W zawieszeniu…

…tkwię, próbując normalnie funkcjonować, tak jakby nie było miecza nad moją głową. Ignoruję coraz częstsze sygnały ciała, niespodziewane kłucia, bo i tak muszę czekać na wynik kilkanaście dni. Takie są realia, mimo że skierowanie miało klauzurę: pilne! Mnie jednak do wiedzy jakoś nie pilno jest. Nie tym razem.

Jesień w tym roku bardzo łaskawa jest. OM chce mnie porwać w góry. Trochę się waham, bo sytuacja z odczuwalnością bólu dość dynamiczna jest, więc nie wiem, czy nieuchronnej wizyty u lekarza, nie trzeba będzie przyspieszyć.

Czekają też mnie trudne rozmowy. Na razie zawiesiłam wszystko w czasie, który nie ubłagalnie kurczy się…

8 myśli na temat “W zawieszeniu…

  1. Na dłuższą metę zawieszenie jest chyba gorsze od wiedzy. Ale raz na jakiś czas zawiesić się trzeba – choćby po to, by zaczerpnąć powietrza aż do samego dna płuc.

    Ściskam Cię mocno!

    Polubienie

  2. Witaj 🙂
    Nie lepiej wiedzieć, niż żyć w niepewności? a jak, to dobre wieści są.
    Życzę Ci wszystkiego dobrego, spokoju i słońca 🙂
    Pozdrawiam i buziaczki przesyłam 🙂

    Polubienie

  3. Kiedy pojawia się wróg, dobrze jest wiedzić o nim jak najwiecej, żeby podjąć walkę. Życzę Ci siły i dobrych, kompetentnych ludzi wokół.
    Te góry to może być dobry pomysł. Ściskam Cię mocno:)

    Polubienie

    1. Góry zaklepane 🙂
      Wróg dobrze znany, był cały czas obecny, tyle, ze uśpiony przez kilka lat. Kompetencja jest, gorzej z kasą, bo już wiem, ze gdybym tak mieszkała w Australii… No cóż, nie wgłębiałam się w to przed ucieczką w wakacje, za kilka dni będę musiała. Wszak walki sobie nie odpuszczę…
      Dziękuję bardzo!
      Serdeczności 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz