Trafiony- zatopiony…

Czwartek był sądnym dniem.

Nie dość, że żar z nieba osłabiał już w 5 sekund po wyjściu z domu, to dodatkowe osłabienie dostarczył mi ZUS. I wystarczyło mu dosłownie 7 minut.
Gdy rok temu stawiłam się na komisji lekarskiej, pani doktor właściwie bez słowa, na podstawie dostarczonej dokumentacji medycznej, uznała, że jestem całkowicie niezdolna do pracy.  Mimo że od zakończenia leczenia (chemii) minęło  już prawie pół roku. Dostałam rentę na rok. Teraz ZUS sam przysłał mi papiery o przedłużenie świadczenia. Wypełniłam ja, wypełniła Rodzinna, złożyłam i w czwartek stawiłam się na komisji lekarskiej w składzie sztuk: jeden lekarz nieznanej specjalizacji. Pan doktor wypytał mnie o wszystkie przebyte operacje oraz leczenie pod względem chronologicznym, zmierzył ciśnienie, kazał mi podnieść ręce do góry, na bok, uklęknąć na kozetce po to, by postukać mi w stopy i…nie zajrzawszy w moje dokumenty, stwierdził, że jestem całkowicie zdolna do pracy. Poinformował mnie również, że od tej decyzji przysługuje mi odwołanie. Na co w odpowiedzi usłyszał, że na pewno to uczynię, bo zdrowie nadszarpnięte chemio i radioterapią zwyczajnie mi na pracę nie pozwala. Zresztą według onkologów, to ja zdrowa nie jestem (mimo że na dzień dzisiejszy wyniki są ok), bo  niestety tym razem nie kwalifikuję się do radykalnego wyleczenia, tak jak to było za pierwszym razem, gdy mnie   skorupiak dopadł. Pan doktor wykazał się swoistym poczuciem humoru, lekko sobie mówiąc, że jak będzie wznowa, to znowu świadczenie dostanę. Bez łaski…Ja im mogę nawet zwrócić całą kasę, którą mi przez ten rok wypłacili, jeśli orzecznik- onkolog da  mi gwarancje, że więcej mnie skorupiak nie zaatakuje…Oczywiście ten konkretny…A jak na razie, to nawet gwarancji nie mam, że po odwołaniu się, mój stan zdrowia będzie oceniał onkolog, a nie np. dermatolog. Nie mam na to żadnego wpływu!!! Ale co tu się dziwić praktykom ZUS-u, jeśli moją Przyjaciółkę przyjmował onkolog, kiedy ze złamaną nogą walczyła o odszkodowanie, które ta instytucja nie chciała jej wypłacić, mimo że wypadek był w czasie pracy. W wyborze orzecznika ZUS stosuje zasadę na chybił- trafił na tego bęc, a może się uda. Oczywiście odprawić z kwitkiem chorego. Może w tym szaleństwie jest jakaś metoda?  Trafiony-zatopiony. Poczułam się naprawdę źle, mimo że mnie ta renta do przeżycia nie jest  aż tak potrzebna. Mogę sobie tylko wyobrazić, co czują osoby, dla których jest ona  jedynym źródło utrzymania, bo stan zdrowia im nie pozwala na podjęcie pracy na cały etat, a ZUS w kilka minut im to  zdrowie zwraca. Szkoda, że tylko na papierze.
By odreagować i nie myśleć już o tym, wykorzystałam to, że jestem w Średnim Mieście i udałam się na zakupy…Nie, nie ciuchowe, choć przy okazji kupiłam sobie krótkie spodenki i książkę do czytania. Miałam przy sobie listę produktów na ciasta weselne i postanowiłam, że się tym zajmę. Zadzwoniłam do Tuski, bo wypatrzyłam koszyk, który poszukiwała …Po  głosie wyczułam, że moje dziecię coś nie w sosie…Okazało się, że na buzi dostała uczulenia – masz ci los, jak nie urok, to właściwie jego brak 😉 Tuśka kategorycznie stwierdziła, że nie wychodzi dziś z domu, bo jak tu się  ludziom pokazać  i w tej chwili to  Jej -Tuśce jest wszystko jedno…Rozłączyłam się, by nie drażnić lwa…ale myśli miałam już współczujące. Upłynęła może godzina, jak tym razem to córcia do mnie dzwoni i w słuchawce słyszę płacz oraz  pytanie, kiedy będę  w domu.
O matko i córko, co się stało ? -pytam już nieźle zaniepokojona. W odpowiedzi słyszę, że stłuczkę zaliczyła, ale nic się nie stało.
A miała się nie ruszać z domu 😉
Gdy podjechałam pod dom, na Tuśkowym autku nie zobaczyłam żadnych wgnieceń, ani rys, no, chyba że były mikroskopijne.  Spokojna wchodzę do domu, a tam czeka córcia z opowieścią o wydarzeniu- zderzeniu. Wyjeżdżała tyłem od przyszłych teściów, a  ich  podjazd  z tyłu domu łączy się z drogą  na peron kolejowy,  na której w zasadzie nikt nie powinien stać. I nie stał,  więc  dodała gazu i…w  tym momencie akurat  podjechała młoda dziewczyna  i   dwa auta  się do siebie przytuliły;)  Według Tuśki niezbyt mocno ( jej autko nic, a nic nie ucierpiało), a według  tamtej dziewczyny- mocno, bo  po długim poszukiwaniu jakiegoś znaku ( całe auto było podrapane, porysowane, z rdzewiejącymi nadkolami), ślad był. Na upartego, cieniutką, sześciocentymetrową  rysę można byłoby uznać za świeżą. Podobno dziewczyna machnęłaby ręką, ale auto pożyczyła od mamy i po ową mamę zadzwoniła. Mama  przyleciała z otwartą paszczęką  i zażądała od Tuśki 200zł. Tuśka oczy szeroko otworzyła i stwierdziła, że owszem może zrekompensować stratę, ale najwyżej kwotą 100 złotych. A jeśli jej – matce dziewczyny  nie pasuje kwota, to niech wezwie Policję. Policję wezwać nie chciała, ale z 200zł  zrezygnować również ochoty nie miała. Na co Tuska już w zdenerwowaniu odpowiedziała, że i tak za te pieniądze nie pomaluje tej rysy, tylko zrobi imprezę lub ciuch sobie kupi, bo auto całe jest porysowane i poobijane. Niegrzecznie? No niegrzecznie, ale żadnej pewności nie miała, że znaleziona rysa jest jej autka autorstwa. Na to przyszedł Narzeczony,( wezwany telefonicznie) wyjął 200zł i zapłacił ucinając  tym wszelkie dyskusje. Ze świadomością, że kobieta ich trochę naciągnęła, postąpił po dżentelmeńsku, w końcu wybawił swą wybrankę z opresji 😉
Tuśce trochę wstyd się zrobiło, że dała się ponieść emocjom, w końcu czy na tej drodze ktoś może stać czy nie, samo zdarzenie raczej Jej winą było. Choć pewnie Policja obu dziewczynom mandat by dała, a przy okazji  trochę  by się  pośmiała 😉

44 myśli na temat “Trafiony- zatopiony…

    1. Mam koleżankę lekarza – orzecznika, która mi powiedziała, że do pacjenta u siebie w przychodni zupełnie inaczej podchodzi niż do tego w ZUS-ie. Zeby się w tej pracy utrzymać, musi według wytycznych pracować. Jednym z tych punktów jest stan ogólny w dniu komisji, juz mnie dziwi zdanie kiedyś usłyszane, od lekarza: ale pani dobrze wygląda…Na oko ktos może przecież być okazem zdrowia…ech…No to czeka Cię batalia.

      Polubienie

  1. Roksanno ! nic tu do śmiechu- ot! paradoksalna Polska rzeczywistość…no i tego zdrowia życzę…żeby mieć jak najmniejszy kontakt z ” takimi lekarzami”

    Polubienie

    1. Dzięki Kurko. ja sobie poradzę, bo i zatrudnienie w razie czego mam ( no chyba, ze chłop mi okoniem stanie;)) i Rodzinną w rodzinie mam, oby tylko to zdrowie na papierze w rzeczywistość się zmieniło, to ZUS będę omijać szerokim łukiem 🙂

      Polubienie

  2. Lubisz biżuterię ?Zapraszam do odwiedzenia mojej strony z ręcznie robionymi kolczykami.Mam nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie.Proszę o opinię i szczere uwagi. Będzie to pomocne przy tworzeniu nowych wzorów.Jeżeli coś Wam się szczególnie spodoba, możecie również zamówić za pośrednictwem maila.pozdrawiam i zapraszam serdeczniehttp://kolczyki-julki.blog.onet.pl/Julka

    Polubienie

  3. Ot całe życie człowieka. Jak dobrze się ma i ma humor- od razu musi ktoś z równowag wyprowadzi.Stłuczka?- grunt, że nikt nie ucierpiał fizycznie.Nasze przepisy, jakiekolwiek są niczym „góra lodowa”, nie do pokonania. A te komisyjne- często absurdalne.Pozdrawiam z uśmiechem 🙂

    Polubienie

    1. ZUS się rządzi swoimi wytycznymi i swoistym prawem. Niejednego już ozdrowił, niejednego zdrowego uznał za chorego. Za czorta za nim nie nadązysz ;)Stłuczka była w rzeczywistości – muśnięciem, nie mogło nic się stać, ale to prawda, przedmioty nie sa ważne, nawet tak drogie jak autka..ważniejsze jest to ,że uczestniczki zdarzenia w żaden sposób nie odczuły go na własnej skórze.Pozdrawiam serdecznie i z wczorajszą bryzą morską 🙂

      Polubienie

  4. Nie tylko w ZUS-ie są paranoje. W naszym kraju jest chyba więcej paradoksów niż ludności… No cóż taki mam nastrój. Pozdrawiam cieplutko i powodzenia życzę. Buziaczki

    Polubienie

    1. Jak są zabawne to pół biedy, niestety przeważnie z ich powodu nie jest nikomu do śmiechu. Życzę polepszenia nastroju. Buzia- . Dzięki.

      Polubienie

      1. Czytałaś to wiesz. To też kolejna paranoja. Zrobiłam jeszcze jedno pod namową znajomych, chociaż długo im to zajęło, a pogotowie przesądziło. Pozwałam dziadków. Wojna rozpętana. Miśka też czeka operacja… a oni wszyscy to mają w d… sorry. Trzymam za nas dwie kciuki. Buziaczki.

        Polubienie

  5. w sprawie zusu napiszę tak- skandal i tyle! Jestem oburzona, mam nadzieję, że się odwołałaś, a identyczne badanie przeszłam na komisji o odszkodowanie po wypadku samochodowym, to pewnie jakieś rutynowe.

    Polubienie

    1. Jestem w trakcie odwoływania się , bo druk w domu, odbyta konsultacja z koleżanką -lekarką- orzecznikiem, po to by w uzasadnieniu nie „nacisnąć na odcisk” szanownej komisji, bo ja oczywiście sama napisałabym to co myślę ;)…Tak ZUS kontrolouje wszystkich , którzy mają dłuższe zwolnienie na jednym druku, bo to jest od razu podejrzane 😉 Dziekuję Klarko za solidarnośc:))Pozdrawiam.

      Polubienie

  6. Zyczę ci droga Roksanno załatwienia spraw po twojej myśli.Przybliżyłaś mi polska rzeczywistość,za którą nie tęsknię.Milutko pozdrawiam.

    Polubienie

    1. W tej rzeczywistości wiele absurdu, które łzy ale również i śmiech u zwykłego obywatela wywołują ..Uściski Marzycielko, dobrze , że jesteś 🙂

      Polubienie

  7. A ja bym się chyba burzyła do końca. Albo poprawiła blond czuprynę, zrobiła mądrą minę i wezwała policję. Za co niby małpie dwie stówy płacić? Pff… ;))Buźka.

    Polubienie

    1. Nie wiem czy Policja nie zwiększyłaby kosztów, Mąz już raz miał przypadek gdy jego winę uznali, choć facet skręcł w niedozwolonym miejscu…Jazz, czemu nie mogę u Ciebie komentować?????już się skarżyłam pod poprzednim Twoim komentarzem…Zrób coś lub oświeć mnie czemu jakieś przekierowania stron mam!!!!Bużka.

      Polubienie

  8. A ja uważam, ze Tuśka bardzo dobrze zrobiła i wcale żadne emocje jej nie poniosły tylko zwyczajnie ja chcieli naciągnąć. Zwłaszcza, ze ani policji nie chciały ani odpuścić 200 zł nie chciały. Ja bym nie zapłaciła tyle na pewno (a jeśli już to wolę płacić mandat niż babce na nie wiadomo co) i jeszcze ostrzej bym napyskowała. A na Narzeczonego byłabym zła, ze zapłacił :)Co do pierowszej części natomiast, osobiście nie miałam doświadczen, ale sporo sie nasłuchałam o ZUSie 😦 A najbardziej mnie wkurza, ze Ci, ktorym sie to nalezy swiadczen nie dostają, ale no kuzynka Franka pół roku na L4 siedziała mimo ze absolutnie nic jej nie dolegoało :/ Lubię ją, ale oszustw nie znoszę i szczerze powiedziawszy życzyłam jej kontroli – najlepiej pod nieobecność w domu

    Polubienie

    1. Z Policją to na dwoje babka wróżyła, bo interpretacja mogła być dowolna, mąż już raz tak miał, że był bez winy, a go ukarali. Zawsze jest tak jak się w tył komuś wjedzie, albo swoim tyłem…Jeszcze by punkty zarobiła. No zła była na Narzeczonego, troszkę, bo że ich naciągnał babsztyl to fakt, ale po co się kłócić, frycowe czasem trzeba zapłacić, trudno. A co do ZUS, wiesz na swojej drodze spotkałam tyle kobiet z podobną historia i wszystkie miały rentę, te oczywiście które nie miały sił pracować …Ja po pierwszym zachorowaniu wróciłam do pracy, byłam 10 lat młodsza i…zdrowsza…Teraz nie jestem, ale też nie jestem obłożnie chora, fakt jest taki, że do pracy już nie wrócę – żadnej. Ale mąz będzie musiał za mnie płacić składki- za to ja mu w papierach pomogę, nie wychodząc z domu 😉 A gdy będę źle się czuć, Rodzinna wystawi zwolnienie. Mnie wkurza tylko jedno, że za chiny nie rozumiem tych ich wytycznych, którymi się kierują, Jasne ,że jest wielu naciągaczy…Najwięcej kobiet w ciąży…ale jeśli jest taka luka, to korzystają i siedzą na zwolnieniu od pierwszego miesiąca..I dziwić się?

      Polubienie

  9. Ręce mi opadły. Wprawdzie zdawałam sobie sprawę, że z tym ZUSowskim orzecznictwem wiele jest na bakier, ale kiedy człowiek nie ma z nim do czynienia, jakoś o tym nie myśli. I znów strach chorować..–Tak, facet to zwykle jakoś konkretniej sprawę załatwi, a my się nagadamy, że hej ;-)))

    Polubienie

    1. Zawsze we mnie ogromne zdiwienie budzi ten ich system orzekania. Lekarz orzecznik przeważnie specjalista z innej dziedziny, przecistawia się wynikom i zaleceniom lekarza specjalisty, który prowadzi pacjenta. Mało tego, jak w chodzisz na komsję to nie wiesz kto zacz będzie ciebie badał..Jesli w ogóle to badaniem można nazwać.Trafnie to ujęłaś, facet jak zwykle konkretny jest 😉

      Polubienie

      1. Wygląda na to, że nie badanie, a oglądanie. Albo raczej zerkanie. Jak w ogóle, na litość boską, niespecjalista może zanegować diagnozę specjalisty?..

        Polubienie

  10. U nas pan, który nie miał dwóch nóg co roku dostałał rentę na rok. Nie wiem ZUS chyba miał nadzieję, że noi mu odrosną. Paranoja goni paranoję. Pozdrawiam.

    Polubienie

    1. Ja spotkałam w tym dniu pana ze złamaną mogą i panią z ręką, sprawdzali im zasadność zwolnienia…ja nie wiem czy oni nie zwracają uwagi na jednostkę chorobową na zwolnieniu?, czy może ktoś chce sie bardzo wykazać…Sciskam

      Polubienie

  11. dokładnie pamietam moja pierwsza komisje , dostałam rente na dwa lata , potem na nastepne dwa lata a juz wiecej nie musiałam stawac na komisje bo pzreszłam na wczesniejasza emeryture Mam miłe wspomnienia , obie panie dokltor były naprawde dobrze przygotowane do swoeje pracy , wiem od innych osób ,ze nie miały tyle szczęścia co ja….współczuje….pozdrawiam cieplutko…

    Polubienie

    1. Moje dwie ostatnie komisje różniły się jak dzień i noc…Po tej pierwszej miałam wrażenie,ze jestem umierająca, a po tej ostatniej to zdrowa jak rydz…Stąd to moje zniesmaczenie tym wszystkim…Zobaczymy, jak podejdzie do tego komisja odwoławcza. Ja wiem, że u mnie największy problem to wiek…Uściski 🙂

      Polubienie

  12. Przed laty wygrałam wojnę z ZUS-em o odszkodowanie powypadkowe. Dobrnęliśmy do Sądu Apelacyjnego. Odwoływał się ZUS oczywiście. Znam ten ból.

    Polubienie

Dodaj komentarz