Deprawacja… bo tak!

To ja.

Nie wzięłam rano piguł. Bo nie! Bo wcześnie wyszłam z mieszkania, bo bez śniadania, bo ogólnie było mi niedobrze, bo nie chciałam brać ich w szpitalu, bo dopiero tam miałam sobie kupić jakieś śniadanie, więc do godziny dwunastej bym padła trupem z głodu! Bo tak!

Na izbie było ciemno od pacjentek, więc jak dałam pielęgniarce ostatni wypis (teraz wiem, skąd miałam siły tak gonić po górach i wąwozach- moje krwinki wzniosły się na wyżyny- 2,70:D), który przed chwilą wyciągnęłam ze sekretariatu na oddziale, to coby nie robić sztucznego tłoku obie z Basią klapnęłyśmy zupełnie z boku od innych oczekujących. Po czym poczłapałam do automatu po kawę i zdrowe ciasteczko, którego nie było, więc wybrałam mniej zdrowy wafelek z reklamy. Basia spojrzała łakomie i mówi do mnie, że jeszcze nie może jeść, bo musi wziąć piguły. Z premedytacją zostawiłam swoje w mieszkaniu- mówię. No to mi zaproponowała, że mnie poratuje, bo ma zapas. Podziękowałam, ale odmówiłam, mówiąc, że wolę wafelka. To ja też nie wezmę- słyszę, i widzę, że wyciąga swoją kanapkę, nadgryza i mruczy… boszzze jak mi dobrze. Mówi do mnie, że już na samą myśl o pigułach robi się jej niedobrze, jak już weźmie, to nie jest najgorzej. Po przyjęciu i pobraniu krwi poszłyśmy na porządne zakupy jedzeniowe, odprowadzane tęsknym wzrokiem Asi, która karnie tabletki wzięła o godzinie 10 (wszystkie trzy tak bierzemy). Dziewczyny przeszły weryfikację, ja nie. Za wysoka kreatynina. Nawet u p. Profesor, której nie rozpoznałam, jak szła korytarzem, bo zrobił się z niej patyczak- z tyłu wygląda jak dwunastoletnia dziewczynka i boję się, że może w ogóle zniknąć- nie przeszedł ten wynik. Tak czułam, bo w ostatnim czasie piłam mało wody. Mam pić przez tydzień. Trochę mi żal, bo nie spotkam się z dziewczynami, ale koniec z budzeniem na budzik, jedzeniem na czas, i oprócz kreatyniny jest szansa na to, że krwinki utrzymają poziom i zyskam więcej siły. Baśka słysząc mój wywód, zakomunikowała, że wieczorem też nie weźmie. Omateczkojedyna! Normalnie zdeprawowałam kobietę 😉

Jadąc do DM przez las widziałam grzybiarzy z łupami. No to napisałam do LP, że widziałam grzyby, i tak bym sobie sos sprawiła… mniam mniam… a ona na to, że mi nazbiera i przyniesie, jak już wrócę. No i czy ja nie jestem rozpieszczana? Mówisz i masz 😀  Tata w końcu dał się przekonać, że potrzebna jest osoba do sprzątania. Akurat wrócił z pracy i zastał mnie na kolanach myjącą podłogę w kuchni i zobaczył, ile jest śmieci na kupce. Zdziwiony (skąd one się wzięły?), bo on tego nie widział. I w tym problem, mówię. Teraz tylko, żeby pani z polecenia się odezwała do Miśka, to jeden problem będę miała z głowy. Bo kawalerkę sama ogarnę, tylko do okien będzie potrzebna. PT akurat zadzwoniła zza oceanu (dzięki WA świat się kurczy), że jak wróci, to stanie na głowie, żeby Pani Ira, przyjęła to sprzątanie. Bo problem może być, że… za małe mieszkanie. Zobaczymy.

Tata do swojej Pani Doktor: czy pani jest od cukru, czy nie? Bo jak dzwonię i chcę się do pani zarejestrować i pytają mnie się o powód, to podają nazwisko innego lekarza. Pani Doktor tylko się uśmiechnęła. Ile pan schudł? Tata kręci głową, że nie wie i zaraz pokazuje dziurkę na pasku przy spodniach i mówi: o tyle, a jak przyjdę do pani następnym razem i pasek będzie zapięty na kolejną, to będzie pani wiedzieć, że znów schudłem. Pani Doktor jednak Tatę zważyła:D Do Profesora zarejestrował się co 4 tygodnie do końca roku. Pani w rejestracji niechętnie to zrobiła, ale Tata był uparty, nawet powiedział, że może zapłacić z góry. Ostatnio narzekał, że nawet prywatnie nie można dostać się od ręki, to znalazł sposób. Ale w tym był zawsze dobry i przewidujący. Jak wiedział, że będzie robota na ruchliwej ulicy, którą trzeba będzie zamknąć, to to zamknięcie załatwiał już pół roku przed (zimą)- wtedy władze, chętnie wystawiały zgodę, jak termin odległy. Gdy przychodziło co do czego, to już żadne lamenty nie pomogły, że sezon, korki i takie tam… No, ale przecież zimą rur ciepłowniczych się nie wymienia…

Zaczynam picie…;)

 

 

38 myśli na temat “Deprawacja… bo tak!

  1. Choroba z tą Twoją kreatyniną, pij tylko dużo, co by za tydzień dostać piguły, tylko nie rozwodnij krwinek.😍 Ja jutro z Gutkiem pryskam na trzy dni z domu i będę miała psychiczny luz od rodziny.😍 Przytulam

    Polubienie

    1. Cha, cha- to może ja będę naprzemiennie z czerwonym winem?
      Ooo to cudnie! Taki luz jest wskazany i powinien być zalecany na receptę😉
      Dobrego czasu tam Wam, gdziekolwiek wybywacie. Pogłaszcz Gutka z uszkiem ode mnie 😍

      Polubienie

  2. Hehe, no to pijemy wespół-wzespół. 😀
    Ślubny kontroluje obecność i stan napełnienia szklanki obok mnie, warczy „Ty ZNOWU nic nie pijesz”, po czym przynosząc mi pełną dopowiada „… a pani doktor KAZAŁA!”
    Tyle, że mi to po prostu nerki siwieją… tzn. tak zakładam ja i moja dr, patrząc na wyniki, bo oglądać to jeszcze nikt ich nie oglądał bezpośrednio.

    Polubienie

    1. Aaa to łączę się w bólu- mnie po jednym dniu woda już uszami wychodzi 😱
      Moje występują w opisie TK, ale ja już nie czytam, bo za dużo tego i za często; zadawałam się ostatnim zdaniem, że znaczących różnic od poprzedniego wyniku nie dostrzega się!

      Polubienie

      1. Ja mam takie temperatury otoczenia, że mi nie wychodzi uszami. 🙂
        Po prostu zaczęłam pić 2 L jak normalny człowiek powinien, a nie poniżej litra + owoce.

        Polubienie

        1. No jak było gorąco to ja miałam zalecenie pić 3l. Ja tak około 1-1,5l piję normalnie plus soki, ale to się nie liczy. Szczególnie gdy piguły robią złą robotę.
          No i od kiedy mój pęcherz jest dużo mniej wytrzymały, to to bieganie do wc mnie też wykańcza 🙈

          Polubienie

  3. Kochana
    Zdrówka dla Ciebie, Taty ❤️
    I ja muszę zrobić badania krwi, bo dieta, chudnę.
    Grzyby podesłała mi Mama, ale mnie
    jeść nie wolno, zatem ususzyłam, nawet kanie- moje ulubione😀
    Pozdrawiam serdecznie na miły czas🍁🌞🌹🤗

    Polubienie

    1. Jesssu kanie!!! Wieki nie jadłam!!! Podziwiam, bo żadne tam nie wolno!- ja bym kaniom nie odpuściła!!!
      A z jakiego powodu nie wolno? Grzyby są zdrowe, tylko ciężko strawne, więc trzeba uważać, żeby nie za dużo… na raz😀
      Dziękuję i wzajemnie 💕

      Polubienie

  4. Przypomniałaś mi tym piciem, że w połowie października mam spotkanie z nefrolożką i na to konto też już powinnam zacząć opilstwo.😉

    A propos poprzedniego Twojego wpisu! Niezmiernie podoba mi się postawa Pańcia wobec tzw. obowiązków szkolnych, wszelkich plusów, minusów i jedynek! Widać, że to Człowiek z poczuciem wolności w duszy, szczery, odważny, prawdomówny. Niech takim pozostanie jak najdłużej! Jest bardzo inteligentny i na pewno nauczy się wszystkiego, czego trzeba. A że niezbyt systematycznie? I co z tego?💖
    Serdeczności!🍁🌞🍁

    Polubienie

    1. Zacznij, koniecznie. Ja się zgapiłam, bo a)nie widziałam poprzednich wyników, a już była bardziej podwyższona, b) zrobiło się chłodniej, ja przeziębiona i poszła w ruch herbatka z miodem i sokiem malinowym, a to nie to samo, co woda 😉
      A mnie się bardzo podoba Twoja analiza 😘 Muszę szczerze przyznać, że ten nakaz iż trzeba po kolei, mimo iż takiego polecenia de facto nie było, trochę i mnie zdenerwował, bo to jest takie dość szablonowe podejście do ucznia 😉
      Uściski 💕

      Polubienie

    1. Ha, ha tylko co pic? Bo chyba nie wodę😉Gdybym tak miała kamienie to chociaż zalecaliby piwo😀
      Zupełnie niechcąco!
      Akurat moje niewzięcie wyszło na plus, bo i tak mi zabroniono, a każda godzina bez dodatkowych toksyn to plus dla organizmu.
      Miłego! 😀

      Polubione przez 1 osoba

  5. Jak już będziesz trzymać ten kieliszek z czerwonym winem, to możesz skrzyżować na nim palce przez pon-wt-śr?
    Będzie się działo, codziennie coś innego… ale wygląda, że w dobrym kierunku. 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz