Nie mam za grosz talentu pedagogicznego i wychowawczego, wręcz chyba nawet talent do marnowania talentów ;)…No bo przecież za czasów akademickich umiał wszystko, a teraz po tylu latach przy mnie, nie dość, że ma dwie lewe ręce, to chęci żadnych. I nie dość, że nie pomaga, to jeszcze paskudzi. Długo trwało, żeby zapamiętał wstawiać naczynia do zlewozmywaka w przypadku, gdy mnie nie ma w domu… A gdy pojawiła się zmywarka, by wkładać do niej. No i są postępy, nie powiem, i radość byłaby tym większa, gdyby nie przypadki, że gdy nastawiam niecałkowicie załadowaną i nie zdążę powyciągać czystych naczyń, to dokłada brudne. Efekt jest taki, że czyste paskudzi, a na uwagę, że mógłby choć spojrzeć, rzuca: Nie za dużo wymagasz ?…Zdarzyło się tak, że nieoczekiwanie nie mogłam wrócić do domu przez kilka dni, dzwonię jak sobie radzi i słyszę, że wszystko ok, że nawet pranie z pralki wyciągnął i powiesił…Szczęka mi opadła, bo pranie było do prania…suche…czyżby myślał, że mamy pralko-suszarkę ???…ech…Wieczorem rozbolała mnie głowa, wiec położyłam się wcześniej, miał przygrzać sobie risotto…Zamykam oczy…i nagle widzę patelnię przed sobą i prośba: sprawdź czy już jest dobre…
A wczoraj niewinne pytanie: gdzie mamy pościel?( kuzyn przyjechał i zatrzymał się na nocleg)…i odpowiedź: od 16 lat w tym samym miejscu…No i co?? No i ręce mi czasem opadają…I ostatnio mnie zrobił w balona. Nie zamyka drzwi od szaf i tudzież innych drzwiczek, więc jak mi pralka wylała swoją zawartość na łazienkę, to poprosiłam, żeby filtr wyczyścił, bo sama cholerstwa nie mogłam wyjąć…I gdy zobaczyłam, że klapka do filtra jest uchylona, to pomyślałam, że to zrobił…nastawiłam pranie i co??? No i zalało drugi raz…..Minie też 😉