdego z nas, bo póki się człowiek z tym nie spotka, żyje w nieświadomości. Ty wiesz, więc głośno o tym krzycz. Dzięki Tobie te informacje o „dobrej zmianie” pójdą w świat i może ktoś gdzieś wykrzyczy je publicznie.
        Ściskam Cię serdecznie! Buziaki:)))

        Polubienie

        1. Fajnie by było jakbym nie miała o czym pisać 🙂 Tak niestety nie jest. Dziś na izbie przyjęć niektóre panie spędziły 5 godzin, ja ponad 2. Taki klimat;) A dla Kuchennej tak jakby w ogóle nas dziś w szpitalu nie było.

          Buziaki 🙂

          Polubienie

  3. 🙂 Dobrze, że samopoczucie masz niezłe i tak trzymać! 🙂 Życzę Ci, żeby przyszły tydzień był też pod takim dobrym samopoczuciem. Serdeczności i dobre myśli dla Ciebie.

    Polubienie

    1. Och, wierzę, że i ciało i dusza miała niezłą ucztę – jak to w Bieszczadach.

      Trzymam sie choć tylko od nerwa ratuje mnie moje ciśnienie
      90/ 48 ( nie mam energii) bo dziś wszystko idzie z dużym poślizgiem.

      Uściski:)

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~kobieta w sukience Anuluj pisanie odpowiedzi