Lubię jeździć do DM. Niezależnie od tego, co jest powodem mojego wyjazdu do miasta- zawsze łącze wyjazdy ze spotkaniami: z rodzicami, z przyjaciółmi… i z tym, czego mnie, może już nie na co dzień, ale jednak brakuje: zapachem, gwarem, ruchem… miasta. Jeśli już pokonuję tę ponad setkę kilometrów, to chcę pobyt wykorzystać na maksa. Wtorkowy dzień, właśnie taki był…
Rano wizyta w laboratorium i spuszczenie krwi do badania ;)( podobno to nawet zdrowotne jest ;)) Następnie szybka przebieżka po wybranych sklepach i zakup: oczywiście spodni :)) Ewakuacja do mieszkania i pogaduchy z Mam w oczekiwaniu na moją najstarszą stażem Przyjaciółkę ( NP). Od niecałych dwóch lat jest Babcią- do tej pory na odległość, ale właśnie to ma się zmienić- więc temat wiodący był oczywisty 😉 Potem wspólny, dłuuuugi obiad na mieście z młodszymi Dzieckami i Mamą dziewczyny Miśka. Wciąż dziewczyny, bo choć są ze sobą już prawie cztery lata, to o zaręczynach cisza…;) A na koniec dnia spotkanie z PT, późnym wieczorem, bo po Jej zawodowych zajęciach. No i właśnie PT, po wysłuchaniu mojej relacji z dnia, pijąc herbatę i zagryzając kanapką, z pięknym uśmiechem stwierdziła: No, to na bogato masz: na wsi dzieci, tu dzieci, rodziców… Przyjaciół.
Tak! Na bogato, bo kto bogatemu zabroni, jeśli los wciąż łaskawy i moi Bliscy są przy mnie a ja przy nich. Tym bardziej doceniam, bo wiem, że życie pisze nieprzewidywalne scenariusze i wszystko zdarzyć się może.
Jak to, że wyniki dalej są w normie, i nawet kilkusekundowe badanie USG, które mnie wprawdzie zaniepokoiło, bo jeszcze tak ekspresowego badania nikt mi nie robił, to jednak jego opis mnie w pewnym stopniu uspokoił. A po wizycie u pani Doktor, przyjęłam za pewnik, że skorupiak wciąż jest uśpiony. Wprawdzie wyznaczenie kolejnej wizyty na grudzień, trochę mnie zaskoczyło, ale takie są procedury, gdy nic się nie dzieje. W międzyczasie markery na pewno zrobię sobie prywatnie. Kontrolnie.
Wakacje wciąż trwają!!!! :)))
Czeka mnie przerywnik tego błogiego stanu, w jakim obecnie się znajduję, bo za chwilę udaję się w „paszczę lwa”, a raczej ratlerka… ;D
A Wam bardzo, bardzo DZIĘKUJĘ!!!! 🙂
ciesze sie bardzo:)
PolubieniePolubienie
🙂 dziękuję 🙂
PolubieniePolubienie
NIe dziekuj, bo na nas mozesz liczyc zawsze 🙂
na bogato i o to chodzi 🙂
szczesliwa badz 🙂
PolubieniePolubienie
No i jak tu nie dziękować ;)*
PolubieniePolubienie
a upust krwi naprawdę okazał się leczniczy 😀
PolubieniePolubienie
ba! ;D
PolubieniePolubienie
Też jestem babcią na odległość, ale w ubiegłym tygodniu też było na bogato. Córcia z wnusiami (Zięciu- w pracy). Były pogaduchy, których ciągle mało:} (a ratlerka też miałam:{.)
Pozdrawiam serdecznie! życząc wieeelu chwil na bogatttto!
PolubieniePolubienie
Ja nic nie mam do ratlerków( czworonożnych) ;D Przez lata szkolne stykałam się z takim jednym po sąsiedzku. Tak mi się skojarzyło, bo to szczekliwe i nieszkodliwe ;D
Fajnie tak z Bliskimi spędzić czas, tym fajniej, gdy na co dzień dzielą odległości.
Dziękuję i wzajemnie!!! 🙂
PolubieniePolubienie
I NIECH SOBIE ŚPI 🙂
PolubieniePolubienie
amen! 🙂
PolubieniePolubienie
Niech zawsze będzie NA BOGATO:)))
PolubieniePolubienie
Chciałabym! Dzięki :*
PolubieniePolubienie
Witam.U mnie też na bogato. Najpierw po pierwszej w życiu mammografii stwierdzili, że mam raka by po tygodniu wycofać się z tej diagnozy, Nie muszę Ci mówić co przeżyłam przez ten tydzień. Sama masz dużo takich doświadczeń. Dobrze, że wyjaśniło się przed moim wyjazdem do Paryża ( prezent taki urodzinowy od dzieci ) bo nikomu nic nie mówiłam i nawet gdyby okazało się inaczej to przed powrotem mówić nie zamierzałam. Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Jessuuu…No to miałaś niezłą jazdę myśli i emocji.
I wiem, że takie „pomyłki” się zdarzają- nasłuchałam się różnych historii.
Cieszę się, że się wyjaśniło, że przed wyjazdem, bo miałabyś go w zupełnie innym nastroju- akurat mnie nie jest trudno to sobie wyobrazić. Ufff!!!!!!
A z tym niemówieniem, to rozumiem Cię doskonale.
Niech już teraz na bogato będzie, tylko w pozytywne, piękne wrażenia!!! :)))
Serdeczności!
PolubieniePolubienie